Szosowcy i maratończycy mają Calpe, triathloniści lubują się w hiszpańskich wyspach, zwolennicy ambitniejszego MTB oraz enduro nie pozostają z tyłu. Także oni znaleźli swoją zimową stolicę. Sanremo oraz Finale Ligure położone na włoskiej riwierze to miejscowości bardzo dobrze znane bikerom. Zimowo-wiosenne temperatury rzędu 13-15 stopni, rozmaitość tras o zróżnicowanej trudności, na których cyklicznie odbywają się zawody cyklu Enduro World Series, urokliwe górskie wioski, mocne espresso, włoskie lody i aromatyczna pizza – wszystko to sprawia, że w okolicy lutego i marca rejony te przeżywają rowerowe oblężenie. Bezpośrednia bliskość gór i morza dodatkowo dodają uroku. Kto nie miałby ochoty na zakończenie całodniowej enduro-wyrypy po okolicznych górach przy zachodzie słońca, z szumem morza w tle i butelką Peroni w ręce? Obozy rowerowe są świetnym pomysłem na chwilę odpoczynku w zimowo-wiosennych miesiącach.
Artykuł ukazał się z Magazynie Bike nr 1-2/2017
Autorem wszystkich zdjęć jest pstryKANIA
W tym roku razem z Arkiem Perinem – Arek Bike Center organizujemy rowerowy obóz specjalnie dla dziewczyn. Jeśli chciałabyś pojechać z nami kliknij w obrazek :)

Dlaczego warto jechać na wiosenny obóz rowerowy?
Jeśli tylko masz kilka dni zbędnego urlopu, trochę zaskórniaków na koncie, a twoja druga połówka nie patrzy spod byka na kilka dni rozłąki, to doczytaj ten artykuł do końca, odpal internety, zarezerwuj wyjazd i szybko leć pakować manatki. Zimowo-wiosenny obóz rowerowy to same korzyści.
Po pierwsze – odpoczynek.
Gdy w pracy same deadline-y, w domu ciągle coś do zrobienia, a za oknem szaro, buro i ponuro, kilkudniowy rowerowy wyjazd w cieplejsze rejony połączony z aktywnością fizyczną może zdziałać cuda. Każdy z nas potrzebuje resetu i chwili oddechu. Zorganizowany w dobrej grupie znajomych wypad pozwala naładować akumulatory, wybudzić się z zimowego snu, rozruszać zastane kości. Gdy ciało pracuje, głowa odpoczywa. Po powrocie poczujesz się jakby ktoś podkręcił trochę suwaki clarity i saturation w twojej rzeczywistości.
Po drugie – trening
Jeśli traktujesz jazdę na rowerze bardziej ambitnie to nad wiosennym zgrupowaniem nie ma się co zastanawiać. Żeby jeździć trzeba jeździć. A gdzie robi się to lepiej niż w ciepłych krajach? Na wiosennym obozie rowerowym masz szansę w pełni skupić się na treningu. Nie ma domowych obowiązków, nie ma zaległości z pracy, dzieci nie płaczą, mężowie nie marudzą. Jest pełne skupienie, jest nastawienie na progres, rytm dnia ułożony jest tak, by czas wycisnąć jak cytrynę i spędzić jak najwięcej chwil na rowerze. Tak wykorzystane dwa tygodnie są efektywniejsze niż miesiąc treningu w kraju. Możliwość powtarzania trudniejszych fragmentów tras, utrwalania umiejętności zdobytych poprzedniego dnia sprawia, że człowiek osiąga wyższy level, mocno widoczny po powrocie do domu. Potem pozostaje już go tylko utrzymać.

Gdzie i kiedy jechać na obóz rowerowy?
Najlepsze na wyjazd miesiące to luty oraz marzec. Podczas gdy w Polsce na dworze mamy bliżej nieokreślone warunki pogodowe, na południu słońce grzeje, przyroda budzi się do życia, a opady deszczu jedynie nawilżają trasy (no chyba, że trafimy na tydzień deszczu :)). Jeśli ostro trenujesz i przygotowujesz się do zawodów, to w lutym i marcu przypadają zazwyczaj największe objętościowo treningi. Sam odpowiedz sobie na pytanie, co będzie przyjemniejsze i efektywniejsze: codzienne treningi w pośniegowej brei przy temperaturze w okolicach zera z ryzykiem złapania infekcji, która zniweczy ostatnie osiągnięcia treningowe, czy kilka dni sytych zjazdów w słońcu i warunkach komfortowych dla naszego organizmu. Argumentem przemawiającym za wyjazdem w tym okresie są też pierwsze zawody, które zazwyczaj odbywają się w okolicach końca marca. Solidny trening techniczny na pewno przyczyni się do łatwiejszego wejścia w sezon startowy i zaowocuje lepszymi wynikami juz na początku.
