Wybór miejscówki na wakacje lub dłuższy rowerowy wypad zawsze jest trudny.
Długo wyczekiwane kilkanaście dni w roku pragniemy spędzić zarówno efektywnie jak i efektownie.
Nie chcemy popełniać błędów, marnować czasu na szukanie tras, błądzenie i ślęczenie nad mapą. Zgodnie z duchem dzisiejszych czasów, najlepiej, aby ktoś podał nam wszystko na tacy.
Postanowiłam to dla Was zrobić i przy okazji swoich wakacji przedstawić Wam subiektywną ocenę oraz ranking tras rowerowych w Saalbach-Hinterglemm.
Trasy rowerowe – Saalbach-Hinterglemm
Jeśli zastanawiasz się czy Saalbach w ogóle jest dla Ciebie, to bardzo dobrze.
Jest to bowiem mocno specyficzne miejsce, a Ty musisz wiedzieć czego oczekujesz.
Jeśli jesteś szosowcem, w tych rejonach nie masz czego szukać. Dolina zamknięta z jednej strony, spory ruch samochodowy, drogi górskie głównie szutrowe. Mimo, iż nie jeżdżę szosą oceniam te rejony na bardzo słabe dla tego rodzaju kolarstwa.
Jeśli jesteś szosowym góralem – lub inaczej, posiadasz rower mtb, ale preferujesz raczej szutrowe sztajfy, to jak najbardziej miejsce dla Ciebie. Szutrów tu co niemiara, w dół, w górę, po trawersie. Niestety tu muszę cię zmartwić, w tym tekście nic interesującego dla siebie już nie znajdziesz i musisz poszukac innego przewodnika.
Jeśli jesteś prawdziwym mountainbikerem z krwi i kości – to miejsce idealne dla Ciebie by doszlifować technikę i odpocząć trochę od podjazdów.
Jeśli jesteś n’duro – to musisz przeczytać cały tekst i sam zadecydować. Bo ile ludzi tyle odmian n’duro i z moim marnym doświadczeniem w tej kwestii nie poczuwam się do wydawania sądów na ten temat.
Jeśli preferujesz DH – to miejsce zdecydowanie dla Ciebie. Pod każdym względem. Ale Ty to już pewnie wiesz, bo Leogang to jeden z popularniejszych bikeparków w Europie.

Skoro dotarłeś aż to tego fragmentu tekstu, to znaczy, że lubisz szybką jazdę z górki, kamienie, korzenie i ostre zakręty.
Wszystko powyższe to elementy, których pełno na ścieżkach okolicy Saalbach.
Gdy dołożymy do tego pięć kolejek linowych, które dość skutecznie odciążą twoje nogi i zaoszczędzą siły na zjazdy, powstaje nam praktycznie rowerowy raj.
Poniżej dwa subiektywne zestawienia. W kolejności odpowiedniej do zaliczania i dozowania zarówno przyjemności jaki i trudności.
Pięć najlepszych tras bikeparkowych w Saalabch-Hinterglemm
Miejsce 5 – Milka Line
Trasa najlepsza na początek, do przejechania przez wszystkich. Tu o trudności decyduje prędkość. Kilka stolików, na których całkiem fajnie można polecieć, kilka zakrętów, które są przygotowaniem do konkretniejszych band na pozostałych trasach. Milka zaczyna się ze stacji pośredniej, ale wyjeżdżając całkiem w górę warto zaliczyć jeszcze Panorama Trail, będącą swego rodzaju wprowadzenie do Milki. Będąc u góry warto wejść kilka kroków wyżej na sam szczyt i zobaczyć widok rozpościerający się na druga stronę góry. Dobre miejsce na pierwsze instagramowe foto z wakacji.
Minusem Milki jest kolejka, jedyna, w której jedzie się na stojąco i do której w przypadku dużego ruchu rowerowego musi wejść 5 bikerów. Drugim minusem są tarki obecne w wielu miejscach trasy. Do rezonansu, w który wpada się jadąc przez nie, trzeba się przyzwyczaić, bowiem to częsty element tutejszych tras. No cóż, wszyscy za dużo hamujemy, a gospodarze nie nadążają z naprawą tras :)
Miejsce 4 – Z-line
Jeśli ogarnąłeś Milkę, to lecisz na Z-line.
Tarki, zakręty, małe hopki, które oczywiście można ominąć.
Na uwagę zasługują z pewnością dwa wallride-y i nortshorowy drop z chickenlinem dla strachliwych.
Mi w tej trasie najbardziej podoba się fragment w lesie z bandami, ale generalnie szału na tej linii nie ma.
Miejsce 3 – Blue Line
To chyba moja ulubiona trasa. Z tych bikeparkowych oczywiście.
Na Tolku pełen flow i przyjemna szybkość.
Wiadomo, że w Salbach im więcej mm pod tyłkiem tym większa zabawa, ale Blue Line również na maratonowym fullu daje sporego kopa energii.
Z ciekawostek – jest tu więcej fragmentów po deskach i niestety szutrowy szeroki odcinek na końcu, który nie należy do przyjemnych.

