W Livigno ciężko się nudzić.
Co zrobić, gdy po trzech dniach kręcenia bolą nogi ?
Na ratunek przychodzą dwa Bike Parki usytuowane na dwóch przeciwnych zboczach doliny.
O Mottolino nie ma co pisać. To Bike Park wymieniany zawsze w gronie 10 najlepszych w Europie. Mamy tu trasy zróżnicowane pod względem trudności, mamy strefę north-shore, mamy hopy, mamy rockgardeny i korzenne dywany.
Zdecydowanie jest co robić i regeneracyjny dzień w bike parku często okazuje się wcale nie taki odpoczynkowy.
Z drugiej strony doliny nie tak dawno powstał Mountain Park Carosello 3 000.
Robienie na sąsiednim zboczu kopii Mottolino nie miało sensu dlatego twórcy Carosello poszli w zupełnie inną stronę. Celem ścieżek tutaj budowanych jest niejako wprowadzenie w świat band, hopek, pompowania i ogólnopojetego flow.
Jak piszą twórcy ma być „fast for experts, safe for beginners”
Mountain Park Carosello 3 000.
Carosello 3 000 jest robione z rozmachem.
Dobre oznakowanie i tablice informacyjne sprawiają, że nie sposób się zgubić.
Ponumerowane i odpowiednio ponazywane ścieżki sprawiają, że łatwo wybrać interesującą nas opcję zjazdu.
Na uwagę zasługuje genialna ekipa obsługująca kolejkę.
Uśmiechnięta, pomocna, niczym u nas na Mosornym Groniu :)
Z racji tego, że wagonik kolejki jest słabo przystosowany do przewozu rowerów, we wtarabaninieniu się do środka pomoże miły Włoch.
Gdy wyjedzie się już do góry trzeba koniecznie zafundować sobie kawę na wysokości, chillout na leżaku wskazany. Darmowe WIFI pozwala wrzucić zdjęcie na INSTA i trochę podrażnić znajomych, którzy akurat siedzą w pracy.
Potem na spokojnie można zacząć zabawę.
Piszę na spokojnie ponieważ na tej wysokości serce początkowo szaleje i każdy podjazd czy depnięcie w pedały wywołuje nieporównywalny do oczekiwanego efekt.
Do wyboru mamy ścieżki bikeparkowe i naturalne.
Ścieżki bikeparkowe, mimo iż podzielone na osobne odcinki, tak na prawdę są dwie. Wkrótce ma nastąpić otwarcie kolejnych dwóch.
Na początek mamy łatwy trail „Coast to coast”, który delikatnie wprowadza nas w stan flow. Dobrze wyprofilowane, szerokie bandy, muldy i hopki wprowadzające do pompowania i skakania. Rozgrzewka.
Po takim wprowadzeniu wybieramy albo ścieżkę „Hurt-dream”, która potem przechodzi w „Blueberry Line” lub idącego dalej zboczem „Roller Coastera”.
Na liniach oznaczonych czerwonym kolorem jest już więcej do roboty.
Zarówno na „H-Dream”, „Blueberry line” jak i na „Roller Coasterze” o trudności decyduje prędkość.
Amator przejedzie ścieżkę utrzymując ciągły kontakt z podłożem.
PROs 40% czasu spędzi w powietrzu.
Przyznam szczerze, że po pierwszym zjeździe nie potrafiłam określić swojego stosunku do tych ścieżek. Gładkie tory, bez żadnego elementu technicznego. Tylko bandy i skoki.
Na szczęście, gdy drugi i trzeci raz wjechaliśmy kolejką do góry, zmieniłam zdanie. Znając już ścieżkę mogłam rzadziej dotykać klamek i dzięki temu generowana prędkość pozwalała wyciskać ze ścieżki więcej funu.
Co ciekawe, nie tylko ja miałam takie odczucia.
Całej ekipie szczególnie przypadła sekcja wąskich band, na których faktycznie można było poczuć się niczym na Roller Coasterze. Co więcej – w jednym miejscu była zrobiona nawet pętla :)
Jak już wspomniałam, do wyboru mamy także ścieżki naturalne.
Zdecydowanie warto pomęczyć się trochę i podjechać na szczyt gdzie stoi Madonone.
Gdy zrobimy to późno, kiedy turystów już nie ma na szlakach warto spróbować zjazdu pieszym szlakiem nr 157 na dół do Livigno.
Druga opcja to zjazd singlem na drugą stronę do doliny Federia.
W Val Federia w schronisku trzeba zjeść domowe ciasto czekoladowe, mniam.
Siedząc na trasie schroniska można także wypatrzeć świstaki siedzące i zawijające w te sreberka.
Z doliny do Livigno najlepiej wrócić asfaltem lub szlakiem pieszym.
Na zaliczenie wszystkich szlaków w rejonie Carosello wystarczy jeden dzień.
Dostaniemy tu zarówno gładkie wyprofilowane trasy parku rowerowego, szerokie szutry prowadzące do Madonon, jak i wymyte single prowadzące do Val Federii.
Czy faktycznie będzie to dzień odpoczynkowy?