Elektryczny gravel – podczas gdy rowery elektryczne już na stałe wpisały się w świat MTB oraz enduro, ta działka pozostaje jeszcze mocno niezagospodarowana. Będąc niemal co weekend w górach na rowerze, nie zdarzyło mi się, by nie spotkać kogoś na e-biku. Nawet zatwardziali przeciwnicy rowerów elektrycznych zaczynają tracić argumenty w opozycji do profitów, jakie daje e-bike – większy zasięg, mniejsza ilość potrzebnego czasu na spędzenie kilku chwil na rowerze, zachęcenie do rowerów ludzi z mniejszą kondycją.
Skoro e-bike tak dobrze przyjęte zostały w świecie MTB/enduro, to naturalną koleją rzeczy, jest przeniesienie benefitów elektryka na inne rowery.
I tu pojawia się bohater dzisiejszego dnia – elektryczny gravel Whyte Gosford 2020 – propozycja brytyjczyków, znanych z wielu innowacyjnych rowerowych pomysłów, na gravelowy rower ze wspomaganiem.
Czy to ma sens? Z nieukrywaną ciekawością i, przyznam szczerze, nutką sceptycyzmu postanowiłam wykorzystać okazję i w ramach współpracy z Whyte Bikes Polska przez dwa tygodnie razem z Arturem sprawdzaliśmy możliwości rowerów Whyte Gosford i Whyte Winchelsea.
Elektryczny gravel Whyte Gosford – pierwsze wrażenie, rozmiar, geometria i specyfikacja
Whyte Gosford to aluminiowy elektryczny gravel na kołach 650B, który wzorowany jest na popularnym Fristonie (na którym zresztą też mieliśmy okazję jeździć podczas wyprawy wzdłuż wybrzeża Bałtyku).
Rower przez producentów określany jest jako gravel-adventure i z tym stwierdzeniem zgodziłam się już po pierwszych kilometrach. Wygodna geometria, grube opony z konkretnym bieżnikiem , profilowana kierownica z przyjemną grubą owijką.
Nic tylko zabrać do lasu albo w góry i oddać się przygodzie.
Geometria wpisuje się we współczesne gravelowe standardy. No, może poza wyjątkowo szeroką kierownicą – 500 mm !!! Mamy tu dość płaski kąt główki, krótkie jak na elektryka tylne widełki. Jedyne co smuci, to brak małego rozmiaru dla osób o wzroście poniżej 165 cm. Rowery dostepne są w rozmiarach 52, 54, 56.
OSPRZĘT
Osprzęt to średnio-wysoka półka sprawdzonych komponentów, dzięki czemu na rowerze jeździmy z przyjemnością, nie martwiąc się o awarie czy to, że nagle coś przestanie działać.
Elektryczny gravel – bateria i silnik – System Fazua
Najważniejszymi elementami w rowerze Whyte Gosford jest oczywiście silnik i bateria. To ostatecznie one decydują o potencjale tego roweru.
W przypadku Whyte postawiono na Fazuę.
Fazua to system, gdzie lekka bateria zintegrowana jest z silnikiem, a siła przekazywana na napęd jest za pomocą przekładni w suporcie. Dzięki temu istnieje możliwość demontażu baterii z silnikiem z roweru i zastąpieniu go zaślepką, przez co teoretycznie otrzymujemy zwykły rower nielektryczny.
Drugim niewątpliwym plusem systemu Fazua jest brak oporu silnika w przypadku, gdy wyładuje nam się bateria lub gdy odłączy nam wspomaganie przy prędkości większej niż 25 km/h. Oczywiście musimy wtedy za pomocą swoich nóg rozpędzać rower cięższy od klasycznego, ale nie mamy tutaj niepotrzebnych dodatkowych oporów, jak dzieje się w przypadku silników spotykanych w rowerach e-mtb.
W skrócie wygląda to tak, jak na grafice poniżej. a dla tych bardziej zainteresowanych zapraszam na stronę FAZUA
.
Jak działa Fazua w elektrycznym gravelu?
Domyślam się, że tego jesteście najbardziej ciekawi.
Po pierwsze system Fazua jest wyjątkowo cichy. Z doświadczenia w e-mtb wiem, że jazda na elektryku może czasem być mało przyjemna ze względu na ciągłe bzyczenie napędu. Tutaj silnik generuje taki poziom hałasu, jak odgłosy zwykłej jazdy na rowerze, więc nasze uszy nie cierpią.
