popatrz na tych ludzi…
a teraz na tych….
czujesz to?
Czujesz to? Ja tak.
Energia, fun, pasja, radość, flow. Wszystko to czuje się patrząc na nich.
Jeszcze bardziej czuje się to przebywając z nimi.
Jeśli jeszcze nie łapiesz klimatu, to looknij niżej. I wyobraź sobie sobotni poranek. Patrzysz za okno. Poziom wilgotności zdecydowanie powyżej normy, temperatura poniżej. Łamiesz się, ale ostatecznie wciągasz na siebie trzy warstwy oraz skarpetki z membraną, licząc na to, że chociaż twoje stopy tego dnia będą suche.
W miarę zdobywania wysokości kolejne warstwy lądują w plecaku. Stopy nadal suche. Komfort na całkiem przyzwoitym poziomie. Nawet dość długa przerwa na dziś niestety nie skąpanej w słońcu, dobrze znanej ci polanie, nie psuje humoru.
Wręcz przeciwnie. Jest klimat, jest dobrze.
Pulsometr i licznik zostały w domu, Strava odłączona. Warunki na trasie zaskakują. Znasz te ścieżki, ale chłoniesz je jak byś tu był pierwszy raz.
Nie ma spiny, jest flow. Zazwyczaj sakramencko śliskie korzenie okazują się tego dnia łaskawe.
Podjazdo-wypychy mijają szybko. Jest o czym gadać. Miniony sezon był bardzo urodzajny w imprezy i wyjazdy.
Wyjeżdżony, wypłukany z glikogenu, za to napełniony endorfinami wracasz do bazy.
Piwko, moskole i enduro-kiełbasa. Morda się cieszy.
Jesteś tu i teraz, oderwany od wszystkiego, co dalej niż ciepło promieniujące od palącego się ogniska. Taka alternatywna weekendowa rzeczywistość.
Gdy w poniedziałek rano otwierasz oczy, dłuższą chwilę zajmuje ci ogarnięcie faktów i ustalenie priorytetów na następne pięć dni.
Wiesz jak bardzo ważny to moment?
Wiem, że wiesz.
PS. Wszystkie zdjęcia w relacji są mojego autorstwa. Jeśli znajdziesz na nich siebie, a nie bardzo Ci to pasuje, pisz. Coś poradzimy.