Przejdź do treści
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
Facebook Youtube Instagram

Baltic Trip 2017 – wybrzeże Bałtyku na rowerze

  • 07/05/2017
  • 31 komentarzy
POSTAW KAWE
5
(1)

Nie ważne gdzie, nie ważne jak daleko i jak długo. Liczy się tylko droga. Bycie w drodze to inny stan świadomości. Przygoda jest w głowie, obojętnie gdzie będziesz, to ty nadajesz znaczenie rzeczywistości.


To był zupełny spontan.
Wcześniej było wiele planów i ustaleń, na dwa tyg przed wyjazdem wiedzieliśmy już, że nic z tego nie wyjdzie.
Plany zostały przełożone, a do akcji wkroczyło Yr.no oraz Wujek Googiel.

Padło na Wybrzeże Bałtyku. Chyba najmniej oryginalny-bikepackingowo pomysł.
Ale co tam, liczy się przygoda. Zaryzykowaliśmy. I jak zawsze się opłaciło.


Dzień 1 – wybrzeże Bałtyku – Koszalin-Ustka

A przygody były od samego początku. Kupowaliście kiedyś bilet na pociąg na długi weekend dwa dni przed długim weekendem? Serdecznie pozdrawiam Panią z okienka Inter City na dworcu w Katowicach, która pół godziny szukała dla nas pociągu, którym z naszej wyprawy moglibyśmy wrócić :) Co prawda ostatecznie zostaliśmy zmuszeni, by o jeden dzień skrócić naszą wyprawę wzdłuż wybrzeża, ale lepsze to niż powrót z Gdyni do Katowic na rowerach
(chociaż w sumie…nie).

Drugą przygodą było pakowanie, ale temu należy się osobny wpis.
Trzecią przygodę zaliczyliśmy jeszcze zanim zaczęliśmy naszą podróż. Na bogato, a co :)
Jeśli śledzicie mojego fanpage-a na Fb to wiecie, że dwa dni przed wyjazdem sprawdzając łajta, złapałam gumę. Zalepiliśmy dziurę w dętce i wszystko było niby okej. Do momentu wjechania na peron. Nagle w oponie zabrakło powietrza.
Okazało się, że dwa dni wcześniej nie zrobiliśmy najważniejszego. Nie sprawdziliśmy czy w oponie nie tkwi żadne szkło czy cuś. No i tkwiło oczywiście.

Podróż do Koszalina mieliśmy z przesiadką w Warszawie. Czas oczekiwania sponsorowany oczywiście przez Mc’Donalds :) Tablice informacyjne PKP wstawione do środka pozwalały kontrolować, czy aby pociąg się nie spóźnia.

I o ile trasa do Warszawy była wielce komfortowa, to już w drodze do Koszalina przypomniały mi się stare czasy, wyprawy pociagiem nad morze i walka o przedziały. Ojjjj PKP … cieżko to komentować. Osiem rowerów i mała ciasna klitka na nie. Ludzie siedzący całą noc na korytarzach… droga do toalety to nie lada wyzwanie.
Ot co, kolejna przygoda.

Podczas reorganizacji przestrzeni potwierdza się wygoda formy lightpackingowej. Rowery zdecydowanie bardziej z nami współpracują, są kompaktowe i zajmują dużo mniej miejsca niż te z sakwami. Przy okazji podziękowania dla ekipy z Krakowa, która zdecydowała się ściągnąć sakwy, w innym wypadku  rowery tak czy siak zostałyby na peronie :)

W pociągu zawieramy też pierwszą rowerowa znajomość na tym tripie. Szalenie pozytywny pan, korzystający z biletu weekendowego, dziś jechał do Kołobrzegu, by następnego dnia obrać kierunek na Tarnów, a na koniec zaliczyć jeszcze  Jelenią Górę. Można? Można. Droga to stan umysłu.

Niewyspani, ale szczęśliwi – Koszalin wita.

Rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku – trasa

Tak, jak już wspominałam, pomysł na trasę był jeden – Wujek Google z zaznaczoną opcją rowerową i dodatkowa mapa papierowa dla ewentualnej korekty. Uwierzcie. Tak naprawdę da się jechać :) Jedno, na co trzeba zwrócić uwagę to rodzaj roweru na jakim się pokonuje tę trasę. Większość osób decydujących się na jazdę wzdłuż wybrzeża robi to z sakwami i sporym bagażem, wtedy faktycznie  trzeba uważać na wybierane szlaki. Nie dziwiły mnie więc czytane jeszcze na szybko w pociągu opisy i negatywne opinie odnośnie np. rowerowego szlaku R10. Tam nie ma co pchać się z sakwami. Na gravelach firmy Whyte, które wybraliśmy na ten wyjazd nie było to problemem. Cienkie opony świetnie spisywały się  zarówno na długich asfaltowych odcinkach, jak i w piachu oraz na szutrowych ścieżkach przeplatanych korzeniami. Bagaż ulokowany w lightpackingowych sakwach Apidury zdecydowanie ułatwiał zwinne pokonywanie kolejnych kilometrów na bardziej wyboistych ścieżkach.

