Przejdź do treści
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
  • GŁÓWNA
  • MIEJSCA
    • Polska
      • Beskid Niski
      • Beskid Mały
      • Beskid Sądecki
      • Beskid Śląski
      • Beskid Żywiecki
      • Bieszczady
      • Gorce i Pieniny
      • Jura Krakowsko-Częstochowska
      • Katowice i okolice
      • Małopolska
      • Płaskopolska
      • Sudety
      • Suwalszczyzna
      • Zakopane i Tatry
    • Austria
      • Ischgl
      • Saalbach – Hinterglemm
      • Salzkammergut
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Maroko
    • Słowacja
    • Szwajcaria
    • Włochy
      • Finale Ligurie i San Remo
      • Lago di Garda
      • Livigno
      • Toskania
      • Valsugana
    • Wyspy Kanaryjskie
    • SINGLETRACKI i BIKE PARKI
  • SPRZĘT
    • testy i recenzje
  • BIKEPACKING
  • GRAVEL
  • PORADY
  • INNE
    • ULTRA
    • ZWIFT
    • morsowanie
    • relacje
    • kolarska kuchnia
    • zimowo
    • life behind bars
    • o treningu
    • GIRLS on BIKES
    • rekonstrukcja ACL
    • przemyślenia
    • maratonowo
    • Geocaching
  • WSPÓŁPRACA
  • Sklep
    • Sklep
    • Regulamin sklepu, polityka prywatności i plików cookies
    • Koszyk
Facebook Youtube Instagram

Toskania na rowerze – gravelowy przewodnik

  • 16/05/2018
  • 24 komentarzy
POSTAW KAWE
5
(11)

Toskania nigdy mnie nie fascynowała. Nie uległam panującej swego czasu modzie na nią. Wręcz przeciwne, do tej pory kojarzyła mi się głównie z nierzeczywistą ułudą kobiet przed pięćdziesiątką, marzących o przygodach rodem z filmu „Pod słońcem Toscanii”.

Wybór tego rejonu jako celu naszych majówkowych wojaży okazał się dość przypadkowy. Planowany od dłuższego czasu wyjazd na festiwal rowerowy nad Gardą w ostatniej chwili stanął pod znakiem zapytania. Na szybko, szukając alternatywy, przypomniało mi się, że w sumie, to gdyby pojechać w podobnym kierunku tylko trochę dalej (300 km) można by jeszcze uratować te kilka wolnych dni i spędzić je oczywiście w jedyny słuszny sposób – też na rowerze, pokonując 500 kilometrową trasę wyścigu Tuscany Trail.



Tuscany Trail to klasyczny bikepackingowy wyścig, gdzie uczestnicy otrzymują tracka GPX i ich zadaniem jest w jak najkrótszym czasie pokonać wskazaną przez organizatorów trasę. Podczas wyścigu należy być samodzielnym i samowystarczalnym. Wieźć ze sobą swoje tobołki, na bieżąco organizować ewentualne noclegi, w pensjonatach, hotelach czy też pod chmurką. Wszelka pomoc z zewnątrz jest niedozwolona.

Start w Tuscany Trail od dwóch lat siedział mi w głowie. Niestety z racji pracy, jaką wykonuję ,uzyskanie urlopu w czasie, gdy się odbywa, jest praktycznie niemożliwe. Jedynym sposobem na przygodę jest więc samodzielne przejechanie tej trasy w okresie innym niż wspomniana impreza.
Dziewięć wolnych, długoweekendowych, majowych dni wydawało się do tego idealnych.


To, że Tuscany Trail w całości przebiega najatrakcyjniejszymi pod względem turystycznym rejonami i pozwala poznać Toskanię bardzo dogłębnie, dotarło do mnie dopiero w samochodzie na autostradzie, gdzieś pomiędzy Wiedniem a Linzem. Spontaniczne, organizowane na ostatnią minutę wyjazdy mają swój urok.

O TOSKANII

Toskania – kraina winnic, gajów oliwnych i zielonych pól sięgających po górzysty horyzont. Pełna jest średniowiecznych miasteczek na wzgórzach, zamków i cyprysowych alei. Niewątpliwie ma w sobie coś magicznego i przyciągającego. Wybierając się w naszą podróż, miałam odwagę i czelność w to wątpić. Po pierwszym dniu musiałam zmienić zdanie. Toskania naprawdę jest piękna i urokliwa. Sześć dni, które mieliśmy na jej poznanie, to zdecydowanie za mało.

