Ultra Race Roztocze to pierwszy z dwóch wyścigów organizowanych w tym roku przez ekipę More Cycling. Marka ta do tej pory kojarzona była głównie z projektowaniem i szyciem kolarskiej odzieży. Czy robienie zawodów ma coś wspólnego z tworzeniem rowerowych ubrań? Wychodziłoby na to, że tak. Ten majowy weekend okazał się idealnie skrojony, choć nieco za krótki.
Piasek, spacer z rowerem, walka o utrzymanie równowagi – tak mógłby zaczynać się ten tekst. Kto był na Roztoczu, ten pewnie zna mocno specyficzny charakter tych rejonów. Głównym atrybutem, jeśli chodzi o rodzaj nawierzchni, jest tu piasek.
Gdy pod koniec 2022 roku napisała do mnie Patrycja z propozycją objęcia patronatem wyścigu, bardzo mocno wypytałam ją o trasę, jej przebieg i przewidywaną nawierzchnię. Na hasło Roztocze, od razu przed oczami pokazał się sielski obrazek jazdy wsród pól, łąk i lasów. Jednak po Galicji Gravel Race (fragment tracka zahaczał o rejon Roztocza) wiele osób pisało do mnie, że na Roztoczu trudno o dobrą trasę, właśnie z powodu piasku. Zaangażowanie i zapał Patrycji w rozwiewaniu moich watpliwości sprawił, że postanowiłam udzielić jej kredytu zaufania i objęłam wyścig moim patronatem medialnym.
Roztocze – małe ale z potencjałem
Hen, hen na wschodzie naszego kraju, pomiędzy Kraśnikiem a Tomaszowem Lubelskim oraz dalej aż do Lwowa rozciąga się Roztocze. Kraina geograficzna bardzo charakterystyczna, bo mająca postać wypiętrzonego wału o długości około 180 km a szerokości 12-32 km.
Krajobraz tutaj wielu osobom przypomina pagórki Toskanii. Ja wolałabym powiedzieć, że Toskania to takie włoskie Roztocze :) Nie mniej coś w tym jest, bo na terenie Roztocza znajduje się kilka całkiem stromych i wysokich wzniesień, kojarzących się z podjazdami w Toskanii.
Roztocze to rejon mocno promujący się turystycznie oraz rowerowo. Znajdziemy tu wiele ścieżek rowerowych oraz moc atrakcji wartych zobaczenia. Miałam cichą nadzieję, że podczas pobytu związanego z wyścigiem uda się zobaczyć choć trochę z nich. A wyszło oczywiście jak zawsze. Więc trzeba będzie tu wrócić, by ten wpis uzupełnić o aspekt bardziej krajoznawczy.
MaKa~commonswiki, CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons
Kamieniołom w Józefowie
Sielankowe pola.
Kapliczka „Na wodzie” w Górecku KościelnymNoclegi – Pensjonat Sosnowe Zacisze
Baza noclegowa na Roztoczu jest dość bogata. Noclegi w ramach wyścigu zapewnił nam Pensjonat Sosnowe Zacisze To bardzo przyjemny ośrodek zlokalizowany wśród sosnowego lasu. Widok z okna mówi sam za siebie. Podczas pobytu w ośrodku byliśmy bardzo miło ugoszczeni.
Na uwagę zasługuje fakt, że jest to miejsce przyjazne rowerzystom – rowery mogliśmy wprowadzić do pokoju, było gdzie je umyć po wyścigu, śniadanie w dniu startu przygotowane było specjalnie wcześniej. Niestety nie udało nam się skorzystać z basenu oraz sauny. Pewnie nadrobimy to następnym razem.
Pensjonat Sosnowe Zacisze
Pizzeria Angolo di Pino
Otoczenie sprzyja odpoczynkowi

Ultra Race Roztocze – trasa, czyli to co najważniejsze
Trasa krótkiego dystansu obejmowała Roztocze Środkowe i Zachodnie, Równinę Biłgorajską oraz Padół Zamojski. Poprowadzona była zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Start i meta miały miejsce w Suścu.
Całość była bardzo szybka i płynna. Średnia prędkość 21 km/h z całego wyścigu w moim wykonaniu to bardzo dobry wynik. Ciekawe, jak prędkość wyglądałaby, gdyby nie wiatr, który towarzyszył zawodnikom praktycznie cały czas.
Obiektywne rzecz biorąc na całym dystansie było całkiem sporo asfaltów, w drugiej kolejności pojawiały się leśne drogi szutrowe oraz ścieżki lessowe wśród pól. Patrząc subiektywnie na trasę, dla mnie ilość asfaltu była ok. Każdy maraton ma charakter typowy dla rejonu w którym przebiega. Zdecydowanie bardziej wolę szybkie przeloty niż walkę w piasku, którego jak ustaliliśmy na Roztoczu jest całkiem sporo, a którego organizatorom udało się prawie całkowicie nam oszczędzić (nie było miejsca, którego nie dało się przejechać).
Na całym dystansie 350 kilometrów nie było nudy. Nawierzchnie i widoki zmieniały się co chwilę. Po dłuższych odcinkach asfaltów wskakiwało się w teren. Niewątpliwym hitem okazał się 8-kilometrowy Singletrack Józefów. Dla początkujących mógł być wyzwaniem, a zaawansowani musieli uważać, by przypadkiem nie przeszarżować i nie spotkać się z drzewem (patrz autorka tekstu).
