Słyszeliście kiedyś o Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina? My dowiedzieliśmy się o jego istnieniu zaraz po powrocie z naszego wakacyjnego wyjazdu na Morawy Południowe. Tam enoturystyka, czyli turystyka związana z winnicami, bardzo przypadła nam do gustu. Sami zresztą powiedzcie – gravel, kilometry szutrów i asfaltów, piękne widoki i wszystko to zwieńczone wieczornym relaksem przy dobrym winie. Gdy dowiedziałam się, że coś takiego mamy u nas w Polsce i do tego na położonym niedaleko nas Dolnym Śląsku, od razu wiedziałam, że wyjdzie z tego coś bardzo dobrego.
Jeśli do tej pory nie słyszeliście o Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina to na pewno będzie dla was sporym zaskoczeniem fakt, że na Dolnym Śląsku uprawia się winorośl i produkuje winno.
Co ciekawe, początki tej działaności sięgają XII wieku.
Winnice na Dolnym Śląsku – trochę historii
Pierwszymi winiarzami na ziemiach polskich byli benedyktyni i cystersi, którzy na przyklasztornych poletkach uprawiali winorośl i wytwarzali mszalne wino. Później wytwarzaniem wina zajęło się również mieszczaństwo. Przyczyną takiego stanu rzeczy była dość prozaiczna. Zły stan dróg utrudniał przywóz tego trunku, co zaowocowało rozwojem rodzimych winnic i wytwarzaniem krajowego wina.
Szczyt rozwoju winiarstwa w regionie to rok 1787, kiedy według rocznika statystycznego na Dolnym i Górnym Śląsku (ujmowanych wówczas razem) funkcjonowało 1217 winnic!!!
Potem m.in w związku z burzliwą historią ilość winnych upraw zaczęła maleć, a w wyniku II wojny światowej i czasów tuż po niej winiarstwo na Dolnym Śląsku praktycznie wymarło.
Pierwsze próby przywrócenia upraw winnych podjęto w Polsce dopiero w latach 90. Na Dolnym Śląsku mówi się, że jedna z pierwszych była Winnica Jaworek.
Teraz, na początku XXI winna tradycja na nowo odżywa a enoturystyką zaczyna interesować się coraz więcej osób. I właśnie po to by ułatwić podróżowanie od winnicy do winnicy stworzony został Dolnośląski Szlak Piwa i Wina.
Jeśli weźmiemy pod uwagę niebywałe walory przyrodnicze rejonu Dolnego Śląska, to otrzymujemy nieskończenie wiele możliwości na spędzenie weekendu lub nawet dłuższego urlopu połączonego z degustacją specjałów znajdujących się w tutejszych przywinnicowych piwniczkach.
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina – wszystko co musisz wiedzieć
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina powstał w 2018 roku, łączy on ze sobą 20 winnic i 11 browarów zlokalizowanych na Dolnym Śląsku. Głównym celem powstania szlaku jest popularyzacja Dolnego Śląska z nieznanej dotąd perspektywy. Bowiem mało kto wie, że rejon ten obfituje w małe, lokalne browary rzemieślnicze i winnice, które mają bardzo wiele do zaoferowania przyjezdnym.
Szlak nie jest wyznaczony na sztywno, nie ma miejsca startu, ani mety. To gdzie pojedziemy i które miejsc wybierzemy, zależy tylko wyłącznie od nas. Pomiędzy winnicami i browarami można przemieszczać się w dowolny sposób. Można pojechać do jednej winnicy lub zrobić sobie objazdową wycieczkę po kilku miejscach. Od razu jednak mówię, że nie ma co szaleć i najlepiej wybrać na jeden raz właśnie dwa, góra trzy miejsca, bo ilość atrakcji zdecydowanie przerośnie nasze oczekiwania. Poza tym, obcowanie z winem powinno być przecież spokojne i niespieszne ;)
DSPiW – mapa
…
…
Przed wyruszeniem na szlak warto zapoznać się z atrakcjami oferowanymi przez konkretne winnice. W wielu z nich istnieje możliwość przenocowania, obowiązkowym punktem programu zawsze jest zwiedzanie winnicy i winiarni, odbywają się też degustacje z komentarzem czy uroczyste kolacje połączone ze smakowaniem win z danej winnicy.