Obszar Toskanii obejmuje zachodnie zbocza Apeninów, Kotlinę Toskańską oraz Pogórze Toskańskie. Planując podróż warto wiedzieć, że większość terenów Toskanii (90%) stanowią rejony wyżynne i góry. Jazda na rowerze nie jest tu łatwa, tym bardziej że tutejsze pagórki bywają wyjątkowo strome. Dodatkowo jazdę co chwilę trzeba przerywać, bo dobry kadr do zdjęcia, bo ładne miasteczko, bo przyjemna kawiarenka z dobrym espresso. Czas płynie tu zdecydowanie za szybko.

…
…

POGODA

Do Toskanii najlepiej wybrać się wiosną lub jesienią. Wtedy jest tam najładniej. Wiosną soczysta zieleń atakuje Cię z każdej strony. Jesienią słomiano-rude krajobrazy sprawiają, że trudno od nich oderwać wzrok. Widok złotych zachodów słońca wśród ciemnych cieni cyprysów trudno sobie wyobrazić. Latem w Toskanii jest zdecydowanie za ciepło i dużo brzydziej. Roślinność jest mniej bujna, bardziej wysuszona. Jazda na rowerze przy temperaturach w okolicach 30 stopni także do super-przyjemnych nie należy. Jeśli podobnie jak ja, na urlop poza wakacyjnymi miesiącami nie masz co liczyć, jest wyjście. Najlepszym pomysłem na lato w Toskanii wydaje mi się być wynajęcie typowego toskańskiego domu o grubych murach (nie wpuszczających ciepła do środka), najlepiej dodatkowo z basenem. Spędzanie dni nad wodą w przyjemnym cieniu cyprysów oraz popołudniowo-wieczorne przejażdżki winnicami w poszukiwaniu najpiękniejszego miejsca na łyk wina w promieniach zachodzącego słońca. Chyba już wiecie, że Toskania i mnie jednak capnęła:)

DOJAZD

Aby dotrzeć do Toskanii, do wyboru mamy zasadniczo dwa sposoby – samolot lub auto. W dobie tanich linii lotniczych znalezienie korzystnego połączenia z Bolonią lub Florencją nie jest trudne. Lot samolotem z rowerem też przestaje kogokolwiek przerażać. Na miejscu znakomicie funkcjonuje sieć połączeń kolejowych, dzięki czemu nie ma problemu z dotarciem na miejsce startu czy też z powrotem do miejsca, gdzie zostawiliśmy auto (bilet na pociąg powrotny z Albinni do Viareggio – 17 euro plus 3,5 za rower).
Samochodem w zależności od miejsca zamieszkania do zrobienia jest 1300-1600 km. W dwie osoby zamieniające się za kierownicą jest to dużo, ale gdy odpowiednio wybierzecie czas podróży, wszystko zamknie się w kilkunastu godzinach. Nam tym razem udało się nadzwyczajnie. Dawno nie widziałam tak pustych włoskich i austriackich autostrad.

KOSZTY

Winiety i opłaty za autostrady w przypadku podróży do Włoch to spory wydatek.
Winieta Czechy 10 dni – około 43 zł, winieta Austria 10 dni – około 53 zł, włoskie autostrady – 187 zł w jedną stronę plus Przełęcz Brenneńska – 9,5 Euro.

Paliwo to kolejny niemały wydatek. Najdroższe we Włoszech (1,5 euro/litr diesela), tu na pewno nie warto tankować na stacjach tuż przy autostradach, bo ceny często sięgają 1,8 euro za litr. Najlepszy pomysł to tankowanie jeszcze w Austrii, by potem skorzystać już ze stacji w jakimś włoskim miasteczku. Będzie taniej.

Noclegi wybieraliśmy na booking.com Pierwszy rezerwowany jeszcze z Polski, pozostałe na bieżąco w miarę pokonywanych danego dnia kilometrów. Średnia cena w przeliczeniu na osobę to 20 euro. W ramach tej kwoty raz nocowaliśmy w małym hotelu, dwa razy w Toskańskich agroturystykach wśród winnic i oliwnych gajów rodem z filmów, dwa razy w cempingowych bungalowach, raz w średniowiecznym miasteczku na wzgórzu.

