W zeszłym roku nie udało mi się wystartować w ani jednej edycji zawodów cyklu Szuter Master. W tym roku za to nadrabiam zaległości. To już druga odsłona cyklu i drugie zawody, w których wzięłam udział i nawet udało się stanąć na podium.
Jeśli jeszcze nie czytałeś to zajrzyj do relacji z Szuter Master Centrum
Czasami jest tak, że gdy budzisz się rano, wiesz że to będzie raczej średni dzień.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni na rowerze byłam ze cztery razy, wykres formy na Training Peaks leci w dół jak wartość złotówki, Garmin po przebudzeniu pokazał, że tak właściwie to chyba wcale nie spałam.
Nie wiem jakim cudem udało mi się zmotywować do ogarnięcia siebie, roweru i ustawienia się pod bramą startową. Tym bardziej, że jeszcze na pół godziny wcześniej Michał wyciągając rower z samochodu wywinął przepięknego orła i przy okazji połamał mój uchwyt do Garmina.
Wszystko wskazywało na to, że ten dzień powinnam sobie darować i tylko rozłożyć się gdzieś na zielonej trawce pod skałkami Doliny Będkowskiej.
Na szczęście ostatecznie tego nie zrobiłam i na szczęście ostatecznie ten dzień okazał się wcale nie taki zły.
Zresztą zobaczcie sami.
Szuter Master Małopolska – relacja filmowa
Szuter Master Małopolska – podsumowanie
To mój drugi wyścig z cyklu Szuter Master i muszę przyznać, że pod względem organizacyjnym to bardzo udana impreza. Zawodnicy są zaopiekowani, mogą liczyć na sprawnie działające biuro zawodów, choć dość skromne pakiety startowe, dobrze zaopatrzone bufety, z rozmysłem wyznaczoną trasę oraz przyjemny klimat całej imprezy.
Format zawodów Szuter Master w porównaniu do typowych długich dystansów jest bardziej przystępny. Dwie trasy, jedna dłuższa ok 150-200 km, druga krótsza 50-80 km, pozwalają dopasować poziom wymagań do swoich możliwości. Zamknięcie rywalizacji w kilkunastogodzinnym limicie, sprawia, że na start w zawodach, jeśli tylko mieszkamy dość blisko, potrzebujemy tylko jeden dzień. A w przypadku osób, które weekendy dzielą także na rodzinne wyjazdy, jest to duży plus.
Trasa małopolskiej edycji też była niczego sobie. Znam Jurę całkiem dobrze i wiem, że można by tu trochę bardziej pokombinować. Ale wiem też, że na zawodach kombinowanie nie jest wskazane. Trasa powinna być płynna, raczej szybka z elementami trudniejszych OS-ów i przebiegać po odcinkach o zmiennym charakterze, dzięki czemu kolejne kilometry mijają zdecydowanie szybciej. I tutaj właśnie tak było. Gdy zaczynałam nudzić się na szutrach premium zaraz zaczynały się jakieś piaski, gdy miałam już dość piasków wpadał odpoczynkowy asfalt, by znów po chwili zaskoczyć uczestników terenowym podjazdem. Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie można się nudzić i na tych 184 kilometrach znalazło się wszystko co jest tak charakterystyczne dla tej okolicy.
Jeśli potrzebujesz jakiejś sprawdzonej trasy po Jurze zobacz tu: – Miejsca – Jura Krakowsko-Częstochowska
Jeśli zaś chodzi o moje boje na Szuter Master Małopolska to wyszło zupełnie odwrotnie niż tego oczekiwałam. Bałam się, że ta trasa będzie za trudna jak na moje ostatnie niewytrenowanie, myślałam, że będę ledwo, ledwo kulać się do mety marudząc pod nosem. A tu swoim tempem, na spokojnie przejechałam cały dystans bez zamulania, bez jakiegoś specjalnego zmęczenia i z uśmiechem na twarzy. Nie licząc kilkunastu kilometrów, które musiałam przejechać na pustych bidonach, to jestem bardzo zadowolona z rezultatu swojej jazdy.
Jak to ostatnio pisał jeden znany bloger – jak się okazuje, żeby jeździć wcale nie trzeba jeździć ;)
Niestety na kolejnych zawodach w Kamiennej Górze nie uda mi się wystartować (mam wtedy Galicję Gravel Race), ale już kombinuję, jak by tu ogarnąć start w Suwałkach. Podobno tam jedzie się dla samego fajrantu, bo jedzenie jest mistrzowskie :)))