Oczywiście staraliśmy się, aby trasa przebiegała jak najbliżej morza. Wiadomo jednak, że nie zawsze tak się da. Z Koszalina przydrogowymi ścieżkami rowerowymi dotarliśmy do Mielna, by stamtąd  mierzeją dotrzeć do Łaz. W Łazach zrobiliśmy błąd, bo odpuściliśmy jazdę plażą i objechaliśmy Jezioro Bukowo od południa. Niestety dopiero następnego dnia zrobiliśmy test jazdy po piasku tuż przy wodzie. Gdybym jeszcze kiedyś miała okazję jechać tą trasę, to na pewno ryzykowałabym jazdę plażą. Bikepackingowo załadowane rowery  są zdecydowanie lżejsze niż sakwiarskie. Dzięki czemu można więcej :)

W Darłówku zaliczamy mini-rest na falochronie. Nie będę rozpisywała się o atrakcjach regionu i zwiedzaniu. Każdego interesuje co innego, więc sami pewnie znajdziecie co trzeba, a najbardziej charakterystycznego mostu rozsuwanego i latarnii zwyczajnie nie da się ominąć.


W Domu Rybaka zaliczamy też pyszny obiad. Nad morzem ryba musi być. Ceny niestety już wakacyjne, ale smaczne wyjątkowo.

Z Darłówka wyjeżdżamy czerwonym szlakiem pieszym w kierunku Jeziora Kopań. Ryzykujemy, bo nie wiemy, czy szlak ten będzie przejezdny dla rowerów. Ryzyko się opłaca.
Bardzo malownicza i przyjemna droga najpierw po płytach, potem po ubitym piasku. Z jednej strony morze, z drugiej jezioro.

W Jarosławcu następuje przymusowe oddalenie od morza. Tereny wojskowe. Zakaz wjazdu. Gdzieś tam czytaliśmy, że ponoć są sposoby, by tamtędy przejechać, ale z zadowoleniem przyjmujemy fragment odpoczynkowego asfaltu.

Niestety ów odpoczynkowy asfalt daje wytchnienie tylko na krótko. Ostatnie 20 km do Ustki to ciagła walka z pagórkami i wmordewindem. Ten fragment warto byłoby zmodyfikować.

W Ustce z setką kilometrów w nogach i po nieprzespanej nocy w pociągu decydujemy się na nocleg w pensjonacie. Nie mamy ani ochoty ani siły na szukanie miejsca biwakowego. 2 stopnie na termometrze zdają się potwierdzać dobry wybór.


Dzień 2 – rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku – Ustka – Łeba

Drugiego dnia budzi nas słońce wpadające przez dachowe okno pensjonatu. Nawet nie pamietamy, kiedy zasnęliśmy.

Krótka sesja zdjęciowa na plaży i Drogą Zwiniętych Torów docieramy do Rowów. Ścieżka ta pokrywa się w 100% z rowerowym szlakiem nadmorskim R10. Na gravele nadaje się idealnie.

W Rowach najgorsza kawa i gofry na świecie.

Dzień zapowiada się bardzo dobrze, pierwsze 40 km to sam teren. Szlak wzdłuż Mierzei Gardnieńskiej to cud miód i orzeszki. Pyszna leśna droga. Rowery Whyte znów tutaj spełniają się idealnie.

Krótkim asfaltowym łącznikiem od Smłodzina docieramy do Kluk. Tu warto zatrzymać się na chwilę w Muzeum Wsi  Słowińskiej. To także obszar, który nazwano Rejonem domów w Kratę. Wiecie czemu?

W Klukach również przypada czas obiadu i analizy mapy. Okolice jeziora Łebsko budzą zaniepokojenie.  Na Mierzeję nie ma się co pchać, bo zakopiemy się w piachu albo wciągną nas ruchome wydmy.  Zaś południowe wybrzeża jeziora to bagna. Tu nie ma dobrej drogi. Albo my jej nie znamy.

