Jakieś cztery lata temu, podczas otwarcia sezonu rowerowego na Trasach Enduro Srebrna Góra Marek Janikowski zaczął opowiadać mi o planach stworzenia systemu kilkusetkilometrowej sieci tras rowerowych w okolicy Kotliny Kłodzkiej. „Wyobraź sobie, gdybyś mogła przejechać na rowerze, po specjalnie zaprojektowanych ścieżkach ze Srebrnej Góry aż do Międzygórza i z powrotem. A w późniejszym czasie może i jeszcze dalej. Nawet za polsko-czeską granicę ”. Na te słowa w mojej głowie pojawiły się nierealne, jak wtedy myślałam, obrazki idealnie przygotowanych i poprowadzonych tras z całą infrastrukturą w postaci punktów odpoczynku, miejsc noclegowych, restauracji, stacji naprawy rowerów. Jednym słowem rowerowy raj. Wyobraźnia szybko przegrała z realizmem, ułudna wizja zniknęła, a Markowi odpowiedziałam, że jak nie zobaczę to nie uwierzę. „Tym bardziej w naszym kraju taka realizacja nie może dojść do skutku”. I tak oto dziś przekonałam się, że niemożliwe stało się możliwe. Po weekendzie spędzonym na Singletrack Glacensis żałuję, że do tamtej rozmowy z Markiem podeszłam tak sceptycznie.
Artykuł ukazał się w Magazynie Bike nr 5/6/2020
Na Singletrack Glacensis spędziliśmy dwa dni. Objechaliśmy większą część odcinków zlokalizowanych w okolicy Stronia Śląskiego i Złotego Stoku. Niestety w wyniku opóźnień z rozpoczęciem sezonu spowodowanych przez COVID19 część tras była jeszcze nie odświeżona i nieuprzątnięta po zimie, przez co nie wszystko okazało się przejezdne. Odczuły to mocno nasze bicepsy, na których teraz rowerowe koszulki opinają się jakoś mocniej. Przenoszenie rowerów nad wiatrołomami skutecznie przyczyniło się do wyrobienia w nas większej krzepy. Na szczęście aktualnie sytuacja jest już opanowana i na wszystkich singlach można jeździć bez przeszkód. A ewentualne pojawiające się utrudnienia są szybko usuwane przez opiekunów i zarządców tras. Informacje o prowadzonych pracach i utrudnieniach znajdziecie na grupie Singletrack Glacensis na Facebooku. Przed wybraniem się na wycieczkę zawsze warto sprawdzić, czy nie pojawiły się tam jakieś ważne komunikaty.
Aktualnie Singletrack Glacensis liczy 140 km tras i ciągnie się od Srebrnej Góry przez Bardo, Złoty Stok, Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, Międzygórze, Jodłów , aż do Międzylesia.
Docelowo single tracki mają liczyć ponad 230 kilometrów, okrążać całą Ziemię Kłodzką i dawać możliwość aktywnego spędzenia kilku dni na rowerze przemieszczając się po oznakowanych trasach i poznając wyjątkowe walory przyrodnicze tych okolic. Przy okazji jazdy na rowerze można zobaczyć atrakcyjne turystycznie obszary Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego, Gór Bystrzyckich i Orlickich, wielu rezerwatów przyrody m.in Wodospad Wilczki czy Jaskinia Niedźwiedzia. Ścieżki wijące się po zboczach gór i w gęstych lasach, widoki rozciągające się ze szczytów,
Stronie Śląskie i Masyw Śnieżnika
Zapoznanie z Singletrack Glacensis rozpoczęliśmy od strony południowej. Bazę wypadową ulokowaliśmy w miejscowości Stronie Śląskie, a dach nad głową zapewnili nam gospodarze Ski&Bike House Ania i Łukasz. Jeśli planujecie pobyt w okolicy, to bardzo fajne miejsce z klimatem na nocleg oraz wieczorne rowerzystów rozmowy przy ognisku. Często można tam spotkać różne osobistości kolarskiego światka. Podczas naszego weekendu był na przykład Bartek Mikler i Maciej Jeziorski.
W pierwszym dniu jazdy zafundowaliśmy sobie dość konkretną wycieczkę. Blisko sześćdziesięciokilometrową trasę opracował redaktor Grzegorz, wykorzystując do tego aplikację Trailforks, na której zaznaczone są wszystkie odcinki Singletrack Glacensis. Track z pierwszego dnia obejmował następujące odcinki.
