
Livigno – spis treści
Livigno – Prolog
Livigno – Lago di Cancano
Livigno – Panoramica Trail
Livigno – Choroba wysokościowa
Livigno – kolejny nudny dzień.
Livigno – Passo Stelvio
Livigno – Piątka z Madonną
Livigno – Bernina Express downhill
Drugi dzień kiepskiej pogody w Livigno.
Nie ma takiej możliwości aby zmarnować go na kręcenie się bez roweru.
Zmontowaliśmy więc tym razem trochę mniejszą ekipę i pojechaliśmy busem przez przełęcz Forcola na szwajcarską stronę nad Lago Bianco, by stamtąd móc już tylko cieszyć się niczym nie zakłóconym napieraniem w dół.
Widoki na jezioro z miejsca startu ponoć piękne – niestety klimat tego dnia najlepiej odda określenie milky day.
To od kaprysów pogody zależało czy wszystko tonęło w bieli, czy nagle matka natura na chwilę odsłoni jakiś piękny widok na czterotysięczniki, jezioro czy inne warte uwagi okoliczności.
Niestety, mimo iż pierwsze kilometry były robione brzegiem jeziora, my zobaczyliśmy je może na kilka sekund. Kenneth, który był tu kilka dni temu pieszo pokazywał nam zdjęcia w telefonie aby zwizualizować sobie ten widok.
Trasa do trudnych nie należała, nie licząc jednego dość sytego zjazdu po kamieniach i korzeniach, które po dwóch dniach opadów były dość śliskie i pozwalały na wydzielenie się odrobiny adrenaliny. Co ciekawe, na całej długości trail przebiegał niemal zgodnie z trasą szwajcarskiej wysokogórskiej kolei Bernina Express – stąd nazwa szlaku.
Pomimo kiepskiej pogody, klimat tego wyjazdu bardzo mi się podobał. Nie zawsze musi przecież świecić słońce.
Przy okazji zaliczyliśmy również małe zwiedzanie. Pozostałości po epoce lodowcowej. Ogrom siły przyrody.
Studiowanie mapy – ileż tu jest jeżdżenia….
Gdy już zjechaliśmy grzecznie do Poschiavo wpakowaliśmy się znów do busa, który zawiózł nas z powrotem na Forcole.
Niestety były to dość krytyczne chwile, bowiem zaczęło lać jak z cebra.
Solidarnie jednak postanowiliśmy z przełęczy zjechać rowerami, nie busem. I okazało się że było warto. Zdjęć z wiadomych przyczyn brak :)
