Rowerowy sezon nigdy się nie kończy. To już wiemy. Coraz większa liczba gravelowych wariatów kręci kilometry bez względu na porę roku i pogodę.
A jak jest z sezonem wyścigowym? Choć imprezy Watahy pokazują, że każda pora roku dobra jest do ścigania, to można by pokusić się o stwierdzenie, że w miniony weekend wiosenna edycja Watahy zainaugurowała gravelowy sezon wyścigowy. Zapraszam na relację z mojego pierwszego w tym sezonie wyścigu – Wataha Ultra Race Wiosna.
Wiosenne igrzyska na szutrach świętokrzyskich gór i lasów
Organizacja wiosennego wyścigu gravelowego to działanie obarczone całkiem sporą dozą ryzyka. Temperatura, pogoda, bardzo intensywna wiosną gospodarka leśna – to elementy które mogą pokrzyżować plany organizacyjne najlepszego wyścigu. Mateusz Szafraniec po raz kolejny pokazał jednak, że nie straszne mu ryzyko i chyba żyje dobrze z duchami lasu i naturą. Ale zacznijmy od początku.
Na stronie wyścigu na zachętę do startu można było przeczytać:
Dziewanna – personifikacja Wiosny, bogini lasów i łowów. Pani dzikiej przyrody i księżyca. Wilcza Matka, opiekunka zwierząt. Młoda dziewczyna o długich, blond włosach z łukiem i kołczanem, otoczona wilkami. Jej domem jest las, przyroda. Odziana w futro, z niedźwiedzia, emanowała siłą i niezłomnością.
Tak jak Marzanna uważana jest za Panią zimy i jej ponurego oblicza, tak Dziewanna za Panią budzącą przyrodę z zimowego snu. Bogini ma również swoją mroczną stronę, zwłaszcza gdy ktoś bezcześci jej ukochane królestwo – przyrodę. Podlegają jej czarownice i diabły.
Podczas obchodów witania wiosny, żegnano zimę – palono lub topiono złą Marzannę, a na jej miejsce witano Dziewannę. Na jej cześć organizowano wiosenne święta i igrzyska. Niektóre z nich w różnych formach przetrwały do dzisiaj…
Wataha Ultra Race
Czy to nie działa na wyobraźnię?
Oczywiście, że działa.
Mimo iż w opinii wielu osób pogoda w ten weekend nie rokowała za dobrze, a jak wiecie, ja średnio lubię się z deszczem, zaryzykowałam.
I to była zdecydowanie bardzo dobra decyzja.
Powitanie wiosny wyszło koncertowo.
Wieczór poprzedzający ściganie był oczywiście znakomitą okazją do nadrobienia towarzyskich zaległości, spotkania się z długo nie widzianymi znajomymi, pogadania o planach na nadchodzące miesiące i powspominania zeszłorocznych wyścigów.
To momenty, gdy mimo swojej introwertycznej natury czuję się znakomicie i dostaję ogromnego doładowania energią.
Miejsce ulokowania bazy zawodów sprzyjało integracji. Było miejsce, by posiedzieć i pogadać, było miejsce, by zostawić bezpiecznie rowery, było gdzie się umyć i zjeść, a nawet przenocować. Ośrodek w mocno PRLowskim stylu nie był zły, niestety dano ciała z zaopatrzeniem i to uznaję za duży minus. Jedzenie kiełbasy w dzień przed wyścigiem, nawet gdy nie jest twoim celem walczenie o podium, to umówmy się nie najlepszy pomysł. Na pytanie o opcję wegetariańską lub cokolwiek innego, pani z obsługi zareagowała tylko zrobieniem wielkich oczu. Dobrze, że małam ze sobą żywnościową rację awaryjną :)
Wracając jednak do wyścigu.
Na zawodników Watahy Ultra Race Wiosna czekały dwie tasy: Długa i Krótka Łapa, które miały odpowiednio 330 i 180 kilometrów.
Wataha żegna Zimę i wita Wiosnę gonitwą. Na dwóch trasach rozegrają się ultra kolarskie Igrzyska o trofeum Watahy – Dziewannę.
Czeka Was gravelowy wyścig, przez górski i puszczański interior. Wiosennym szlakiem Watahy zapuścimy się w malownicze rejony Gór Świętokrzyskich: pasma Łysogór, Jeleniowskiego czy Iwaniskiego oraz leśnie dukty starych puszcz.
Tak jak Marzanna uważana jest za Panią zimy i jej ponurego oblicza, tak Dziewanna za Panią budzącą przyrodę z zimowego snu. Bogini ma również swoją mroczną stronę, zwłaszcza gdy ktoś bezcześci jej ukochane królestwo – przyrodę. Podlegają jej czarownice i diabły.
Podczas obchodów witania wiosny, żegnano zimę – palono lub topiono złą Marzannę, a na jej miejsce witano Dziewannę. Na jej cześć organizowano wiosenne święta i igrzyska. Niektóre z nich w różnych formach przetrwały do dzisiaj…
Wataha Ultra Race
Pisząc tę relację, tak sobie dumam, że tego dnia brakowało by przed wyścigiem można było spalić symbolicznie marzannę lub utopić w jeziorze nad którym znajdowała się baza zawodów. Było by to idealnym dopełnieniem storytellingu zawodów. Chyba trzeba podsunąć ten pomysł na przyszłość organizatorom.
