Jeśli nie wiesz co to melafiry, to nie wiesz co to życie prawdziwe enduro. Melafiry albo się kocha, albo nienawidzi. W tamtym roku po melafirowych zawodach w Mieroszowie powiedziałam stanowcze NIE. Już nigdy więcej melafirów. Pamięć ludzka jednak dość zawodna jest i gdy uruchomiono zapisy na tegoroczną edycję, pomyślałam – a może te kalafiory melafiry nie są takie złe???
Enduro MTB Series – Mieroszów
Po baligrodzkiej edycji Kellys Enduro MTB Series wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na to, co organizatorzy zafundują nam w tak kultowej miejscówce jaką jest Mieroszów. Okazało się, że Maciej Pająk z EMTB bardzo dobrze wiedział, komu przekazać organizację imprezy w tym miejscu. Po raz kolejny Grzegorz Miedziński i Łukasz Putz z ekipą nie zawiedli. Nie licząc małej wpadki z pomiarem czasu na jednym z OSów znowu otrzymaliśmy kawał konkretnego enduro.
Kellys Enduro MTB Series Mieroszów – Trasa
Dla zawodników przygotowanych zostało 6 odcinków specjalnych o bardzo urozmaiconej charakterystyce. Wszystko zaczęło się niemal jak u Hitchcocka OSem nr 1. Kolejne niewiele łatwiejsze odcinki trzymały w napięciu aż do końcowych schodów czekających na zawodników na mieroszowskim rynku.
OS 1 Ło panie, czego tam nie było… Była nawiązująca do Baligrodu ściana płaczu, były podjazdy, które utrudniały koordynację na zjazdach, była melafirowa wprawka i trawersy ze śliskimi korzeniami. Moja podświadomość zupełnie wyparła z pamięci ten odcinek. Chciałabym jednak bardzo zobaczyć osoby, którym udało się zjechać pionową sekcję do drogi.
OS 2 Dużo krótszy i przyjemniejszy niż jedynka. Dawał wytchnienie tym, którzy nie przepadają za podjazdami, bowiem na całej długości następowała intensywna deniwelacja. Wprowadzał też w melafirowy klimat i przygotowywał na to co wydarzy się na kolejnym oesie.
OS 3 Mieroszowski klasyk. Zjazd z Włostowej, mimo iż nieco godziło to w formułę ON SIGHT, musiał znaleźć się wśród odcinków specjalnych. Zaczyna się niewinnym singlem, następnie przechodzi w płynące morze melafiru z licznymi uskokami, nie daje odpocząć i atakuje techniczną agrafką, by zakończyć się melafirową rynną, gdzie broń boże nie należy wciskać żadnego z hamulców.
OS 4 Przez wielu określony mianem XC. Dość łatwy technicznie, ale wymagający kondycyjnie odcinek z licznymi podjazdami. Biorąc pod uwagę długość i czas, jaki trzeba było poświęcić na dojazd do niego, z perspektywy zawodnika zupełnie niepotrzebny.
OS 5 Malafirowa dzida w dół z jednym zakrętem i kopcem kreta. Test umiejętności driftowania i utrzymywania jako takiej trakcji.
OS 6 Miejskie enduro z Góry Parkowej również nieco zaburzające formułę on sight, bo kto był już w Mieroszowie, ten bardzo dobrze pamięta pieczenie łydek i hiperwentylację na znajdującym się w jego trakcie podjeździe. Przejazd przez miejski ratusz jest jednak tak widowiskowy i wyjątkowy, że osobiście nie mam nic przeciwko, by ten odcinek był zawsze stałym elementem zawodów w Mieroszowie.
Pisząc o odcinkach specjalnych, nie można pominąć dojazdówek, które jak to w Mieroszowie bywają dość strome. Tak zwane Mieroszowskie Ściany zapamięta chyba każdy startujący. Ci, którzy marudzili na wypychach w Baligrodzie, w Mieroszowie weryfikowali poglądy dotyczące trudnych wypychów.
