Przejdź do treści
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
Facebook Youtube Instagram

MSB – Mały Szlak Beskidzki na rowerze

  • 16/11/2017
  • 38 komentarzy
POSTAW KAWE
5
(7)

Jest 22.30, stoję zatopiona w mroku zakłóconym tylko niewielką łuną bijącą od schroniska. Przyglądam się migoczącym w dole światełkom zabudowań i mimo astronomicznego lata, które przyszło tydzień temu, na skórze pojawia się gęsia skórka. Sama do końca nie wiem, czy to w wyniku chłodu powietrza, czy ekscytacji tym co jutro ma się wydarzyć.


Artykuł ukazał się w Magazynie Bike nr 10/2017


 

Mały Szlak Beskidzki Straconka

MSB – Mały Szlak Beskidzki

Nie ma chyba nikogo, kto nie słyszałby o Głównym Szlaku Beskidzkim. Zaczynający się w Ustroniu, biegnie najwyższymi partiami polskich Beskidów, by osiągnąć metę na Wołosatem w Bieszczadach. Liczy 496 km, a jego pokonanie nieustannie stanowi cel i wyzwanie dla niejednego bikera. Niewielu jednak wie, że trochę w cieniu GSB pozostaje jego młodszy brat. MSB, czyli Mały Szlak Beskidzki liczy zaledwie 137 km i przebiega przez szczyty, które ominął starszy brat. Zaczyna się w Bielsku-Białej Straconce a kończy na Luboniu Wielkim górującym nad Rabką. Jest krótszy, mniej spektakularny, ale równie atrakcyjny z punktu widzenia dwóch kółek.

SAM NA SAM ZE SOBĄ

Przejechanie Małego Szlaku Beskidzkiego chodziło mi po głowie od samego początku mojej rowerowej historii. Przeglądając internety, na stronie enduroride.pl przeczytałam relację z jego pokonania w jednym ciągu i zainspirowana postanowiłam kiedyś też to zrobić. Nie spodziewałam się, że od pomysłu do realizacji minie tyle czasu. Po siedmiu latach stałam jednak tu, pod schroniskiem na Luboniu Wielkim, z rowerem na grubych oponach załadowanym manatkami. Dopijając ostatnie łyki jakiegoś lokalnego piwa kupionego w spożywczaku w Rabce, zastanawiałam się czy dam radę. Trzy dni sam na sam ze sobą i górami.

PLAN

Plan był więc prosty. Przejechać MSB na rowerze. Nie zakładałam oczywiście, że zrobię to w jednym ciągu. Dużo atrakcyjniejszym pomysłem było wykorzystanie bikepackingowej zajawki i rozbicie trasy na trzy dni. Teoretycznie Mały Szlak Beskidzki biegnie w kierunku od Bielska do Rabki. Bardzo ciężko jednak gdziekolwiek znaleźć informację o tym, w którą stronę szlak jest bardziej przyjazny dla rowerowego tobołkowicza. Ze względów psychologicznych i praktycznych wybrałam kierunek odwrotny do klasycznego. Lepiej jest być coraz bliżej domu, niż się od niego oddalać.

MAŁY SZLAK BESKIDZKI – DZIEŃ PIERWSZY

Wczorajszy prolog w postaci wjazdu na szczyt Lubonia i spędzenie nocy w tutejszym schronisku był genialnym pomysłem. W piątkowy wieczór byliśmy tu tylko my i dwóch chłopaków z obsługi. Nocleg w wieloosobowej sali, z której okna wychodzą na cztery strony świata do dyspozycji tylko dla nas, robił klimat. Przez to wszystko rajzyfiber nie dał spać. Budzę się więc dość wcześnie. Na razie jest jeszcze ze mną Artur. Po śniadaniu on zrobi kilka zdjęć i wróci do domu, a ja trzy dni wypatrywać będę drzew oznaczonych czerwonym symbolem szlaku. Wracając jednak do śniadania, nie wiem, w czym tkwi sekret, czy to cudowne umiejętności gospodarzy, czy jajek od kur z wolnego wybiegu albo widoku, w obecności którego je zjadaliśmy. To z pewnością była najsmaczniejsza jajecznica jaką kiedykolwiek jadłam.
Czas niestety biegnie nieubłaganie szybko i mimo sporych widełek czasowych przewidzianych na dzisiejsze kilometry, trzeba się już zbierać. Kilka ostatnich łyków kawy, sprawdzenie tobołków, rzut oka na czerwoną kropkę symbolizującą początek szlaku. Let the adventure begin.

