Długi czas zastanawiałam się, co by tu Wam napisać o tym rowerze. Kilka słów z przymrużeniem oka naskrobałam co prawda już tutaj. Ale wypadałoby rzucić trochę konkretów. Tylko jak? Skoro w rowerowych technikaliach skończyłam orientować się zanim jeszcze zaczęłam, z rowerami szosowymi mam tyle wspólnego, co Eskimos z drinkami na plaży i generalnie zamiast sprzętem wolę jarać się górami, przyrodą i widokami.
I tak, ciężko kombinując doszłam do wniosku, że najlepszą recenzję roweru przeznaczonego dla zaczynających przygodę z szosą może napisać nie kto inny, jak właśnie taka osoba początkująca. W byciu początkującym szoszonem jestem właściwie całkiem dobra, he.
Nie żebym była zupełnie zielona. Kilka krótkich szosowych romansów mam za sobą, między innymi ten w Chorwacji lub ten we włoskim stylu. Wiem więc co to łapy, baranek, szlif, rant, szytka i pociąg.
Jak jednak da się od razu zauważyć rowery szosowe zabieram głównie na wakacje za granicą.
Dzieje się tak z dwóch podstawowych powodów: Kultury, a właściwie jej braku wsród polskich kierowców (to chyba Maciej Hop pisał, że na naszych drogach ciagle ktoś czyha na nasze życie), oraz miejsca zamieszkania (Śląsk) gdzie wyjazd z aglo w jakieś sensowne szosowo miejsca zajmuje zazwyczaj godzinę.
Jesli więc interesuje was opinia niedzielnego kierowcy szosowca szosówki (zwał jak zwał) o rowerze Liv Avail Sl 2. Zapraszam.
Rower który otrzymałam w ramach współpracy z marką Liv to dość budżetowy model szosy skonstruowanej zgodnie z koncepcją kobiecej geometrii Liv Avail SL 2 2017 (cena katalogowa 4 299 zł). Rower zbudowany na aluminiowej ramie z karbonowym widelcem z przyzwoitym osprzętem bez szczególnych wodotrysków.
Na Availu zrobiłam w sumie jakieś 700 kilometrów. Najpierw po buchających gorącem asfaltach wokół
Lago di Garda, potem po buchających spalinami asfaltach śląskiej aglomeracji. Mam nadzieję, że wybaczycie umieszczenie w dokumentacji tylko zdjęć nadgardziańskich. Jak pisałam powyżej szosa na Śląsku to dla mnie nieporozumienie.
Pierwsze, na co zwraca się uwagę w modelu Liv Avail (i chyba we wszystkich rowerach Liv) to znakomity wygląd. Aluminiowa rama z karbonowym widelcem pomalowana została tak, że nie da się jej nie zauważyć. Wszystkie rowery Liv są ładne, a ja powtarzam do znudzenia – rower, by na nim jak najczęściej jeździć, musi się zwyczajnie podobać.
Drugą zasadniczą cechą tych rowerów jest szeroka rozmiarówka. Jeśli wzrostem nie grzeszysz i do tej pory ciężko było Ci znaleźć rower szosowy, który nie będzie na Ciebie za duży, to Liv rozwiązuje Twoje problemy. W moim przypadku do wzrostu 162 bardzo ładnie przypasowała eSka.
Liv Avail to rower szosowy przeznaczony dla kobiet, których głównym celem nie jest ściganie, a komfortowe pokonywanie dłuższych dystansów. Na tym rowerze pozycja jest nieco bardziej wyprostowana i wygodniejsza niż w przypadku rowerów przeznaczonych do startów w wyścigach.
Liv Avail jest łatwiejszy w opanowaniu niż ścigancka szosa, więc jest bardzo dobrym wyborem dla osób zaczynających asfaltową przygodę. Nie ma się jednak czym martwić, gdy poczujesz głód adrenaliny i nagle zapragniesz wyścigowych wyzwań rower raczej też da radę.
I chyba w tym tkwi przyczyna, że Avail tak przypadł mi do gustu. Gdy wsiadłam na niego, wystarczyło kilka poprawek wysokości siodełka i od razu poczułam się jak w domu. No, może nie licząc pieruńsko wąskiej kierownicy, do której przyzwyczajanie się zajęło trochę więcej czasu :)
Liv Avail SL 2 – specyfikacja
Oceniając osprzęt zastosowany w tym rowerze mogę powiedzieć tylko tyle i aż tyle – wszystko działało, nic się nie psuło, ani razu w obecności Availa z moich ust nie padło żadne niecenzuralne słowo. Więc chyba jest git.
Korba 50/34 i dziesięciorzędowa kaseta dla piździpączków z największą koronką z 32 zębami w przypadku nieposiadania łydy okazała się idealna. Gdy na liczniku pojawiało się magiczne 15% nastromienia nogi bolały, ale jakoś dawałam radę.
W przypadku układu hamującego znacie moje zdanie – rowery szosowe bez tarcz nie hamujo. Z przyzwyczajenia i z doświadczenia wolę i jeśli miałabym taką możliwość wybrałabym model poziom wyżej, który sprzedawany jest już z hamulcami tarczowymi.
Nie znaczy to oczywiście, że w Availu z hamulcami jest coś nie tak. Są i pewnie działają jak we wszystkich porównywalnych rowerach. Dowodem czego jest fakt, że cały czas mam wszystkie zęby. Ale zwyczajnie, tak jak wolę lody jogurtowe, tak wolę też tarcze :)
Po pełną specyfikację zapraszam na stronę producenta.
W jeżdżonym przeze mnie rowerze zwróciłam uwagę na dwa szczegóły.
Pierwszym z nich były dodatkowe klamki hamulcowe znajdujące się obok dłoni gdy rower trzymamy w górnym, prostym chwycie. W moim przypadku, mimo iż wykorzystałam je może w kilku zaledwie sytuacjach, taki ficzer ma sens. Dla początkujących fanów szosy szukanie w panice klamek hamulcowych w górnym chwycie może śnić się po nocach.
Drugim elementem są wpuszczane w ramę pancerze z linkami. Moje poczucie estetyki zostało ugłaskane.
Zaś karbonowa sztyca z całkiem wygodnym siodełkiem sprawiła, że żaden nieprzyzwyczajony do sztywnego tyłek nie ucierpiał przy realizacji tego materiału.
Liv Avail – w opinii mamby
Jeśli zastanawiasz się czy rower szosowy jest dla Ciebie i nie chcesz za wiele ryzykować, to wybór Liv Avail jako pierwszego roweru na asfalty jest świetnym pomysłem. Avail to sprawnie działający sprzęt w dobrej cenie, dodatkowo wyglądem zachęcający do jazdy.
Dla mnie to rower idealny na wakacyjne długodystansowe wycieczki. Gdybym nie mieszkała w aglomeracji śląskiej pewnie byłby i dobry do rowerowych wypadów po asfalcie w środku tygodnia lub szybkich treningów na utrzymanie enduro-łydy.
Na filmie jeden dzień z życia Liv Avail.