Beskid Śląski… Jedyne co przychodzi mi do głowy, aby jakoś interesująco zacząć ten wpis, to porównanie do pierwszego chłopaka. Na zawsze pozostanie w twoim sercu, ale zazwyczaj po nim pojawiają się inni fajniejsi, przystojniejsi, z większym poczuciem humoru.
Dlaczego porównuję Beskid Śląski do pierwszego chłopaka, bo były to pierwsze góry, w które pojechałam na rowerze. Bo to w Beskidzie Śląskim robiłam pierwsze podjazdy i poznawałam, co to adrenalina na zjazdach. To tam zaliczyłam pierwszą konkretną glebę, pierwsze zawody, zachód słońca i jazdę na lampkach po zmroku. Wiele wspomnień i wiele dobrych momentów. Nawet na pierwszą rowerową randkę a Arturem pojechaliśmy w Beskid Śląski….
Do tego wpisu robiłam już kilka podejść. Za każdym razem rezygnowałam z publikacji. Bo Beskid Śląski w gravelowej wersji wypada marnie. Tu jeździ się mtb, enduro, nawet DH, ale gravel… to bardzo skomplikowane.
Dodatkowo, mam pewne obawy odnośnie tego wpisu, bo już sam tytuł weekendowej wycieczki na Stravie wywołał burzliwą dyskusję. Trochę to zrozumiałe, trudno słuchać nieprzychylne opinie o miejscu, które jest komuś bliskie sercu. Ale prowadząc bloga zawsze decydowałam się na to, że bez względu na wszystko będzie on prowadzony szczerze i bezkompromisowo. Taka jestem. Taki jest ten blog. Taka jest moja opinia o Beskidzie Śląskim.
TL:DR – Ta trasa to w zasadzie jedyna sensowna trasa na gravela w Beskidzie Śląskim. Można ją przejechać w kilku wariantach. Te góry na pewno warte są zobaczenia. Jednak zdecydowanie wystarczy nam na to jeden weekend.
Beskid Śląski
Na początek trochę teorii. W Atlasie Gór Polski przeczytamy:
„Dzisiejszy Beskid Śląski niewiele ma wspólnego z dzikimi górami. Są to obecnie najlepiej zagospodarowane tereny górskie w Polsce, na licznych dobrze oznakowanych szlakach czekają na turystów bufety i schroniska. Wytrwały wędrowiec znajdzie tu jednak miejsca, gdzie przyroda budzi respekt. Warto przyjechać tu bez względu na dziwaczną architekturę ustrowisk z lat 70., na tłumy okupujące stację kolejki linowej, na ogromne schroniska tak inne od zgrabnych drewnianych bacówek”
Ten opis wydaje mi się zaskakująco trafny. Bo Beskid Śląski jest właśnie tak bardzo swoisty.
Beskid Śląski obejmuje kilka pasm górskich – Pasmo Klimczoka, Pasmo Czantorii, Pasmo Równicy, Beskid Węgierski (nigdy o nim nie słyszałam) oraz Pasmo Baraniej Góry ze Skrzycznem.
W Pasmo Równicy gravela można zabrać co najwyżej na asfalty. Okolice Klimczoka i Czantorii mają fajne gravelowe fragmenty, ale nie mam odpowiedniej wyobraźni, by sensownie poskładać je na wycieczkę gravel friendly. Pozostaje Barania Góra ze Skrzycznem i tu można trochę pokombinować i ten rejon obejmuje dzisiejszy wpis oraz proponowana trasa.
Beskid Śląski słynie ze sporych nachyleń i przewyższeń oraz gruboziarnistego szutru. Mówiąc gruboziarnisty szuter mam na myśli na prawdę sporej wielkości luźne kamienie, często zwane beskidzką rąbanką.