Luboń Wielki
Mały Szlak Beskidzki - widok z Lubonia
Kross Smooth Trail bikepacking

Mały Szlak Beskidzki od razu pokazuje, że to nie będzie pitu-pitu. Od razu też okazuje się, że rezygnacja z sakwy podsiodłowej i pozostawienie w rowerze myk-myka było dobrym pomysłem. Czerwony szlak w Lubonia Wielkiego do Mszany jest całkiem stromy i wymagający. Co raz to wymaga wysunięcia tyłka za siodełko. Spore kamienie beskidzkiej rąbanki dla plusowych opon nie stanowią problemu. Ten pierwszy fragment utwierdza w przekonaniu, że wybrałam dobry rower i dobry kierunek pokonywania trasy. Oj mordęgą byłaby tu wspinaczka na szczyt.

Zdanie niestety zmieniam bardzo szybko, gdy po przejeździe przez Mszanę przychodzi mi najpierw błądzić w poszukiwaniu czerwonych oznaczeń (nawet telefon z nawigacją nie pomógł) a potem zupełnie dzikim wąwozem przedzierać się przez haszcze i beskidzką dżunglę. Wspinaczko-wypych na Lubogoszcz jest pierwszym egzaminem charakteru na tej wyprawie. Zdaję go celująco i w zamian otrzymuje kolejny syty zjazd tego dnia. Ta cześć Małego Szlaku Beskidzkiego to Beskid Wyspowy. Chyba na zawsze zapamiętam te stromizny.



Trzeci podjazd tego dnia jest już znacznie przyjemniejszy. Rower z tobołkami waży dużo więcej niż standardowo, ale powoli zaczynam się przyzwyczajać. Niespiesznie młynkując, docieram na szczyt Lubomira. Jest dość wcześnie i okazuje się, że w znajdującym się tam obserwatorium astronomicznym akurat odbywa się pokaz. Miny turystów i reakcje na widok mnie wtarabaniającej się z ubłoconym rowerem na sterylnie czyste posadzki holu obserwatorium bezcenne. Na szczęście pan stróż-przewodnik w jednym nie miał żadnych obiekcji, a pod koniec seansu zasugerował, że miałam wcześniej zapisać się na odbywający się dziś wieczorem specjalny pokaz nocnego nieba. Niestety miejsc już nie ma, a w brzuchu zaczyna burczeć, więc na mnie pora. 

Do kolejnego przystanku w podróży docieram wyjątkowo szybko. Pomidorowa, naleśniki, kawa. O jak mi dobrze. O jak mi się nie chce ruszyć. Nie wiem czemu, ale kawa zawsze działa na mnie usypiająco.

Bikepackingowy zjazd
Obserwatorium na Lubomirze

Słońce świeci, spod przymrużonych powiek spoglądam na góry. A może by tak tutaj zostać? Łapię mapę i po szybkiej analizie stwierdzam, że to całkiem dobry pomysł. Plan był taki, by nocować gdzieś wysoko i rano zobaczyć wschód słońca i albo zrobię to teraz, albo do najbliższego sensownego szczytu jest 20 km drogi i co najmniej 500 metrów przewyższenia. Wtedy na pewno rozbijałabym obozowisko już po ciemku. Nie mam parcia na kolejne kilometry, nigdzie nie muszę się spieszyć, wybieram spokojny wieczorny chillout. Wynajduję kawałek wolnej trawy z ławeczką, taki tam pokój w hotelu z milionem gwiazdek. Zakupuję w schronisku zestaw na dobry sen i dosiadam się do pary przy ognisku.

Ognisko na Kudłaczach

DZIEŃ DRUGI

Rano zamiast wschodu słońca budzi mnie szeleszcząca folia NRC. To bardzo fajny i budżetowy element zestawu podróżnego każdego początkującego bikepackera. Na niebie chmury, z porannej kawy przy wschodzie słońca nici. Na szczęście w trakcie gdy przygotowuje owsiankę, coś w temacie pogody zaczyna się zmieniać. Chyba będzie dobrze. Dziś wypadałoby zrobić więcej kilometrów niż wczoraj, ogarniam się więc najszybciej jak mogę i gdy kompani od ogniska wychylają dopiero nosy z namiotów ja mam za sobą już kilka dobrych kilometrów i ląduję na drugim śniadaniu pod spożywczakiem w Myślenicach.