Po drugie Fazua zaskakuje swoją delikatnością, płynnością i modulacją mocy dodawanej w trakcie jazdy. Mamy tutaj trzy poziomy wsparcia zielony-breeze, niebieski-river i różowy-rocket. Każdy kolejny jest mocniejszy od poprzedniego.
Niestety nigdzie nie podane jest w jaki sposób i co dokładnie decyduje o poziomie dodawanej mocy. Pomocna może się tu okazać aplikacja, która w trakcie jazdy pokazuje aktualną moc generowaną przez rowerzystę i tą dodawaną przez rower. Nie mamy jednak wpływu na to jaka moc będzie dodawana na poszczególnych poziomach.
Na kontrolerze umieszczonym na kierownicy znajdują się diody informujące nas o aktualnie wykorzystywanym poziomie wsparcia oraz o poziomie naładowania akumulatora. Jedna z diod sygnalizuje także łączność Bluetooth z telefonem.
Bateria ma także (dość dziwną) funkcję czuwania. Przed rozpoczęciem jazdy trzeba wysunąć baterię z dolnej rury i ją włączyć. Potem wsunąć ją z powrotem w ramę. Dopiero wtedy można jechać. Jeśli zatrzymamy się na dłuższy czas lub zrobimy sobie dłuuuuugą przerwę, wtedy bateria przez jakis czas będzie aktywna, ale potem się wyłączy. I by jechać dalej, trzeba będzie znów wysuwać ją z ramy i włączać.
Ważną informacją jest też fakt, że aby naładować baterię trzeba ją wyciągnąć z ramy. W rowerze nie ma gniazda ładowania.
Elektryczny gravel Whyte Gosford – wrażenia z jazdy
Whyte Gosford gościł u mnie równe dwa tygodnie. Dla ułatwienia jazd testowych, Artur dostał w tym samym czasie na elektryczne próby rower Whyte Winchelsea, czyli bliźniaczą siostrę Gosforda, która różni się od niego jedynie oponami i w niewielkim stopniu osprzętem.
Na rowerach jeździliśmy po okolicznych lasach, hołdach i do pracy. Dwa kolejne weekendy były okazją do konkretów. Za pierwszym razem pojechaliśmy na długodystansową wyprawę do Krakowa, za drugim razem zaatakowaliśmy beskidzkie szutry w okolicy Przysłopu pod Baranią Górą.
WSPOMAGANIE, PODJAZDY I ZASIĘG
Wiadomo na elektryku najbardziej interesują nas wrażenia z podjazdów. Na Gosfordzie, jak można się domyślić podjazdy te duże i małe robi się z bananem na twarzy. Silnik dodaje nam mocy delikatnie ale efektywnie. W zależności od tego, jak bardzo nie chcemy się zmęczyć, wybieramy zielony, niebieski lub różowy poziom wsparcia.
Działanie tych trzech poziomów porównałabym do przedniej przerzutki, której oczywiście w elektrycznym gravelu nie ma. Gdy zaczyna się podjazd, jedziesz w trybie zielonym i gdy robi się trudniej najpierw pomagasz sobie redukcją biegów z tyłu, a gdy tych zaczyna brakować wykorzystujesz wyższy poziom wspomagania baterii. Tym sposobem bez większego zmeczenia i baardzo płynnie pokonujesz całkiem strome podjazdy.
Niestety jak wspomniałam już wczesniej, nie mamy wpływu na to ile mocy dodawane jest na poszczególnych poziomach. Nigdzie nie znalazłam też algorytmu ani zasady jaką kieruje się silnik w dodawaniu mocy skrzydeł.
A przyznam szczerze, że chciałabym tam trochę pomajstrować, bo w moim odczuciu różnice w poziomach są mało odczuwalne. Zwalam to na przyzwyczajenie do silników w rowerach górskich, które mają inną charakterystykę pracy niż w gravelu.
Jak więc widzicie określenie możliwości i zasięgu, jakie daje nam bateria, jest dość trudne i zależne od wielu czynników. 1200 metrów przewyższenia, jakie zrobiliśmy na Gosfordzie w górach, jest bardzo zadowalające, ale oczywiście prosi się, by mieć możliwość zwiększenia baterii kosztem większej wagi całego roweru, która w tym rzypadku wynosi około 16,5 kilograma.
