Nie ma chyba rzeczy bardziej banalnej na świecie.
Wyobraźcie sobie, że lądujecie z rowerami w górzystym rejonie z jakimś jeziorkiem w najbliższej okolicy. Jakiego tripa zrobicie najpierw?
No pewka, pierwsze co przychodzi na myśl, to objechanie owego jeziora wokoło.
Jezioro Garda od rowerowej strony znamy już dość dobrze i mimo iż wiemy, że trasa wokół niego nie jest specjalnie polecana, to jednak postanowiliśmy się o tym przekonać na własnej skórze.
Generalanie te wakacje w założeniu miały być mało rowerowe a bardziej plażowe. Dlatego nie wzięliśmy ze sobą rowerów MTB, a jedynie gravele, by od czasu do czasu pomiędzy plażowaniem pojechać sobie na lody.
Jak zwykle jednak, pociągnęło wilka do lasu. Uznaliśmy, że skoro nie szalejemy rowerowo na tym urlopie to jeden dłuższy trip będzie w sam raz.
150 km wokół najbardziej znanego jeziora we Włoszech, bez większych górek, w większości praktycznie po płaskim. Brzmi dobrze, nie?
Niestety nie do końca.
Jeżeli nie masz zbyt wiele czasu, TLDR i tego typu akcje, to uwierz, że ta wycieczka serio nie ma sensu. Będąc nad Jeziorem Garda i mając jeden dzień na jeżdżenie, zdecydowanie lepiej wybrać Tremalzo albo Bondone. Jeśli masz czas przeskroluj obrazki, bo chyba całkiem ładne wyszły i przeczytaj podpisy przekonując się, że to naprawdę nie ma sensu :)
Jezioro Garda najlepiej objeżdżać zgodnie z ruchem wskazówek zegara (wiatry wtedy sprzyjają), zaczynając i kończąc w Rivie (to miasteczko znajdujące się przy charakterystycznym naleśliku ze zdjęcia). Najlepiej robić to w tygodniu, bo w weekendy jest okropny ruch samochodowy.
Wybierając na początek jazdę wschodnim wybrzeżem, mamy możliwość zmarnowania kilku chwil w bardzo przyjemnych mijanych po drodze miasteczkach. Jednym z nich jest Malcesine,
Malcesine to mocno turystyczna miejscowość ze względu na znajdującą się tam kolejkę linową, którą można wjechać na Monte Baldo, najwyższy szczyt nad Gardą.
Jak turyści to i milion różnych sklepików oraz knajpiek. Do Malcesine fajnie jest też przyjechać wieczorem. Miasteczko tętni wtedy życiem.
W sklepikach znajdziemy miejscowe specjały, można zaopatrzyć się w pamiątki z wakacji i prezenty dla rodziny.
Ja znad Gardy zawsze przywożę sobie zestaw nowych sznurkowo-rzemykowych bransoletek
Malcesine leży na ok 20 kilometrze trasy, można więc też podładować tu trochę energii i skusić się na kawałek pizzy lub kawę z ciachem w kawiarence na nabrzeżu.
A przy okazji poznać trochę historii tego miejsca.
My na historię nie mieliśmy ochoty, bardziej zainteresował nas port i widoczna na zdjęciu poniżej góra Monte Baldo
Kolejnym miejscem, którego nie można ominąć i gdzie trzeba zjeść lody, jest miasteczko Torri del Benaco.
Średniowieczna zabudowa i widokowe nabrzeże.
Patrzcie na kolor tej wody….
Pod tym względem Jezioro Garda jest bardzo charakterystyczne. Północ jest zimniejsza, górska, południe bardziej „południowe”, cieplejsze i płaskie.
Z nieukrywanym smutkiem nie dajemy się jednak skusić na lody. Zjadamy bułkę z kieszonki na ławce…
… i jedziemy dalej.
Na około 43. kilometrze trasy znajduje się miejscowość Garda. Nie wywołuje ona w nas specjalnego poruszenia.
