Liv Gravel Camp to pomysł na spędzenie dobrego czasu z pozytywnymi ludźmi w otoczeniu natury w nieodłącznym towarzystwie rowerów. Pierwsza odsłona rowerowego obozu tylko dla kobiet przerosła nasze oczekiwania. Miałyśmy pewne obawy, ale intuicja nas nie zawiodła.
Dużo się mówi o legendarnej „sile kobiet”, ale dzieje się magia, gdy osobiście ją poczujesz.
Jezioro Wdzydze i okoliczna przyroda zwróciła naszą uwagę w zeszłym roku, kiedy to na spędzenie jednego z krótkich urlopów wybraliśmy pensjonat położony tuż nad jeziorem.
Niesamowita cisza i spokój. Do tego ogromna ilość szutrowych dróg oraz las.
Wiedziałyśmy, że to trzeba wykorzystać, trzeba podzielić se tym miejscem i klimatem z innymi. W głowie narodził się Liv Gravel Camp, czyli rowerowy obóz stworzony przez kobiety dla kobiet. Bezpieczna i przyjazna przestrzeń, by spędzić dobrze czas na dwóch kółkach.
Liv Gravel Camp – założenia
Plan był prosty. Zbieramy 12 chętnych dziewczyn, zapraszamy je na cztery dni do ośrodka nad jeziorem na Kaszubach, układamy trasy, zapewniamy wsparcie techniczne, prowadzimy wieczorne warsztaty na rowerowe tematy, oferujemy czas wolny na plaży i nad jeziorem, pokazujemy piękno okolicy. Jednym słowem tworzymy przestrzeń, by zadziało się coś, czego same nie przewidziałyśmy.
A zadziała się magia.
Nie przesadzam.
12 różnych kobiet z różnych stron Polski stworzyły tak niesamowity klimat, że trudno to słowami opisać.
Nie przesadzam.
Zresztą zobaczcie sami/same!
Film – YouTube
Dzień pierwszy – rozpoznanie
Co może pójść nie tak, kiedy wszystko masz zaplanowane i zapięte na ostatni guzik? Oczywiście wszystkie plany może popsuć pogoda. Już w środę wieczorem podczas ogniska zapoznawczego otwierającego obóz tematem numer jeden był nadchodzący deszcz i załamanie pogody. Na Kaszubach nie padało od pięciu tygodni. Pech trafił, że w prognozach pogody opady pojawiły się akurat na nasz przyjazd.
Pobudka zaplanowana na 8:00, za oknem deszcz stukający o blat stołu na tarasie, gdzie miałyśmy jeść wspólne śniadanie. Szybka konsultacja i już pojawiają się alternatywne wersje spędzenia tego dnia.
Jednak koło 9 nagle pogoda zaczyna się poprawiać, przestaje padać i nawet momentami zza chmur wychodzi słońce. O 10 już wszystkie dziewczyny są gotowe. Nie ma co się bać deszczu, w końcu przyjechałyśmy tu jeździć na rowerach.
Pierwsze kilometry pokazują, że będzie to wyjątkowy wyjazd. Dziewczyny bardzo szybko nawiązały ze sobą relacje. Nie ma chwili ciszy i na okrągło prowadzone są rozmowy zarówno na kolarskie, jak i pozakolarskie tematy.
Mimo początkowych obaw o tempo jazdy, grupa jedzie razem i nikt nie ma problemu z utrzymaniem koła. Zapowiadane opady nie nadchodzą i dzięki temu udaje nam się zrobić całą zaplanowana trasę.
Przy okazji zaliczamy lokalne atrakcje turystyczne – m.in. Kamienne Kręgi.
Jak podaje Pomorskie Travel:
Nazywane polskim Stonehenge przyciągają co roku żądnych tajemnic turystów. Początki Rezerwatu „Kamienne Kręgi” sięgają roku 1958, natomiast same kręgi pochodzą z okresu wpływów Rzymskich. Są to największe kręgi kamienne w Polsce, a drugie pod względem wielkości w Europie!