W materiałach producenta zasięg roweru określany jest nawet do 150 kilometrów. W realnym teście, przy średnio-pagórkowatej trasie zrobiliśmy 90 kilometrów, aż bateria sama się wyłączyła. To całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że tak długie przebiegi interesują raczej nieliczną grupę osób.
Jedno z pytań, które często pojawiało się pod zdjęciami i relacjami z testu, dotyczyło jazdy z mocniejszymi od siebie osobami oraz tego, co dzieje się po przekroczeniu prędkości 25 km/h.
Niniejszym odpowiadam – jazda na elektrycznym gravelu z silniejszymi osobami ma sens wtedy, gdy ich prędkość nie jest wyższa niż wspomniane 25km/h. Bo po jej przekroczeniu mimo iż jesteśmy całkiem mocno rozpędzeni i rower nie wytraca szybko prędkości, to jednak zostajemy z siłą tylko swoich mięśni i serca oraz dość ciężkim 16-17 kilogramowym rowerem.
Każdy musi więc ocenić sam, czy da radę.
Więc, jeśli ma to być gravelowa ustawka z kumplami naładowanymi testosteronem, to sobie odpuść. Jeśli weekendowa wycieczko-przejażdżka ze znajomymi, mamą lub osobą, która akurat ma mniej sił na podjazdach, to jest to rower idealny.
ZJAZDY I JAZDA W TERENIE
Przyznam szczerze, że od pierwszego razu gdy zobaczyłam Gosforda, wiedziałam, że bardzo zależy mi na tym, by w jego przypadku test nie stał się przerostem formy nad treścią. Gosford to gravel przeznaczony do jazdy w lekkim terenie i po dziurawych asfaltach. Nie chciałam brać go na super trudne i wymagające singlowe ścieżki pełne korzeni i kamieni. Wychodzę z założenia, że do tego typu jazdy znakomicie nadają się inne rowery. A elektryczny gravel to zupełnie inna para kaloszy.
Gosford jest wycieczkowym, przygodowym rowerem, który pozwala wskoczyć w las, pojedzie po piaszczystych, łąkowych duktach i da radę na dziurawych asfaltach. Nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
O tym jak Whyte Gosford radził sobie na 90 km trasie Katowice-Kraków przeczytasz – tutaj.
A relację z beskidzkich szutrów w okolicy Baraniej góry znajdziesz na razie tu.
KONTROLER, APLIKACJA
Na koniec kilka słów o pilocie, którym dowodzi się całym systemem.
Pudełko kontrolera jest dość duże i zajmuje sporo miejsca przy kierownicy. Dodatkowo życie utrudnia nieco gięcie kierownicy, przez które kontroler ciężko wygodnie zamontować.
Samo działanie pilota jest proste i intuicyjnie, przyciski są duże i reaktywne.
Kolory symbolizują poziom wsparcia a ilość święcących się w danym momencie dion poziom naładowania akumulatora.
Elektryczny gravel Whyte Gosford – podsumowanie testu
Whyte Gosford to rower o wygodnej geometrii, przewidywalny i stabilny na zjazdach oraz podjazdach. Jak to w przypadku większości elektryków na początku może wydawać się mało reaktywny, ale to raczej kwestia objeżdżenia na tego typu rowerze. Osprzęt i komponenty to topowe, wybierane przez większość producentów rozwiązania. Dlatego ostateczna ocena plusów i minusów roweru tak naprawdę opiera się o ocenę wspomagania i systemu elektrycznego.
Plusy
– cichy silnik, nie stawia oporu,
– niska waga całego roweru,
– możliwość wymontowania baterii z silnikiem przez co dostajemy (prawie) klasyczny rower,
– łagodne wspomaganie, płynna praca silnika,
– przy przekroczeniu 25 km/h moment odłączenia silnika nie jest gwałtowny, niemal nieodczuwalny
– mała bateria i silnik ładnie komponuje się z ramą, dzięki czemu rower wygląda lepiej,
– możliwość korzystania z aplikacji na telefon
Minusy
– brak wpływu na poziom wspomagania,
– mała pojemność baterii,
– niski poziom wspomagania,
A dla podsumowania testu najlepsza wydaje mi się reakcja Marcina z zaprzyjaźnionego fanpag’a Gravel Silesia, którego zabrałam na krótką przejażdżkę na e-gravelach.
Marcin z dwudziestokilometrowej, godzinnej przejażdżki na Whyte Gosford wrócił taki zajawiony i szczęśliwy, że nie miałam pojęcia, iż tyle radości może sprawić elektryczny rower.