W ramach promocji winiarstwa bardzo często odbywają się też różnego typu imprezy i wydarzenia.
Jednym z nich jest cykl spotkań „Winiarze i przyjaciele”. Podczas takiego wydarzenia w jednym miejscu przedstawiciele wielu winnic prezentują swoje najlepsze produkty, opowiadają o uprawie winorośli, prowadzą degustacje. Poza winnicami podczas imprezy wystawiają się także wytwórcy innych lokalnych produktów. W tym roku nie udało nam się zaliczyć takiej atrakcji, ale na przyszły rok na pewno rezerwuję jeden weekend na nadrobienie zaległości.
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina rowerowo
Aby odwiedzić 20 winnic znajdujących się na szlaku potrzebne byłoby co najmniej 21 dni. A gdyby chcieć każdej winnicy spędzić odpowiednią ilość czasu to i jeszcze więcej.
Szybko porzuciliśmy więc pomysł, by połączyć ze sobą wszystkie miejsca na jednym wyjeździe.
Postanowiliśmy znaleźć dwie winnice położone w takiej odległości od siebie, by móc przejechać z jednej do drugiej w jeden dzień. I gdy przeglądając oferty różnych miejsc trafiłam na Winnicę Alvarium, która oferuje noclegi w hamakach tuż przy winnych krzewach, wiedziałam że – to jest to!
Bikepackingowy weekend z hamakami i winem – czy to nie brzmi dobrze?
Wyznaczenie trasy naszej wycieczki okazało się banalnie proste.
Zaczynamy z Złotoryi, w jednym z najstarszych miast w Polsce słynącym z wydobycia złota. Stąd jedziemy do Uniejowa i Winnicy Kindler z której w kilka chwil przejeżdżamy do Zamku Grodziec. Potem przecinając Przemkowski Park Krajobrazowy docieramy do drugiej Winnicy Alvarium, gdzie nocujemy w hamaczkach całe dwie noce. Z Winnicy Alvarium do Złotoryi wracamy częścią Przemkowskiego Parku Krajobrazowego i wiejskimi drogami dolnośląskich wsi i miasteczek.
Trasy poszczególnych dni wyglądają, jak poniżej.
Jeśli spodoba Wam się nasz wjazd, na spokojnie możecie ściągnąć sobie GPXy. Trasy układane pod rower gravelowy, ale oczywiście treking czy mtb też dadzą radę ;)
DSPiW – dzień pierwszy
Złotoryja
Złotoryja to jedno z najstarszych miast w Polsce. Oficjalna historia miasta sięga 1211 roku, kiedy książę Henryk I Brodaty nadał mu prawa miejskie. Od samego początku powstania miasto związane jest z wydobyciem złota. Dzisiaj już się go tutaj nie wydobywa, ale w XIII wieku wydobycie sięgało 50 kg rocznie.
Zwiedzanie Złotoryi najlepiej zacząć od Baszty Kowalskiej (tu na trzecim planie), albo jak my od wyjątkowo interesującej rozmowy z miejscowymi.
Baszta powstała w połowie XIV wieku, była fragmentem murów obronnych i chroniła jedną z bram prowadzących do miasta. Baszta jest udostępniona do zwiedzania a ze szczytu roztacza się piękna panorama miasta.
Aby wejść na basztę trzeba jednak udać się do Centrum Informacji Turystycznej, by zabrać sobie stamtąd klucze :)
Złotoryja jest małym miasteczkiem, jej zwiedzanie nie zabiera wiele czasu, dzięki temu nie trzeba się spieszyć i łatwiej poczuć klimat odwiedzanych miejsc.