Jeśli natomiast nie trenujesz, a wiosenny wyjazd jest dla ciebie rodzajem rowerowego urlopu, również okolice lutego wydają się być najlepsze. Jest to bowiem moment, kiedy nasza wytrzymałość i tolerancja na niskie temperatury drastycznie maleje. Nasze ciała łakną ciepła oraz witaminy D dostarczanej wraz z promieniami słonecznymi. Takie kilkudniowe ładowanie akumulatorów sprawia, że łatwiej jest doczekać końca zimy. Endorfiny wyprodukowane na rowerze zrobią swoje.
Wybierając lokalizację rowerowego obozu najlepiej zdać się na sprawdzone miejscówki opisane obok. Jeśli jednak zależy nam na oryginalności i odrobinie eksploracji pierwsze, co musimy odnaleźć w internecie, to warunki pogodowe (średnie temperatury i opady w okresie zaplanowanego wyjazdu) i klimatyczne interesującego nas obszaru. Następnie analizujemy dostępność tras i infrastrukturę sprzyjającą rowerowaniu.
Finale Ligure
Tutaj podobno słońce nie zachodzi, a sezon trwa cały rok. Finale położone w niedalekiej odległości od Sanremo, często określane jest mianem enduro raju. Mnogość szlaków i tekstury ścieżek, po których się jeździ, niejednego potrafi zaskoczyć. Podczas gdy w Sanremo głównie się zjeżdża, tutaj można, a nawet trzeba też trochę popodjeżdżać. Najlepiej jednak wykorzystywać na zmianę obydwie możliwości. To w Finale jednego dnia możemy jeździć szlakami zaskakująco podobnymi do naszych Beskidzkich singli, zaliczać równie znajomo wyglądające „jurajskie wapienie”, a na koniec wycieczki skalistym trailem zjechać nad samo morze. Trasy takie jak Rollercoaster, Finale 24h, Nato Base to żelazne klasyki, które trzeba zaliczyć.
Wyspy Kanaryjskie
Każda z nich jest inna, każdą warto poznać. Gran Canaria kusi wysokimi temperaturami i latem w środku zimy. Rzeczą najbardziej ją charakteryzująca są skały, skały i skały. Wybierając się tu warto zrezygnować z popularnego południowego wybrzeża, na rzecz zielonej północy. Wskazane jest jednak zaopatrzenie się w konkretne ochraniacze chroniące przed igłami tutejszych roślin. Na La Palmie w przeciwieństwie do Gran Canari znajdziesz głównie … skały. No i może trochę księżycowego kruszywa. Szlaki są tu bardzo wymagające, a każda gleba wiąże się z brutalnym spotkaniem z ostrymi krawędziami kamieni. Na Teneryfie kuszą ścieżki z Pico del Teide liczącego 3718 m n.p.m. Najpierw jednak trzeba zapoznać się z ich dostępnością dla rowerów. Najmniej znana Gomera, jest najbardziej dzika i najatrakcyjniejsza dla fanów enduro.
Sanremo
Ta miejscowość położona nad Morzem Śródziemnym jest głównie wybierana przez zjazdowców, ale i ambitniejsi zwolennicy enduro będą z niej zadowoleni. Do tutejszych tras trzeba podchodzić z szacunkiem, są one bowiem bardzo trudne i wymagające. Rower z odpowiednimi kątami i skokiem co najmniej 160 mm zdecydowanie się przyda. Większość z linii przebiega po twardych skałach przypominających nasze wapienie. Na szczęście w przeciwności do wapieni skały te charakteryzują się wyjątkowo przyzwoitą, często zaskakującą, przyczepnością. Strome ścianki, ciasne agrafki, dropy i uskoki, to wszystko co wywołuje banana na twarzy przyjeżdżających tu bikerów z różnych krajów. Trening w Sanremo to głównie technika na zjazdach, cała para idzie na walkę z grawitacją, by oszczędzić potrzebne na nią siły, pod gorę zazwyczaj wjeżdża się shuttlami (samochody z przyczepami wywożące bikerów na szczyt gdzie zaczynają się trasy zjazdowe).