Foto: PhotoKolarz
Wataha Ultra Race Wiosna – moja wersje wydarzeń
Przedstartowy poranek w moim wykonaniu jest zazwyczaj bardzo krótki. Uwielbiam spać i wstaję zawsze na ostatnią minutę, przez co nie ma czasu na wiele rozmów, wczucie się w klimat przedstartowy, czy nagranie przedstartowych przygotowań innych. Szybkie śniadanie, napełnienie bidonów, odpalenie licznika i do startu zazwyczaj zostaje kilka minut… czasem sekund.
Pisząc o śniadaniu nie mogę nie wspomnieć, że na szczęście, w przeciwieństwie do kolacji, śniadanie w ośrodku Rejów okazało się wyborne i to pozwalało mieć nadzieję, że trochę będzie tej energii do jazdy.
W sobotę rano punktualnie o 7:00 odpalono stopery i zawodnicy obydwóch dystansów przystąpili do zmagań z trasą, konkurentami oraz z samym sobą.
Grupowy start to rzecz, której najbardziej brakowało mi w imprezach ery „pocovidowej”. Gdy wszyscy razem stoją na starcie klimat jest nieporównywalny do tego, gdy startuje się w mniejszych grupach. Dzięki wspólnemu startowi jest też większa szansa, że większą część trasy pojedzie się z kimś a nie samotnie. Choć akurat mi samotność na trasie wyścigów nieszczególnie przeszkadza :)
Trasa Krótkiej Łapy, którą wybrałam na rozgrzewkę jako pierwszy start w sezonie, od razu pokazała swój klimat i charakter. Było tak, jak lubię – szybko, płynnie, urozmaicenie, bez niepotrzebnych niespodzianek, ale jednocześnie nie za łatwo. Długie szutrowe dukty naprzemiennie z asfaltowymi łącznikami, kilka bardziej stromych podjazdów, kilka wąskich singielków, dobra dostępność sklepów do uzupełnienia zaopatrzenia w miasteczkach oraz niespodziankowy bufet organizatora. IDEALNIE.
Trasa Wataha Ultra Race Wiosna została perfekcyjnie ułożona pod gravela i nadaje się na znakomitą weekendową wycieczkę. Mocno zastanawiam się, czy nie udać w w tamte rejony na jakiś dłuższy wyjazd.
Warto zaznaczyć też, że na kilka dni przed startem, w związku z opadami i błotem, które pojawiło się w ich wyniku, Mateusz znacząco zmodyfikował trasę. Tak, by wiosenny wyścig dał poczucie rowerowego spełnienia a nie wiązał się z brodzeniem w błocie i walką i utrzymanie przyczepności.
Czwarta edycja wyścigowej Watahy pokazuje już całkiem spore doświadczenie organizatorów. Poza mistrzowsko wyznaczoną trasą, pakiety startowe, pomiar czasu, komunikacja z zawodnikami… wszystko było zapięte na ostatni guzik.
Moje boje na wyścigu skończyły się gdzieś w okolicy trzeciej godziny.
Krótkie trenażerowe trening, mało długich jazd i wycieczek w okresie jesienno-zimowym, dziwne choroby, które złapały mnie w grudniu i styczniu i intensywny czas w pracy.
Cieszyłam się, że zdecydowałam się na krótki dystans. Krótka Łapa okazała się dla mnie całkiem długa ;)
A gdy po trochę ponad 8 godzinach wjechałam na metę byłam wyjeżdżona i zadowolona. Cieszyłam się, że to już koniec. Głowa oczywiście chciałaby więcej, ale ciało już nie koniecznie.
Foto: PhotoKolarz
Relacja filmowa
Wataha Ultra Race Wiosna – wyniki
Wyniki wiosennej edycji Wataha Ultra Race chyba nie zdziwiły nikogo.
Widać, że o czołowe miejsca w stawce walczą zawodnicy znani z poprzedniego sezonu. Na dalszych miejscach klasyfikacji też dostrzec można wiele znajomych nazwisk. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że na wiosenny wyścig zapisało się też spore grono wyścigowych nowicjuszy. To pokazuje, że gravele i długodystansowe ściganie w dalszym ciągu ma tendencję wzrostową.
Oby jak najdłużej.
Kobiety – Krótka Łapa
1 Monika Podos 07:30
2 Dorota Juranek 08:17
3 Katarzyna Dąbrowicz 08:29
Mężczyźni – Krótka Łapa
1 Mariusz Cukierski 05:56
2 Bartosz Koszorek 06:21
3 Marek Lasota 06:22
Kobiety – Długa Łapa
1 Urszula Żuchowicz 15:10
2 Natalia Lewandowska 18:17
3 Ewa Krawiec 19:33
Mężczyźni – Długa Łapa
1 Łukasz Klimaszewski 11:04
1 Elders Rust 11:04
2 Adam Zaziąbł 11:23
3 Michał Jakubiec 11:33
Tu znajdziesz link do dokładnych wyników na stronie organizatora.
Trasa – Krótka Łapa