Na listę rzeczy do zobaczenia oprócz Baszty należy wpisać: Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Skwer Siedmiu Mieszczan, Muzeum i Kopalnię Złota.
Jest też Zabytkowa Studnia z XVIII w. która była integralną częścią wodociągu miejskiego. Studnia odkryta została przy okazji prac rewitalizacyjnych prowadzonych na głównej ulicy starej części miasta.
Kopalnia Złota Aurelia została wykuta pod górą Św. Mikołaja. Dla turystów do zwiedzania udostępniona jest króciutka 100-metrowa podziemna trasa. W planach jest też otwarcie Szybu Karola odkrytego w 1997 roku.
Po wizycie w kopalni najlepiej udać się do Muzeum Złota – gdzie można poznać dokładniej historię górnictwa złota w Złotoryi. Naszym głównym celem wyjazdu są jednak winnice, wizyta w muzeum musi poczekać a spod kopalni kierujemy się już na Uniejowice.
Wstyd się przyznać, prywatne Muzeum Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego w Uniejowicach też chcieliśmy ominąć. Na nasze szczęście postanowiliśmy choć podjechać i zobaczyć jak wgląda sam budynek.
Gdy podjechaliśmy bliżej, przed domem stał akurat Pan Michał, właściciel Muzeum i gdy zapytaliśmy o wystawę od razu zaproponował oprowadzenie.
To miejsce, cały dworek i nawet przyległy mu ogród, w którym znajdują się dwa pomniki Karola Świerczewskiego robi niemałe wrażenie.
Sam pan Michał sporo opowiadał o znajdujących się w muzeum eksponatach oraz wielu ważnych osobistościach, które miał okazję u siebie gościć. Zdecydowanie dobrze się stało, że jednak nie zrezygnowaliśmy z zobaczenia tego miejsca.
Winnica Kindler
Nie przejechaliśmy daleko, bo raptem 3 kilometry, gdy wreszcie naszym oczom ukazała się pierwsza winnica. Serce zabiło mocniej. Mamy to. Nasz główny punkt programu na dzisiejszy dzień.
Trochę niepewnie wjechaliśmy na podwórko, pies zaszczekał kilka razy i po chwili zza drzwi (jak potem się dowiemy – winiarni) wyszedł Kamil, założyciel i właściciel winnicy.
Z Kamilem od razu złapaliśmy bardzo dobry kontakt, najpierw przy kawie, potem wśród winorośli opowiadał szalenie ciekawe rzeczy o swoich początkach, które w sumie cały czas jeszcze są początkami, o tym skąd w ogóle pomysł na winnicę, jak wygląda praca z winoroślą, jak wygląda cały proces powstawania wina. To wszystko było tak interesujące, że zupełnie straciliśmy poczucie czasu.
Na obszarze 2 ha uprawiane są szczepy winorośli takich jak: Solaris, Chardonnay, Riesling, Johanniter, Pinot Blanc oraz Pinot Noir.
Położenie winnicy nie jest przypadkowe. Rejon ten nazywany jest Krainą Wygasłych Wulkanów, bogata w minerały bazaltowa gleba jest idealnym podłożem pod uprawę winorośli.
Kamil założył winnicę, by mieć odskocznię od pracy, by głowa miała gdzie odpoczywać. Jak mówi – jedni chodzą na siłownię, wy jeździcie na rowerach, a ja założyłem sobie winnice.
Wszystko zaczęło się w 2012 roku od nasadzenia 100 krzewów szczepu Solarisa, teraz jest 1800 krzewów Solarisa, 2200 krzewów Johanitera, 2400 Pinot Blank i 1200 Pino Noir !!!
Co ciekawe, większość prac na uprawie Kamil wykonuje sam. Z każdym krzewem w ciagu roku „widuje się” 50-60 razy.