Madera
Leżąca całkiem niedaleko od Wysp Kanaryjskich Madera jest bardziej nieprzewidziana i zmienna, niczym kobieta. Tutaj zdecydowanie częściej pada i jest wilgotniej. Na szczęści temperatury są równie przyjemne. Na wyspie najlepiej odnajdą się zwolennicy enduro. Jest tu wiele tras naturalnych, jak i budowanych specjalnie z przeznaczeniem dla rowerów. By poznać tutejsze ścieżkowe perełki dobrze jest zaciągnąć języka w miejscowych sklepach rowerowych i u przewodników, którzy widząc trochę bardziej zaawansowanych bikerów wskażą secret-traile. By zaoszczędzić sił na wymagające zjazdy na Maderze też warto skorzystać z pomocy firm wywożących rowerzystów na górę.

Obozy rowerowe – szkolenia techniki
Obozy organizowane przez specjalizujące się w tym firmy bardzo często w pakiecie oferują szkolenia techniki jazdy oraz rowerowe porady odnośnie treningu. Szkoleniowcy proponują między innymi: podstawowe ustawianie roweru pod daną osobę, regulację zawieszenia (amortyzacja przód i tył), omówienie prawidłowej pozycji na rowerze, naukę manewrowanie rowerem, wskazywanie podstawowych błędów w jeździe, analizę i wspólne pokonywanie trudniejszych sekcji technicznych, omówienie wyboru odpowiedniej linii przejazdu, wieczorne analizowanie przejazdów nagrywanych za pomocą kamer, czy poranne treningi ogólnorozwojowe na plaży.
Z kim pojechać na obóz rowerowy?
Firm organizujących rowerowe wyjazdy jest coraz więcej. Rosnąca konkurencja sprawia, że uczestnik może liczyć na coraz wyższej jakości świadczenia. Analizując dostępne oferty, przede wszystkim trzeba dowiedzieć się jaki charakter będzie miał wyjazd – czy będzie ukierunkowany pod Enduro, DH czy klasyczne MTB. Warto sprawdzić, co otrzymujemy w ramach opłaty za uczestnictwo. Czy organizator zapewnia ubezpieczenie, czy w cenę wliczony jest transport rowerów, jak przygotowywane będzie jedzenie. Czasem uczestnicy mają też możliwość testowania rowerów, otrzymują zniżki w firmach współpracujących z organizatorem. Niektóre wyjazdy łączone są też z możliwością startu w zagranicznych zawodach. To bardzo dobra okazja na wypróbowanie swoich sił na obcym podwórku. Najbardziej popularni organizatorzy to:
Do it yourself
Wiosenny obóz można oczywiście zorganizować samodzielnie. Przed podjęciem tej decyzji warto się jednak mocno zastanowić. Ceny oferowane przez organizatorów nie są wygórowane, a w zamian otrzymujemy wszystko podane jak na tacy. Nie trzeba przejmować się wielogodzinną podróżą, nie trzeba przekopywać portali oferujących noclegi, szukać informacji o trasach, martwić się słabą znajomością języka. Ostatecznie na obóz wybieramy się z dwóch podstawowych powodów, by pojeździć na rowerze niczym się nie przejmując i odpocząć. Resztę przez te kilka dni niech robią za nas inni.

Jeszcze nie zdecydowałeś się na obóz rowerowy?
Może pomoże ci w tym kilka poniższych wypowiedzi?
