
Obóz kondycyjny to dobry czas na pracę nad zmianą składu swojego ciała.
Wiem, nudna jestem, ale ciągle nie jest tak jak być powinno.
Niby więcej godzin treningowych, niby więcej kalorii spalonych, tempo metabolizmu rośnie.
Jednocześnie jednak większy apetyt, większy cug na słodycze, no i jak tu nie kosztować miejscowych specjałów. W końcu to troszkę wakacyjny czas.
Mimo wszystko coś tam się udało.
Z wyjściowych 23% tłuszczu w czasie tych ośmiu dni zeszłam do 20,6%, natomiast masa mięśni wzrosła z 40 do 42,9 kilograma.
Trochę cieszy, ale celem dalej jest 18% :)
Tym czasem w Moto drugi dzień deszczowo-mglistej jazdy.
Przy okazji trafiliśmy na targi wystawców towarów miejscowych. Oliwa z oliwek, miody, sery, kiełbasy, wina. Jak żyć panie premierze?
Zamiast coffebreak był oilbreak :) Potem trzeba było jeszcze się wdrapać na ten nasz Matovun.