Hmmmm, to na pewno nie tędy :)

No i masz babo placek. A miało być tak pięknie.

Lądujemy w bagnach, których pierwsze 500 metrów pokonujemy bez butów, potem jedziemy z prędkością ślimaka. Po drodze przeprawy po kładkach zrobionych ze zwalonych pieńków i grubszych gałęzi. No była przygoda. Nie wiem ile czasu zajął nam odcinek od Kluk do Skórzyna, ale zdecydowanie zburzyło to nasze plany na resztę dnia :)

Pięknie rozpoczęty terenowo dzień kończymy chyba 30 kilometrowym asfaltem do Łeby przy wątpliwie przyjemnej obecności  samochodów. By wyrobić się przed zachodem słońca nie robimy żadnych zdjęć, a w samej Łebie spędzamy tylko kilka chwil na zakupach. No cóż, nie można mieć wszystkiego (na chwilę obecną zdecydowanie lepszym rozwiązaniem wydaje się być rozpoznanie godzin kursowania promu z Kluk do Rąbki i ominięcie tej wątpliwej wartości asfaltowej drogi).

Na szczęście okazuje się, że czeka na nas jeszcze największa tego dnia atrakcja sezonu.
Kawka i zachód słońca. O ja cie…

Dziś nie było opcji, by nie spać pod namiotem. Szybki rozstaw, ognicho i … zresztą sami zobaczcie. Najlepsza kolacja pod słońcem. A raczej księżycem :)

I spacer po plaży…

Dzień 3 – rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku – Łeba – Chałupy

Taki poranek.


Kubeczki w dłoń i na stołówkę… a stołówka na plaży oczywiście.
Owsianka z piaskiem przepyszna.

Trasa trzeciego dnia to na początku Mierzeja Sarbska i nadmorski szlak rowerowy R10. Jeśli planujecie podobny trip, to ten fragment nadaje się tylko dla bikepackingowców. Świat wygląda piękniej na gravelu z wylajtowanym bagażem. Korzenie, korzenie, korzenie. Dobry test dla mocowania sakw :)

Owsianka w brzuchu kończy się szybko. Kofeina przestaje działać. Na szczęście można liczyć na gościnność restauratorów :) Mimo iż w menu pozycji śniadaniowych brak, my zajadamy się aromatyczną jajecznicą na masełku ze szczypiorkiem i pomidorem. Aaaaaa. Pycha.

Potem znowu lądujemy na asfalcie. To właśnie jest fajne w tych rowerach, że na drodze nie ma zamulania, a w terenie micha się cieszy. Zdjęć nie robimy, bo ta część wybrzeża wydaje nam się trochę mniej atrakcyjna. Poza tym Artur ma bombę życia, a my chcemy dziś zajechać aż za Władysławowo.

O Władysławowie nie ma co pisać. Budy, jarmarki, blaszane zegarki, zero miejsca na dobra szamę.  Ojjj, kto tu przyjeżdża na wakacje???
Zjadamy na szybko jakąś rybę, robimy zakupy w Żabce, gdzie przy okazji spotykamy ekipę z kampingu w Chałupach i już wiemy, gdzie dzisiejszy nocleg. Szukanie czegoś na dziko w tych rejonach nie ma sensu, a i ciepła woda pod prysznicem kusi :)

Huraaa nocleg znaleziony i zjemy sobie na bogato.

Dobranoc :)

Dzień 4 – rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku – Chałupy – Gdynia

Ostatni dzień to już pewnego rodzaju epilog i dojazd na pociąg.

Nigdy nie wjeżdżałam do Gdyni od tej strony. Zdecydowanie wysoka piątka za ścieżki rowerowe w tym rejonie. Dzięki czemu nie trzeba się tarabanić pełnymi aut ulicami. Gdyński port i jego industrialna część robi wrażenie.

Na zwiedzanie miasta nie mamy zbyt wiele czasu, więc zahaczamy o Pączkarnię z zamiarem wciagnięcia pączka na Skwerze Kościuszki. Dziwnym zbiegiem okoliczności spotykamy Marka, dystrybutora rowerów Whyte. Nie chce mi się wierzyć w przypadek. Pytam więc czy mają GPSy w rowerach :)

Marek sugeruje przejażdżkę w kierunku Sopotu i Gdańska. Pomysł świetny, niestety nie na dziś. Nasz pociąg odjeżdża za dwie godziny, a brzuchy znów burczą. Postanawiamy więc ostatni raz zobaczyć jeszcze morze. Pączki ładujemy do plecaka, będą idealne do kawy z Warsa.