Zimowe wyjazdy rowerowe dają przede wszystkim możliwość pojeżdżenia na rowerze w komfortowych warunkach pogodowych, kiedy u nas ziemia jest skuta lodem, a dzień krótki. Jeszcze do niedawna na takie wyjazdy jeździli głównie zawodnicy, traktujący je jako zgrupowania treningowe przed sezonem, ale wraz ze wzrostem popularności rowerów enduro, wyjazd zimą na rower stał się po prostu alternatywą do wyjazdu na narty. Jego celem jest przede wszystkim rekreacja i dobra zabawa w towarzystwie osób o podobnych zainteresowaniach. Niejednokrotnie uczestnicy takiego wyjazdu wykorzystują cenne dni urlopu, odrywając się na tydzień od codziennych obowiązków i rutyny życia rodzinnego. Dlatego też dbamy o to aby każdy “wyjeździł się do oporu”. Na aspekt szkoleniowy kładziemy mniejszy nacisk, bo naszym zdaniem, szkoda czasu aby jechać kawał świata w piękne miejsce i pół dnia ćwiczyć jeden zakręt. Sam fakt spędzenia tygodnia na rowerze z grupą innych riderów powoduje, że skill idzie w górę. Oczywiście na wyjazdach są elementy szkoleniowe, takiej jak korygowanie pozycji na rowerze, pomoc w ustawieniu sprzętu czy omawianie doboru linii przejazdu, ale priorytetem jest jak największa ilość jazdy! Czy warto jechać na rower w zimie? To zależy jak dużą frajdę sprawia wam jazda na rowerze i na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Ja polecam stosować się do zasady: One life. Live it!Wojtek Koniuszewski - totalbikes.pl
Czy warto wyjeżdżać na zimowe obozy rowerowe? Nie warto się nad tym zastanawiać, ponieważ to podstawa dla mieszkańców naszego kraju, w którym niestety rozstajemy się z rowerem na kilka miesięcy. By jeździć szybciej, dokładniej, po trudnych trasach, trzeba się czuć pewnie na rowerze, a to możemy osiągnąć jedynie poprzez systematyczną jazdę. Zimą, gdy rozstajemy się z rowerem, cofamy się w rozwoju umiejętności jazdy, a wiosną niestety musimy to wszystko nadrobić. Owszem zimowe treningi na siłowni itd, mogą podtrzymać naszą kondycje i siłę, lecz nie obycie i wyczucie własnego roweru (co jest najważniejsze). Pamiętajmy, iż na rowerze nie można jeździć siłowo, lecz płynnie, pewnie, z wyczuciem i precyzją a to właśnie możemy zdobyć, eliminując zimową przerwę, jeżdżąc na rowerowe zimowe obozy.
Arkadiusz Perin - Arek Bike Camp
Na obozy jeździć warto. Sam wyjazd to nowe miejsce, inne trasy, podłoże. My na obozy jeździmy w marcu, bo często bywa, że z powodu warunków pogodowych nie da się jeździć u nas juz dłuższy czas. Samo to, że możemy jeździć w prawie 20 stopniach jest super! Moim zdaniem takie wyjazdy są bardzo potrzebne, bo czym wcześniej zacznę jazdę rowerem po zimie – tym lepiej jestem przygotowany do sezonu.
Romek Kwaśny - WT Rider - czołowy zawodnik enduro
Powiem krótko, gdyby nie dwa obozy z Totalbikes, to na pewno nie poznałbym tak ciekawych tras w Finale i Sanremo. Wojtek jeździ tam od lat i zna tam każdy kąt. Dla mnie cały ten sezon był zbiorem doświadczeń. Można powiedzieć ze dopiero po tych dwóch obozach w lutym i marcu złapałem jakąś tam technikę jazdy. Wojtek perfekcyjnie wyłapuje błędy w technice, bo przewija się u niego tyle ludzi, że ma duże doświadczenie. W moim przypadku było mu o wiele łatwiej ponieważ dopiero zaczynam zabawę w enduro i jak to powiedział, nie mam jeszcze złych nawyków i juz zanim pojechałem na obóz do Sanremo i Finale to bylem na szkoleniu weekendowym na Rychlebach, gdzie poznałem podstawy techniki jazdy i ustawienia zawieszenia. I okazało się ze większość wskazówek od znajomych, którzy od lat jeżdżą się nie sprawdzają w rzeczywistości. Także generalnie na obozie: poznaje się super ludzi ze wspólną zajawką enduro, otrzymuje wskazówki ustawiania zawieszenia i serwisu, zawsze jest pełna skrzynka narzędzi, każdy coś grzebie przy maszynie, można się sporo nauczyć, rośnie technika jazdy, poznaje się nowe miejsca i trasy. Urlop na sportowo to najlepszy wypoczynek, a koszta w grupie takiego wyjazdu są niższe. Są też różne profile obozów. Teraz już wiem, że to jest kluczowe, jaki będzie obóz. Dla mnie idealnie jak wszyscy jeżdżą lepiej, bo wtedy więcej mogę zdobyć doświadczenia itp. W marcu jak najbardziej znów wybiorę się do Finale na obóz i już nie mogę się doczekać. Sprawdzić się na starych trasach i nowych, no i oczywiście podszkolić technikę. Bo zawsze jest co poprawić.
Mateusz Płonka - zawodnik enduro, uczestnik obozu