Badania archeologiczne wykazały, że jest to cmentarzysko składające się z grobowców rodzinnych. Prawdopodobnie Gotów z I i II w. n.e. Na terenie rezerwatu znajduje się 12 różnej wielkości kręgów i 30 kurhanów. Najmniejszy krąg ma średnicę 15 m, zaś największy 33 m. W każdym z nich jest od 16 do 29 kamieni wystających z ziemi na wysokość 20 do 70 cm. Pośrodku kręgu ustawiony jest jeden lub dwa kamienie.
Pan Kustosz Rezerwatu widząc grupę dwunastu kobiet wziął sobie bardzo do serca rolę przewodnika i przepięknie opowiedział nam o niezwykłości tego miejsca. Zasugerował też co zrobić, aby naładować się pozytywną energią by mieć siłę do jady oraz by pogoda nam sprzyjała.
Kamienne Kręgi to jedna z okolicznych atrakcji turystycznych.
Agata organizuje grupę
Kustosz opowiada o niezwykłości tego miejsca
W Kamiennych Kręgach łapiemy energię do jazdy
I krótka lekcja z orientacji w terenie.
To miejsce jest podobno wyjątkowo energetyczne.
Po prostu tatuaż.
Pamiątkowe zdjęcie z magicznym kamieniem
I wskakujemy w las.
Deszcz ubił okoliczne piachy.
Jedzie się całkiem wygodnie.
Jest też chwila na degustację lokalnych specjałów.
Rano nic nie zapowiadało, że ten dzień tak dobrze się potoczy.
Uśmiechy z twarzy nie znikają.
Nagroda za zrobione kilometry…
i wizyta nad jeziorem.
A wieczorem wykład Agaty
Wybór siodełka to sprawa niełatwa.Zakończenie pierwszego dnia to tradycyjne lody z okienka w miejscowości Wiele.
Konkretna nagroda za wykręcone kilometry. Potem jeszcze szybka wizyta nad jeziorem Wdzydze. Gdzie ku naszemu zdziwieniu woda była całkiem ciepła i kilka uczestniczek obozu zdecydowało się wrócić na plażę w strojach kąpielowych.
Wieczór dopełnił wykład Agaty Soboty na temat wyboru siodełka rowerowego i dylematów jakie są z nim związane. Nic nie zapowiadało, a jednak dzień ten ułożył się znakomicie.
Rowerowy obóz tylko dla dziewczyn?
Do tej pory raczej stroniłam od robienia rowerowych wydarzeń tylko dla kobiet. Uważałam, że kobiety powinny współdziałać z mężczyznami, nie powinny się izolować, bo tylko tak będziemy traktowane równo, bez spychania nas na drugi plan. Podczas tego obozu zrozumiałam, że aby nastąpił ten krok, najpierw kobiety muszą same w sobie znaleźć siłę i pewność siebie. A klimat stworzony tylko i wyłącznie w kobiecym gronie bardzo w tym pomaga.
Wiele rozmów i sytuacji z tego wyjazdu to potwierdziło. Kobiety potrzebują rowerowych spotkań tylko w swoim gronie. Atmosfera takiego spotkania jest zupełnie inna niż w towarzystwie mieszanym. Tak sobie teraz myślę, że fenomen kół gospodyń wiejskich przecież nie wziął się z nikąd.
Co jest bardzo ciekawe, podobne spotkania i wyjazdy często przez Panów są dziwnie komentowane. A jak to tak bez mężczyzn? Dlaczego się izolujecie? Z nami byłoby lepiej.
I oczywiście często z mężczyznami jest super i nie warto się zamykać. Ale wyjazdy women’s only to bardzo ważny element budowania społeczności rowerowej. By więcej dziewczyn było w kolarstwie w ogóle, musi odbywać się więcej tego typu wydarzeń tylko dla kobiet.
