Jeśli nie jesteście kompletnymi ignorantami w kwestiach kulinarnych to pewnie zdążyliście już zauważyć, że w Polsce zapanowała ostatnio moda na streetfood z bohaterem-hamburgerem w roli głównej.
Knajpy z dobrymi hamburgerami wyrastają jak grzyby po deszczu. Wariacji na temat kawałka zmielonego mięsa włożonego w bułę jest od groma. Co kto lubi, do wyboru do koloru.
Już słyszę wasze jęki, jak na blogu rowerowym, sportowym, promującym zdrowie można pisać o tych złych, niedobrych i zakazanych kolarzom pokusach???
A no można, bo hamburger nie taki straszny, jak go malują.
Wszystko jak zwykle rozbija się o jakość składników i dodatków użytych do przygotowania posiłku. Kto powiedział, że czerwone mięso jest niezdrowe. Przecież to słuszna ilość białka, uzupełnienie żelaza i kreatyny w naszym organizmie. Kto powiedział, że pełnoziarnista buła jest zła? Uzupełnić glikogen wszakże czymś trzeba. Kto powiedział, że wypełniające wolną przestrzeń warzywa są beee. No nikt, slogan o pięciu porcjach powtarzany jest niemal na każdym kroku :)
Ja burgery jadam bez wyrzutów sumienia. Nie codziennie oczywiście i z odpowiednimi dodatkami, ale przyznam, że nie potrafię się im oprzeć.
Nie będzie jednak dziś przepisu na idealnie wysmażonego wołowego burgera. Tą umiejętność zostawię szefom kuchni mojego ulubionego Cooler-Fooda i MadMicka, gdzie zawsze zamawiam średnio wysmażone mięcho z jalapeno lub kozim serem.
Będzie za to eksperyment. Burger nie z mięsa, a z fasoli.
Dlaczego?
We wspominanych wcześniej knajpach w menu zawsze pojawia się jakaś wegetariańska opcja. Jednak mając wybór, żal mi zamienić soczysty kawałek wołowiny na bliżej nieokreśloną alamięsną masę.
Wegetariańskiego burgera postanowiłam więc zrobić w domu.
Moją kuchenną inspiracją jest od jakiegoś czasu www.jadlonomia.com i to z niego pochodzi przepis z moimi małymi modyfikacjami.
Co potrzebujemy?
puszka/szklanka czerwonej fasoli ja wolałam ugotować sama
ćwierć szklanki kaszy jaglanej
garść słonecznika
3 łyżki zmielonego siemienia lnianego
pół łyżeczki słodkiej papryki i ostrej ile lubicie
mniej niż pół czerwonej cebuli
ząbek czosnku,
łyżka sosu sojowego
łyżka oliwy
łyżeczka płatków drożdżowych (o płatkach wkrótce osobny wpis)
sól
Przygotowanie nie jest trudne.
Wrzucam to wszystko do blendera, miksera, czy co tam macie. Blenduje na jednolitą masę, choć z kawałeczkami cebuli ładniej wygląda.
Potem formuję hamburgery i układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekę w 180 stopniach przez 20 minut, przekładam na drugą stronę i piekę jeszcze piętnaście.
Na ostatnie kilka chwil wkładam do piekarnika bułę, aby zrobiła się chrupiąca.
Potem już tylko kwestia dodatków.
U mnie ruccola i pomidor.
Mniam.
Enjoy.