Na zegarku 20.30. Leżysz pod ciepłą kołderką w hotelowym pokoju w wersji na bogato. Za ścianą przygotowania do balu. Suknie, fryzury, szpilki. Czy my kiedyś spędzimy sylwestra po ludzku – myślisz głośno.
Z perspektywy ciepłej kołdry wizja tego wieczoru nie napawa optymizmem. Minus 10 stopni na termometrze za oknem. Zimno, ciemno, a ty zastanawiasz się jak wbić się w milion warstw winstoperów i windblocków. Chemiczne ogrzewacze do butów przygotowane, w wyjazdowym czajniczku grzane wino nabiera mocy.
Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
Pomysł był prosty – powitanie nowego roku tam, gdzie czujesz she najlepiej.Tylko kto wyłączył światło i ogrzewanie???
Oczywiście okazuje się, że nie jesteśmy oryginalni. Na szczyt Szyndzielni w sylwestrową noc postanowiło wdrapać się liczne grono podobnych do nas, dla których bal sylwestrowy, póki co, jest jeszcze mało kuszącą alternatywą.
Cztery osoby na rowerach, w tym dwie na fat bikach zwracają uwagę innych. Już na początku daje o sobie znać niewątpliwy plus ciemności. Nie widzisz czekającego cię podjazdu.
Wystarczy za to spojrzeć w bok, a Bielsko pokazuje nam swoje nieznane oblicze. Nawet smog gdzieś się schował.
Wraz ze zdobywaniem kolejnych metrów przewyższenia, poczucie irracjonalności jazdy na rowerze w środku nocy jakby maleje. Na szczycie znika zupełnie.
Miało być grupowe, blogerskie selfie, ale nagle pojawia się brakujący element układanki – Ziemek, który nie wiadomo czemu, nie dał znaku, że nas goni.
Rozpalone na stoku ognisko sprzyja integracji. Komfort termiczny pozwala na zajęcie sie innymi ważnymi ważnościami.
Chałwowe bułeczki, enduro kiełba, grzane wino z termosu, krówki. Omnomnommmm.
Gdy wybija dwunasta przypominasz sobie łóżkowe dylematy sprzed trzech godzin i cieszysz się, że zamiast koronek, cekinów i brokatów, masz windstoppery na tyłku i termos w ręce.
https://youtu.be/bK_LgjmfLps
Niestety, jak zwykle nie mamy żadnych zdjęć ze zjazdu. Ale przyznamy się bez bicia – wszyscy oprócz jednego śmiałka zjechaliśmy, tak jak wjechaliśmy, czyli czerwonym szlakiem. Oprocentowany Dziabar trochę nas onieśmielał :))))