Jedzenie wychodzi oczywiście nieco drożej niż w PL, można stołować się w supermarketach (opcja jogurt+buła jest zawsze na propsie), można w pizzeriach i miejscowych restauracjach. By poczuć smak Toskanii, warto choć raz wybrać opcję na bogato i skosztować miejscowych specjałów w postaci serów, wędlin, oliwek, grillowanych mięs i warzyw, tortellini czy ravioli, okraszając to oczywiście miejscowym winem.

Przykładowe ceny:
– pizza na kawałki: 2-3 euro za kawałek
– coca cola 0,5 litra do pizzy: 2 euro
– kawa: 1-2,5 euro
– croissant z czekoladą: 1-1,5 euro
– penne z sosem pomodoro: 8 euro
– kolacja z toskańskimi specjałami na bogato – woda, wino, deska tradycyjnych przekąsek plus danie główne w postaci jakiegoś mięcha z dodatkiem lub ravioli z mięsem i deser: 25 euro od osoby.


MAPA, TRASA, JAKI ROWER?

Wybrana przez nas trasa Tuscany Trail liczy 530 km, ma 9 000 metrów przewyższenia i przebiega w większości terenowymi odcinkami szutrowymi, górskim ścieżkami, dzikimi singlami, polami i czasem asfaltem. Początkowo plan mieliśmy taki, by szlak przejechać na rowerach typu gravel. Niestety zorganizowany specjalnie na wyprawę rower dla Artura okazał się za mały, a próby zmiany pozycji mostka i widelca spełzły na niczym. Na szybko musieliśmy więc dostosować jego rower MTB do warunków wyprawowych.

Ja jechałam więc na pełnoprawnej wyprawowej szutrówce – Rondo Ruut Al, Artur na 29 calowym Tallboy-u ze skokiem 120 mm. Jak się okazało później, zabranie tego roweru wcale nie było takim złym pomysłem.


Wracając do trasy – pierwsze dwa dni staraliśmy się trzymać dokładnie jej przebiegu, od trzeciego dnia, kiedy to dotarł do nas Adam, trzeci uczestnik wyprawy, zaczęliśmy modyfikować tracka i wplatać w niego więcej asfaltów oraz skrótów. Niestety, jak już pisałam wcześniej, 6 dni na jazdę połączoną z niewielkim nawet zwiedzaniem i cykaniem fotek to za mało jak na Toskanię. Optymalne wydawałoby się 10-14 dni. Druga rzecz to charakter szlaku, który okazał się mocno terenowy i wymagający dla gravela, przez co średnia prędkość oscylowała w okolicach 15 km/h. Było to zdecydowanie mniej niż zakładane wcześniej 25 km/h :)
 Poniżej mapa z oryginalną trasą i nasze modyfikacje.

Trasa oryginalna

Nasze wariacje

TOSKANIA NA ROWERZE – CO WARTO ZOBACZYĆ?

W internetach znajdziesz milion poradników na temat tego, co warto zobaczyć w Toskanii. Są blogi, na których znajdziesz nawet informacje i koordynaty do miejsc oraz punktów widokowych, z których sam możesz zrobić tak zwanego „toskańskiego klasyka”, jak na przykład – droga Gladiatora.

Szlak Tuscany Trail, którym się inspirowaliśmy, ułożony jest tak, by nawet osoba nie przygotowana do wyjazdu (jak my), zobaczyła wszystko to co warto zobaczyć.


LUKKA

Była pierwszym większym miastem, do którego trafiliśmy. Od razu zaatakowała nas milionem kadrów, wąskimi uliczkami i … Polakami. Gdzie się człowiek nie obrócił, tam słyszał polski język. Uroki długiego weekendu. Na dodatek w tym okresie swój długi weekend mieli też Włosi, co sprawiło, że ilośc turystów była trochę męcząca i nie pozwalała na złapanie prawdziwego klimatu tego średniowiecznego miasta.
W Lucce bardzo chciałam wejść na Torre Guinigi (charakterystyczna wieża, na której rośnie drzewo), z której rozciąga się znakomity widok na całe miasto. Niestety kolejka do wejścia zatrzymałaby nas tam na zdecydowanie dłuższy czas niż zakładany. A tego dnia do zrobienia mieliśmy jeszcze 60 km. Jeśli będziecie w Lucce warto również przejechać się wałami obronnymi okalającymi całe miasto.


…
…
…

…
…
…

Tablica miasteczko Vinci.

