„Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące”
Co roku w okolicy lutego i marca staram się, choć na chwilę przenieść w nieco bardziej sprzyjające jeździe na rowerze i ogólnemu funkcjonowaniu rejony.
W tym roku doładowanie energią i witaminą D postanowiłam zrobić razem z Arkiem Perinem i jego Arek Bike Center, wspólnie organizując rowerowy obóz w San Remo. Obóz ten jednak miał być nietypowy, bo zorganizowany specjalnie dla dziewczyn.
Dzień 1/2 – USTROŃ, SAN REMO i DIANO MARINA
Potem robimy jeszcze dwa, trzy zjazdy, by poćwiczyć i doszlifować elementy, na które zwrócił nam uwagę pan instruktor. Zadowolone po pierwszym dniu, zawijamy na kwadrat.
Każdego wieczoru w garażu odbywa się tajna narada dotycząca organizacji dnia następnego. Pierwsza obozowa narada jest szczególna. Babski wyjazd to i prezenty dla pań być muszą.
Siedem silnych i twardych babek, którym nie straszne liguryjskie skały i sanromolańskie wertepy. Ty też możesz być jak my. Wystarczy wsiąść na rower.
Dzień 3 – FINALE LIGURE – DH MAN i DH WOMAN
Dzień 4 – SAN REMO – TUBI DI SAN LORENZO I DUE MURI
TUBI DI SAN LORENZO oraz DUE MURI to dwie trasy, na które warto przyjechać już rozjeżdżonym. Nie ważne, jak dziwnie by to nie brzmiało.
W ten dzień postanowiłam więcej jeździć niż pstrykać, więc i fotek wielu nie ma. Są za to lody i powrót nadmorską promenadą do domu.
Dzień 5 – REGENERACJA i PLAŻING
Pan Bóg odpoczywał siódmego dnia. My zmęczyliśmy się szybciej.
W sumie nie wszyscy, bo byli i tacy, co piątego dnia zauroczeni wałkowali „mostek”. Ja postanowiłam wyczilować i zresetować system. Pięć dni bez przerwy z ludźmi dla mojej głowy to zdecydowanie za dużo. Wzięłam plecak, kilka eurasków, aparat i pomaszerowałam na plażę. W nadmorskim barze nabyłam dwie buteleczki Birra Moretti oraz Pizzę Salami Picante.
Znalazłam osłoniety od wiatru dołek na plaży i zaległam.
Zdjęć żadnych nie zrobiłam, bo okazało się, że karta pamięci została w laptopie. Przeznaczenie? Możliwe.
Dobrze, bo będzie przynajmniej powód by tu wrócić i skraść milionem zdjęć trochę uroku tutejszych nadmorskich uliczek.
Odpoczynkowy wieczór był okazją do pogrzebania w rowerze. Oczywiście nie ja grzebałam, tylko pan trener-instruktor-mechanik Arkadiusz Perin, który to sprzedał mi znakomity sposób na polepszenie komfortu działania moich ulubionych Guide-ów.
Na zakończenie dnia zaś przewidziana była atrakcja w postaci przeprowadzenia video-analizy jazdy każdej z nas. Filmiki nagrywane podczas szkolenia znakomicie wychwytują charakterystyczne błędy i niedociągnięcia. Szkoda tylko, że tak trudno je potem poprawić i skorygować.
Dzień 6 – DOLCEACQUA
To moja ulubiona trasa. Dokładnie opisałam ją już tutaj.
Jeśli z danego dnia jest mało zdjęć, wiesz że było dobrze, bo nie miałeś nawet ochoty wyciągać aparatu.
Dzień 7 – łojenie i wyjazd – Ustroń
Siódmego dnia każdy miał wybór. Połoić jeszcze jedną z łatwiejszych okolicznych trasek, lub mentalnie przygotować się do powrotu do kraju.
Wybrałam to drugie. Chciałam by ostatnim wspomnieniem z San Remo były skaliste trasy Dolceacqua.
Do następnego.
Jeśli spodobał Ci się obozowy klimat zajrzyj na stronę Arka – AREK BIKE CENTER a za rok zapraszam na kolejny obóz GIRLS ONLY :)