Schmuggler Trail lub Schmuggler Freeride to jedna z najczęściej polecanych tras w Ischgl.
Oficjalny track znajduje się na stronie ISCHGL, a na YouTube można znaleźć niejeden filmik z jej przejazdu.
Co ciekawe, ten kto chce, faktycznie może zostać szmuglerem. W Szwajcarskim miasteczku Samnaun, do którego zjeżdża się po drodze, obowiązuję strefa wolnocłowa i z wycieczki można wrócić z butelką perfum lub innego wysokoprocentowego płynu. Niestety jednocześnie trzeba być dosyć odważnym. Najbardziej wymagający zjazd tej trasy jest właśnie na końcu. Brzdękające w plecaku butelki mogą trochę popsuć zabawę na kamienistych sekcjach.
Schmuggler freeride
Zacznijmy jednak od początku, bo ten jest wyjątkowo przyjemny.
No chyba że jesteście radykalistami, wasze łydki lubią przepałki, a Wy na myśl o wyciągach reagujecie spazmami. Wtedy 1300 metrów różnicy przewyższeń z Ischgl na Idioch możecie pokonać siłą własnych nóg.
2 godziny pedałowania pod górę? Można, ale my wybraliśmy kolejkę, a właściwie dwie, bo na Idioch (początek Schmuggler freeride) prowadzi najpierw kabinówka, a potem ośmioosobowa(sic) kanapa.
Wjazd wyciągiem ma dodatkowy bonus. Jest czas na oswojenie się z widokami, które tutaj rozwalają system.
Pierwsze kilometry przebiegają granią. Z Idioch na Greitspitze (2871 m n.p.m.) aż do Salaaser Kopf (2744). Szutrowe podjazdy w pierwszej części mocno podbijają tętno. Potem szlak przekształca się w singla. Szału nie ma (wybredna już jestem chyba), ale może to i dobrze, bo z powodu widoków głowa dalej lata 360 stopni wokoło.
Przy Salaaser Kopf wskakujemy na szwajcarską stronę. Zaczyna się zjazd krętym, gdzieniegdzie usianym kamieniami singlem. Co jakiś czas spotykamy turystów, ale ich uśmiech na twarzy i ustępowanie miejsca sprawia, że „Danke shön” i „Have a nice day” powtarzamy z milion razy. Współegzystencja pieszego i rowerzysty – da się.
W pewnym momencie miodny singiel przemienia się w szeroki szuter, na dodatek prowadzący pod górę. Chytra chęć ominięcia tych niedorzeczności niestety rozbija się o znaki w czerwonych obwolutach. Łamać zakazów nie lubię. W Szwajcarii tym bardziej nie radzę ryzykować.
Na nasze szczęście ów szuter okazuje się szybki, krótki i doprowadza nas do dobrze rokującego singla z określaniem „Flow” w nazwie.
I tu postrzeganie rzeczywistości przeze mnie i Artura nieco się różni. Dla mnie singiel, jak singiel. Flow zostało gdzieś na pierwszych metrach ściechy. Artur flow również gdzieś zgubił. Najprawdopodobniej stało się to na licznych kamieniach obecnych na tym szlaku, które bardzo mu się podobały.
Czy Flow-Trail jest fajny? Chyba sami musicie ocenić.
Po dotarciu do Alp Trida (2263m nn.p.m.) do wyboru są dwie opcje. Jeśli jesteście szmuglerami to dalej doliną kierujecie się do Smanaun. Jeśli nie działa na was wizja wolnocłowych zakupów to polecam wyciągiem wrócić na Idioch.
Po dotarciu do Alp Trida (2263m nn.p.m.) do wyboru są dwie opcje. Jeśli jesteście szmuglerami to dalej doliną kierujecie się do Smanaun. Jeśli nie działa na was wizja wolnocłowych zakupów to polecam wyciągiem wrócić na Idioch.
Nas do Samnaun pociągnęła chęć eksploracji. Niestety budzący nadzieje, dedykowany rowerzystom singiel z „freeride” w nazwie okazał się zupełnym niewypałem.
Na szczęście dobra kawa w miasteczku i możliwość powrotu na wysokości z wykorzystaniem wyciągu załagodziły nieco irytację tym szlakiem.
Pętla do Samnaun sprawia, że Flow Trail można zaliczyć raz jeszcze. Raz jeszcze nasze odczucia są podobne. Artur zadowolony, ja ze skwaszoną miną.
Z Alp Trida na grań i austriacką stronę wrócić można dwoma sposobami.
Przeszło godzinne młynkowanie, albo wyciąg. Wybór należy do Ciebie.
Chyba nie muszę pisać, co wybraliśmy :)
Ostatni zjazd tego dnia – Vellil Trail okazał się całkiem soczystą wisienką na torcie.
Zdjęcie jedno, bo nie można mieć wszystkiego. Albo rybki, albo akawarium.
Jednak już teraz moge wam powiedzieć, że o tym zjeździe całkiem prawdopodobnie powtanie osobny wpis. Także – stay tuned :)
Podsumowanie:
- Schmuggler Trail/ Schmuggler Freeride to świetna wycieczka na długi, pogodny dzień.
- Jaki rower? Trasa jest do zrobienia zarówno na rowerze sztywnym jak i w pełni zawieszonym. Określenie „freeride” zostało chyba z czasów początków MTB kiedy te trasy powstawały. Teraz ścieżki nie mają nic wspólnego z freeridem.
- Wykorzystanie czterech wyciągów sprawia, że zyskujemy całkiem spory zasięg.
- Jest kilka fragmentów podjazdowych, jednak występują one okazjonalnie.
- Po drodze jest sporo miejsc na doładowanie energii i chillout. Płynie też niejeden strumyk, gdzie można uzupełnić wodę. Zwróćcie uwagę jednak, czy w okolicy nie są wypasane krowy, wtedy taka woda raczej odpada :)
- Można przywieźć sobie wysokoprocentową, bezcłową pamiątkę.
WIDOKI, WIDOKI, WIDOKI, WIDOKI, WIDOKI