Pod względem widoków tylko jedno określenie ciśnie się na usta – petarda. Moment rozgrywania wyścigu był idealny. Dobra pogoda dodała swoje. Żółć mleczy rzepaku, zieleń łąk i lasów oraz błękit nieba. Złota godzina wśród pól po dwusetnym kilometrze trasy to była najpiękniejsza rzecz na tym wyścigu.
Bardzo żałuję, że lessowe wąwozy dane mi było pokonywać po ciemku. A organizatorzy mówili – lepiej wziąć nocleg i jechać w ciagu dnia :)
Osoby jadące krajoznawczo też nie mogły narzekać. Track przebiegał przez większość wartych zobaczenia miejsc w tym regionie:
– Zwierzyniec
– Szczebrzeszyn
– Kamieniołom w Nowinach
– Kamieniołom w Józefowie
– Roztoczański Park Narodowy
– Park Krajobrazowy Lasy Janowskie
– Park Krajobrazowy Puszczy Solskiej
– Krasnobrodzki Park Krajobrazowy
– Zamość
W Szczebrzeszynie…
chrząszcz brzmi w trzcinie.
I Szczebrzeszyn z tego słynie…Pod względem logistycznym trasa też była przemyślana. Większe miejscowości pojawiały się co kilkadziesiąt kilometrów. Można było być spokojnym o zapas wody i jedzenia a także nocleg.
Jedyny minus, to fakt, że w Zamościu track nie przebiegał przez rynek. Taki smaczek byłby dodatkowym atutem krajoznawczym i wtedy też pewnie bliżej byłoby do jakiejś stacji całodobowej (większość startujących Zamość zaliczała w nocy).
Podsumowując – trasa idealna na pierwszy wyścig, łatwa technicznie, trudniejsza kondycyjnie, bo podzielona trochę na dwie części – pierwsza bardziej płaska, druga z większa ilością wzniesień.
Będę mocno zastanawiać się nad startem w przyszłym roku na długim dystansie. Po krótkim jest ochota na więcej.
350 km krótkiego dystansu
Ultra Race Roztocze był moim pierwszym dłuższym wyścigiem w tym sezonie. Tak naprawdę była to też pierwsza dłuższa trasa w tym roku. Niestety na jazdę na rowerze ostatnio mam mało czasu a długie dystanse potrzebują go sporo. W związku z tym miałam pewne obawy, czy dam radę pojechać całą trasę na raz. Najdłuższe wycieczki w tym roku to 120 km i po nich nie czułam się jakoś świeżo.
Miasteczko zawodów
Przed startem
Z Lazy Fighter
KamieniołomNa szczęście adrenalina i dobre przygotowanie plus odżywianie zaskutkowały całkiem dobrym samopoczuciem na trasie i czasem na mecie (oraz 3 miejscem wsród kobiet). Prawie cały dystans przejechałam sama z okazjonalnymi wspólnymi odcinkami z innymi osobami. Tuż po starcie okazało się, że wyczerpała mi się bateria w manetce AXS i musiałam wracać się do hotelu by ją wymienić (na szczęście miałam taką w bagażu i nie trzeba było szukać po sklepach).
Przez to pierwsze 100 km było gonieniem zawodników, a potem stawka była tak rozciągnięta, że ciężko było znaleźć osobę o podobnym tempie jazdy.
W przejechaniu w dobrym stylu takiego dystansu na pewno pomógł też bufet zlokalizowany na 212 kilometrze trasy. Można było usiąść, odpocząć zjeść, napić się i uzupełnić zapasy. Wiele osób skorzystało także z możliwości przespania się na glebie i kontynuowania jazdy po takim odpoczynku.
212 km
IG: jestemwterenie
Pit Stop
Lokalny folklorPodsumowując moje boje – jestem zadowolona z tego, jak potoczył się ten wyścig. Oczywiście nie licząc przygody manetkowej :) Dobrze się czułam dobrze jadłam i piłam. Zabrałam ze sobą odpowiednie rzeczy (ubrania na noc bardzo się przydały, bo temperatura spadła do 3 stopni).

Ultra Race Roztocze – film
Jeśli jesteś zwolennikiem ruchomych kadrów, to zapraszam do obejrzenia relacji filmowej z wyścigu.
Jechać czy nie jechać?
Jechać.
Ultra Race Roztocze zrobiony był z pasją i zaangażowaniem. Organizatorzy postarali się w każdym szczególe. Trasa, pakiety startowe, miasteczko zawodów, bufet i forszmak na zakończenie. Dzięki dobremu zaopiekowaniu zawodnicy mogli skupić się na wyzwaniu trasy i pokonywaniu kilometrów.
Co zaskakuje. Bardzo mała ilość zawodników wybrała długi dystans (ja też jechałam krótki). Czy to jeszcze obawy związane z początkiem sezonu, czy nieufność co do trasy? Możliwe, że ciągle zdobywające na popularności wyścigi przyciągają wielu nowicjuszy, którzy wolą w pierwszej kolejności sprawdzić się na krótszej trasie. W przedstartowych rozmowach wiele razy pojawiał się argument, że 350 km to idealny dystans, by pierwszy raz spróbować jazdy „longiem”. I faktycznie uczestnicy nie dali spać organizatorom, zjeżdżali na metę przez cała noc, dumni z pokonania dystansu i własnych słabości.
To co? Widzimy się za rok? Albo na Ultra Race Dolina Bugu, który przygotowywany jest na wrzesień i który też zapowiada się wyśmienicie.