Od momentu pojawienia się na polskim rynku Endura konsekwentnie realizuje swoją filozofię.
Ubrania tej marki przyzwyczaiły nas do tego, że nigdy nie są przekombinowane, nie biją po oczach wzorami i kolorami, nie krzyczą „musisz mnie mieć”. Są za to praktyczne, dobrze skrojone i przemyślane.
Ta koncepcja, jak widać, ma zwolenników nie tylko we mnie. Będąc raczej minimalistką, lubię gdy coś jest proste i funkcjonalne. Lubię, gdy nie muszę zastanawiać się nad zasadnością niepotrzebnych gadżetów. Lubię, gdy dana rzecz jest dokładnie taka, jak powinna. Nie był więc zaskakującym fakt, iż szukając jesienno-zimowej kurtki, pierwszą stroną, na którą zajrzałam była Endura.
Po kilku kliknieciach szybko znalazłam, co trzeba i dopisek…
“one more reason to go ride in the rain!”
… ciekawe – pomyślałam – mało kto i co jest w stanie skłonić mnie do jazdy w deszczu.
Endura Singletrack Jacket – informacje producenta
Na stronie producenta przeczytamy:
- 2.5-warstwowy materiał oparty na wodoodpornej i oddychającej membranie
- dodatkowa oddychalność zapewniona przez panele wentylacyjne pod pachami
- składany kaptur
- kieszeń Napoleona na piersi z portem audio
- boczne kieszenie wykończone mateirałem ogrzewającym dłonie
- regulowane mankiety i kołnierz
- elementy odblaskowe
- wodoodporność: 10000
- oddychalność: 10000
Gdy rozpakowałam kurtkę i dokonałam pierwszych oględzin, potwierdził się tylko właściwy wybór. Jest dokładnie jak w opisie. Endura Singletrack WMS robi mega wrażenie. Konkretny materiał, staranne wykończenie, kilka rowerowych udogodnień i ten kolor. Choć mało typowy dla stonowanej Endury, to jednak bardzo dobrze wpisujący się w wizerunek. Czerwona i stylowa, jak Ferrari. Ta kurtka po prostu wygląda świetnie.
Wszystkie powyższe achy i ochy sprawiły, że jak już napewno zauważyliście, czerwona Endura Singletrack towarzyszyła mi we wszystkich rowerowych wyjazdach w ciagu ostatnich czterech miesięcy. Właściwie to nie musicie czytać do końca tego tekstu. Poza dwoma minusami o których poniżej, wszystko mi w niej pasuje. Jest idealna i nie oddałabym jej nikomu. Na dodatek dostałam ją w ramach współpracy z polskim dystrybutorem ;) (coś dla hejterów).
Endura Singletrack Jacket WMS – w akcji
Cztery miesiące, 22 tripy, 700 km, 80 godzin czystej jazdy, dwie śnieżyce, jedna ulewa, trzy razy w okolicach -15, cztery ogniska, pięć prań.
Po tym wszystkim kurtka wygląda, jak na zdjęciach w pierwszej części wpisu. Stan jak nowy, właściwości hydrofobowe zachowane, wiosenne błoto już czeka na kolejne próby.
Kurtka bardzo dobrze sprawuje się w sytuacji gdy stosujemy trójwarstwowy system ubierania. W najzimniejszych przypadkach była to: bielizna termoaktywna+bluza termoaktywna+kurtka. Gdy na podjazdach robiło się cieplej bluza lądowała w plecaku, a kurtka razem z dobrą bielizną termo robiła robotę. Generalnie w zależności od warunków pogodowych i własnych upodobań posiadając te trzy elementy, zawsze zapewniamy sobie odpowiedni komfort.
Endura ma świetny krój, jest dopasowana, ale nie obcisła. Nie krępuje ruchów i bardzo wygodnie się w niej jeździ, za równo pod górę jak i z górki. Właściwości oddychające są na dobrym poziomie. Dodatkowe wywietrzniki pod pachami poprawiają komfort na podjazdach. Trzeba jednak pamietać, by zasunąć je przed zjazdem, bo przy większych prędkościach od razu czuć chłód.
Rzepy na rękawach i gumki regulacyjne w kapturze oraz z dołu kurtki pozwalają na jeszcze precyzyjniejsze jej dopasowanie, dzięki czemu wiatr nie ma szans dostać się do środka.
Dość wygodnie w przypadku Endury został rozwiązany problem kaptura. Tak naprawdę, do tej pory nie umiałam przekonać się do takich kurtek. Kaptur zawsze mi przeszkadzał, na dodatek nigdy nie wiedziałam, czy dać go pod kask, czy na górę. Tutaj mamy do wyboru, albo schować kaptur w kołnierzu, albo założyć go pod kask.
Jedynym mankamentem tego systemu jest upier…e rozpinanie się zamka przy kołnierzu w momencie, gdy kaptur schowany jest do środka. Milion razy powtarzane próby zapięcia zamka do końca, tak by się przyblokował i nie rozpiął, spełzły na niczym. W moim przypadku, gdy kaptur jest schowany, zamek kurtki rozpina sie przy szyi. Może to wina przypakowanego w zimie na siłce karczycha :P
W kurtce mamy trzy kieszenie zapinane na zamki. Niestety tylko „napoleonka” jest wyposażona w zamek z klejonymi szwami, dzięki czemu poprawia się jej wodoodporność. W kieszeni tej mamy dodatkowo wyjście na kabelek z telefonu lub innego walkmana. Wielki plus za dodatkowy materiał w kieszeniach bocznych, dzięki czemu zmarznięte dłonie nie muszą ocierać się o lekko gumowy w dotyku meteriał z którego zrobiona jest cała kurtka.
Będąc przy rozwiązaniach zapewniających komfort, nie można zapomnieć o przyjemnym, polarowym materiale wyściełającym wnętrze kołnierza. Mała rzecz, a cieszy.
Podsumowanie
Kiedyś już chyba pisałam Wam, że ja nie testuję rzeczy, ja je używam. I tak właśnie jest z tą kurtką. Testowanie produktów zakłada ciągłe poszukiwanie i sprawdzanie, czy dana rzecz jest dobra. Tej kurtki nie trzeba testować. Jest dobra i tyle.
W związku z tym, że jest dobra, kosztuje też nie mało. To drugi minus jaki posiada. Pierwszym był rozpinający się zamek.
Jeśli więc szukacie wygodnej, przemyślanej, dobrze działającej i wyglądającej kurtki, która sprawdzi się podczas jesienno-zimowych oraz wiosennych tripów to nie musicie więcej szukać. Kliknijcie TUTAJ a może znajdziecie jakąś dobrą cenę.
Aaa i najważniejsze. Mimo wszystko ….
„there is no reason to go ride in the rain!”