Ręka do góry, komu na początku rowerowej przygody nie śnił się po nocach plecak Camelbak Mule.
Gimbazie może nie, ale każdy z moich znajomych miał wpisany ten plecak na listę prezentów gwiazdkowych.
MULE był plecakiem który chciał mieć każdy, a jego posiadanie dodawało 100 punktów do reputacji.
Niestety czasy się zmieniły, konkurencja na rynku coraz większa i MULE nie robi już takiego wrażenia.
Na szczęście firma Camelbak zdaje się trzymać rękę na pulsie, starając się sprostać wymaganiom konsumentów. W jej ofercie dwa lata temu pojawiły się plecaki z protektorem pleców. To element wyposażenia, na który zwraca uwagę coraz więcej bikerów.
Czy plecak Camelbak KUDU przejmie pałeczkę od swojego starszego brata?
Myślę, że ma całkiem sporą szansę, ale o tym już dalej.
Plecak Camelbak KUDU 12
W mojej rowerowej garderobie mam oczywiście kilka plecaków. W końcu jestem kobietą, kolekcję torebek uzupełniłam więc kolekcją rowerowych plecaków. Każdy z nich jest odpowiedni do danej okazji. Na szybki maraton – lekki minimalistyczny tylko z bukłakiem i narzędziówką, na spokojne MTB po górach – kilkulitrowy bez zbędnych udziwnień, na kilkudniowy wyjazd bikepackingowy – 26-litrowy olbrzym Deutera. Do Nduro dotychczas służył mi 16 litrowy Evoc. Niestety nie raz okazywał się on za duży, zaczęłam więc szukać czegoś bardziej kompaktowego. Warunkiem było jednak posiadanie protektora chroniącego kręgosłup.
W ofercie firmy Camelbak dostępne są dwa warianty – KUDU 12 i 18.
Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora – Maxforma – stałam się szczęśliwą posiadaczką tego mniejszego i luka w plecakowej kolekcji się wypełniła. Jak niewiele trzeba, by uszczęśliwić kobietę :)
Po pięciu miesiącach używania mogę już coś niecoś o nim napisać.
Plecak na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie. Wydaje się mały i mocno kompaktowy.
Jednak gdy przyjrzymy się mu dokładniej widać doświadczenie projektantów.
Pojemność
9 litów ładunku plus 3 litrowy bukłak, gdy nie używamy bukłaka dostajemy dodatkowe trzy litry na ładunek.
System nośny i wentylacja
Szelki i pas biodrowy utrzymują plecak dobrze przy ciele. Odpowiedni zakres regulacji sprawia, że każdy znajdzie ustawienie odpowiednie dla siebie. Na uwagę zasługują detale, jak rzepy pomagające w okiełzaniu pasków, które w wielu modelach plecaków latają na wietrze podczas jazdy.
Niestety nie miałam jeszcze możliwości używania KUDU podczas upałów i ciężko powiedzieć cokolwiek na temat wentylacji. Szelki posiadają otwory wentylacyjne, które wyglądają obiecująco, zaś na części przylegającej do pleców, wzdłuż kręgosłupa znajduje się kanał wentylacyjny i małe odgałęzienia. Czy to wystarczające, okaże się w miesiącach letnich.
Bukłak
W kwestii bukłaków firma Camelbak nie ma sobie równych. Dobrze zaprojektowane, łatwe w czyszczeniu i utrzymaniu higieny to ich główne cechy. Możliwość wymiany elementów, które ulegają zużyciu jest dodatkowym atutem.
W enduro, ograniczając ciężar wożony na plecach, raczej nie używam bukłaka. Nie napiszę więc tu wielu konkretów. Mając jednak spore doświadczenia z maratonowymi plecakami tej firmy jestem niemal pewna, że wszystko bangla jak trzeba – wężyk nie dynda, a żródełko długo nie wysycha.
Protektor pleców
Ochraniacz pleców składa się z trzech warstw, wazy 275 gramów i wygląda bardzo konkretnie. Producent podaje iż jest certyfikowany na potrzeby motocyklistów (norma EN 1621-2).
Pas biodrowy
Dość minimalistyczny gdy ma się porównanie do plecaków oferowanych przez Evoca. Wąski pasek początkowo był dla mnie minusem, po kilku razach w górach zupełnie zmieniłam zdanie. Nie wpija się, jest komfortowy, dobrze stabilizuje plecak na biodrach. Teraz to szeroki Evoc jest uciążliwy :)
Dodatkowo w pasie po każdej stronie umiejscowione są kieszonki. Jedna zapinana na zamek, druga z łatwym dostępem, jednak z materiałem ułożonym na zakładkę, dzięki czemu również mamy pewność, że nic z kieszonki nie wypadnie.
Kieszeń ta bardzo często służy mi za schowek na GoPro. Dzięki niej można zawsze szybko wyciągnąć kamerę i strzelić sobie selfie :)
Niestety delikatny materiał wewnętrzny pasa ucierpiał po spotkaniu z rzepami, które w tym miejscu często występują w rowerowych spodenkach. Nie jest to wina producenta, ale radzę uważać na ewentualne uszkodzenia.
