Błoto, kamienie, korzenie.
Ciężkie rowery, męczarnia z wypychem pod górkę i trudy zjazdu po wertepach, które często ciężko pokonać pieszo.
Co płeć piękna może widzieć w tym ciekawego?
Co nas pociąga i motywuje do tego typu aktywności?
Czemu coraz częściej zamiast maseczki z alg w spa wybieramy błotne maski gliniastych beskidzkich szlaków?
Jest nas coraz więcej i coraz odważniej wchodzimy w ten „męski” świat.
Zawody Enduro Trails, które odbywały się nie dawno w Bielsku okazały się świetną okazją do sprawdzenia, jakie są kobiety enduro.
W zmaganiach na wymagających bielskich singlach wzięło bowiem udział aż 15 dziewczyn.
Mam niewątpliwą przyjemność przedstawić wam je wszystkie.
Agata
„Niekończący się motyw podróży, GÓRY, przyjaciele, którzy rozumieją Cię bez słów, ręce, które mają takie same odciski, ludzie, którzy odczuwają radość i ból podobnie, nie zastanawiają się po co, tylko wiedzą, że warto.
To coś więcej niż lasy, piękne widoki, dla mnie to przede wszystkim poczucie, że jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie, szczęśliwa:)
Porostu i aż..rower.
Minęło trochę lat odkąd po raz pierwszy dzięki bratu wylądowałam w lesie na BOPie z jakże „działającym” mozzo. Idąc po trasie zastanawiałam się, czy zjechać, czy przeżyje jak skocze. Teraz częściej, jak zjechać żeby urwać parę sekund. Z biegiem lat okazało się, że sprzęt może ułatwiać bądź utrudniać, że istnieją opony na błoto, że sztyce się wysuwają :D że góry są bliżej Gdańska niż większość uważa:D
Ale jedno się nie zmieniło, radość z jazdy i poczucie, że warto, bo czy da się wogóle inaczej??
Enduro to połączenie wszystkiego co kocham, po prostu. „
Agnieszka
„Na co dzień jestem analitykiem finansowym w dużej firmie, a w weekend odstresuje się w taki oto sposób ;)
A tak mniej serio to zawody rowerowe zawsze towarzyszyły w moim życiu. Zaczęło się od ostrego XC, był okres maratonów, a później rajdów na orientację. Ludzie ze środowiska XC często śmieją się , że enduro jest sportem dla emerytów – jednak tu muszę gorąco zaprzeczyć!
Dla mnie to kompromis pomiędzy łowieniem maksymalnej ilości endorfin, a do pewnego stopnia endurance. Wycieczki czy zawody nie są proste. Trasy są wymagające, czasem nawet niebezpieczne (trzeba mieć tzn skilla) – jeśli chodzi o wycieczki to do najlepszych kąsków trzeba dotrzeć nierzadko nosząc rower na plecach.”
Ania
„Dlaczego Enduro?
Mega socjalny sport, kapkę mniej ekstremalny od DH i znacznie ciekawszy od XC:)
Dzieki Enduro poznałam mnóstwo pozytywnych ludzi, nowych znajomych i przyjaciół.
Wciągnął mnie mój partner, początki były ciężkie, wiadomo, najmniej cierpliwości mamy do osób nam bliskich…
Były kłótnie i fochy w środku lasu, ale jak zdobyłam na tyle kondycji, żeby wjechać na gore (w tempie nie drażniącym innych riderow z naszej grupy) i wciąż mieć wystarczająco sił żeby móc cieszyć się zjazdem, wiedziałam, że to jest to, czego mi w życiu brakowało, długo poszukiwana pasja.”
Ania
„Kocham dwa kółka od kiedy pamiętam – brzmi jak utarte stwierdzenie, ale większą część życia spędziłam z tym „środkiem lokomocji”.
A czemu enduro? – bo to to, co tygryski lubią najbardziej: zmęczenie „pod górkę”, ale w przyjemnym tempie i świetnym towarzystwie i adrenalina w dół. Cały dzień na rowerze, nowe szlaki,oderwanie od codzienności. Skupienie się na tu i teraz – bo przecież zaraz może pojawić się śliski korzeń, zakupy batoników w lokalnym sklepie, banan na twarzy :)
Formuła zawodów też jest bardzo ciekawa, nie do końca poznane szlaki, które mogą nas zaskoczyć i wspólne przemieszczanie z ekipą osób, które kochają to co ja, a wieczorem :) zasłużony odpoczynek z czymś na zakwasy :)”
Basia
„Najpierw były rolki – jazda szybka na rolkach. Przyszła kolej na maratony mtb, a następnie szosa, która ukazała swoje piękno w górach, na zawodach etapowych Schwalbe Trans Alp. Zawody enduro pierwszy raz pojechałam za namową Tomka, które w tym sezonie i pewnie przez następne będą świetną zabawa i przy okazji można szlifować technikę zjazdu i „gleby”.”