Bikepackingowe śniadanie, czyli owsianka z tytki.

MSB to szlak trzech Beskidów – Beskidu Wyspowego, Makowskiego i Małego. Każdy z nich jest inny, każdy potrafi zaleźć za skórę lub zauroczyć. Beskid Makowski na zawsze zostanie dla mnie Beskidem Wiecznych i Niewysychających Kałuż oraz kładowców. Mimo szczerej niechęci zarówno do jednych jak i drugich rejony Beskidu Makowskiego spodobały mi się w MSB chyba najbardziej. Co ciekawe, mimo iż cały MSB przebiega blisko wielu miasteczek i zabudowań, to w ciagu całego dnia spotykam na szlaku zaledwie kilku turystów. I nie powiem, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. Co więcej, czuje się przez to nawet bezpieczniej. Bo w górach nie straszne mi wilki czy niedźwiedzie, a niestety przedstawiciele mojego gatunku.

No dobra, przyznam się wam w sekrecie, że przestraszyłam się trochę wilków, gdy po 65 kilometrach w nogach, sporo po zachodzie słońca wreszcie dotarłam do wiaty na Leskowcu, gdzie zaplanowany miałam kolejny nocleg. A tam, jak to mówi stare przysłowie Cimno, zimno i do domu daleko. Nie rozpaliłam ogniska, nie zrobiłam oszałamiających zdjęć rozgwieżdżonego nieba. W try miga zjadłam tylko zalegające w sakwie kanapki z mielonką, pobiłam rekord prędkości w pompowaniu materaca i szybko ukryłam się w śpiworze, mając nadzieję, że po tak męczącym dniu szybko zasnę i wyobraźnia przestanie działać. Oj złudne były moje nadzieje.

DZIEŃ TRZECI – Mały Szlak Beskidzki

Na szczęście po nocy zazwyczaj szybko przychodzi dzień i wilki uciekają. Warto było zakosztować tej nocnej grozy, by rano zjeść sobie owsiankę z widokiem i bez wyrzutów sumienia tabliczkę Milki Oreo zapić gorzką kawą. Oj długo trwało to śniadanie. A gdy tak rozważałam, czy już się zebrać, czy jeszcze chwilę posiedzieć, nagle usłyszałam zgrzyt szutrowych kamyczków pod rowerową oponą. Szczeka mi opadła, gdy przed wiatą pojawi się drugi tobołkowicz zdziwiony widokiem równie mocno jak i ja. Niestety ostatni zapas kawy został przeze mnie wypity, a dwie kostki Milki ukryte na czarną godzinę. Pogadaliśmy sobie więc przy suchym pysku o planach i bikepackingowych doświadczeniach, a potem mimo iż tą samą drogą to jednak osobno i swoim tempem każdy pojechał dalej.

Mimo średnio przespanej nocy trzydzieści kilka kilometrów, które zostały do celu, nie wydawały się żadnym wyzwaniem. Powoli i leniwie pokonywałam kolejne metry szlaku, zatrzymując się we wszystkich możliwych miejscach, podziwiając każdy pojawiający się za zakrętem widok, zamawiając kawę wszędzie gdzie się da. Beskid Mały okazał się równie rzadko uczęszczany przez turystów jak wcześniej przejechane tereny. Dopiero na Żarze poczułam, że cywilizacja jest blisko. Szybko więc uciekłam w kierunku ostatniego czekającego mnie podjazdu.

Elektrownia na Górze Żar

Nie wiem czemu, ale byłam święcie przekonana, że podjazd prowadzący na Hrobaczą Łąkę będzie asfaltowy. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż szlak wiedzie terenem? Wypych był to wymagający, na szczęście w pewnym momencie nastromienie odpuściło, dzięki czemu można było wsiąść na rower. I już witałam się z gąską i już myślami byłam w Straconce, gdy tyłem roweru zaczęło nosić na lewo i prawo.