Mocowanie kasku i ochraniaczy
To standard każdego rowerowego plecaka. W przypadku KUDU nie ma się do czego przyczepić. Zarówno z klasycznym kaskiem, jak i w opcji FF, a także z samą szczęką plecak idealnie się zgrywa. Co więcej, wygląda jak by był stworzony do mojego Bella.
Nie wiem jak sprawa ma się w przypadku cięższych fullfaceów. Dajcie znać jeśli używacie.
Podwójny pas mostkowy
To element uznawany jest przez konstruktorów za plus. Dzięki temu oraz dość płaskiej konstrukcji plecak ma przylegać mocno do pleców ridera, by nie przeszkadzać przy agresywnej jeździe. W moim przypadku to miejsce gdzie nastąpił pierwszy zgrzyt w relacji. Nie wiem jak mężczyznom, ale mi dwa paski na wysokości klatki piersiowej przeszkadzają. I nie byłoby w tym nic złego gdyby producent wymyślił ściąganie tych uprzęży (mam tak w modelu Norht Face).
Niestety tego tu brakuje, a chcąc rozwiązać problem siłowo zarówno ja jak i mocne męskie ręce z pomocą młotka i kombinerek nie dały rady. Można by to uznać za plus, bo plastik z którego wykonane są klamry jest faktycznie mocny, gdyby nie to, że po kilku dniach nie wiadomo kiedy zobaczyłam iż jedna z klamerek w wyniku zwykłego użytkowania pękła.
Tymczasowe rozwiązanie sytuacji polegało na ucięciu pasków, plastiki, jak widać, zostały.
Przeciwdeszczowy pokrowiec
Do plecaka dołączony jest specjalny przeciwdeszczowy pokrowiec chowany w kieszeni od spodu. Dobre rozwiązanie, bo piękne kolory plecaka nie są wystawiane na ciągłe ataki błota i wody.
Niestety przy pokrowcu pojawił się drugi zgrzyt, którym jest mocowanie pokrowca od góry plecaka, tak by nie spadał. Niestety patent w rzepami w moim przypadku nie działa. Często zdarza się, że podczas jazdy pokrowiec się obsuwa.
Pakowność – czyli kieszenie i kieszonki
Pod tym względem plecak Camelbak KUDU jest przemyślany i nieprzesadzony.
– dwie kieszenie w pasie biodrowym,
– jedna mała kieszeń od góry plecaka pakowana od zewnątrz, teoretycznie przeznaczona na okulary, ale czy konstruktorzy nie wiedzą, że w enduro jeździ się w goglach? :)
– jedna mała, siateczkowa pakowana od góry wewnątrz plecaka,
– część bukłakowa i protektorowa oddzielona od kieszeni głównej,
– w kieszeni głównej w dolnej części dwie dodatkowe ułatwiające trzymanie ładunku kieszenie siateczkowe.
Na uwagę zasługuje chyba nie spotykana u konkurencji dodatkowa saszetka na drobnicę, czyli narzędzia rowerowe lub w przypadku kobiet kosmetyki :)
Wrażenia z jazdy
Od listopada do marca udało mi się zaliczyć całkiem sporo rowerowych weekendów. KUDU był ze mną na zlocie w Zakopanem, podczas Fat Bike Race, w Koutach, w San Remo,
Wszędzie spisywał się świetnie i dzielnie wytrzymywał trudny różnego rodzaju pakunków.
W trakcie jazdy plecak Camelbak KUDU jest bardzo wygodny, nie ogranicza ruchów, trzyma dobrze pleców i nie zsuwa się na głowę na stromiznach.
Jego wielkość jest idealna dla moich 163 centymetrów wzrostu.
Całość dopełnia dobry look i połączenie kolorów bardzo modne w tym sezonie.
Foto: pstryKania
Plusy
- budzący zaufanie protektor pleców
- dobre, solidne wykonanie
- wygodny system mocowania kasku i ochraniaczy
- łatwo dostępne kieszenie w pasie biodrowym
- pokrowiec przeciwdeszczowy w zestawie
- bukłak wysokiej jakości w zestawie
- ładny wygląd
Minusy
- niedopracowane mocowanie pokrowca przeciwdeszczowego
- brak możliwość ściągnięcia jednego paska mostkowego
- wizualnie słaba wentylacja pleców – do sprawdzenia w praktyce latem
Podsumowanie
Za faktycznie niemałą cenę 699 złotych dostajemy dobrze przemyślany, funkcjonalny kompletny plecak. Gdy porównamy z konkurencją dostępna na rynku plecak Camelbak KUDU wychodzi na jej tle bardzo dobrze. Bukłak i przeciwdeszczowy pokrowiec to często w wielu plecakach dodatkowo płatny dodatek.
Wygoda użytkowania i funkcjonalność sprawia, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy wyjeżdżając w góry wyciągam z szafy tylko KUDU. W przypadku mężczyzn lub wypraw wymagających większego bagażu sugerowałabym większy, 18-litrowy model.
Plecak Camelbak Kudu otrzymałam w ramach współpracy z dystrybutorem MAXFORMA.
Foto główne: pstryKania