Pętla Rudka
Pętla Stronie Śląskie
Pętla pod Śnieżnikiem
Pętla Ostoja
Już na pierwszych kilometrach można było odczuć, że Singletrack Glacensis ma bardzo łagodny charakter. Na podjazdach trasy poprowadzone są łagodnymi, wijącymi się w górę serpentynami. Nachylenie jest tak delikatne, że ścieżka pozwala na samodzielne dozowanie intensywności z jaką jedziemy. Można młynkować, można wjechać wszystko z blatu pobijając przy okazji stravowe rekordy. Nawierzchnia na większości odcinków jest utwardzona, ubita i przewidywalna. Nie ma kamieni i korzeni, które podnoszą stopień trudności. Na kilku odcinkach spotkaliśmy charakterystyczny dla singletrackowych tras żwirek, za którym specjalnie nie przepadamy, ponieważ powoduje bardzo szybką utratę przyczepności na zakrętach i często glebę. Dostaliśmy jednak informację, że na dniach żwirek zostanie rozdmuchany i jazda dzięki temu na powrót stanie się szybsza i bezpieczniejsza.
Zjazdy na SG także są raczej spokojne. Nie ma nieoczekiwanych niespodzianek, nie jest stromo, nie ma ostrych zakrętów, trasa poprowadzona jest dość przewidywalnie, co nie znaczy, że nudno. Na niektórych fragmentach (np Pętla Rudka) można złapać bardzo przyjemny flow, a gdy podkręcimy nieco prędkość, uda się i w kilku miejscach oderwać obydwa koła od ziemi. Taki spokojny charakter ścieżek powoduje, że odnajdzie się na nich prawie każdy rowerzysta i można zaryzykować zabranie na nie dzieci. Osoby początkujące w sposób bezpieczny poznają charakter tras typu single track, powoli wdrożą się w odpowiednie balansowanie rowerem, pompowanie, pokonywanie zakrętów. Natomiast osoby bardziej doświadczone z pewnością wykorzystają uformowanie terenu by wycisnąć z linii trochę więcej.
Szlaki singlowe są bardzo przyjemne, jednak po jakimś czasie mogą znużyć. Dla urozmaicenia wycieczki i z racji wielkiego głodu wysokich gór po izolacji w wyniku COVID 19, do odcinków singletrackowych dorzuciliśmy więc jeszcze wjazd naturalnymi szlakami na Trójmorski Wierch 1145 m n.p.m i jazdę odcinkiem graniowym aż pod Mały Śnieżnik. Mimo iż wieża widokowa na szczycie Trójmorskiego jest zamknięta to piknik na skalnym trawniku tuż pod nią okazał się równie atrakcyjny. Kawa zaparzona w kawiarce i pita z Bolesławieckiej Ceramiki smakowała wybornie. Ciekawostka – skąd w wysokich górach szczyt z morzem w nazwie? Nie, z wieży żadnego morza niestety nie da się zobaczyć. Szczyt jest jednym z sześciu miejsc w Europie i jedynym w Polsce, gdzie zbiegają się zlewiska trzech mórz: na zachodnich zboczach ma swoje źródło Nysa Kłodzka w zlewisku Morza Bałtyckiego, z południowo-wschodniego zbocza spływa Lipkovský potok, dopływ Cichej Orlicy (czes. Tichá Orlice) w zlewisku Morza Północnego, a u stóp wschodniego zbocza znajduje się dolina Morawy w zlewisku Morza Czarnego.
Wracając do tematu uzupełnienia wycieczki po singlach. W okolicach Masywu Śnieżnika znajduje się wiele przyjemnych szutrów jak i trudnych technicznych szlaków. Daje to świetną możliwość do połączenia rodzinnej wycieczki z dziećmi i wplecenia w nią trudniejszej pętelki o charakterze enduro dla bardziej zaawansowanej mamy lub taty. Schronisko pod Śnieżnikiem w swojej ofercie ma mnóstwo pyszności, a piknik na polanie tuż obok podczas gdy tata/mama zrobi sobie małą rundkę na szczyt i z powrotem, pewnie spodoba się całej reszcie rodziny.
Stronie Śląskie i okolice mają jeszcze jeden dodatkowy bonus. W niedalekiej okolicy znajduje się Bike Park Czarna Góra, który może być kolejną wariacją na temat tutejszych tras. Kursujący wyciąg pozwoli też na chwilę odpoczynku po kilometrach wykręconych dzień wcześniej.
