Ultra Race Dolina Bugu to jeden z wyścigów organizowanych przez ekipę More Ultra Race. Po wyjątkowo udanej imprezie w maju na Roztoczu, o której możecie przeczytać tutaj – Ultra Race Roztocze, apetyt na wyścig doliną Bugu był ogromny. Niestety wrześniowy termin tych zawodów kompletnie mi nie pasował. Postanowiłam więc, w porozumieniu z organizatorami przejechać trasę wyścigu w trybie spokojnym, chilloutowym. Ten tryb bardzo dobrze wpisuje się w charakter tego regionu. Zobaczcie sami.
Upalne i słoneczne Podlasie siedziało mi w głowie już od dawna. To wyjazd, który miał wreszcie dojść do skutku w tym roku. Jakimś dziwnym sposobem kalendarz startowo-eventowy na ten sezon jednak szybko się wypełnił i pilnowane skrzętnie puste okienko przeznaczone na Podlasie nagle zniknęło.
Już myślałam, że znów przyjdzie czekać do przyszłego roku. Gdy pojawił się pomysł, by połączyć przyjemne z pożytecznym, objechać rozpoznawczo trasę Ultra Race Dolina Bugu a przy tym wreszcie trochę to Podlasie liznąć.
Cztery dni na 550 km to całkiem dużo. Na wyścigu taki dystans można zrobić na strzała. Ale wtedy co najmniej 1/3 trasy jest pokonywana po ciemku. Ten wyjazd miał być nieśpieszny i chciałam podczas niego zobaczyć jak najwięcej. Założyłam więc od razu, że nie będzie dramy, gdy nie uda się przejechać całości. Tym razem nie miało być żadnego cykającego zegara, pośpiechu itp.
Ostatecznie udało się przejechać jakieś 320 kilometrów długiego dystansu. To więcej niż połowa, ale nie na tyle więcej, by móc ocenić całą trasę i móc bez zająknięcia powiedzieć – to jest to.
Nie mniej, pierwszymi 320 kilometrami jestem zauroczona i wywarły one na mnie ogromne wrażenie.
Cały czas odczuwam dysonans w stosunku do Ultra Race Dolina Bugu. Z jednej strony cieszę się, że nie jechałam tych kilometrów trybem wyścigowym, ale z drugiej zastanawiam się, czy w przyszłym roku nie wpisać tej imprezy do kalendarza.
Ultra Race Dolina Bugu – trasa
Zawodnicy do wyboru będą mieli dwa dystanse:
GIGANTE – 550 km, 2700 m up, limit 70 h
CLASSICO – 260 km, 1700 m up, limit 50 h
Pod względem nawierzchni pojawia się tu w zasadzie wszystko: asfalty, szutry, drogi leśne, drogi polne. Jest trochę piasku, trochę singli i małe fragmenty jazdy po krzakach.
O ile Ultra Race Roztocze (350 km) było bardzo szybkie, miało sporo asfaltów i wysokiej jakości szutrów, to Dolina Bugu jest nieco bardziej terenowa, ma więcej fragmentów dzikich i chyba mniej asfaltów. Jest chyba też bardziej widokowa i zjawiskowa.
Czy polecam ten wyścig na pojechanie od strzała? I tak i nie. A właściwie to zależy.
Zależy na jakim poziomie jeździsz, jak szybko jeździsz, jakie masz nastawienie do zawodów ultra. Zrobienie tej trasy na raz na pewno łatwe nie będzie, ale nie jest to też najtrudniejszy wyścig jaki jechałam. Nie jest to szybki asfaltowo-szutrowy przelot. To trasa, której należy się więcej uwagi oraz zaangażowania.
Jak wygląda dostępność do sklepów i infrastruktura na trasie? Na pewno pod tym kątem trzeba rozpracować sobie mapę dość dokładnie. Sklepy są, ale dość rzadko. We wrześniu upały nam specjalne nie grożą, więc z wodą problemu być nie powinno, ale warto zaplanować sobie dokładnie miejsca uzupełnienia zapasów.
Z noclegami jest w zasadzie podobnie. Są, ale… w okresie wakacyjnym w Mielniku nie było szans na wolną kwaterę. W deszczowy dzień musiałam wracać do motelu pod Siemiatyczami.
Jest za to mnóstwo miejsc, gdzie można spać na dziko. Ja osobiście na wyścigach nie preferuję tej formy wypoczynku, jednak tu na pewno jest wiele miejsc, gdzie się da :)
Czy trasa jest odporna na deszcz?
Ten fragment który jechałam – tak. Było zaledwie kilka miejsc, w których można byłoby się spodziewać jakiegoś błota po opadach. Fragmenty między polami też mogłyby być śliskie.
Jakie opony?
