Wyprawa wokół Alicante to nie był oczywiście mój pierwszy bikepacking, ale gdy jechałam tą trasą, pomyślałam sobie, że to dobre miejsce na spróbowanie pierwszego zagranicznego wojażu. Hiszpania jest bezpieczna, przewidywalna, zazwyczaj jest tu dobra pogoda. A widoki i przyroda potrafi zrobić wrażenie na podróżującym.
Alicante – czy to dobry pomysł?
Alicante to niezwykle popularne miasto na hiszpańskim wybrzeżu Costa Blanca. Miejsce jest atrakcyjne pod względem turystycznym, ponieważ przez większość dni w roku świeci tu słońce a morze zimą jest cieplejsze niż Bałtyk latem.
Słoneczna Costa Blanca co roku przyciąga do siebie wielu „tradycyjnych” turystów (mam wrażenie, że głównie Brytyjczyków i Polaków :)), co widać po nadmorskiej infrastrukturze, która jest bardzo, bardzo, bardzo rooooooozbudowana.
Kolarze szosowi i ci inni trenujący kojarzą te rejony z popularnym, wysuniętym nieco bardziej na północ Calpe. O tym, czy warto tam pojechać, z pewnym przymróżeniem oka pisałam w jednym z pierwszych artykułów na blogu – Calpe.
A czy bikepackingowiec znajdzie w Alicante coś dla siebie?
Szczerze miałam pewne wątpliwości. Jednak jak zawsze okazały się one zupełnie niepotrzebne.
Alicante okazało się bowiem znakomita bazą wypadową do kilkudniowego bikepackingu w okolicy.
Loty – jak zrobić to tanio?
Wybór Alicante jako rowerowej destynacji na swój pierwszy zagraniczny wyjazd jest jednym z najlepszych wyborów, ponieważ lata tam mnóstwo samolotów.
Wizzair oferuje loty z Gdańska, Katowic i Warszawy kilka razy w tygodniu.
Ryanair lata z Gdańska, Krakowa, Łodzi, Warszawy, Poznania i Wrocławia także po kilka razy w tygodniu.
Loty są tanie. Nie trzeba być super specjalistom od wyszukiwania okazji. Często bilet w jedną stronę to koszt 150-200 zł.
Przelot z rowerem w Ryanair wiąże się z opłatą 285 zł w jedną stronę. Walizka lub karton nie mogą ważyć więcej niż 30 kg.
Przelot z rowerem w Wizzair to koszt 65 Euro lub 300 zł z walizka może ważyć 32 kg
Jak latać z rowerem samolotem? O tym pisałam już w osobnym artykule, do którego zapraszam – Przewóz roweru w samolocie – Walizki, kartony czy jeszcze coś innego
Ceny – prawie jak w Polsce
Podczas całego wyjazdu dokonywałam większości zakupów w lokalnych supermarketach i mniejszych sklepikach oraz korzystałam z dobrodziejstw miejscowych lokali gastronomicznych. Ceny w Hiszpanii kształtują się bardzo podobnie do Polskich. Choć robiąc kalkulację warto dodać 10% więcej.
Oczywiście podróżować można na bogato i po kosztach. Ceny nie powinny być elementem, który zniechęci Cię do wyjazdu.
Organizacja
Organizacja była prosta. Lot z Krakowa do Alicante. Na miejscu 5 km od lotniska zarezerwowałam pokój w hotelu, gdzie spędziłam pierwszą dobę i mogłam zostawić walizkę. Do hotelu, na bogato, pojechałam taksówką. Następnego dnia spakowałam rower i wyruszyłam na wyprawę.
Po kilku dniach wróciłam do hotelu, gdzie czekała na mnie walizka. Spędziłam tam znów noc i następnego dnia wyleciałam z powrotem do Polski.
Noclegi
Planując wyprawę zakładałam większość noclegów na dziko w ogólnodostępnych campingach zwanych w Hiszpanii Zona de Acampada. To znakomite miejsca z dostępem do wody, toalet i pryszniców.
Planując nocleg w takim miejscu należy zgłosić swój pobyt. Niestety różne miejsca są zarządzane przez różne jednostki i czasem ciężko się połapać w tym, gdzie się zgłaszać. Często też nie jest to możliwe w języku angielskim.
Jeden nocleg planowałam w hotelu, by podładować baterie wszystkich sprzętów, lepiej się wyspać i ogarnąć brudne ciuchy. Ostatecznie w hotelu zagościłam dwa razy. Ceny za pokój dwuosobowy dla jednej osoby to około 35-50 euro.
Wybierasz się w tamte okolice i chciałbyś mapkę z zaznaczonymi 25 miejscami campingowymi, w których legalnie można się rozbić?
Postaw mi kawę i w komentarzu napisz hasło – BIKEPACKING ALICANTE a ja wyślę Ci zestawienie i lokalizację w Google Maps.
Jak się spakować?
To kolejny dość obszerny temat.
Pakowanie na bikepacking zawsze jest trochę inne. Zabierany zestaw zawsze zależy od pewnych zmiennych czynników – czy jadę sama, gdzie jadę, jaka pogoda, jaki klimat.
Więcej o tym możecie przeczytać w dwóch poniższych artykułach.