Przy pomocy TripAdvisor znajdujemy jeszcze dobrą szamę i ostatnie słoneczne chwile na wybrzeżu spędzamy na peronie :)

Wyprawa wybrzeżem Bałtyku – szybki długoweekendowy bikepacking

To były bardzo  dobrze spędzone cztery dni. Okazało się, że banalne i mało wydumane polskie wybrzeże może być całkiem dobrym pomysłem na kilkudniowy bikepacking. Wiosną i jesienią nadmorskie miejscowości żyją innym życiem. Jest spokojniej, nie ma jarmarków, spuszczonych ze smyczy turystów, hałasu cymbergaja i parawanów. Wystarczy wsiąść na rower i pojechać przed siebie z szumem morza w uszach.

Za wsparcie wyprawy dziękujemy Whyte Bikes Polska, Apidura Polska, Fed By Wild

 

Wyprawa rowerowa wzdłuż wybrzeża Bałtyku – mapa

Czy ten wpis był pomocny?

Kliknij gwiazdkę!

Średnia ocena 5 / 5. Oceniłeś wpis 1

Brak ocen. Bądź pierwszy!

Chcesz więcej?

Zajrzyj na moje inne kanały!

Bardzo mi przykro, że nie znalazłeś tu niczego dla siebie!

Pomóż mi ulepszyć tego bloga!

Powiedz, jak mogę to zmienić?

Chcesz więcej takich materiałów?
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Picture of Dorota Juranek

Dorota Juranek

Jeżdżę na rowerze, odkrywam nowe trasy i miejsca, robię zdjęcia oraz tworzę filmy. Pasją do podróżowania dzielę się tutaj oraz na kanale YouTube.
Wszystkie wpisy »

komentarze

31 Responses

  1. bobiko pisze:
    8 maja 2017 o 09:35

    Piękna fotorelacja z waszego nadmorskiego wypadu ;-) przypomina to moją sprzed 4 lat: https://blog.bobiko.pl/2014/06/rowerem-wzdluz-polskiego-wybrzeza-baltyku-r10/

    … a zwłaszcza przeprawy za Kłukami!! Gdziekolwiek przeczytam o R10, to przeważnie charakterytycznym punktem są właśnie tamtejsze bagna. jest alternatywa ale trzeba by odbić przed wsią na wojewodzką trasę a zapewne tam byłby spory ruch i dlatego czasem warto pomęczyc przez te bagna – w okresie letnim bywa sucho ale przewaznie jakieś śladowe ilości są tam. Powinni zrobić jaką długą kilometrową kładkę, tak jak zrobili w Kołobrzegu przy EkoParku Wchodnim w stronę Bagicza.

    Szkoda, że pojechaliście dalej do Gdańska bo nadmorska promenada ciągnąca od Gdynii do Gdańska (zwłaszcza w stronę PKP) jest świetnym przyklładem na infrastrukturę rowerową – z wyłączeniem ograniczneia prędkości w Sopocie, gdzie droga rowerowa jest łączona z ścieżką dla pieszych. Kilka lat temu było podobnie w Gdańsku ale ktoś poszedł po rozum do głowy i rozdzielił to pasmem zieleni.

    I zazdroszczę noclegu nad samym Bałtykiem – chociaż zrobiliscie to chyba nie dokońca legalnie ;-)

    Niemniej Good Job!

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      8 maja 2017 o 13:46

      A no czytałam o Twojej wyprawie :)
      Powinien się znaleźć ktoś, kto zainwestuje w te rejony kasę i ścieżka byłaby super w okolicach tych bagien.
      Kiedyś już jechałam całe wybrzeże z sakwami i udało się zaliczyć promenadę między Gdańskiem a Gdynią. Wiem więc, że jest czego żałować :(

      Odpowiedz
  2. Osk Olc pisze:
    8 maja 2017 o 11:00

    świetna sprawa! osobiście polecam wrócić nad polskie morze i spróbować jeszcze odcinka zachodniego (https://www.endomondo.com/users/21922116/workouts/527720879). Jeśli chodzi o odcinek wschodni to my to zrobiliśmy tak: https://www.endomondo.com/users/21922116/workouts/528393616 – troche mniej piachu i więcej asfaltu :) ale i dalej od morza.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      8 maja 2017 o 13:43

      Dzięki, na pewno jeszcze wrócę na zachód :)