Za to niedługo potem wjeżdżamy w znany rejon winnic Bardolino.
Oraz miasteczko Lazise, które podobno przez Włochów nazywane jest „kawałkiem raju”.
Naszą uwagę zwracają fortyfikacje, które są częścią zamku, którego historia sięga IX wieku.
Objeżdżamy zabytkowa starówkę oraz port.
Ilośc turystów sprawia jednak, że postanawiamy się stamtąd szybko ewakuować.
Zbliżamy się do południowej części Jeziora Garda. Zaczyna się ciągła jazda po ruchliwych drogach z mnóstwem samochodów.
Na licznikach mamy 65 km a w brzuchu burczy. Problem załatwia postój pod Lidlem zaraz za miejscowością Paschiera del Garda.
Po długim czasie z dala od nabrzezża wreszcie wracamy nad jezioro. Na południu ma ono kolor zjawiskowy. To nie jest fotoszop.
Wjeżdżamy na cypelek Sirmione aż do miejsca, gdzie napotykamy zakaz wjazdu rowerami. Zupełnie nas to nie dziwi, bo turystów są tu tabuny i tarabanienie się z rowerami dalej nie miało by sensu.
Podziwiamy więc monumentalny budynek tylko z zewnątrz. Spotykamy przy okazji bardzo miłego Policjanta, który tłumaczy nam i pokazuje bezpłatny, strzeżony parking dla rowerów, gdzie bez problemu można zostawić bicykle i udać się na zwiedzanie.
My niestety tego dnia czasu na to nie mamy. Odpoczywamy chwilę nad brzegiem jeziora i jedziemy dalej.
Niestety dalsza droga to bardzo mało przyjemny odcinek południowo-zachodniego wybrzeża Jeziora Garda. Miasta, samochody, smog, hałas. Jedziemy szybko, by jak najprędzej stąd uciec.
Dopiero po 30 kilometrach, w miejscowości Salo samochody trochę odpuszczają i znów wracamy na wybrzeże. Niestety mamy pecha. Prognozy pogody w drugiej części dnia zapowiadały intensywne opady deszczu. Wszystko wskazuje na to, że solidnie nas zleje, bo zaczynają dobiegać do nas odgłosy zbliżającej się burzy.
Co chwilę zerkając na radar wyładowań, zjadamy szybką pizzę w jednym z miasteczek. Nie jest dobrze, a do domu daleko.
Droga wzdłuż zachodniego wybrzeża przebiega nam pod znakiem ciągłej ucieczki przed ścigającą nas burzą oraz nieprzyjemnych tuneli. Na szczęście w związku z pogodą ruch też jest mniejszy. Niestety kilka kilometrów przed Limone burza nas w końcu dogania.
Punkt widzenia mocno nam sie zmienia. Uciążliwe i mało przyjemne tunele teraz są miejscem ucieczki przed lejącym się z nieba deszczem.
Gdy docieramy do Limone, jesteśmy przemoczeni, ale nawałnica na szczęście odchodzi dalej na północ. Mimo tego, że bardzo lubimy tą cytrynową miejscowość, nawet nie myślimy o chwili postoju.
Robimy tylko pamiątkowe zdjęcie…
… i zatrzymujemy się na colę z Conadzie.
Za Limone zaliczamy jeszcze kilka tuneli.
…
By na koniec wjechać w najbardziej oryginalna ścieżkę rowerową, jaką do tej pory jechałam.
Nazywa się to chyba Garda Cycle Path i jest sztuczną ścieżką zawieszoną praktycznie nad urwiskiem.
W pogodny, słoneczny dzień musi robić jeszcze większe wrażenie.
Do Rivy dotarliśmy już po zmroku, ale nie był to jeszcze koniec dnia, bo w planach mieliśmy wieczorne spotkanie z bardzo dobrymi znajomymi, którzy podczas swojego biekpackingowego miesięcznego tripa po Europie akurat też zjechali nad Gardę.
Ależ to był wieczór :)))
Jezioro Garda wokoło gpx
A tutaj ślad naszych przygód.