VINCI

Miasteczko, niedaleko którego urodził się Leonardo da Vinci. Malutkie, ale bardzo urokliwe, jak większość tutejszych, położone na wzgórzu. W sam raz na poranne espresso z croissantem.


…
…
…

…
…
…

W tle miasteczko Vinci.

FLORENCJA

Co tam się odjaniepawla??? Panie….
Florencja jest stolicą Toskanii, jej ogrom powala na wstępie. Na jednej uliczce jest więcej zabytkowych budynków i kościołów niż w całym Krakowie. Stojąc pod katedrą Santa Maria del Fiore masz wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Piękno w czystej postaci, piękno obiektywne, długo trzeba zbierać zęby z kafelek, którymi wyłożony jest plac, na którym stoi katedra. 


O zwiedzaniu czegokolwiek we Florencji nie było mowy od początku. Sam przejazd przez miasto i zatrzymanie się w kilku charakterystycznych miejscach zajęło pół dnia. Jedno co wiemy, to ze tam na pewno wrócimy. Nie należę do osób przepadających za zwiedzaniem, podziwianiem katedr i kościołów, ale Florencja to miasto, dla którego trzeba zrobić wyjątek.


EKSTRA TIP: Jest takie miejsce, z którego rozpościera się widok na panoramę miasta. Dotarcie tam to swego rodzaju test charakteru. Można by powiedzieć, że są trzy Levele. Większość turystów zadowala się pierwszym z nich – Piazzale Michelangelo, docierając do tarasu widokowego, gdzie ludzi jest jak mrówków, a o chwili chillu z mega widokiem można zapomnieć, nie mówiąc o dobrym zdjęciu. Można jednak zaliczyć drugi level, wspinając się nieco wyżej na taras Bazyliki San Miniato al Monte. Będąc na drugim levelu, masz zdecydowanie większy komfort, ludzi jest mniej, ale zdjęcia bez Janusza w kadrze nie zrobisz. Dla tych wytrwałych jest też trzeci level. Na początku myśleliśmy, że może płatny, ale okazało się że wystarczy przejście dwie paru schodów i lądujesz na tarasiku, gdzie dociera garstka ludzi i tu masz chwilę relaksik z mega widokiem i kopułą Santa Maria del Fiore. Zaryzykuj trzeci level. Warto. Jeśli będziesz mieć możliwość pojawienia się tam o wschodzie lub zachodzie słońca ,to będzie jeszcze większy sztos.



…
…
…

…
…
…


REJON CHIANTI

Chianti to najbardziej charakterystyczny rejon Toskanii. Brak tutaj większych miast i zabytków, są za to pejzaże z winnicami sięgającymi po horyzont. Tu nie podróżuje się od kościoła do katedry, a od jednej piwniczki z winem do drugiej. Na rowerze oczywiście degustacje nie są wskazane, jednak nocleg w jednej z winnic już jak najbardziej. Kto nie przepada za winem, ten powinien skosztować tutejszej grappy – wódki z moszczu winogron.


SAN GIMIGNANO

Myślisz „włoskie miasteczko” – przed oczami masz San Gimignano. Typowe, położone na wzgórzu, z kamiennymi uliczkami, w kolorze sjeny palonej. My trafiliśmy tam w deszczu, ale i tak zrobiło na nas ogromne wrażenie. Niestety sława tego miejsca sprawia, że ilość turystów zwyczajnie męczy.


…
…
…

…
…
…

…
…
…


CASOLE D’ELSA

Kolejne miasteczko na wzgórzu z zacisznymi uliczkami, malowniczymi widokami, oraz JazzClubem połączonym z kawiarnio-winiarnią, w której robimy sobie przerwę.


GROSSETO

Do Grosseto nie warto przyjeżdżać. Widać to już po analizie mapy. Miasto raczej mało turystyczne i z żadnym klimatem. Przejeżdżamy przez nie tylko dlatego, że tu dojechaliśmy pociągiem, by nieco skrócić trasę.

STRADE BIANCHE I L’EROICA

Kto z Was nie zna Strade Bienche? Białych dróg Toskanii?