      Odpowiedz
  3. Skadi pisze:
    8 maja 2017 o 11:19

    Fantastycznie! Jedno miejsce dobrze mi znane :) Słowiński Park Narodowy – też się tam kiedyś pojawiłam z rowerem :)

    Odpowiedz
  4. Sonny pisze:
    10 maja 2017 o 19:46

    Robiłem rok temu trasę z Kołobrzegu do Ustki.
    Jezioro Bukowo też niestety objechaliśmy bo nie mogłem odnaleźć trasy. Dopiero po objechaniu dowiedziałem się że jednak nie trzeba bo jest przejazd nawet dla sakwiarzy(Dalsza cześc szlaku R10).
    A Wicko i poligon Wicko Morskie można przejechać ale niestety tylko ze Wschodu na Zachód (komendantura poligonu jest od wchodniej strony i trzeba tam otrzymać przepustkę-przynajmniej było tak do niedawna) i tylko jeden miesiąc w roku gdy na poligonie jest przerwa w ćwiczeniach.

    Piękna trasa i dzięki że mogłem dzięki Tobie zobaczyć raz jeszcze te miejsca ;)

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      10 maja 2017 o 21:39

      Dobre info o poligonie :)

      Odpowiedz
      1. Sonny pisze:
        10 maja 2017 o 21:50

        Ale radzę przed kolejnym wyjazdem zapytać u źródła bo sytuacja w polskiej armii jest raczej dynamiczna i z dnia na dzień mogło się wszystko zmienić.

        Pozdrawiam :)

        Odpowiedz
        1. mamba pisze:
          10 maja 2017 o 22:10

          haha, no fakt :)

          Odpowiedz
  5. Zocha Lutoborska pisze:
    12 maja 2017 o 10:46

    Trasa wygląda super :)
    Ja się wybieram w lipcu ze Szczecina na Hel również rowerem, więc pewnie część tej trasy powtórzę :)

    Odpowiedz
    1. Zocha Lutoborska pisze:
      12 maja 2017 o 10:46

      btw – ile Wam średnio km/dzień wyszło?

      Odpowiedz
      1. mamba pisze:
        12 maja 2017 o 14:25

        Pierwszy dzień 107, drugi dzień 93, trzeci dzień 75, czwarty dzień 47km :)

        Odpowiedz
  6. Jakub pisze:
    12 maja 2017 o 11:46

    Świetne, klimatyczne zdjęcia i super trasa. Poza sezonem da się polubić wiele miejsc, no może poza Władysławowem :-) Ustka-Rowy można było zrobić trochę lepiej – na klifie jest przepiękny singiel, przez Orzechowo i Poddąbie.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      12 maja 2017 o 14:26

      Poza Władysławowem :))))

      Odpowiedz
  7. Kuba pisze:
    12 maja 2017 o 15:58

    Jak się Łajty sprawiły? mało brakowało, a sam bym go miał, ale w końcu wybór padł na NSa i ich RAG+. :) taka wypra jak wasza jeszcze przede mną!

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      12 maja 2017 o 16:13

      Tak się sprawiły, że kombinuję, jak by tu takiego przygarnąć na stałe :)
      Co przeważyło na korzyść NSa? Whyte ma dla mnie nieco lepsze geo, kryte linki. Nie wiem jak z szerokością kierownicy w Ragu.

      Odpowiedz
      1. Kuba pisze:
        12 maja 2017 o 16:21

        RAG wygrał przez to że starszliwie mi się podobał i podoba :)
        fakt, że w whyte kryte linki, że rival a nie apex, ale oczy cieszył bardziej jednak RAG, a to dla mnie też ważne.
        ale poza takimi emocjonalnymi aspektami własnie kiera – zależało mi na nieco węższej, bo bikepacking to jednak od święta, a na co dzień commuter. a jednak węższa kiera w korku to podstawa :) a RAG ma właśnie węższą i bez tego charakterystycznego wygięcia baranka na bok.
        ciut tańszy też 6,5k.

        Odpowiedz
        1. mamba pisze:
          12 maja 2017 o 16:27

          No tak do miasta lepiej wąsko. W Łajcie baranek nie jest jakoś specjalnie gięty. No i niem wiem jak w Ragu jest z gniazdami śrub do montażu ewenualnego bagażnika. Mnie to nie interesuje, ale Whyte ma i z przodu i z tyłu :)
          Generalnie ten rodzaj roweru do mnie przemawia. Od kilku dni dojeżdżam do pracy – inna jakośc niż na góralu :)

          Odpowiedz
          1. Kuba pisze:
            12 maja 2017 o 16:33

            RAG tez ma te „gniazda” i przód i tył, tyle że to są takie gwintowane nity, a nie sama rama (na karbonowym widelcu pewnie nie da się inaczej), więc teoretycznie może się luzować. ale mam nadziej że tylko teoretycznie :).