Guma. Złapałam gumę na podjeździe. Po 130 km beskidzkiej rąbanki złapałam gumę na szutrowym podjeździe. Na plusowych oponach, których ściągnięcie z obręczy graniczy z cudem. 
Po piętnastu minutach mocowania się postanowiłam wykorzystać jedyne dostępne koło ratunkowe – telefon do przyjaciela. Po krótkiej konsultacji, będąc już pogodzona z sześciokilometrowym spacerem, przystąpiłam do ostatniej próby ściągnięcia opony z obręczy i … patent sprzedany przez przyjaciela się sprawdził. Wystarczyło tylko przy leżącym na ziemi kole butami przydepnąć oponę, a felgę pociągnąć do góry i pykło.

Nie pamietam, kiedy ostatnio tak się cieszyłam. Odmówiłam nawet 10 zdrowasiek przy Najświętszej Panience na Przełęczy u Panienki. I przypomniałam sobie modlitwę do świętego Onufrego, patrona wędrowców spotkanego dzień wcześniej na górze Chełm. To pewnie dzięki nim ostatnie zjazdowę kręte kilometry z Gaików pokonałam bezpiecznie i ostatecznie dotarłam do Straconki, gdzie moim oczom ukazał się długowyczekiwany znak – „Mały Szlak Beskidzki – koniec i początek szlaku.” 

Usiadłam sobie wtedy zmęczona na schodach i pomyślałam, że ten koniec faktycznie jest jednocześnie początkiem. GSB czeka. Oby nie kolejnych siedem lat.

Czy ten wpis był pomocny?

Kliknij gwiazdkę!

Średnia ocena 5 / 5. Oceniłeś wpis 7

Brak ocen. Bądź pierwszy!

Chcesz więcej?

Zajrzyj na moje inne kanały!

Bardzo mi przykro, że nie znalazłeś tu niczego dla siebie!

Pomóż mi ulepszyć tego bloga!

Powiedz, jak mogę to zmienić?

Chcesz więcej takich materiałów?
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Picture of Dorota Juranek

Dorota Juranek

Jeżdżę na rowerze, odkrywam nowe trasy i miejsca, robię zdjęcia oraz tworzę filmy. Pasją do podróżowania dzielę się tutaj oraz na kanale YouTube.
Wszystkie wpisy »

komentarze

38 Responses

  1. Alek pisze:
    17 listopada 2017 o 13:08

    Super opis, super fotki. Podsumowując – kierunek obrałaś właściwy? Czy musisz przejechać odwrotny kierunek dl porównania? ;-)

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      17 listopada 2017 o 13:56

      Nieeeee :))))
      W drugą stronę jest chyba więcej wypychów i mniej fajnych zjazdów.
      Dzięki :)

      Odpowiedz
  2. Kuba pisze:
    17 listopada 2017 o 17:14

    Fajny opis i zdjęcia. Zachęcony w przyszłym roku pewnie też powtórzę:)
    A kiedy GSB?
    ps. długo się takie koło ręczną pompką pompuje?

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      17 listopada 2017 o 19:45

      Plan był by w przyszłym roku zrobić GSB, ale na razie brak konkretów. Pompka o dziwo jest wydajna :)))

      Odpowiedz
  3. Seb pisze:
    17 listopada 2017 o 20:40

    Opony na S…. nie raz kapciowałem na takowych. Odkąd zacząłem używać innych opon na S czyli Specialized kapcie się skończyły (ani jednego!) a i opona lepi się do kamieni lepiej :)

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      18 listopada 2017 o 20:40

      Coś za coś. Schwalbe to szmaty, ale dają genialną przyczepność i są lekkie.

      Odpowiedz
  4. Skadi pisze:
    17 listopada 2017 o 22:25

    Właśnie takiej relacji szukałam! Chodzi mi po głowie zrobienie MSB na rowerze. Gdzie lepiej startować a gdzie finiszować? Dużo na trasie jest pchania roweru? No i czy zjazdy są bardzo trudne technicznie… ?

