
Drugi dzień, więc nie ma zmiłuj, trenujemy i zapoznajemy się z terenem:)
Piękne słoneczko wita nas z rana, trzeba zatem zaliczyć jakąś trasę w kierunku wybrzeża. Nie wiem czemu, ale jakoś tak mam, że dla komfortu psychicznego na wyjazdach rowerowych potrzebuję morza lub wody w jakiejś postaci :)
Wyjazd bardzo grupowy z wyjątkiem kilku wyjątków :)
Dla większości to pierwszy dzień, więc trzeba wytrzymać początkowe tempo pierwszopodjazdowe, potem już spokojniej, frajda grupowej jazdy jest ogromna.
I ta szybkość na szosie. Zaczynam się wkręcać. Boję się jeszcze zjazdów, ale Amira sama wie co dla niej dobre i ładnie mnie prowadzi.
Podjazdy idą jak z płatka. Na szosie to zupełnie inna bajka niż na MTB.
Mam nadzieję, że to również sprawa dobrze przepracowanej zimy.
Zaliczamy dwie miejscowości Poreć i Novigrad.
Reszta wrażeń na zdjęciach.
W Poreciu.
Malownicze uliczki.
Coffee brake był.
Novigrad i molo.
Ps. A i zapomniałam napisać najważniejszego – Mamba złapie snejka nawet w szosie :) Na jednym ze zjazdów nie zauważyłam dziury i było małe bum :)