Miejsce 2 – Adidas Pro Line
Tu już wyraźnie poprzeczka zostaje podniesiona. Trasa dla bikerów z jajami oraz co najmniej stu sześćdziesięcioma milimetrami. Ostre, wysokie bandy, dropy i uskoki. Tu trzeba mieć spore umiejętności, znakomicie panować nad rowerem i jechać zdecydowanie, dyktując warunki. Linia, po której przejechaniu chcesz jeszcze i jeszcze, ale do której poczujesz zdecydowany szacunek.
Fragment Evil Eye tylko dla mocno zaawansowanych :)
Miejsce 1 – X-line
Mimo pewnych zastrzeżeń umieszczam ją na pierwszym miejscu. Dlaczego?
Po pierwsze – długość. Przejechanie jej na jeden raz, bez zatrzymywanek jest sporym wyzwaniem.
Po drugie – nastromienie. Hamulce grzeją się cały czas, a klamka znika sprawiając że zastanawiasz się, czy jeszcze masz hamulec, czy już nie.
Po trzecie – spora ilość, kamieni, korzeni i uskoków, na których musisz być pewien swoich umiejętności.
W końcowej części warto się skupić i świadomie wybrać, linię drewnianych dropów lub chickenlinea.

Pięć najlepszych tras singletrailowych w Salbach-Hintergemm
Miejsce 5 – Panorama Trail
Pisałam o tym trailu już przy Milce. Takie to delikatne wprowadzenie do większych atrakcji.
Miejsce 4 – Wurzel Trail
Zaliczysz go, gdy zdecydujesz się na wypad do Leogangu. O tym, że w Leogangu warto zawitać chyba nikogo przekonywać nie muszę, ale o tym, że warto zaliczyć Korzennego Traila ćwiczącego technikę, już tak.
Korzenie, korzenie, korzenie. Po płaskim, po trawersie, z górki i pod górkę.
Daje po głowie.
Miejsce 3 – Hochalm Trail
Żeby poznać tą trasę, niestety, łydę trzeba mieć.
Wyciąg załatwi za nas tylko połowę podjazdu. Pozostałe 500 metrów trzeba wymłynkować własnymi siłami. Gdy dodatkowo, tak jak nam, przytrafi się 30 stopni w cieniu, to na szczycie sporo czasu poświęcicie na podziwianie widoków, a m.in dla nich warto tu się wdrapać.
Potem czekać Was już będzie spora dawka wrażeń na naturalnym, tylko miejscami dotkniętym rękami człowieka terenowym singlu, najpierw trawersującym zbocze, potem wijącym się po korzeniach w lesie. Niestety jak już się rozkręcicie to singiel się skończy i pozostanie szutrowa ścieżka do miasteczka. Może być jednak wyjście ratujące przed szutrami. Dobrze rokujący szlak pieszy, którego nie zdążyliśmy rozpoznać, a który wnioskując po poziomicach może być bardzo przyjemny.

Miejsce 2 – Bergstadl Trail
Jak na Wurzel Trail były korzenie, korzenie, korzenie, tak na Bergstadl Trail jest technika, technika technika.
Spore nastromienie, kamienie, korzenie, agrafki, uskoki i jedna mocno konkretna ścianka.
Żeby to przejechać trzeba być mocno zaprzyjaźnionym ze swoim rowerem.
Trasa ta dla mnie była na granicy umiejętności.
Przejechanie kolejnych trudności podkręcało adrenalinę, a do skilla dodawało +100.
Tylko tego rodzaju szlaki sprawiają, że się rozwijam. Przekraczają granicę komfortu i naginają ostatnie postanowienie nieszarżowania.

Miejsce 1 – Hacklberg Trail
Ranking wygrywa mimo wszystko Hacklberg Trail.
Flow, flow, flow, flow, flow, flow, flow.
Linia stworzona do zabawy. Idealna mieszanka naturalnej ścieżki i wplecionych w nią band oraz hopek. Nie wiem ile razy zaliczyliśmy ją na wyjeżdzię ale jest to zdecydowanie nasz typ numer jeden tej okolicy.

Kończąc me wywody trzeba jeszcze zwrócić uwagę na genialnie rozwiniętą tu infrastrukturę rowerową i pro-rowerowe nastawienie miejscowych.
Większość pensjonatów oferujących noclegi przekazuje rowerzystom Joker Card, która to daje m.in możliwość nielimitowanego korzystania z kolejek.
Pod każdą kolejką lub w okolicy mety bikeparkowych tras znajdują się rowerowe myjki, gdzie możesz opłukać z błota nie tylko swój rower ale także i siebie.
Wiele pensjonatów jest przystosowanych do obsługi rowerowych gości (garaże, myjki)
Jest kilka dobrze zaopatrzonych rowerowych sklepów, a w nich mechanicy, którzy znają się na rzeczy.
No i oczywiście jest sporo schronisk oraz dobrych knajp, gdzie można zregenerować siły przy pysznym Weizenie.
Są jednak i minusy.
Coś, co za każdym razem w tym kraju nas męczy.
W Austrii bowiem nie ma zakazu palenia w restauracjach i praktycznie na każdym kroku spotykasz się z sytuacją, gdy Ty siedzisz przy stoliku i wsuwasz makaron, czy pizze, a zaraz obok dwójka turystów kopci papierochami jak kominy na śląsku trzydzieści lat temu.
Niepojęte jest, jak w tej kwestii szybko zmieniła się kultura w Polsce.