Zbieram się, zbieram z kolejnym wpisem i jakoś zebrać się nie mogę.
A wszystko to przez tytułową sinusoidę.
Nie jest łatwo, mówię wam.
Jak już coś mnie w kolanie przestaje boleć w jednym miejscu i myślę sobie, no wreszcie się coś poprawia, to nagle zaczyna przeskakiwać w innym. Jak zaś przestaje przeskakiwać, to znów ciągnie gdzie indziej, a gdy przestaje ciągnąć, to znów kłuć zaczyna i znów normalnie chodzić się nie da. Jednym słowem „siedem cyrków”. Na szczęście w tym wszystkim jest ze mną Synergia
Sama nie wiem co pisać, bo co dzień jest inaczej.
Generalnie Synergia i ja wspólnie walczymy o zgięcie. Niestety coś w kolanie sprawia, że jakoś ciężko to idzie i w ciągu dwóch tygodni poszło do przodu o 10 stopni tylko. Niestety niewykluczone jest iż będę musiała udać się na konsultację do lekarza wcześniej niż planowałam.
Tymczasem przedstawię wam kilka obrazków z życia. Taka oto dzisiejsza historia…
Rehabilitacja w Centrum Synergia
Zobaczył Sufa dni temu kilka na znanym portalu społecznościowym obrazek. Obrazek niezwykły, bowiem oznajmiający wszystkim, że mamba będzie piekła pierniczki. Usłyszał też od tych albo owych, że owe pierniczki przywiezie w piątek do Synerga. Przyjechał więc punkt 9.30 pod mambowy dom. Powiedział, że chce dobry uczynek uczynić i ukrywał prawdziwy powód wizyty o tak:
W Centrum Synergia każde z nas poszło w swoją stronę. Mnie jak zwykle Asia zaaplikowała na początek prąd przekrwienny i 15 minut relaksu.
Potem jeszcze przez chwile było przyjemnie. Ręce Asi czynią cuda. Po rozpracowaniu kolana wstałam z kozetki jak z inną nogą. Niestety nie mogło być za doprze i po chwili wylądowałam obezwładniona na brzuchu. Asia wzięła pistolet i dawaj we mnie falą uderzeniową.
Nie powiem, że nie bolało, ale ból przyniósł rozluźnienie i można było zacząć wygibasy.
Na początku walkman na nogę. Ostatnie korekty prawidłowej pozycji i przysiady.
Może lepiej byłoby napisać powyżej usiady, bo po wspomnianych usiadach przyszedł czas na pełnoprawne przysiady z piłką. Potem wchodzenie i schodzenie z podestu. I wreszcie ścieżkę zdrowia.
Gdy baterie w walkmanie się skończyły, mogłam wskoczyć na bieżnię, gdzie z zawrotną prędkością 4 km/h wykonałam 15 minutowy spacer. Sufa, jak widać w drugim planie, oddawał się w ten czas w ręce Moniki.
Po tych wszystkich wygibasach, wierzcie lub nie, koszulkę miałam mokrą.
Przyszedł czas na cool-down w dosłownym tego słowa znaczeniu, umilony rozmową z Dariuszem (też drugi ACL).
A gdy już nadszedł koniec końców zapragnęłam w nagrodę zjeść sobie pierniczka. A tu…
My wcale nie wiemy gdzie są pierniki!!!
No i takie te moje wizyty w Centrum Synergia bywają zabawne. Zgięcie troszkę poszło, fala uderzeniowa dała czadu, mięśnia dalej brak ale ćwiczę i jem kurczaki, więc może bicek też urośnie przy okazji :)
PS: Sufa ostatnio narzeka na problemy samochodowe. Ponoć hamulce nie działają jak trzeba. Zmartwiła się więc Asia i pożyczyła na jazdy z Sufą poduszkę bezpieczeństwa.
Teraz czuję się bezpiecznie.