Składając wszystko do kupy – układaczom trasy udało się utrzymać pewną równowagę między hard-corem a przyjemnością z jazdy. Melafiru było tyle, aby dobrze poczuć jego magiczną moc, ale by jednoczenie go nie znienawidzić. Każdy odcinek był inny i miał swój charakter. 46 kilometrów i 1650 metrów przewyższenia stanowiło spore wyzwanie dla zawodników. To nie było pitu-pitu.
Moje przygody
W moim przypadku zawody w Mieroszowie zaczęły się dość oryginalnie, bo okazało się, że w butach startowych brakuje wkładek. Był to całkiem dobry powód by odpuścić ściganie, ale okazało się, że przecież wkładki można wziąć z butów do chodzenia. Nie miałam więc wyjścia jak podjąć rękawicę i stawić czoła źle wspominanym melafirom.
Bardzo szybko okazało się, że fakt iż na rowerze ostatni raz byłam w Baligrodzie, będzie miał przełożenie na samopoczucie nie tylko na podjazdach. Oj bolało. Mocy brakowało. Ale było tak ładnie (jesień zaczyna szaleć w górach), że dla samych okoliczności przyrody warto było się pomęczyć.
OS nr jeden mnie pokonał, podjazdy zabiły, ścianka sprowadziła do parteru, korzeń na ostatniej prostej pozwolił zasmakować mieroszowskiej gleby. Jak zwykle pierwszy OS spisany został na straty. Na dwójce odzyskałam poczucie własnej wartości. Nie licząc wąskiego fragmentu między kamieniami, cały odcinek w siodle to dla mnie wydarzenie. Na trójce trochę się zawiodłam, bo po dobrym początku, w miejscu gdzie stali fotografowie speniałam i rozstałam się z rowerem. Co okazało się głupotą, bo okazało się, że melafir był już tak rozkopany, że na spokojnie dałabym radę tam zjechać. Ale jak to mówią była to już musztarda po obiedzie. Czwarty OS, jak już pisałam, był przyjemy, ale zupełnie niepotrzebny. Piątka poszła świetnie nie licząc przygody z blokiem, który za Chiny nie chciał się wpiąć. Nie było więc innej opcji jak zatrzymać się i przemówić mu do rozsądku. OS nr sześć był oczywiście tylko formalnością. Wjeżdżając na Mieroszowski rynek byłam zmęczona, ale „czułam dosyt” (cytat aut. Anna Tkocz) i satysfakcję. Tym razem melafiry mnie nie pokonały, miałam poczucie, że mimo wielu niedociągnięć w mojej jeździe z Mieroszowa wracam z tarczą i na następne zawody na pewno tu przyjadę.
Podsumowanie
To powoli zaczyna być nudne. Kolejne bardzo dobre zawody w wykonaniu Enduro MTB Series. Było tak dobrze, że nawet wpadka z pomiarem czasu i godzinny poślizg w starcie na trzecim OSie nie dały pożywki maruderom i hejterom. Znów dostaliśmy trudne, wymagające trasy, sprawną organizację, dobre jedzenie na bufecie po zawodach. W tym wszystkim zauważam tylko jeden minus – to niestety ostatnie zawody tego cyklu w tym sezonie.
I niestety nie wiadomo też, jak wyglądać będzie cykl w przyszłym roku. Jeśli więc doczytaliście aż do tego miejsca, to pomyślcie, czy nie macie w wśród swoich znajomych bogatego wujka z Ameryki, cioci bizneswoman, którzy zainteresowani byliby wsparciem finansowym tej imprezy. Jeśli znacie taką osobę to zgłoście się do organizatorów, bo żal byłoby, gdyby z przyczyn tak nieistotnych jak pieniądze, nie było gdzie ścigać się w przyszłym roku.
Enduro MTB Series – Wyniki
Tu za niedługo będzie link :)