Problem z gravelowymi trasami w Beskidzie Śląskim jest taki, że nawet jak masz jakąś fajną szutrówkę, bo kilka takich się tu znajdzie oczywiście, to ona kończy się w jakimś dziwnym miejscu i ni jak nie idzie połączyć jej z inną szutrówką, czy nawet asfaltem by zamknąć trasę w sensowna pętlę. A często jak macie asfalt to jest on znów bardzo ruchliwy (totalnie subiektywna opinia osoby nie jeżdżącej na szosie właśnie z powodu ruchu samochodowego).
Podsumowując – gravelowo w BŚ się da ale zawsze wiąże się to z kompromisami.
Trasa: Węgierska Górka – Barania Góra – Salmopol – Szczyrk – Buczkowice – Węgierska Górka
Rejon Baraniej Góry można zaatakować w dwójnasób. Pierwszą możliwością jest dostanie się do Wisły (możliwe także pociągiem), zostawienie auta na parkingu w okolicy zbiornika Wisła Czarne i przejechanie pętli zaczynając od asfaltowego podjazdu Doliną Czarnej Wisełki. To alternatywa pokazana na pierwszej mapie.
Druga wersja, to start w Węgierskiej Górce, gdzie także można podjechać pociągiem lub samochodem i wykonanie pierwszego podjazdu wschodnimi stokami Baraniej Góry. My tym razem wybraliśmy właśnie tę opcję.
Początek podjazdu przebiega Głównym Karpackim Szlakiem Rowerowym. W Dolinie Kameszniczanki szlak rowerowy odbija w dół, a my dalej wspinamy się leśnymi szutrowymi drogami aż do Karolówki. Jakość nawierzchni bardzo przyjemna. Szutry i leśne drogi z małą ilością kamieni. Tylko kocówka jest nieco bardziej wymagająca.
W podjeździe nieustannie towarzyszy nam przepiękny widok na pasmo Beskidu Żywieckiego. Ten weekend znów dopisał pogodowo, ale był chyba ostatnim takim jesiennym weekendem w tym roku.
W okolicy Karolówki mamy trudniejszy fragment trasy. Trzeba się nieco bardziej skupić, by podjechać i zjechać kilka kamieni.
Potem rzecz o której wspomniałam wcześniej. Przyjemna leśną droga kończy się i aby dojechać do asfaltu prowadzącego do Schroniska pod Przysłopem trzeba zaliczyć wymagający 200 metrowy zjazd po kamieniach. Niby nic, niby krótko, ale dla wielu osób taki fragment często decyduje o wrażeniach z wyjazdu.
Na szczęście fragment jest stosunkowo krótki i można się nim przespacerować, a potem jesteśmy już prawie w Schronisku pod Przysłopem, gdzie pyszne jedzenie pozwala uzupełnić straconą energię na blisko 18 kilometrowym podjeździe.
Ze schroniska wyjeżdżamy późno, bo liczymy na złapanie zachodu słońca na stokowej szutrówce biegnącej w kierunku Salmopolu.
Udaje się.
Jest przepięknie.
Resztę drogi do Biało Krzyża robimy po ciemku. Na Białym Krzyżu w Bikej Cafe nie ma już żadnego ciasta. Wypijamy więc ciepłą herbatę oraz kawę i zjeżdżamy asfaltem do Szczyrku. Tu w zasadzie kończy się ta fajniejsza część trasy, teraz wioskami asfaltami kierujemy się w stronę Węgierskiej Górki.
Staramy trzymać się lasu. Mimo to smog produkowany przez liczne gospodarstwa domowe wdziera się agresywnie do naszych nozdrzy.
Jazda po ciemku jest fajna, ale jakoś tu nie przynosi nam radości.
20 kilometrów drogi powrotnej może w ciagu dnia byłoby przyjemniejsze, bo może nie byłoby smogu.
I tak o to pod Komendą Policji w Węgierskiej Górce zamykamy beskidzką gravelową pętlę. Fajny to był dzień, miła trasa, ale chyba nie prędko wrócimy tu znowu.
Pozostałe wpisy z Beskidu Śląskiego znajdziecie tutaj – BESKID ŚLĄSKI
A już na dniach krótki film o tym wyjeździe.