Dolceacqua Marcora i Lo Sparo
Wybór tras zjazdowych w Dolceacqua jest spory. Wariant, który my wybraliśmy na ten dzień to trasa zawodów EES z 2015 roku. Tak na prawdę to dwie połączone ze sobą ścieżki zwane przez miejscowych jako Marcora i Lo Sparo . Możliwość poznania trasy zawodów na światowym poziomie było wartościowym doświadczeniem, które mocno przedefiniowało pojęcie enduro w naszych głowach.
Podobnie jak w przypadku większości tras w San Remo i tutaj bardzo opłaca się posiadać samochód. No chyba, że twoja żelazna łyda na luzie przyjmuje kilkunastokilometrowe podjazdy.
Jeśli jednak wolisz swoje siły zachować na soczysty zjazd, wybierz wspomaganie i z San Remo podjedź do miasteczka Ventimiglia, by następnie wąskimi, dość ekstremalnymi „asfaltami” wdrapać się na początek trasy widoczny na tracku. Stamtąd zaczyna się przyjemny singlowy podjazd na Monte Morgi.



Podjazd jest w całości do zrobienia na rowerze, momentami wymaga jednak sporych umiejętności. W naszej grupie tylko Arek dał radę.

Po wjechaniu na szczyt pozostaje tylko przywdziać ochraniacze, rozluźnić się i dać ponieść trasie, która na początku jest bardzo płynna i przyjemna, co pozwala na dobrą rozgrzewkę.


Po dostarczeniu do mięśni odpowiedniej ilości tlenu, przychodzi czas na zastrzyk adrenaliny.
Rozpoczynają się kamienne sekcje, przeplatane odpoczynkowymi singlami.


Wybór linii w niektórych momentach nie jest łatwy. Do pokonania skomplikowanych kamiennych układów można zastosować technikę „łubudubu” (jeśli masz zjazdówkę) lub bardziej kreatywnie podejść do sprawy (w przypadku roweru o skoku 160 i mniej).


Zjazd daje sporo satysfakcji i na endurówce takiej jak mój Tolek jest cały do ogarnięcia.
Są momenty gdy serce bardziej zabije, ale to jeszcze bardziej podkręca.


Co jakiś czas warto jednak rzucić okiem gdzieś dalej niż tylko przednie koło. Jazda granią funduje widoki, że głowa mała.

Podsumowując, trzeba jasno powiedzieć – trasy Dolceacqua Marcora i Lo Sparo łatwe nie są.
Na szczęście trudne odcinki przeplatane są odpoczynkowymi singlami.
W mojej ocenie według skali G3R – trudność P3 z dwoma elementami P4.
Po dwóch podejściach i opatentowaniu kilku miejsc przejechałam całość bez żadnej pomyłki.
Szlak polecam zdecydowanie osobom, które już coś potrafią na doskonalenie skilla, a osobom które owego skila już mają na dobrą rozgrzewkę przed innymi ścieżkami, które oferują tutejsze tereny.
Pozdrowienia z San Remo
mamba