Po długim spacerze między winoroślami przenieśliśmy się do winiarni, gdzie wreszcie mogliśmy skosztować tutejszych specjałów.
To tu w winiarni dzieje się cała magia. Z zebranych winogron powstaje wino. Wiedzieliście, że w winie nie ma ani grama dodanego cukru czy też wody.
Wino to 100% sok z winogron. Naturalny cukier znajdujący się w soku fermentuje i powstaje z niego wino. W zależności od tego ile cukru znajduje się w winogronach, tak mocne będzie wino.
Wino po fermentacji dojrzewa w tankach ze stali nierdzewnej lub w beczkach a także w butelkach.
Podczas degustacji kosztowaliśmy wina z zeszłorocznego zbioru Pinot, które za tydzień będzie już rozlewane do butelek. Potem już tylko etykietka i można kupować.
Z Kamilem moglibyśmy gadać i gadać. Niestety każdy z nas miał jeszcze tego dnia swoją robotę do wykonania, on w winnicy, a my 70 km na rowerach. Zrobiliśmy więc pamiątkową fotkę i obiecaliśmy, że na pewno wrócimy tu po jakieś pamiątki z Krainy Wygasłych Wulkanów :)

Jedziemy w kierunku Zamku Grodziec przez Mniszą Górkę (310 m), zbudowaną z bazaltów i będącą pozostałością dawnego wulkanu. Niestety o ile podjazd jest przyjemną lekko nastromioną szutrówką…
… to zjazd zdecydowanie nie należy do polecanych. Żółty szlak pieszy okazuje się zupełnie nieprzejezdny, przez co musimy przedzierać się przez pola.
Gdy podjeżdżamy do zamku okazuje się, że akurat jest kręcony jakiś film (pewnie z Davidem Hasselhoffem, który kręci się ostatnio w tej okolicy). Objeżdżamy wzgórze zamkowe trawersem.
Rejony podzamcza, jak widać, też niczego sobie.
Jest fotogenicznie i klimatycznie :)
I szutry klasy D (dolnośląskiej), czyli taka mieszanka klasy A i polnej piaszczystej drogi.
Jedziemy na północ podziwiając wzgórze zamkowe z daleka.
Po przekroczeniu A4-ki wjeżdżamy w obszar Borów Dolnośląskich. Co tam się dzieje. Szybkie asfalty, że nawet zdjęć z nich nie ma.
Przemkowski Park Krajobrazowy zaplanowany na jest dzień drugi, więc teraz tylko przelotem z Gromadki do Przemkowa.
Gdy docieramy do Ostaszowa, do Winnicy Alvarium, w której spędzimy dzisiejszy nocleg, jest już ciemno, a na pola wychodzą Jelenie szykując się na rykowisko, którego zresztą będziemy w nocy świadkami.
Mimo dość późnej pory w winnicy praca wre. Okazało się bowiem, że akurat dziś odbywał się pierwszy zbiór w tym roku. Gospodarze częstują nas pyszną kolacją, a potem przenosimy się do winiarni, gdzie akurat odbywa się obrabianie zebranych winogron. To było niesamowite, zobaczyć jak robi się wino, na żywo tu i teraz.
Napiliśmy się też świeżo wyciśniętego z moszczu soku. Posłuchaliśmy o samym procesie produkcji wina. To był bardzo długi i ciekawy wieczór.
Jeśli ciekawi Was, jak to wyglądała, wszystkie momenty uwiecznione są w zapisanych Instagram Stories. To nie był moment na robienie zdjęć, a po prostu na bycie tu i teraz.
Dolnośląskim Szlak Piwa i Wina – dzień drugi
Winnica Alvarium
Winnica Alvarium to mała rodzinna winnica która powstała w 2012 r. Położona jest we wsi Ostaszów w samym sercu Przemkowskiego Parku Krajobrazowego. Wina wytwarzane są tu naturalnymi metodami, a winnica prowadzona jest ekologicznie. Uprawia się tu takie szczepy jak: Solaris, Johanniter, Regent, Rondo, Gewütztraminer i Riesling.