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      18 listopada 2017 o 20:37

      Wydaje mi się, że wybrany przeze mnie kierunek jest lepszy. Trochę wypychów było, dlatego im lżejszy rower, mniej bagażu tym lepiej. MSB to przygoda, czasami na a czasami obok roweru. Trudne technicznie były pierwsze dwa zjazdy (strome). Ale nie jakoś strasznie. Ciężko to ocenić, bo nie wiem jak jeździsz :)

      Odpowiedz
  5. Alek pisze:
    20 listopada 2017 o 14:33

    Czytając relację z 04-04-2009r. na bikeworld.pl to albo masz rację, albo autor tamtej relacji miał gorszą kondycję niż Ty :-). Więc czuję, że jeżeli uda się wybrać, to wybiorę Twoją wersję ;-)

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      20 listopada 2017 o 17:50

      A możesz wkleić linka, bo nie wiem o co chodzi? :) Za długo? Za krótko? :)

      Odpowiedz
      1. Alek pisze:
        21 listopada 2017 o 18:49

        Napisałem dzisiaj a komentarza nie ma :-/. No to jeszcze raz. Chodzi mi tylko o to, że najwyraźniej obrany przez Ciebie kierunek bardziej mi podpasi. Wnioskując z opisu kolesia, który jechał odwrotnie i cierpiał za milijony na podjazdach można przyjąć, że albo z B-B jest gorzej jechać (podjazdowo), albo Ty po prostu masz lepszą kondychę ;-). Tak czy inaczej, jeżeli uda mi się wybrać to w tym samym kierunku, który Ty wybrałaś. Link: https://portal.bikeworld.pl/artykul/turystyka/wycieczki_i_wyprawy_po_polsce/4325/maly_szlak_beskidzki

        Odpowiedz
        1. mamba pisze:
          21 listopada 2017 o 19:29

          Komentarz był, ale czekał na zatwierdzenie. Wszystkie z linkami tak mają :)

          Wydaje mi się, że z Rabki do BB jest lepiej. Ale w tym kierunku też bez wypychów się nie obejdzie :)

          Odpowiedz
  6. Roman pisze:
    3 lutego 2018 o 17:20

    jechałem kilka lat temu z kolegami . od strony BB. Jak powiedział opiekun schroniska na Luboń Wielki docierają tylko nieliczni najtwardsi zawodnicy. Gratuluję pasji bloga i you tuba.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      3 lutego 2018 o 22:05

      Również gratuluje :)

      Odpowiedz
  7. Irek pisze:
    1 marca 2018 o 11:36

    Czy mogę prosić Cię o kilka informacji na temat szczegółów przejazdu MSB w kierunku do B-B ?
    1) chcę jechać maj/czerwiec 2018 i zacząć tak wcześnie, jak to możliwe, ale jakoś sensownie ze względu na śnieg i pośniegowe roztopy. Znasz te strony ! Od jakiej daty radziłabyś planować przejazd ? Spanie tylko w schroniskach !
    2) podasz dane o schroniskach na trasie ? jeżeli wiesz, jak się nazywają , na jakich kilometrach są , to zaplanuję przejazdy miedzy nimi, by zdążyć na nocleg przed nocą !
    Jeżeli to spory kłopot , bo dawno to było i nie pamiętasz, to i tak Cię lubię i czytam i serdecznie tą drogą pozdrawiam :-) :-)
    Irek

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      3 marca 2018 o 10:15

      Hej. To nie kłopot :)
      Jeśli chodzi o schroniska to tu masz cały szlak rozpisany.
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Mały_Szlak_Beskidzki
      Tu masz trasę dokładną. Po kolei widać na którym kilometrze, co jest.
      https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.624387,19.976513;49.653495,19.991899;49.674011,20.079838;49.706269,20.080937;49.718467,20.149172;49.782414,20.022419;49.834052,19.937911;49.807194,19.674325;49.7778,19.590436;49.763987,19.532168;49.766359,19.468857;49.788626,19.443634;49.778524,19.36851;49.78727,19.25677;49.828658,19.185831;49.795855,19.096148

      Odpowiedz
  8. Irek pisze:
    5 marca 2018 o 22:33

    Mambo! Jesteś Wielka !! :-) Bardzo dziękuję za wydajną pomoc !

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      5 marca 2018 o 22:45

      Polecam się na przyszłość ;)
      Nie obrażę się gdy w podziękowaniu podzielisz się ze znajomymi na FB tym wpisem :)

      Odpowiedz
  9. Gracjan pisze:
    29 marca 2018 o 16:25

    Megaaa. Dobre fotki robią robotę . Życzę dalszych sukcesów i frajdy z pokonywania kolejnych kilometrów!