Dorota
„Tak na prawdę „enduro” pokazał mi mój chłopak zabierając mnie na zawody, gdzie pojechałam na maratonowym full’u na objazd tras.
W sumie było ok, choć łatwo nie było (100 mm skoku to za mało zwłaszcza przy braku skill’a), tak wiec nie startowałam a kibicowałam bądź też się opalałam w trawie. Na koniec roku pojechaliśmy na krótki wypad do Zawoi gdzie poczułam to coś…
Po powrocie postanowiłam zmienić rower na bardziej fajny: lepszy kolor, 160 mm skoku, no i te kąty… i zapisałam nas na wyjazd do Sanremo, gdzie Arek pokazał nam kompletnie inny świat. Generalnie wróciłam już totalnie wkręcona i tak oto jestem! Chcę zostać mistrzynią świata za dwa lata he he. A tak serio to mam straszny fun jeżdżąc na rowerze, zwłaszcza teraz kiedy spróbowałam czym jest zjazd, odkryłam rower na nowo…”
Ela
„ET to były moje pierwsze w życiu zawody enduro (wcześniej jeździłam tylko xc oraz xce) rower kupiłam tydzień wcześniej,przed zawodami siedziałam na nim 2 razy. Na totalnym spontanie pojechałam na zawody i udało się wygrać z dość dużą przewagą. Dlaczego enduro?
Bo dostarcza więcej adrenaliny niż xc i po prostu lubię zjeżdżać ;)”
Klaudyna
„Enduro to dyscyplina wymagająca zarówno dobrej kondycji, jak i umiejętności technicznych. Jest połączeniem tego, co w jeździe na rowerze jest według mnie najlepsze: adrenalina, przełamywanie własnych słabości, możliwość poznawania nowych miejsc oraz ludzi.
W Trójmieście, skąd pochodzę, jest sporo fajnych tras, gdzie można pojeździć i zapomnieć o „miejskiej dżungli”… niestety w każdej części trójmiejskich lasów słychać w oddali szum przejeżdżających obwodnicą aut. Dlatego chętnie korzystam z każdej okazji na wypad w góry, gdzie jazda na rowerze to mocny trening i walka z samą sobą.. a w lesie – zamiast samochodów – słychać tylko odgłosy natury i… bicie własnego, zdyszanego serca:)”
Maja
„Od lat wspinam się, nurkuję i jeżdżę na nartach, więc zapotrzebowanie na ruch i adrenalinę mam od zawsze. Enduro pokazał mi chłopak i wciągnęło mnie. W enduro jest prędkość, trudności, natomiast nie jest tak wymagające psychicznie jak wspinanie czy nurkowanie (zawsze można zsiąść z roweru ;)) Moje serce podbiło również towarzystwo enduro, nie spotkałam się, żeby osoby nieźle wymiatające traktowały początkujących i słabiej jeżdżących z wyższością itp, co w innych środowiskach jest spotykane.”
Marta
„Dla mnie starty w zawodach są niejako uzupełnieniem mojej pasji, którą jest eksplorowanie górskich szlaków. Wyścig ma jednak tę zaletę, że mobilizuje do większego wysiłku, szybszej i bardziej agresywnej jazdy, a co za tym idzie dotykania granic swoich możliwości technicznych. Dzięki temu czuję, że bardziej efektywnie rozwijam się jako rowerzystka i rosną moje umiejętności. Poza tym sama formuła zawodów enduro bardziej pasuje mi niż np. maratony. Lubię również tę wyluzowaną atmosferę i cenię możliwość spotkania ze znajomymi. Oczywiście ważny jest dla mnie również element rywalizacji i możliwość sprawdzenia samej siebie.”