Lista sprzętu – bikepacking Alicante
Jak spakować się na bikepacking?
Bikepacking Alicante – trasa
Zawsze wychodzę z założenia, że najlepszą trasę opracują miejscowi.
Zagarnęłam więc track z wyścigu gravelowego Iron Gravel Alicante z 2022 roku i liczyłam na to, że będzie fajny. Nie przeliczyłam się. Znałam już nieco rejony z naszego wilczego wypadu do Xixony
Trasa okazała się bardzo ciekawa i urozmaicona. No może nie licząc fragmentu biegnącego wybrzeżem. Ten odcinek chciałabym wyprzeć ze świadomości. Koniec końców trasę oceniam w skali 1-10 na mocną 8-kę.
Jeśli będziecie inspirować się moim wyjazdem warto zaciągnąć sobie nowy track z wyścigu z 2024 roku. Jest on bowiem poprawiony właśnie w felernym miejscu nad wybrzeżem.
Dzień 1: Alicante Torrelano – Torremendo
Pierwszy dzień to zawsze wielka niewiadoma, dreszczyk emocji i niepewność, jak to wszystko się ułoży. Trasa pierwszego dnia nie jest wymagająca, mało przewyższenia i przyjemne szutry oraz asfalty. Momentami trak prowadzi przez rejony upraw cytry i trochę przemysłowych terenów. Wszystko idzie zgodnie z planem i na nocleg trafiam z dużym zapasem czasowym. Mogę na spokojnie rozbić namiot i przygotować się do noclegu. I tu znów pojawia się dreszczyk emocji. Samotna noc w terenie niezależnie od tego czy jesteś kobietą czy mężczyzną to przygoda i
Dzień 2: Torremendo – Zona de Acampada Parque de Montaña San Cayetano
Drugiego dnia robię trochę mniej kilometrów niż pierwszego, bo wjeżdżam już w góry i planowane miejsce noclegowe jest dość blisko od poprzedniego. Chcę jednak je zobaczyć, bo na mapie zapowiadało się bardzo dobrze. Jade sobie powoli, swoim tempem, chłonę to co wokół mnie, poznaję okolicę. Przerwa na kawę i ciacho, uzupełnienie bidonów i ostatni podjazd do Zona de Acampada. Okazuje się jednak, że jest tak zjawiskowo, widokowo i niesamowicie, jak się spodziewałam. Jedno z lepszych miejsc na nocleg, jaki mogłam sobie wymarzyć.
Dzień 3: Zona de Acampada Parque de Montaña San Cayetano – Villena
Poranek wita mnie niesamowitym widokiem. Z miejsca biwaku widać morze. Śniadanie w takich okolicznościach trwa dość długo. w końcu jednak udaje się zebrać. Na trasie pojawia się coraz więcej górek, ale i też coraz więcej widoków. Zjawiskowe szutry i znów plantacje pomarańczy oraz mandarynek. Niestety pokonując kolejne kilometry uświadamiam sobie, że nocleg w terenie wypada w miejscu gdzie nie będzie wody ani wcześniej żadnego miasteczka. Modyfikuję więc trasę i trzeci nocleg postanawiam spędzić w hotelu w Villenie. Dzięki temu wreszcie trochę lepiej się wysypiam i ładuję wszystkie elektroniczne sprzęty.
Dzień 4: Vilenna – Briar
Villena to całkiem spore miasteczko. Mnóstwo jednokierunkowych uliczek sprawia, że plan wjazdu na wzgórze zamkowe nieco się komplikuje. Nie poddaję się jednak i ostatecznie udaje mi się spojrzeć na miasto z zamkowego dziedzińca.
Na zamku nie ma nikogo oprócz mnie, postanwaimb więc puścić drona i uwiecznić tę chwilę na filmie.
Najpierw na rozgrzewkę po płaskim przez oliwkowe gaje a potem niesamowicie widokowy masyw górski. Gdy wjeżdżam na szczyt, zatrzymuję się na trzecie śniadanie z widokiem na panoramę sąsiednich wzniesień. Dzień kończę w Briar, gdzie urzeka mnie swoim klimatem jeden a hoteli. Wieczorny spacer po miasteczku to znów najlepsze zakończenie dnia, jakie mogłam sobie wymyślić.
Dzień 5: Briar – Alicante
Piąty dzień to w zasadzie razem piąty i szósty. Bo gdy piątego dnia wyjeżdżam z Briar, postanawiam zajrzeć na Zona de Acampada, położoną 3 km od miasteczka. To tam pierwotnie planowałam spędzić noc, ale jak już wiecie, wygrał hotel.
Obszar biwakowy okazuje się tak przyjemny, że postanawiam zostać tam cały dzień i następną noc.
Wyleguję się na słońcu, nagrywam odcinek o pakowaniu się na bikepacking, zjadam dwa liofilizaty a w międzyczasie przyjeżdża obsługa, która włącza mi nawet ciepłą wodę pod prysznicem i otwiera toalety. A żeby było jeszcze lepiej wieczorem na kamping przychodzi wędrowiec z którym fajnie sobie gadamy do późnego wieczora.
Ostatni dzień to juz tylko zjazd na wybrzeże. Przepiękna dolina, pełna widoków i wiatr we włosach. To była super przygoda.