Na początek kilka faktów, które na swojej stronie i pudełku trenażera przekazuje nam producent:
pod trenażer podepniemy także rowery ze sztywną osią – o tym producent nie pisze, ale to warty uwagi element
Unboxing
Rozpakowanie Fluxa i złożenie wszystkiego do kupy okazało się całkiem szybkie. Mimo iż trenażer składa się z dwóch części i trzeba je razem ze sobą złożyć i skręcić, robi się to bardzo sprawnie.
Tacx Flux to trenażer typu direct drive. Aby podpiąć do niego rower trzeba ściągnąć tylne koło. Do trenażera potrzebna jest więc kaseta. Do wyboru są dwie opcje – kupić budżetową drugą kasetę lub ściągnąć tą dotychczas używaną z koła. Jeśli zimą planujesz jazdę zarówno na zewnątrz jak i w domu na tym samym rowerze, wtedy zakup kasety jest nieunikniony. Gdy rower stoi tylko wpięty w trenażer wtedy najlepiej ściągnąć i dojechać dotychczas używaną w rowerze kasetę.
Po złożeniu Tacx Flux robi wrażenie bardzo stabilnego i budzi zaufanie.
Jazda, jazda, jazda
Gdy wszystkie klocki złożymy do kupy, wystarczy podpiąć trenażer do prądu, sparować z komputerem lub smartfonem, skalibrować i siup, twój trening przenosi się na wyższy level.
Jak jeździ się na Fluxie?
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Jest płynnie i cicho. Nie zawaham się stwierdzić, że Flux jest nieco cichszy niż Hammer od CycleOps. Niestety musicie mi uwierzyć na słowo lub poszukać wyników pomiaru hałasu Fluxa w internetach. Pech trafił, że zdjęcia, robione podczas jednej z jazd, zagubiły się gdzieś w odmętach dysku twardego. A piszę ten wpis, gdy Fluxa testuje już ktoś inny, więc nie mam możliwości ponownego pomiaru.
1500 watt i 10% nachylenia opisywane przez producenta w zupełności wystarczyło do moich zwiftowych treningów. Gdy ma się FTP na poziomie 170 W, do szczęścia wiele nie potrzeba.
W przypadku wykonywania ustrukturyzowanych treningów interwałowych, zmiany obciążenia następują we Fluxie z minimalnie odczuwalnym opóźnieniem, ale gdybym wcześniej nie jeździła na Hammerze, nawet nie zwróciłabym na to uwagi.
Trenażer jest bardzo łatwy do skalibrowania. Ja korzystałam z funkcji dostępnej w Zwifcie.
Generalnie rzecz biorąc Tacx Flux jest stworzony do tej aplikacji i pozwala na prawie maksymalne wykorzystanie jej możliwości.
Czy Tacx Flux ma jakieś wady?
Gdy wrzuciłam info na Facebooka o tym, że dostałam Fluxa do wypróbowania, kilka osób od razu napisało, że są ciekawi mojej opinii na jego temat. Nie jest bowiem tajemnicą, że w internetach można znaleźć wiele opisów przypadków, gdy trenażer ten delikatnie mówiąc – zawodzi. Ja miałam to szczęście, że nic nie popsułam, a uwierzcie – mam talent. Przez 600 kilometrów, jakie na nim zrobiłam, nie usłyszałam ani jednego podejrzanego dźwięku, ani jednego stuknięcia. Przez cały okres użytkowania wszystko działało jak trzeba i bez zarzutów.
Nawet połączenie z komputerem nie zerwało się ani razu. Nie mówiąc o stracie sygnału czy krótkich zawieszeniach. Nic. Kompletnie nic.
W sumie to chyba pech, bo gdyby się coś popsuło i napisałabym, że kicha i szmira, to zapewne złapałabym większe zasięgi. A tak muszę obejść się smakiem :)
Żeby nie było jednak zbyt cukierkowo na pewno warto wspomnieć, że Tacx Flux na pewno nie jest trenażerem mobilnym. Jeśli chcesz go przenosić z miejsca na miejsce, czasem wyjeżdżasz i chciałbyś zabrać go ze sobą, to na pewno nie będzie tak wygodny, jak wyższe modele typu Tacx Neo czy wspominany juz chyba milion razy Hammer. Brak uchwytu, czy składanych nóżek powoduje, że trenażer jest nieporęczny, gdy chcesz go przenieść.
Drugim minusem może być specyficzna budowa, przez co sam producent pisze, że trenażer może nie pasować do niektórych rowerów posiadających zintegrowany hamulec tylny lub nietypowo wygięte rurki tylnego widelca. Dzieje się to rzadko, ale warto sprawdzić. Ja zaobserwowałam jedynie niebezpiecznie bliską relację między wózkiem przerzutki a obudową trenażera w sytuacji, gdy łańcuch był na największej koronce kasety.
Podsumowanie – kupić czy nie?
Jeśli chcesz mieć trenażer, który da Ci możliwość zrobienia treningu niemal w 100% imitującego naturalna jazdę, jeśli chcesz korzystać z możliwości, jakie daje oprogramowanie treningowe i Zwift, jeśli rzadko kiedy zabierasz trenażer w podróż, jeśli masz stałe miejsce, gdzie on stoi i nie musisz przenosić go na każdy trening, jeśli nie lubisz hałasu i chcesz słuchać śpiewu ptaków podczas treningu – KUPUJ I DELEKTUJ SIĘ TRENINGIEM !!!