Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady w Lądku Zdroju to najstarsza i najbardziej znana impreza tego typu w Polsce, łącząca w sobie pokazy filmów górskich, prelekcje podróżnicze, wystawy zdjęć i wydarzenia kulturalne. Co roku na festiwalu pojawia się wiele znanych twarzy ze środowiska górskiego – wspinaczy, alpinistów, podróżników. Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że znajdę się wsród prelegentów tej imprezy, to potraktowałabym to jako dobry żart. A tu proszę – w tym roku na festiwalu po raz pierwszy pojawiły się rowery w wydaniu bikepackingowym i to my – czyli ja MAMBA i Michał z ETNH.CC w asyście Wilczej Watachy z Jack Wolfskin maczaliśmy w tym palce.
Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady to cztery bardzo mocno napakowane wydarzeniami dni. Moc oferowanych przez organizatora atrakcji była tak duża, że otwierając harmonogram czasem ciężko było się zorientować, co gdzie i kiedy. Na dodatek wiele wydarzeń odbywało się jednocześnie, przez co czasem decyzja co wybrać bywała jeszcze bardziej utrudniona. Z racji pewnych ograniczeń my mogliśmy spędzić w Lądku tylko dwa dni. Mimo to całkiem dobrze wykorzystaliśmy ten czas.
Elektryczna wycieczka na Borówkową Górę
W piątek z samego rana zameldowaliśmy się pod budynkiem Zdroju Wojciecha, gdzie odbywały się ostatnie przygotowania do wyjazdu w góry na rowerach elektrycznych. Szybkie ustawienie maszyn – pompowanie amortyzatorów, ustawianie siodełka, przykręcenie pedałów, i można było ruszać.
Trasa opracowana przez miejscowego rowerowego przewodnika i napędzana przez Elektryczne Wycieczki liczyła zaledwie 41 kilometrów ale jako alternatywa od ostatnich długich gravelowych dystansów była idealna. To jest niesamowite ile frajdy z jazdy po górach daje rower elektryczny. Dawno nie jeździłam po trasach mtb i bardzo mi tego brakowało. Ta wycieczka na nowo rozbudziła apatyt na jazdę w trudniejszym terenie.
Jedną z głównych atrakcji wycieczki była Borówkowa Góra z charakterystyczną wieżą na jej szczycie. Mi ta góra chyba zawsze kojarzyć będzie się z maratonami MTB. Przecudne widoki, idealna pogoda, super towarzystwo. Na trasie nie mieliśmy żadnych przygód. Po prostu dobry dzień spędzony w górach. W sam raz na odstresowanie się przed czekającą nas prelekcją.
Na zakończenie wycieczki wylądowaliśmy prawie w raju. Kawiarnia Coffee Ride w Lądku to miejsce idealne by nadrobić utracone w trakcie jazdy kalorie. choć w tym wypadku należało pamietać, by nie przesadzić z ilością, bo była to przecież wycieczka elektryczna :)
Festiwal Górski: Warsztaty Bikepackingowe z Jack Wolfskin
Gdy otrzymaliśmy propozycję przeprowadzenia warsztatów w Lądku, mieliśmy mocno mieszane uczucia. Z jednej strony super wyróżnienie i niewątpliwy zaszczyt, z drugiej strony od razu narzucające się pytanie – czy ktoś będzie chciał słuchać o naszych alpejskich biekapckingach. Przecież to był zwykły urlopowy wyjazd, w cywilizowane rejony Europy Zachodniej, nie było spektakularnych przygód czy ekstremalnych warunków. Ot po prostu zapakowaliśmy rowery i przejechaliśmy 600 km z Turynu do Nicei, zdobyliśmy kilka przełęczy, zrobiliśmy trochę zdjęć, skosztowaliśmy lokalnego jedzenia i trunków a na koniec wylądowaliśmy na jednej z plaż Lazurowego Wybrzeża.
Na szczęście znalazły się osoby, dla których nasze opowieści były interesujące. Licznie zgromadzeni widzowie ciekawi byli co i jak spakowaliśmy w nasze rowerowe tobołki. Przewidziany czas na nasze wystąpienie okazał się niewystarczający, a początkowo łamiący się głos i z trudem odnajdowane w głowie słowa ustąpiły miejsca informacjom i ciekawostkom artykułowanym z szybkością karabinu maszynowego.
Jednym słowem – BOMBA
Jeśli ktoś z Was czytających ten wpis był na naszej prelekcji, to wiedzcie, że było nam bardzo miło, a jeśli nie byliście a chcielibyście ją zobaczyć/usłyszeć, to śledźcie nasze kanały w mediach społecznościowych, bo całkiem możliwe, że w jakiś długi jesienny lub zimowy wieczór będzie taka okazja.
Zdjęcie rodzinne Wilczej Ekipy Jack Wolfskin.
To był niesamowity weekend, oby więcej takich było przed nami.