Znacie? My też znamy, ale na myśl nie przyszło nam, że jesteśmy tak blisko nich.
Wszystko oczywiście zawdzięczamy przypadkowi. W miasteczku Rosia zatrzymaliśmy się szybki kawałek pizzy, nie dość, że okazało się, iż obsługująca nas pani jest Polką, to po chwili zagadał nas pewien Włoch, pytając o rowery i naszą trasę. Przy okazji zapytał o to, czy znamy Strade Bianche. Pochyliliśmy się wspólnie nad mapą i… Już wiecie co się okazało? Tak, tak. Zupełnym przypadkiem rano planując trasę wyznaczyliśmy ją zgodnie z przebiegiem wyścigu SB. Przypadek? Los? Bogowie? Czy duchy?

http://www.strade-bianche.it/en/percorso/


Jeśli planowalibyście podróż podobną do naszej, najlepszym wyjściem było by mieć jeden dzień tylko na tą trasę i wariacje wokół niej. Nam udało się przejechać tylko kilkoma fragmentami.

Podobnie historia wygląda z trasą wyścigu L’Eroica, na którą także natknęliśmy się przypadkowo. Wyścig ten jest wyjątkowy, odbywa się co roku jesienią, ale wystartować można w nim tylko na rowerze wyprodukowanym przed 1987 roku. Również ubranie należy mieć odpowiednie. Do wyboru są różne dystanse, a wyścig ma charakter raczej zabawowy i biesiadny. Na trasie rozlokowane są bowiem miejsca odpoczynkowe, gdzie można zakosztować tradycyjnych potraw kuchni toskańskiej. Ech, na poznanie tej trasy również przydałby się osobny dzień wyprawy.

https://www.eroicagaiole.com


…
…
…

MONTE ARGENTARIO

W ostatni dzień naszych wojaży wybraliśmy się na wyspę, a może bardziej półwysep. Zupełnie nietoskański to był dzień. Wyszło słońce i poczuliśmy się jakbyśmy byli na jakiejś hiszpańskiej wyspie, a nie we Włoszech. Najpierw klasyk klasyków nadmorską drogą, potem teren, który dla naszych 35 i 43 mm opon był sporym wyzwaniem, a na końcu zwieńczenie całego wyjazdu siedmiokilometrową wspinaczką pod Croce Monumentale, gdzie miał być zachód słońca, a było jak zawsze, czyli chmury i siąpiący deszcz. Na szczęście na zjeździe pogoda się polepszyła.


…
…
…

…
…
…

…
…

CO OMINĘLIŚMY JEŻDŻĄC PO TOSKANII ROWEREM

Jeśli doczytaliście do tego momentu, już pewnie wiecie, że czas w Toskanii płynie zdecydowanie za szybko, a nam nie udało się zobaczyć ani połowy tego co chcieliśmy. Poniżej kilka typów, które koniecznie trzeba wziąć pod uwagę będąc w okolicy.

SIENA

Drugie co do wielkości miasto na trasie Tuscany Trail. Od wieków rywalizuje z Florencją o miano tej najpiękniejszej. Dwa razy w roku na charakterystycznym rynku w kształcie muszli odbywają się oryginalne wyścigi konne Palio di Siena. Pasiasta monumentalna Katedra Sienieńska to też wynik ciągłej rywalizacji z Florencją.

MONTEPULCIANO

Jeśli już jesteśmy przy konflikcie pomiędzy Florencją a Sieną, wspomnieć trzeba o jednym z podobno najładniejszych średniowiecznych miasteczek ulokowanych na wzgórzu, o które wspomniane wyżej dwie prowincje walczyły zaciekle. Nam Montepulciano kojarzy się jednak głównie ze szczepem czerwonych winorośli i chyba głównie dlatego chcielibyśmy kiedyś je odwiedzić.

Dolina Val d’Orcia

Popularna, zwłaszcza wśród fotografów dolina Val d’Orcia niestety na naszą wizytę musi poczekać. Szkoda, bo podobno tutaj właśnie robi się 90% zdjęć, z których ludzie kojarzą Toskanię. Wspomniana na początku „droga Gladiatora” znajduje się własnie tutaj.



SORANO i PITIGLIANO

Miasta tufowe, czyli zbudowane na skale wulkanicznej, wydają się wyrastać ze skały i mają charakterystyczny kolor, ponieważ ich domy też zbudowane są z tufu.