Marta
„Moja przygoda z rowerem w górach zaczęła się 28 lipca 2012. Wybraliśmy się na Wielką Rycerzową, dużo pchania do góry bo łydy brak, i dużo szutru w dół, bo wiedzy na temat planowania tras też było mało. Mimo to było super, góry, piwo w schronisku, wiatr we włosach na zjeździe. Tak oto zaczęło się 'wynajdowanie’ Enduro na własną rękę. Trasy były coraz lepsze, ręce bolały coraz bardziej przez niedziałający amor i wyciskanie soków z v-breaków, ale radość z eksploracji Beskidu Śląskiego i Żywieckiego była coraz większa. Przyszedł czas na modyfikacje roweru bo poczciwy Author już nie dawał rady, dostał tarczówki i działający amor, to była pierwsza rewolucja, można było szybciej łubu-dubu po beskidzkim szutrze. Cieszył nowy sprzęt aż nie zaczęły się rozmyślania o full’u żeby jeszcze szybciej w dół. Przyjechała w kartonie z dalekich krajów upolowana rama Speca, i zaczęło się na dobre. W pażdzierniku ub. roku przypadkiem trafiłam na informację o zlocie enduro na Podhalu, zapadła decyzja, jedziemy. Jakież było zdziwienie, że tak dużo ludzi lubi robić to samo i że Enduro to nie jest nasz wynalazek, że ktoś to wynalazł już wcześniej. Poznaliśmy masę fajnych ludzi z którymi teraz wspólnie jeździmy i świetnie spędzamy czas, no i najważniejsze … mam teraz 'rowerowe’ koleżanki, nie muszę już jeździć tylko z facetami.”
Natalia
„Enduro Trails był moim pierwszym starciem z enduro, jak też absolutnie pierwszą stycznością z fullem. Do tej pory jeździłam wyłącznie na hardtailach, ale z całkiem dobrymi rezultatami: w four crossie (4X) jestem dwukrotnym mistrzem polski, w Pucharach Świata 4X też wywalczyłam medale. Na przekór temu, to właśnie przesiadka na fulla stała się dla mnie wyzwaniem! Nowa geometria, większy rozmiar kół, full zawieszenie oraz kompletny brak wjeżdżenia, bo rower odebrałam dzień przed zawodami.. póki co czuję się na nim niepewnie, ale wszystko przed nami, bo Kros Moon Z2 to cud maszyna – musimy się tylko dogadać;)
Same zawody zaskoczyły mnie srogo- nie spodziewałam się tak długich i wyczerpujących zjazdów (piję tu zwłaszcza do OS 1…), jak też właściwie nie wiedziałam, czym pachnie targanie się na starty OSów, czasem nawet z rowerem na plecach.. Enduro to szalenie wymagające trasy, gdzie nie sposób odpocząć dopóki nie dojedzie się do mety OS…jakże to dalekie od gładkich torów do 4X i wyścigów, które trwają 40 sekund! Na trasie zaliczyłam masę niekontrolowanych ślizgów w błocie, wypięć z spdów (myślę nad platformami..), oraz kilka solidnych grzmotów, po których ciało nabrało odcieni śliwek w różnym stadium dojrzałości;)
Moje pierwsze starcie z enduro zakończyłam na ósmym miejscu, w połowie stawki kobiet. Jednak ten chrzest bojowy uznaję za bardzo ważny – już wiem czym to pachnie i wiem, że stać mnie na wiele więcej!
Ola
„Męczysz się, brudzisz, pocisz, czasem ranisz, a pomimo to jedziesz góra, dół, góra, dół. Góra na spokojnie, podziwiasz otoczenie, dużo myślisz, dół-całkiem inaczej, dużo się dzieje, totalne skupienie, pokonywanie barier- otoczenia, ale przede wszystkim swoich. Czyli w pięknie otaczających gór, które podziwiasz jadąc w górę, poznajesz siebie, swoje własne możliwości, śmigając w dół, których mogłabyś nigdy nie poznać, gdyby nie enduro.”
… no i ja
„Mnie już znacie i chyba wiecie czemu jeżdżę.
Moim pierwszym rowerem, z którym pojawiłam się w górach był full.
Wszyscy marudzili, że to buja, nie podjeżdża, a ja miałam banana na twarzy i nic nie robiłam sobie z ich komentarzy.
Zawsze pociągały mnie trudne zjazdy, na podjazdach męczę się za bardzo :)
Lubię dobry klimat, fajnych ludzi i poznawanie nowych miejsc.”
To my – dziewczyny enduro.
Każda inna, a jednak wszystkie podobne.
Różne drogi przywiodły nas do enduro, ale efekt taki sam.
Lubimy dobre towarzystwo, obcowanie z przyrodą, wesołe rozmowy na podjazdach i adrenalinę na zjazdach. Czasem trochę pomarudzimy, że siniaki do sukienki nie pasują, albo błoto starło lakier z paznokci. Co weekend jednak czujemy to przyciąganie nowych nieznanych ścieżek, tęsknimy do ryzyka na śliskich korzeniach i stromiznach.
Jeśli czujesz to samo, nie czekaj, nie zastanawiaj się, czy dasz radę, czy masz odpowiednio kolorową stylówkę.
Enduro jest w głowie i sercu. I nie ważne skąd się wzięło, ważne dokąd może cie zaprowadzić.
Do zobaczenia na szlaku :)