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      29 marca 2018 o 17:29

      Dzięki i wzajemnie :)

      Odpowiedz
  10. Bartosz pisze:
    8 maja 2018 o 11:47

    Dzięki za fajny wpis o Twojej MSB.ja planuje wkrótce tez rowerem i po Twoim opisie rowniez z Rabki jako ze bede sie zblizal do domu. Jak myslisz czy jeat sznasa zrobic to w 2 dni np.1 dzien dojazd np do zembrzyc lub Palcza 2 etap do Straconki.? Czy raczej tonmalo realny pomysł.?pozdrawiam.bart

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      10 maja 2018 o 20:45

      Chyba już pisałam na FB? :) Zdecydowanie jest to do zrobienia w dwa dni. Ja robiłam w trzy bo chciałam wolniej, z zatrzymywaniem się itp.

      Odpowiedz
  11. Paweł pisze:
    19 sierpnia 2018 o 22:16

    Hej. Właśnie skończyłem MSB. Świetne doświadczenie, choć muszę się przyznać że nie spodziewałem się takie wyrypy ;)
    Pisałaś o wilkach, mnie w okolicy Chełmu obudził lis. Nie wiedziałem jak reagować… odganiać, siedzieć cicho… w końcu odszedł. Ale rano jak wstałem miałem porozrzucane buty. Musiał buszować jak już zasnąłem ;)
    Dla mnie Beskid Mały dał się najbardziej we znaki. Zwłaszcza ostatnie 15km. Muszę powiedzieć, że od samego początku do samiutkiego końca szlak trzyma wysoko gardę i nie odpuszcza. Zjazd do Straconki juz ostatni, ale też wymagający :)
    Kiedy planujesz DSB? Jest w ogóle do ogarnięcia na rowerze? Ktoś już to robił? Pozdrawiam i dzięki za inspirację :)

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      20 sierpnia 2018 o 08:14

      Gratulację, ten szlak to duże wyzwanie, ze względu na stromizny i ukształtowanie terenu. Nie jest typowo rowerowy, ale jak widzisz satysfakcja na końcu jest. WSB jest w planach, ale na razie nie ma czasu, więc pewnie to będzie spontan. Na niego trzeba niestety więcej czasu. Czytałam, że kilka osób go przejechało, więc jest do zrobienia. Sa jednak miejsca, jak na MSB, gdzie człowiek zastanawia się, czy to ma sens :)

      Odpowiedz
  12. Paweł pisze:
    20 sierpnia 2018 o 17:53

    A może by zrobić takie koszulki: zaliczyłem MSB. wtedy wszyscy będą wiedzieć że my takie twradziele

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      20 sierpnia 2018 o 18:36

      Obawiam się, że 90% ludzi nie wie co to MSB :)

      Odpowiedz
      1. Paweł pisze:
        21 sierpnia 2018 o 12:44

        Pewnie tak :)
        Ale Ci co mają wiedzieć zorientują się o co kaman :)
        Podobnie jest z koszulkami Bałtyk Bieszczady Tour. Ci co startowali albo interesują się ultramaratonami doskonale wiedzą co to za impreza. Sam jestem posiadaczem takiej koszulki i noszą ją z nieukrywaną dumą :)

        Odpowiedz
  13. Paweł pisze:
    11 września 2018 o 09:56

    GSB rowerem zrobił np. Janusz Gołąb z ekipą.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      13 września 2018 o 00:12

      Dzięki, poszukam.

      Odpowiedz
  14. Andrzej pisze:
    21 października 2018 o 09:20

    Inspirujaca relacja. Na wiosnę ruszam. Liczę ze koło 26 cali w polaczeniu ze sztywnym widelcem nie spowoduje ze wypadną mi wszystkie plomby…

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      21 października 2018 o 22:25

      No na sztywnym widle będzie to wyzwanie. Czekam na opis i wrażenia po :)

      Odpowiedz
      1. Dariusz pisze:
        29 stycznia 2021 o 17:15

        Fajny artykuł fajny rower ciekaw jestem czy dalej nim jeździsz czy nastąpiły jakieś zmiany. Przymierzam się do zakupu tego roweru. Pozdrawiam

        Odpowiedz
  15. Marcin pisze:
    14 listopada 2018 o 09:24

    Bardzo ciekawa relacja i świetne zdjęcia, aż się chce wskoczyć na rower i pojechać w Beskidy :)

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      14 listopada 2018 o 20:47

      Dzięki :)