  8. Waldemar pisze:
    13 listopada 2017 o 00:29

    Szkoda że z Ustki wybraliście trasę zwiniętych torów. Z Ustki do Rowów wiedzie świetny szlak pieszy skrajem klifu. Przepiękny. Jeden z najładniejszych singletracków jakie w życiu widziałem.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      13 listopada 2017 o 15:05

      Faktycznie szkoda. Mieliśmy mało czasu na research, a nie chcieliśmy się wpakować w maliny:)
      Dobrze, że piszesz, bo może ktoś czytający będzie jechał i wybierze twoją propozycję.

      Odpowiedz
  9. Pingback: Torba podsiodłowa do MTB / szosy • Bobiko
  10. Krzychu pisze:
    4 grudnia 2017 o 16:44

    Fajna trasa. Zastanawiam się nad zrobieniem podobnej (ale nieco bardziej w głębi lądu momentami) jadąc z przyczepką z dzieckiem na początku września.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      4 grudnia 2017 o 17:50

      No, z przyczepką to trzeba zmodyfikować trasę :)

      Odpowiedz
  11. Sebastian pisze:
    1 marca 2018 o 19:42

    Łazy – Dąbkowice (w kierunku Dąbek) nie polecam, nie da się jechać wybrzeżem, chyba że Fatem.
    Natomiast jechałem w Słowińskim Parku Narodowym po piasku wybrzeżem i było super.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      3 marca 2018 o 10:08

      Dziwne, bo ktoś pisał, że da się tam jechać.

      Odpowiedz
  12. remek pisze:
    10 kwietnia 2018 o 12:48

    Ciekawe skąd wniosek że rower spakowany bikepackingowo jest „zdecydowanie” lżejszy od sakwiarskiego?
    Że brak jest bagażnika który wazy ok 1kg?

    Odpowiedz
  13. Mariusz pisze:
    3 listopada 2018 o 15:24

    Trochę nachalna ta reklama.

    Odpowiedz
  14. Małgorzata pisze:
    21 grudnia 2018 o 20:29

    Witam. Przejechałam w pażdzierniku tego roku trasę od Świnoujścia, przez wyspę Uznam, Władysławowo, Hel do Gdańska. 6 noclegów , 650 km. Myślę, że tak 40 % asfaltem. Trasę sama planowałam, jedynie trasa planowała nam noclegi. Cała wyprawa to było wydarzenie życia. Kolejna trasa w przyszłym roku to Przemyśl – Białystok. Pozdrawiam i do spotkania na trasie. Nadmienię tylko, że mam 52 lata, a mój towarzysz 67. Pozdrawiam Małgorzata

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      23 grudnia 2018 o 00:03

      Super sprawa :)
      Do zobaczenia na trasie.

      Odpowiedz
  15. Fujumuju pisze:
    17 lipca 2022 o 10:55

    Fantastyczny artykuł, napisany w pięknym stylu :)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

przeczytaj też to

warszawa gdańsk trasa rowerowa
bikepacking

Warszawa – Gdańsk czyli dobry pomysł na długi weekend

5 (3) Warszawa – Gdańsk: Trzy dni, 450 kilometrów, hamak zamiast hotelu i szum lasu

więcej »
15 maja 2025 Brak komentarzy
szlak wokół zalewu szczecińskiego
bikepacking

Rowerowy Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego – wszystko, co musisz wiedzieć

4.8 (8) Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego robi się coraz popularniejszy. Warto go przejechać zanim na

więcej »
24 kwietnia 2025 Brak komentarzy
liv langma advanced
recenzje

Liv Langma Advanced Pro – rower szosowy dla dziewczyny

5 (1) W świecie rowerów szosowych, gdzie każdy detal ma znaczenie, Liv Langma Advanced Pro

więcej »
15 kwietnia 2025 Brak komentarzy
porady

Jak wyprać puchową kurtkę? Poradnik krok po kroku.

5 (3) W życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że twoja ulubiona puchowa kurtka,

więcej »
3 kwietnia 2025 Jeden komentarz
WIĘCEJ
Facebook Youtube Instagram
Postaw mi kawę na buycoffee.to

© 2023  All rights reserved.
Dorota Juranek Mamba On Bike
NIP 6342577792