Dzień trzeci – hulały po polu i piły …
Plan obozu zakładał drugiego dnia wycieczkę wokół jeziora Wdzydze. Pełna relacja z tego dnia znajduje się w filmie podlinkowanym u góry.
Za to trzeci dzień był dniem, kiedy wyskoczyłyśmy z lasu w bardziej otwarte tereny.
Pętla prowadząca na północny-zachód okazała się bardzo widokowa i jeszcze mocniej zaakcentowała wakacyjny klimat wyjazdu.
Codziennie rano uczestniczki mogły uzupełnić swoje bidony napojami marki Sponser
Sponser jest jedną z marek wspierających obozy.
Nawodnienie w ciepłe dni to wszak podstawa.
Najpierw trochę szutrów
Potem trochę tarki.
I lądujemy na polu.
Zdjęcia zajmują już solidne gigabajty na kartach pamięci.
Ale co tam. Karty wytrzymają.
Okulary Alba Optics też bardzo przypadły do gustu dziewczynom.
Marka Liv jest oficjalnym partnerem i sponsorem tytularnym obozu. Razem z Agatą jesteśmy ambasadorkami tej wyjątkowo kobiecej marki. Dzięki tej współpracy możemy rozwijać swoje pasje i popularyzować kolarstwo wśród kobiet. Co jest warte zauważenia to fakt, że Liv nie tylko oferuje rowery dla kobiet. To firma stworzona przez kobiety, zatrudniająca kobiety, gdzie kobiety są zarówno projektantkami jak i zarządzającymi.
Jeśli obejrzeliście film, to pewnie zauważyliście, że uczestniczki obozu wyjątkowo zgrały się jeśli chodzi o oczekiwania co do tego wyjazdu. Miały być dobre kilometry i dobre jedzenie. Gastrokolarstwo to jedna z odmian kolarstwa którą niesamowicie uskuteczniałyśmy w trakcie tych czterech dni.
Restauracjami, które trzeba odwiedzić w tym rejonie są:
- Restauracja Babcina Kuchnia – przepyszne racuchy, beza, kotlet schabowy nie mieszczący się na talerzu, zupa rybna i wiele, wiele więcej rarytasów
- Bar Drewutnia – przepyszne ryby prosto z jeziora Wdzydze i nie tylko
- Pierogarnia pod Gruszą – przepyszne domowe jedzenie, głównie pierogi, ale furorę robią naleśniki :)
Okolica jeziora Wdzydze to wiele szutrowych dróg,
… na których czasem znajdzie się trochę tarek
Piękna przyroda
… no piękna
niesamowite przestrzenie…
… oraz lokalne smakołyki
Tego typu pamiątki z wakacji spodobają się każdemu :)
Liv Gravel Camp – a co po rowerze?
Oprócz niesamowitych tras i wycieczek uczestniczki miały też okazję spędzić trochę czasu na plaży, wykorzystać dostępne w ośrodku kajaki oraz każdego dnia odbywały się wieczorne warsztaty (bike fitting, bikepacking, czyszczenie i konserwacja roweru) a także grill czy ognisko.
Nawet w trakcie tak żmudnych obowiązków jak czyszczenie napędu humory dopisywały.
O napęd dbać trzeba
A na czystym rowerze jeździ się przyjemniej
Rowery czekają na następny dzień
Pensjonat w którym byliśmy okazał się znakomitym miejscem do organizacji takiego wyjazdu.To były niesamowite cztery dni.
Dziewczyny po tym wyjeździe postanowiły utrzymać ze sobą kontakt. Nawiązały się silne relacje i w pewnym sensie nawet przyjaźnie. Już razem planujemy kolejne wypady w inne interesujące rowerowe miejsca.
Dla mnie jako organizatorki to był konkretny kop i motywacja do dalszych działań. Niesamowicie jest stworzyć miejsce i przestrzeń, w której dzieją się takie fajne rzeczy.
Dziękujemy też markom, które postanowiły wesprzeć to wydarzenie.