TERME DI SATURNIA

Może to zaskakujące, ale Włochy także mają swoje gorące źródła. Co więcej, podobno są one całkowicie darmowe. Jest ich kilka, ale te najpopularniejsze są właśnie w okolicy trasy Tuscany Trail w miejscowości Saturnia. W pierwotnej wersji wyprawy plan był taki by zatrzymać się w okolicy i skorzystać z nich na koniec długiego rowerowego dnia. Na razie jednak zostało to tylko wpisane na listę miejscówek oczekujących :)



Toskania na rowerze – podsumowanie

Gdy zasiadałam do komputera, myślałam, że napiszę szybki, krótki informacyjny tekst dotyczący Toskanii z punktu widzenia rowerowego siodełka. Ani się obejrzałam a wyszło z tego 14 tysięcy znaków. Zdecydowanie za dużo, ale musicie mi wybaczyć. 
Toskania pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że jej popularność jest sztucznie nadmuchana przez media i organizacje turystyczne. Mocno się myliłam. Tak mocno, że w moim rowerowym notatniku zaznaczyłam wykrzyknikiem, iż jeszcze kiedyś trzeba tu przyjechać na co najmniej dwa tygodnie. Może stacjonarnie, szosowo, zabierając przy okazji endurówkę, bo przecież niedaleko Massa Martima i Punta Ala. Ach te Włochy, niby je znam, niby po tylu wizytach wiem, czego się spodziewać a tu jednak zaskoczenie.

Czy ten wpis był pomocny?

Kliknij gwiazdkę!

Średnia ocena 5 / 5. Oceniłeś wpis 11

Brak ocen. Bądź pierwszy!

Chcesz więcej?

Zajrzyj na moje inne kanały!

Bardzo mi przykro, że nie znalazłeś tu niczego dla siebie!

Pomóż mi ulepszyć tego bloga!

Powiedz, jak mogę to zmienić?

Chcesz więcej takich materiałów?
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Picture of Dorota Juranek

Dorota Juranek

Jeżdżę na rowerze, odkrywam nowe trasy i miejsca, robię zdjęcia oraz tworzę filmy. Pasją do podróżowania dzielę się tutaj oraz na kanale YouTube.
Wszystkie wpisy »

komentarze

24 Responses

  1. Zarazek pisze:
    17 maja 2018 o 09:04

    Świetnie napisane – smakowało do porannej kawy, choć raczej pozostanie w sferze marzeń. ;) Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      17 maja 2018 o 19:20

      Dlaczego w strefie marzeń? Jeśli chodzi o finanse, to tak, jak pisałam, jest opcja noclegów pod chmurką. Taki był pierwotnie nasz plan.

      Odpowiedz
  2. Cyprian pisze:
    17 maja 2018 o 18:55

    Super opis – brakuje mi tylko wyjaśnienia dlaczego Tallboy był dobrym wyborem zamiast gravela.

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      17 maja 2018 o 19:18

      Faktycznie.
      Tallboy był dobrym wyborem, bo szlak Tuscany Trail jest faktycznie mocno terenowym szlakiem. Jest wiele fragmentów gdzie amortyzacja poprawia komfort jazdy. Na gravelu nie ma lipy, ale trzeba być czasem gotowym na niezły łomot :)

      Odpowiedz
      1. Cyprian pisze:
        18 maja 2018 o 20:49

        Przejechałem kiedyś Toskanię ale po asfalcie i pamiętam, że „przewlekły interwał” był momentami uciążliwy – z tego blaciku w gravelu byłaś w stanie uciągnąć podjazdy, czy często był wypych?

        Odpowiedz
        1. mamba pisze:
          19 maja 2018 o 08:36

          O tak, tam jest sztywno i chyba drugiego dnia było tak, że na koniec miałam już dość interwałów :)))
          Wypychów na cały wyjazd było może z trzy. Ale tylko pierwsze dwa dni trzymaliśmy się ściśle tracka, który był terenowy, potem było więcej asfaltów, na których dawałam radę. W ramach przemyśleń powyprawowych wniosek jest taki, że na takie wycieczki chyba zainwestuję w blat 38 zamiast 40 :)

          Odpowiedz
  3. Maciek pisze:
    17 maja 2018 o 19:56

    Toskanie objeździliśmy w zeszłym roku z żoną na szosie.
    Nocleg w Lucce. Wyjazdy do Livorno, Pisa, Braga di Lucca, Florencja. Jeśli chodzi o kierowców na szosie, jeżdżą 0,5m od rowerzysty ale pewnie.
    Warto zaplanować sobie długi wyjazd (ok. 160km, 2700 w górę) w Apeniny. Widoki piękne, tak samo jak podjazdy na przełęcze i zjazdy !
    Z naszego rekonesansu terenu, sugerujemy w miarę możliwości budżetowych żywić się w trakcie jazdy w zasadzie we wszystkich przydrożnych barach (kawa+ciastko) oraz osteriach na obrzeżach miast (prawdziwa nieturystyczna włoska kuchnia).
    Punkt niezrealizowany przez nas to wyspa Elba. Można tam wyrysować trasę na około 100km dookoła wyspy z całkiem niezłymi przewyższeniami. Koszt to przede wszystkim dopłynięcie na wyspę (w tygodniu jest znacznie taniej).