Alvarium po łacinie oznacza ul, pasiekę. Jak pewnie się więc domyślacie, właściciele posiadają także pasiekę. I to właśnie stąd wzięła się pszczoła w logo winnicy.
Winnica rozdzielona jest na dwie lokalizacje. Jedna część znajduje się w Ostaszowie, tuż przy domu, druga oddalona jest o około 10 km i położona jest na Wzgórzach Dalkowskich.
Skąd pomysł na winnicę? Rodzinny projekt sadzenia winorośli zainicjował Pan Jacek Biniarz. Zaczęło się od 300 krzewów, teraz winnicą ma prawie 2 hektary.
Niewątpliwy wpływ na rozwój winnicy ma syn Pana Jacka – Piotr, który jest doktorem biotechnologii i do produkcji wina dodał szczyptę wiedzy naukowej.
Po długiej, pełnej atrakcji nocy, nie spieszy się nam ze wstawaniem. Wygodne hamaczki dodatkowo utrudniają podjęcie decyzji o pobudce.
A nocleg mieliśmy wyborny, bo w brzozowym zagajniku tuż przy rzędach winnych krzewów.
No czy można lepiej zacząć dzień?
Jak się okazuję, jednak można, bo gospodarze winnicy zapraszają nas na pyszne śniadanie, podczas którego mamy dodatkowo okazję skosztowania miodów z tutejszej pasieki oraz herbaty i przetworów przygotowywanych przez Panią Barbarę.
Po śniadaniu obowiązkowo czas na mały spacer między winnymi krzewami.
Cisza, spokój i pełen relaks. To zdecydowanie trzy najbardziej charakterystyczne cechy dla tego miejsca.
W związku z wczorajszym zbiorem, gospodarze są cały czas bardzo zajęci, ale na szczęście udaje mi się na chwilę oderwać od pracy Pana Jacka.
Otrzymuję też pozwolenie na degustację prosto z krzaczka :)
Drugi dzień naszego bikepackingowego wyjazdu po Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina to poza zwiedzaniem winnicy przejazd po pętli przebiegającej przez Przemkowski Park Narodowy. To miejsce okazuje się tak pełne atrakcji i niespodzianek, że zasługuje na osobny o nim wpis.
Wspomnę tu tylko, że Przemkowski Park Krajobrazowy to przede wszystkim przecudne i jedne z największych w Polsce wrzosowisk.
Mam nadzieję, że zdjęcia narobią Wam smaka na kolejny blogowy wpis.
Zachowując tradycję, z wrzosowej pętli po Przemkowskim Parku Krajobrazowy wracamy już po ciemku.
Szybko ogarniamy tobołki i ten wieczór spędzamy w obozowym, hamaczkowym klimacie.
Tu w zasadzie nie trzeba wiele komentarza.
Dolnośląski Szlak Piwa i Wina – dzień trzeci
Trzeci dzień na Dolnośląskim Szlaku Piwa i Wina to już w zasadzie powrót z Ostaszowa do Złotoryi. Podążamy niespiesznie leśnymi duktami Borów Dolnośląskich, na chwilę zatrzymując się przy ruchomych wydmach pod Wilkocinem, gdzie znajdują się poradzieckie, dwupoziomowe bunkry. My nie mamy odwagi wchodzić bardzo daleko, poza tym nie bardzo jest jak zostawić na zewnątrz rowery, ale dla odważnych i bez rowerów może być to całkiem interesująca do zobaczenia atrakcja.
…
…
Trzy intensywne bikepackingaowe dni, 200 km, dwie winnice, mnóstwo pięknej przyrody.
Macie ochotę?
My na pewno będziemy robić wszystko by jeszcze kilka winnic na Dolnośląski Szlak Piwa i Wina zaliczyć :)
***Kampania powstała przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego***