Powiadają, że w enduro do szczęścia człowiekowi wiele nie potrzeba.
Trochę kamieni, korzeni, kawał kiełby, bro i będziesz pan zadowolony. Na podsumowanie zlotu zorganizowanego w miniony weekend przez Enduro Mtb Series w Przesiece mógłby posłużyć poniższy obrazek. Zdecydowanie tak wyglądają ludzie szczęśliwi. Na szczęście przyczyniła się do tego nie tylko dobra kiełba :)
Czasoprzestrzeń
Takiej imprezy, jaka odbyła się w miniony weekend w Przesiece, brakowało w endurowym kalendarzu. Wszystkie oficjalne i nieoficjalne zloty zazwyczaj odbywają się wiosną lub jesienią, a wtedy pogoda nie zawsze jest łaskawa. O tym zresztą przekonali się organizatorzy ostatnich Podhalańskich Cyklo Warsztatów, gdy z powodu opadów śniegu musieli przełożyć całą imprezę. Jasne, ponoć nie ma enduro bez deszczu i błota, ale o ile fajniej jest po dobrym tripie załadować się na leżak z zimnym browarem, niż pół godziny sterczeć pod gorącym prysznicem, by na nowo zyskać czucie w palcach. To chyba pytanie retoryczne.
Przesieka to miejscowość znana głównie golinogom. Mają w tym swój udział często odbywające się tu Akademickie Mistrzostwa Polski, liczne maratony i wyścigi szosowe. Kto się nie ściga na pewno kojarzy znajdujący się tutaj najcięższy podjazd kolarski w Polsce (Przełęcz Karkonoska). Od dwóch lat miejsce to zagościło także w świadomości riderów enduro. Zawody Enduro Mtb Series przez wiele osób były oceniane jako najlepsze w sezonie 2016. Wszystko to dzięki znakomitym warunkom terenowym jakie oferuje okolica.
Baza
Bazą zlotu był Pensojonat Markus. Jeden z reliktów dawnych czasów, które znajdują się do dziś w wielu wypoczynkowych miejscowościach. „Rezydencja Markus” lata świetności ma za sobą, jednak dzielnie próbuje odnaleźć się w dzisiejszych realiach. Jak to wychodzi?
Budynek i cała infrastruktura idealnie nadała się na organizację zlotu. Spora liczba pokoi, duża stołówka, mnóstwo pomieszczeń, w których można było przeprowadzić warsztaty, strefa dla dzieci, boiska do gry w kosza i siatkę, plac zabaw, basen, jeziorko, sauna, miejsce na grill i ognisko, a przede wszystkim duży zielony teren wokół ośrodka.
Niestety podczas całego pobytu zdawało się jakoby właściciele ośrodka jednak we współczesnych realiach się nie odnajdywali. Konieczność płacenia kaucji za trzymanie rowerów w pokojach, pilnowanie i sprawdzanie bransoletek na wejściu do jadalni, zakaz wynoszenia kanapek ze śniadania (ktoś chciał wziąć jedną chyba dla dziecka, ale stojąca na straży Pani nie wyraziła zgody ;)). Gdy drugiego dnia Pan przy bufecie samoobsługowym nie pozwolił mi samodzielnie nałożyć sobie obiadu (chyba bał się, że wezmę za dużo rozgotowanej kaszy) skwitowałam to jedynie uśmiechem nr trzy. Jeśli chodzi o jedzenie, to śniadania zdecydowanie okej, obiady…hmmm, kto był na zlocie SRP? chyba lepiej nie porównywać :)
Trasy
Zawody, które odbywały się tutaj dwa lata z rzędu nie wyczerpały jeszcze do końca potencjału tych terenów. Jednak Grzegorz Miedziński, głównodowodzący Enduro Mtb Series postawił w tym roku na chill. Zorganizowanie zlotu okazało się strzałem w 10. Enduro to jednak najfajniejsze #bezSpiny
Dzięki różnorodności terenu każdy znalazł w Przesiece coś dla siebie. Wycieczki podzielone były na różne poziomy trudności – łatwe, średniozaawansowane i zaawansowane, w sporej części przebiegały po fragmentach OSów z zawodów, ale wtrącono także nowe smaczki. Nie licząc kilku wpadek z gubieniem tras i różnicy w poziomie uczestników, wszyscy po zakończonych wycieczkach mieli świecące się oczy i kilka nowych zmarszczek od banana utrzymującego się nieustannie na twarzy.
Zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia wybrałam wycieczkę dla średniozaawansowanych. Pierwszego dnia, po tym jak razem z połową grupy zgubiłam się na najfajniejszym zjeździe i przyszło nam cisnąć asfaltem w dół, żałowałam, że nie wybrałam grupy zaawansowanej.
Drugiego dnia na szczęście udało się wyjeździć. Zjazd OSem nr 1 z zawodów przypomniał, za co lubię te tereny, a zjazd ścianką do wodospadu dowalił trochę adrenaliny.
Dodatkowe atrakcje
Jak już pisałam na początku, nie samą kiełbą endurniak żyje. Ekipa Enduro MTB Series zapewniła uczestnikom zlotu szereg uciech dodatkowych.
Testy rowerów
Na zlocie obecni byli przedstawiciele marek Whyte, Yeti, Trek, Kellys i Cannondale. Jeśli ktoś dobrze się ogarnął miał możliwość za zupełną darmochę przejechać się na sporej ilości całkiem fajnych rowerów.
Szkolenia jazdy z Kellys Team
Kto nie do końca pewnie czuje się na rowerze mógł podszkolić warsztat z zawodnikami Oshee Racing Team. Chłopaki jak widać bardzo merytorycznie podchodzą do sprawy :)
Wykłady
Znalazło się też coś i dla ducha. Najciekawsze wykłady poprowadzone zostały przez dziewczyny z Pokojowego Patrolu i Michała Putza. Niestety na piątkową sesję się nie załapaliśmy.
NightRide
Od kiedy przyszło mi testować światełka UGOE, od wtedy stałam się fanem nightrideów. Gdy więc okazało się, że i w Przesiece coś takiego się odbędzie, od razu wykonałam telefon do Michała, by na zlot zabrał dla mnie jakiś zestaw lampek. Karkonoskie kamienie dzięki trzem tysiącom lumenów zostały ujarzmione, a jazda po wysokiej trawie chyba śnić będzie mi się po nocach.
Water challenge
Kontynuujący tradycję z zawodów water challenge cieszył się chyba najwiekszym zainteresowaniem. Jak to fajnie popatrzeć, jak ktoś zalicza glebe.
Ognicho
Wieczorem oczywiście był czas na integrację. Niestety tu spotkał mnie zawód. Ognicho zupełnie nie spełniało swojej integracyjnej funkcji. Zarówno pierwszego jak i drugiego dnia nie przyciągnęło zbyt wielu ochotników. Szkoda, bo to element, który podczas zlotów, w których dotychczas brałam udział jest jednym z fajniejszych elementów.
Nie mogę też nie wspomnieć o formie, jaką miało owe ognisko. Czy wielka kupa małych gałązek, które palą się w mgnieniu oka można nazwać ogniskiem? Tu znów mamy wtopę i oszczędności właściciela ośrodka.
Dla rodziny
W ramach zlotu miały być również zorganizowane atrakcje dla dzieciaków. Niestety z relacji zainteresowanych rodziców wynika, że ten temat został nieco zaniedbany. Może stało się tak w związku z małą ilością naszych enduro-milusińskich.
Zlot Enduro MTB Series Przesieka – czy było warto?
Kilka osób będących na zlocie pytało mnie, jak E/MTB Series wychodzi w porównaniu do imprez robionych przez Stowarzyszenie Rowerowe Podhale. I wiecie co, cholernie ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Chłopaki z Podhala robią swoje imprezy od trzech lat, wypracowali sobie już pewien standard, bardzo wysoki standard. Na ich zlotach panuje jedyna i niepowtarzalna atmosfera, której nigdy nie będzie na innych tego typu imprezach. Wydaje mi się, że ma to związek z tym, że SRP jest w Zakopanem „u siebie”. Przyjeżdżamy do nich niejako w gościnę, a im jako gospodarzom bardzo zależy byśmy dobrze się u nich czuli. Herbata z prądem Briana, moskole i ognisko wokół którego wszystko się kręci. Takie jest Zakopane.
Ekipa Grzegorza Miedzińskiego dopiero zaczyna i całkiem dobrze zapowiada się to co robią. Widać, że im także bardzo zależy, by nie odwalić żadnej kaszany, zwracają uwagę na szczegóły, ale na razie brakuje mi w tym wszystkim tego „czegoś”. Jak ostatniej kreski na obrazie. Niby wszystko jest git, a jednak czujesz niekompletność.
Z przyziemnych spraw w pierwszej kolejności do poprawy na pewno leci wyżywienie i organizacja wycieczek.
Czy więc było warto? Tak i jeśli w przyszłym roku odbędzie się podobny zlot to na pewno się na nim pojawię. Jestem ciekawa w jaka stronę pójdzie organizator, co zmieni, co ulepszy.
Widzimy się. Do następnego.