Zastanawialiście się kiedyś, jaki jest jeden z największych koszmarów ACLowca?
Większość z nas ma obawy przeróżne: spadek mięśnia, zbyt luźny przeszczep, zerwanie przeszczepu, bliżej nieokreślone bóle w kolanie, bliznowce, opuchlizna, obrzęk, problemy z ciałem Hoffy, torbiel Bakera. Każda z wymienionych powyżej komplikacja to pikuś. Dla mnie, wszystko to chowa się, kiedy pomyślę o zrostach.
Zrosty w kolanie – zrosty w zachyłku nadrzepkowym
Już przed pierwszą rekonstrukcją, do której starałam się podejść bardzo świadomie, sporo o nich słyszałam. W internetach wielu było ludzi, którzy z powodu zrostów musieli drugi raz kłaść się pod nóż. Co gorsza, nigdzie nie można było znaleźć informacji, co wpływa na powstanie zrostów. Najważniejsze było, ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i modlić się, żeby na ciebie nie wypadło.
Jak się domyślacie, w trakcie rehabilitacji okazało się, że nie taki diabeł straszny. Monika nie dawała mojemu kolanu wytchnienia, ja ćwiczyłam pilnie i o żadnych zrostach w kolanie mowy nie było.
Gdy niespełna trzy miesiące temu szykowałam się do drugiej rekonstrukcji o zrostach nawet nie myślałam. Wiedziałam, że odpowiednia rehabilitacja i systematyczne ćwiczenia wyeliminują możliwość ich powstania. Niestety, jak na złość, tym razem się myliłam. Długie ograniczenie ruchomości przed zabiegiem (od lipca) i sześciotygodniowe ograniczenie obciążania i zgięcia zrobiły swoje. Rehabilitacja nie przebiega tak szybko, jak powinna. Zgięcie 100 stopni w jedenastym tygodniu to zdecydowanie za mało. W porozumieniu z Asią postanowiłam wiec skonsultować to z lekarzem.
Na szczęście, gdy powiedziałam przez telefon, że mam problemy z rehabilitacją, na wizytę zostałam umówiona od razu. Czekanie w takiej sytuacji, to najgorsze, co mogłoby się wydarzyć. W poczekalni siedziałam oczywiście jak na szpilkach. Wizja kolejnego krojenia nie była mi miła.
Lekarz do moich obaw podszedł zdecydowanie spokojniej. Jak zwykle powyginał nogę we wszystkie strony i stwierdził, że nie jest tak źle. Dodatkowo wykonał USG, na którym starał się mi pokazać przyczynę utrudnionego zgięcia. Poza biało-czarnymi wzorkami oczywiście nic nie widziałam. Najważniejsze jednak było to, co usłyszałam: „Ma pani zrosty w zachyłku nadrzepkowym, są one miękkie i nie kwalifikują się do leczenia operacyjnego. Systematyczna praca z rehabilitantem powinna pomóc”. Po tej diagnozie odetchnęłam z ulgą, dopytałam jeszcze o problemy z ruchomością rzepki i okazało się, że to wszystko najprawdopodobniej jest powiązane.
Z dobrymi informacjami wróciłam do Asi i pracujemy dalej systematycznie . Przy okazji razem z Darkiem, który w Synergii rehabilituje też drugie kolano, wzięliśmy udział w sesji zdjęciowej :)
Edit: Po pół roku rehabilitacji zrosty w kolanie podobno zniknęły. Na USG już ich nie ma. Niestety dalej kolano nie działa jak trzeba. Jedyna recepta na to zdaniem lekarza to ćwiczyć, wzmacniać i czekać.
No to czekam…
Napisałam też kilka słów na temat tego, jak wybrać stabilizator po rekonstrukcji ACL.