Zanim powiem wam jak sprawuje mi się nereczka Palos 4RL od Camelbacka muszę powiedzieć parę słów o sobie.
Po pierwsze wydaje mi się, że będę rzetelnym testerem ponieważ jedyną rzeczą jaką w życiu za darmo dostałem była 15 lat temu żółtaczka wszczepienna podczas pobytu w polskim szpitalu 😕
Po drugie wszystko co testuje, używam i niszczę kupuje za ciężko zarobione 1000 m pod ziemią pieniądze słysząc dodatkowo od mojej kochanej żony : „znowu coś do roweru!!! lepiej jakieś ciuchy byś sobie kupił bo chodzisz jak wieśniak!”
I po trzecie nie pitole się w tańcu i to co kupuje używam na maxa, a że rzadko trafiam na coś porządnego to w wielu wypadkach na kiepskie produkty wylewam tonę hejtu.
To tyle o mnie, a teraz o nereczce.
Już jakiś czas temu myślałem żeby wystartować na zawodach enduro z czymś lżejszym niż 20 litrowy plecak zapakowany po brzegi. Tak się złożyło, że Mamba testowała jakiś plecak to napisałem żeby zrobiła test jakiejś nerki.
Jakiś czas potem spotkaliśmy się przypadkiem na Srebrnej Górze i Mamba miała nereczke Camelbacka. Oglądnałem, założyłem i kupiłem!
Miałem okazję od tamtej pory przetestować ją na : treningach enduro, zawodach enduro, 100 km wyprawach przełajem, kilkugodzinnych wyprawach MTB po Alpach a nawet podczas biegania.
Nerka jest zarąbista! Dlaczego?
Po pierwsze system mocowania w pasie z paskami dociagajacymi pozwala tak ją dopasować do ciała że się nie lata jak żyd po pustej chacie. Owszem podczas kilkugodzinnej jazdy coś tam się poluzuje, ale wystarczy pociągnąć znowu za dwa paseczki żeby znowu idealnie przylegała.
Po drugie wszystkie kieszonki, przegródki itd. są dobrze przemyślane i dzięki temu jest bardzo pojemna. Na zawodach enduro gdzie biorę najwięcej rzeczy bez problemu pomieściłem się z 1.5 litrowym bukłakiem, multitoolem, zestawem do łatania dętek, dętką, łyżkami do opon, telefonem (Galaxy J5), dokumentami, kasą, batonami, żelami i srajtaśmą (bo bez niej nigdzie się nie ruszam). Jak wyciągniesz bukłak i zastąpisz go bidonem w rowerze to spokojnie wchodzi do srodka jeszcze kurteczka przeciwdeszczowa.
Po trzecie i chyba dla mnie najważniejsze nerka podczas zjazdów nie krępuje ruchów i nie przenosi wyżej środka ciężkości jak np. stukający o kask plecak.
I po czwarte ostatnio miałem okazję z nią biegać. Nie dość że po dopasowaniu w ogóle nie lata to przy okazji nie obciąża ramion jak zwykły plecak.
Czyli co? Jest idealna!
Nie do końca. W przeciwieństwie do plecaka z żółwiem nie stanowi ochrony dla kręgosłupa, ale w tym wypadku wolałbym chyba połaczenie nerki z jakimś dodatkowym lekkim i oddychającym żółwiem.
I jeszcze jeden szkopuł, magnes od mocowania przewodu bukłaka mógłby być mocniejszy, bo parę razy podczas biegania czy jazdy potrafił się odpiąć, ale poradziłem sobie z tym zawijając końcówkę przewodu pod gumkę od mocowania pasków.
To tyle, ja ze swojej strony będąc rzadko z czegoś zadowolony szczerze polecam nerkę Camelbacka … dobrze wydana kasa!