Złoty Stok i Bardo
Po 63 kilometrach zrobionych pierwszego dnia, w drugim dniu jazdy postanowiliśmy wspomóc się rowerami elektrycznymi. Przy okazji chcieliśmy też zobaczyć, na ile kilometrów dystansu oraz metrów przewyższenia na tego typ trasie wystarczy nam baterii w rowerach.
Ze Stronia Śląskiego udaliśmy się na północ w kierunku Złotego Stoku i Barda. Pokonaliśmy następujące odcinki:
Pętla Orłowiec
Pętla Złota
Pętla Chwalisław
Pętla Kłodzka
Najbardziej chyba obawialiśmy się podjazdowej Pętli Orłowiec, która z Lądka Zdroju prowadzi aż na Przełęcz Jaworową. Jak się okazało, obawy były zupełnie bezpodstawne, tutaj znowu singiel poprowadzony jest tak, by to rowerzysta mógł decydować o intensywności i szybkości podjazdu. Wspomagani baterią elektryka zupełnie nie odczuwaliśmy kolejnych metrów łapanego przewyższenia. Na Przełeczy Jaworowej wskoczyliśmy na Pętle Złotą, która zaprowadziła nas do Pętli Chwalisław. Ten fragment trasy jakoś nie przypadł nam do gustu. Sporo wiatrołomów i krajobraz przypominający o ciagle prowadzonej tutaj wycince. Na szczęście złe wrażenie po Chwalisławie zostało wymazane z pamięci na Pętli Kłodzkiej. Singiel trawersujący zbocza zalane zielenią listków młodych buków, widoki na Góry Stołowe, a dla wprawnego oka i ośnieżony szczyt Śnieżki. Pętla Kłodzka to zdecydowanie jeden z naszych faworytów Singletrack Glacensis jeśli chodzi o przyjemność z jazdy, płynność odcinka i widoki.
Niestety wszystko co dobre… Na Przełęczy Łaszczowej zauważyliśmy, że baterii w naszych elektrykach dziwnie szybko zaczyna ubywać. Dalsza jazda na północ wiązałaby się z ryzykiem utknięcia w środku trasy z 25 kilogramowym rowerem bez ani grama prądu. Z bólem serca zadecydowaliśmy, że wracamy, a Pętla Łaszczowa (podobno bardzo widokowa) razem oddalonymi na północ od Barda Petlą Chrabiowską i Wilczą będzie musiała poczekać na kolejną wizytę na Ziemi Kłodzkiej. Czerwonymi ścieżkami Pętli Kłodzkiej, Chwalisław, Złotej i Orłowiec na ostatnich oparach baterii wróciliśmy do Lądka Zdroju. Licznik pokazał 53 km.
Przy okazji warto poruszyć jeszcze tamat kolorów tras. W przypadku tego projektu kolory zupełnie nie mają związku z poziomem trudności. Trasa Singletracka składa się z kolejnych pętli i poprowadzona jest tak, by można było w dowolny sposób te pętle łączyć. Kolory pokazują nam w którą stronę jedziemy. I tak możemy pojechać sobie z Punktu A do B czerwonym szlakiem (szlaki są kierunkowe) a wrócić z B do A niebieskim. Możemy też jechać trzy pętle w jednym ciagu – z punktu A do B,C i D czerwonym a wrócić D, C, B, A niebieskim. Gdy całość będzie już gotowa, to challenge dla najwytrwalszych – będzie można ze Srebrnej Góry jadąc cały czas czerwonym singlem dojechać do Kudowy Zdrój objeżdżając wokół całą Ziemię Kłodzką a potem wrócić niebieskim do Srebrnej Góry
.
Niestety dla nas na przejechanie całości Singletrack Glacensis dwa dni okazały się za krótkie. Nie smucimy się jednak, bo z całą pewnością i przyjemnością tu wrócimy, by uzupełnić zaległości. A może i nawet spróbujemy znów przejechać całość. Tym razem z noclegiem gdzieś pośrodku? Kto wie. Wam na pewno polecamy to miejsce. Jeśli lubicie jeździć na rowerze po górach i nie koniecznie zawsze szukacie ekstremalnych doznań na trudnych szlach, jeśli chcecie zachęcić osobę początkującą do jazdy na singlach, jeśli chcecie zabrać ze sobą dzieciaki to Singletrack Glacensis idealnie się do tego nada.
Ślady naszych wycieczek – Stronie Śląskie, Masyw Śnieżnika, Złoty Stok i Bardo