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      17 maja 2018 o 20:11

      Super uzupełnienie.
      Dziękuję.
      W Toskanii i miesiąc nie starczyłby na wszystko :)

      Odpowiedz
  4. Piotr pisze:
    18 maja 2018 o 21:33

    No, w końcu się doczekałem i jak dobrze przeczuwałem przez skórę to musiała być jakaś fajna wyprawa. No i wow! Tuscany Trail!
    Jest w moich rowerowych planach bliższy do realizacji niż wyjazd za Wielką Sadzawkę do Utah i Colorado.
    Podręczę Cię pytaniami natury technicznej: – jak sprawuje się rower Rondo, jakie są Twoje odczucia co do prowadzenia tego ustrojstwa, bo jak patrzę na ten ich wymyślny widelec to wpadam w zakłopotanie,
    i drugie pytanie: z rosyjskim i polisz – inglisz sobie poradzę czy raczej trzeba bardziej ogarnąć temat języka o bogatszy zasób słownika niż padre, cappucino, madonna itp, itd.. Na koniec pytanie bardziej do Artura – rzeczywiście te Włoszki są takie ładne jak mówią? :)))
    ps. bez jakiejkolwiek uszczypliwości z mojej strony – trochę pochyłe te niektóre kadry :) A fotka z Casole D Elsa jest rewelacyjna!
    Pzpr
    Piotr

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      19 maja 2018 o 08:32

      Hej.
      No tak, decydowanie łatwiej spełnić marzenie o Tuscany Trail niż Stanach.
      Po kolei – rower Rondo – jeździ się super, ja jestem zakochana, wygodna pozycja, opony radzące sobie na szosie i w terenie, szeroka kierownica (choć wolałabym jeszcze trochę szerszą. W rowerze rozmiaru s jest 420 mm, przez co do na przednią torbę jest mało miejsca.) Widelcem nie trzeba się przejmować. Ja na razie nic nie zmieniałam w nim. Mam ustawioną pozycję na górną, ta bardziej wygodniejszą i jest git. Jeśli chodzi o zakres przełożeń oferowany przez napęd to tu na podjazdach mnie czasem brakowało, albo kadencja spadała do bardzo niskiej. Chyba będę wprowadzać modyfikację z 40 na 38 zębów.
      Język – zdecydowanie wystarczy podstawowy. Mój poziom nie jest wielki a radziłam sobie.
      Kadry – niektóre są krzywe z zamierzenia, bo coś się nie mieściło, prosty wyglądał nie tak jak bym chciała.
      Pytania do Artura pozostawię jemu :))))
      Trzymam kciuki za Twoje Tuscany Trail.

      Odpowiedz
  5. Kapitan pisze:
    2 czerwca 2018 o 02:01

    życie bardzo przyspieszyło, po sześciu dniach napisać PRZEWODNIK. WOW

    Odpowiedz
  6. Gosia pisze:
    25 sierpnia 2018 o 19:21

    Właśnie wybieram się do Florencji. Chcialam na jeden dzień wynająć rower i pojeździć po kolicy – trasa 40-50 km. Jesteś w stanie polecić jakąś trasę, w jakim kierunku się udać?

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      27 sierpnia 2018 o 14:48

      Szosa czy jakiś teren?

      Odpowiedz
  7. Marek pisze:
    13 września 2018 o 09:17

    hej,

    gratuluję wyprawy – foty, klimat super!
    mam pytanie natury technicznej – czym focicie na takim wyjeździe? (sam mam zawsze dylemat – jakość/waga)

    my z żoną objeżdżaliśmy całkiem niedawno część Włoch na północ od La Spezia (czyli tam gdzie Wy kończyliście – my mieliśmy start – ale my mieliśmy żarcie (śniadania i obiady) na 8 dni i jeszcze szpej do spania ze sobą, więc trochę większe mieliśmy rulony :) tu trochę fotek: https://photos.app.goo.gl/vRvDVYJRTCn9ks8U9 )

    Pozdrawiam gorąco i życzę dalszych udanych wojaży!
    Marek

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      16 września 2018 o 21:44

      Super zdjęcia, zachęcają do wyjazdu :)
      My ograniczamy bagaż i focimy Canonem G7X oraz Go Pro 6.

