Dwa tygodnie temu temu oficjalnie zakończyłam moją półtoraroczną przygodę ze studiami podyplomowymi na AFWie. Oj jak ja się cieszyłam. Teraz każdy weekend mój. Ile czasu, ile rzeczy będę mogła robić, i na rower będzie można na spokojnie pojechać.
Taaaa. Przyszedł weekend i co? I zachciało mi się warsztatów. Chyba z przyzwyczajenia. Sobota z pogodą jak ta lala, a tu znów 9 godzin siedzenia na tyłku i słuchania o rzeczach, które niby mają pomóc w efektywnej jeździe na rowerze i treningu.
No cóż, brawo ja.
Na szczęście bardzo szybko okazało się, że warsztaty treningowe w Bike ID warto zaliczyć. Poznałam bowiem przyczynę wszystkich moich problemów (najprawdopodobniej gdy byłam mała wypadłam rodzicom z łóżeczka) oraz poprawiłam siłę obręczy barkowej o 100 %, co niewątpliwie poprawi wyniki w kolejnym sezonie.
Ale może po kolei.
Miejsce warsztatów – sklep Bike ID Kraków
Warsztaty odbywały się w mocno odpowiednim do tego miejscu. Sklep Bike ID z Krakowa dotychczas znałam tylko z internetów i rowerowych imprez. Teraz wreszcie odwiedziłam to miejsce osobiście i od razu przypadło mi ono do gustu. Dobry sprzęt, funkcjonalna i przyjemna dla oka przestrzeń, uśmiechnięci ludzie. Coś co, wbrew pozorom, rzadko zdarza się spotkać razem. Drugi plus to klimat sklepu i to czego ja od takiego miejsca oczekuję. Dawno już minęły czasy gdy wystarczyło mieć kilka dobrych rowerów, trochę szpeju i klient zawsze się znalazł. Teraz sklepy muszą wychodzić naprzeciw nam rowerzystom i tworzyć swego rodzaju społeczność skupioną wokół siebie. Wydaje mi się, że właśnie tą droga chce iść Bike ID i bardzo mi się to podoba.
Niewątpliwym plusem warsztatów była też organizacja. Spotkanie przewidziane było dla ograniczonej liczby osób dzięki czemu kontakt z prelegentami był bardzo dobry, kolejne panele przebiegały zgodnie z harmonogramem, a organizatorzy nie mieli problemu z ogarnięciem przerw, posiłków i samych uczestników.
Pierwszy wykład prowadzony był przez Arkadiusza Koguta, pierwszego w Polsce certyfikowanego trenera UCI. .
Prelekcja Arka, była bardzo dobrą rozgrzewką. Dość podstawowa wiedza dotycząca treningu rowerowego pod dachem i dwie warte zapamiętania kwestie.
Na trenażerze, z racji iż nie działają mięśnie głębokie i nie ma potrzeby stabilizacji roweru, który w naturalnych warunkach chwieje się na boki, generujemy mniej mocy. Warto więc wyznaczyć sobie inne strefy treningowe na trenażerze i inne na rowerze lub przynajmniej obniżyć wartości tętna na progach o kilka uderzeń, gdy trenujemy na rowerze stacjonarnym.
Dobrym pomysłem dla kolarza w okresie zimowym są treningi łączone np.: godzinny bieg i godzinna jazda na trenażerze, gdzie niejako oszukujemy organizm tak by myślał iż dwie godziny były spędzone na rowerze.
W prezencie od prelegenta uczestnicy dostali także plik PDF z piętnastoma przykładowymi treningami na trenażer, rozpisanymi krok po kroku, ze skalą trudności itd., co zdcydowanie podnosiło walor użytkowy prezentacji.
Po takiej rozgrzewce można było przyjąć konkretniejszą dawkę informacji.
Do głosu doszedł bowiem główny bohater tego dnia Dominik Omiotek. Człowiek z pasją, energią i ogromną wiedzą z zakresu funkcjonowania organizmu sportowca.
Opisanie wszystkich zagadnień które poruszył Dominik nie jest możliwe. Jego głównym celem tego dnia było przekonanie nas – kolarzy do większego zainteresowania się kwestiami odpowiedniej regeneracji i holistycznego podejścia do naszego ciała.
Tematem przewodnim była powięź i praca z nią w celu poprawienia wyników sportowych oraz samopoczucia w trakcie aktywności fizycznej.
Dowiedzieliśmy się jak przyspieszyć proces regeneracji poprzez odpowiedni stretching, wykorzystywanie foamrollera, pracę z punktami spustowymi oraz pomoc fizjoterapeuty w pracy z powięzią. Dominik rozprawił się przy okazji z kilkoma ciągle obowiązującymi w środowisku mitami.
Dla mnie oczywiście najistotniejsze tego dnia było wspomniane wcześniej wypadnięcie z łóżeczka w dzieciństwie i magia, która nagle przywróciła mi siłę oraz zakres ruchu w barku.
O co chodzi z łóżeczkiem? Prosta sprawa. Nasz organizm to jedna wielka całość, osobne rozpatrywanie problemów z różnymi jego organami donikąd nas nie zaprowadzi. Na człowieka trzeba patrzeć całościowo i uwzględniać wydarzenia do jakich dochodziło w latach wcześniejszych począwszy od urodzenia. Wypadnięcie z łóżeczka, pogryzienie przez psa w dzieciństwie itp, może w dorosłym życiu odbić się problemami w prawidłowym funkcjonowaniu układu ruchu i kontuzjami. Współpraca z fizjoterapeutą, który odpowiednio przeprowadzi wywiad i na jego podstawie podejmie odpowiednie działania może wtedy zdziałać cuda.
Taki „cud” wydarzył się właśnie z moim barkiem.
Od majowego złamania guzka większego kości ramiennej miałam ciągłe problemy z ruchomością i siłą stawu barkowego. Dla udowodnienia tego Dominik przeprowadził test, w którym wszyscy uczestnicy warsztatów mogli zauważyć wyraźną różnicę w sile miedzy rękami.
Potem Dominik położył mnie na kozetkę, wyszukał i chwilę pouciskał dwa miejsca w okolicach okołostawowych i przeprowadził test ponownie. Ku nie tylko mojemu zdziwieniu zarówno lewa jak i prawa ręka tym razem zadziałała z podobna siłą.
Cud? Nie. Specjalistyczna wiedza zastosowana w odpowiedni sposób.
Tego dnia Dominik podobne dziwy odprawił jeszcze z kilkoma innymi osobami. Momentami czułam się jak na jakimś pokazie akwizytorskim i czekałam, aż wyciągnie coś spod lady i powie, że musimy to kupić
Tego rodzaju warsztaty to również dobry pretekst do nawiązania nowych kontaktów towarzyskich.
Dzięki niemu udało się wreszcie spotkać z Gosią i Grzegorzem, z którymi nie tak dawno jeszcze widywaliśmy się na maratonowych trasach pana GG.
Poznałam też osobiście Ulę z Ulki .
Mam nadzieję, że bluza, którą mi sprezentowała będzie odpowiednim zaczątkiem miejskiej odzieży rowerowej w mojej szafie.
Czy warto było poświęcić piękny słoneczny sobotni dzień na warsztaty rowerowe w Bike ID?
Zdecydowanie tak.
Dzięki takim spotkaniom rośnie motywacja do treningów. Chce się trenować, już, teraz, od razu po powrocie do domu.
Wzrost świadomości działania własnego organizmu też jest nieoceniony.
No i ludzie, możliwość poznania takich jak my rowerowych freaków jest chyba najbardziej znacząca.
Zdjęcie główne: Kukucz Foto.