      Odpowiedz
  16. Tomek pisze:
    9 czerwca 2019 o 19:36

    MSB objechany w kier. od Rabki do Bielska-Białej (od czwartkowego wieczora do niedzielnego popołudnia). Noclegi w schroniskach, co wymuszało przejeżdżanie długich odcinków (Luboń Wlk, Kudłacze, Leskowiec). Relacja na szybko. 1. Szlak piękny, niepowtarzalny, klimat 10/10, brak słów. 2. Głowna część szlaku, tzn część prowadząca przez Beskid Wyspowy ZUPEŁNIE NIE NADAJE SIĘ do przejechania rowerem. To 90% pchania pod strome kamieniste wyrypy. Godziny, długie godziny pchania aż do utraty sił. Tylko dla prawdziwych rowerowych zjebów, inaczej nazwać się tego nie da. Trzeba mieć siłę konia i wytrzymałość wielbłąda i do tego technikę. To nie żarty ! Zjazdy to nieraz typowe enduro, można się rozwalić. 3. Ostatni fragment przed Leskowcem cudny, szybko mija, długie płaskie widokowe odcinki. 4. Część od Leskowca do Żaru spoko, rowerowa. 5. Podsumowanie: Trasa należy do ekstremalnie trudnych wytrzymałościowo, jeżeli ktoś chce spać w schroniskach (do przejechania / przepchania od 40 do 65 km dziennie). Także wyprawa nie jest lekka, łatwa i przyjemna. To raczej orka, wyrypa, chłosta rowerowa.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      10 czerwca 2019 o 20:57

      Chlosta rowerowa – dobre określenie. tym sposobem dołączyłeś do elitarnej grupy, która to przejechała ;)
      MSB to faktycznie szlak nie dla piździpączków, choć tak ekstremalnie jak piszesz z tym wypychem to chyba nie było :)

      Odpowiedz
  17. Tomek pisze:
    11 czerwca 2019 o 23:23

    Właśnie z wypychem ekstremalnie było :) 80 kg mnie + 5-6 kg plecaka + z 2 kg w nerce + rower + 1,5 l wody w bidonach (szło mi ok. 4,5 – 5 l wody i piwa dziennie) przekroczyło chyba masę krytyczną :) :) :) Ale po czymś takim człowiek zmienia spojrzenie na to ile rzeczy bierze. Spotkaliśmy na przeł. Kocierskiej zagranicznego ultra-łojanta, który jechał jakiś ultramaraton rowerowy przez góry i właśnie zmierzał w kierunku Ukrainy. Gość miał tylko mały plecaczek, malutką saszetkę na ramie i to wszystko… Na pytanie jak i gdzie śpi odpowiedział, że w plecaczku ma kawałek płachty biwakowej i nią się owija i kładzie gdziekolwiek… W ogóle kilka dni na takiej trasie i tyle wspomnień, ciekawych zdarzeń, nowych doświadczeń…

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      11 czerwca 2019 o 23:49

      O tak, dopiero po takiej trasie człowiek zaczyna inaczej patrzeć na ekwipunek :)
      Ale ostatnie Twoje zdanie najważniejsze – dwa, trzy dni, a ile w głowie zostaje…

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

przeczytaj też to

warszawa gdańsk trasa rowerowa
bikepacking

Warszawa – Gdańsk czyli dobry pomysł na długi weekend

0 (0) Warszawa – Gdańsk: Trzy dni, 450 kilometrów, hamak zamiast hotelu i szum lasu

więcej »
15 maja 2025 Brak komentarzy
szlak wokół zalewu szczecińskiego
bikepacking

Rowerowy Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego – wszystko, co musisz wiedzieć

4.8 (8) Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego robi się coraz popularniejszy. Warto go przejechać zanim na

więcej »
24 kwietnia 2025 Brak komentarzy
liv langma advanced
recenzje

Liv Langma Advanced Pro – rower szosowy dla dziewczyny

5 (1) W świecie rowerów szosowych, gdzie każdy detal ma znaczenie, Liv Langma Advanced Pro

więcej »
15 kwietnia 2025 Brak komentarzy
porady

Jak wyprać puchową kurtkę? Poradnik krok po kroku.

5 (3) W życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że twoja ulubiona puchowa kurtka,

więcej »
3 kwietnia 2025 Jeden komentarz
WIĘCEJ
Facebook Youtube Instagram
Postaw mi kawę na buycoffee.to

© 2023  All rights reserved.
Dorota Juranek Mamba On Bike
NIP 6342577792