Takie jakie masz w rowerze :) Ja przejechałam 320 km na oponach Cadex GX o szerokości 40 mm. Niczego mi nie brakowało, niczego nie było w nadmiarze. Trzeciego dnia deszcz padał ciągły, ale nie był wyjątkowo intensywny i następnego dnia nie było po nim śladu. Gdyby było deszczowo lub po opadach, wybrałabym coś z większym bieżnikiem np Pirelli Cinturato Gravel M.
Jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie w komentarzu. Na pewno postaram się opowiedzieć. A jak nie ja, to zawołamy tu organizatorów.
Ultra Race Dolina Bugu – film
Jeśli chcecie poczuć atmosferę jaka panuje na trasie tego wyścigu zapraszam do obejrzenia pierwszej części filmu, który nagrałam w trakcie objazdu. Oczywiście w filmie brakuje jednej najważniejszej rzeczy – klimatu wyścigu i uczestników, ale to już
URDB: dzień 1
Już sam start w Nieporęcie pokazuje, że zapowiada się dobry dzień. Na miejsce dojechałam pociągiem, z którego wyszłam i od razu natrafiłam na ścieżkę rowerową. Gdy pięć kilometrów dalej ze ścieżki, po której jadę, przeganiam dwa żurawie, a potem przysłuchuję się ich wzajemnym przegadywaniem się, jestem w wniebowzięta.
Z każdym kilometrem trasy jest lepiej i lepiej. Na pewno ma znaczenie, że pojechałam na trasę w lipcu. słońce swieci, widoki są zjawiskowe. Jest sielsko anielsko.
Złota godzina zastaje mnie na wałach przed Brokiem. Jadę długi czas górą, by wiedzieć rzekę. Dołem idzie super szuter, ale wolę się trochę pomęczyć, za to z ładnymi widokami.
W Broku od razu znajduję hotel i decyduję o noclegu.
To był super dzień, ale kolano, które jeszcze nie działa jak należy, potrzebuje odpoczynku.
URDB: dzień 2 i 3
Drugi dzień to znów jazda wzdłuż wałów. Całkiem spory odcinek. Jadę już jednak dołem. Pojawia się coraz więcej bocianów. Początkowo chciałam liczyć, ile będzie ich wszystkich na trasie. Po 120. bocianie jakoś przestałam.
Wiele kilometrów wśród pól, trochę wśród lasów, mnóstwo widoków na spokojną i dostojną rzekę.
Jeden akcent w postaci Góry Zamkowej w Drohiczynie i znów raczej płasko z mini podjazdami.
Nocleg drugiego dnia nad Bugiem w Mielniku.
Przepiękny zachód słońca i noc ciemna i samotna z dreszczykiem emocji, że nawet nie zrobiłam żadnego zdjęcia.
Na szczęście bez przygód.
W tym miejscu byłby super biwak.
Miejscami rzeka jest naprawdę ogromna.
Szumące trawy nad brzegiem.
I znów jazda wsród pól.
Bar Lepirożek w Siemiatyczach
I zaskakujący obiekt :)
Trzeci dzień wita mnie deszczem. Do 12 siedzę sobie w tubie nad rzeką.
Obejrzałam wszystkie Instagramy i Facebooki, nacieszyłam się ciszą i spokojem.
Przemyślałam wiele rzeczy.
Aż w końcu postanowiłam poszukać noclegu.
W Mielniku turystów nie widać, ale wszystkie miejsca na kwaterach pozajmowane.
Musiałam wrócić do Siemiatycz i zanocować w motelu wątpliwej urody.
Śniadanie w plenerze.
Deszczowy biwak sprzyjał refleksji.
URDB: dzień 3
Trzeciego dnia dołącza do mnie Patrycja, organizatorka wyścigu. W planach mamy wspólne zrobienie podlaskiej części trasy. To znakomity pomysł. Po dwóch dniach samotności zdecydowanie przyda mi się towarzystwo.
Zaczynamy na Grabarce, pierwszy raz jestem w tym miejscu. Szkoda, że na wyścigu mało kto będzie mógł ją zobaczyć i pochodzić. Las krzyży do tej pory widziany tylko w telewizji robi na mnie ogromne wrażenie. Jest wyjątkowy klimat.
Za Grabarką spotykamy super ekipę rowerzystów a potem już praktycznie nikogo. Przygraniczne fragmenty trasy i mur oddzielający nas od Białorusi trochę przygnębia.
Na zakończenie dnia babka ziemniaczana w Smakach Podlasia. Idealne podsumowanie.
Żal, że to koniec, chciałoby się jechać dalej, tym bardziej, że tu rzeka staje się bardziej dzika.
Nie ma jednak smutku, ta trasa na długo zapadnie w pamięć i na pewno tutaj jeszcze wrócę, by ją dokończyć.
Grabarka
Spotykamy wielu innych rowerzystów.
Podlaskie szutry
Prawie przy samej granicy z Białorusią
To rejony mocno przesiąknięte kultem.
Cerkiew
Ziemniaczana babka w Smaki Podlasia – spróbujcie koniecznie.