      Odpowiedz
  8. Lukasz pisze:
    2 marca 2019 o 17:32

    Hej mam pytanie czy ten Tuscany Trail jest jakoś znakowany czy tylko gps ratuje?

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      12 marca 2019 o 18:23

      Niestety tylko GPS.
      Poza tym co roku troche jest modyfikowany.

      Odpowiedz
  9. Darek pisze:
    26 marca 2019 o 19:31

    Witam bardzo fajny opis
    Mam pytanko w tym roku chcę jechać na wakacje we wrześniu tydzień nad Gardę i tydzień do Toskanii , Twoja traska mi się podoba ,ale ja wolę stacjonarnie kółeczka po górkach i nie asfaltach, czy możesz polecić jakieś fajne miejsca gdzie można dwa trzy dni z jednego miejsca pokręcić w terenie. Dzięki za jakieś wskazówki

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      26 marca 2019 o 19:38

      Cieszę się, że spodobał ci się wpis.
      Szczerze, to w Toskanii obojętnie gdzie będziesz stacjonował to będzie dobrze. Osobiście wybrałabym okolice San Gimignano :)

      Odpowiedz
  10. Beata pisze:
    23 czerwca 2019 o 09:51

    z tego co piszesz to mój pomysł żeby zabrać rowery do Toskanii w lipcu jest raczej ,niedobry, bo przy tej temperaturze nawet wieczorami nie da sie jeździć . Jadę w to miejsce tez pierwszy raz, a zawsze gdzie jeździłam zawsze zabierałam rower. Nie wiem czy warto je ciagnąć 1.8 tys. Km

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      25 czerwca 2019 o 00:15

      No we Włoszech temperatury latem potrafią dać w kośc. To zależy od twojej tolerancji na ciepło, tego ile chcesz jeździc i jak. Bo jak ma to być wieczorna przejażdżka po zachodzie słońca, to ja bym brała rower.

      Odpowiedz
  11. Sylwia pisze:
    21 sierpnia 2019 o 11:41

    gdzie dokladnie jest ten trzeci, najwyzszy punkt widokowy we Florencji?

    Odpowiedz
  12. Jacek pisze:
    30 grudnia 2019 o 20:18

    Super wyprawa, piękne miejsce, chyba właśnie pojawił się plan na mój tegoroczny urlop. ze swojej strony polecam trasę Rota Vicentina w niesamowitej i obłędnej Portugalii. Tam też chcę się wracać i to jak najszybciej

    Odpowiedz
    1. mamba pisze:
      30 grudnia 2019 o 22:13

      Dzięki, cieszę się, że zainspirował Cię ten wpis. Portugalia ciągle w mojej głowie, więc kto wie, może skorzystam z polecenia :)

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

przeczytaj też to

warszawa gdańsk trasa rowerowa
bikepacking

Warszawa – Gdańsk czyli dobry pomysł na długi weekend

0 (0) Warszawa – Gdańsk: Trzy dni, 450 kilometrów, hamak zamiast hotelu i szum lasu

więcej »
15 maja 2025 Brak komentarzy
szlak wokół zalewu szczecińskiego
bikepacking

Rowerowy Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego – wszystko, co musisz wiedzieć

4.8 (8) Szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego robi się coraz popularniejszy. Warto go przejechać zanim na

więcej »
24 kwietnia 2025 Brak komentarzy
liv langma advanced
recenzje

Liv Langma Advanced Pro – rower szosowy dla dziewczyny

5 (1) W świecie rowerów szosowych, gdzie każdy detal ma znaczenie, Liv Langma Advanced Pro

więcej »
15 kwietnia 2025 Brak komentarzy
porady

Jak wyprać puchową kurtkę? Poradnik krok po kroku.

5 (3) W życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że twoja ulubiona puchowa kurtka,

więcej »
3 kwietnia 2025 Jeden komentarz
WIĘCEJ
Facebook Youtube Instagram
Postaw mi kawę na buycoffee.to

© 2023  All rights reserved.
Dorota Juranek Mamba On Bike
NIP 6342577792