Już od jakiegoś czasu ten temat krążył mi po głowie. Po wiosennym szkoleniu z Arkiem w San Remo, wizycie w Kasinie i teraz po Kluszkowcach powraca jak bumerang. Musiałam to napisać.
Przez chwilę polecę frazesami. Uwaga.
Coraz więcej wsród nas jest ludzi, którzy zaczynają rowerową przygodę, mało doświadczonych bikerów, którzy niczym dzieci we mgle próbują odnaleźć się w tej jakże trudnej dyscyplinie jaką jest ENDURO. Bycie nowicjuszem łatwe nie jest. Spotykanie na ścieżkach nowicjuszy również. Wypisałam sobie więc kilka zasad, których przestrzeganie umili życie zarówno starym wyjadaczom, jak i tym z enduro-mlekiem pod nosem. Dla czytelników nie-enduro: ten kodeks znakomicie nadaje się do wszystkich odmian MTB.
Bez względu na to, czy wyruszasz na kilkugodzinną wyrypę po nieznanych górskich szlakach, czy wybrałeś jakąś miejscówkę z trailowym trasami lub zamierzasz wybrać się pierwszy raz do bike parku. Pamiętaj!!!
RATUJ SIĘ KTO MOŻE
Gdy zaliczysz dzwona, wyłożysz się na szlaku lub znajdziesz nagle pisiąt groszy, nie maż się jak dzieciak, nie oglądaj roweru, poszarpanych, wczoraj kupionych za połowę twojej wypłaty szortów Foxa, tylko jak najszybciej zbieraj tyłek ze ścieżki, by kto inny ci w niego nie wjechał robiąc jesień średniowiecza. Nie przeżywaj, nie analizuj, nie zastanawiaj się, jak to możliwe stojąc na środku jak święta krowa. Rozpaczaj w krzakach. I tak nikogo nie interesuje twój ból. Tym bardziej niesionego w ekstazie dziewięćdziesiecio-kilogramowego fanboya enduro/DH.
DAJ SOBIE SZANSĘ
Nie siedź na kole. Jeśli nie opanowałeś bokserskich uników na rowerze i nie masz czasu reakcji godnego supermana, zostaw sobie trochę miejsca. Zanim wskoczysz na ścieżkę, poczekaj aż ziomek przed tobą przejedzie chociaż kilkanaście metrów. Jeśli w nieoczekiwanych okolicznościach zaliczy glebę, będziesz miał czas na reakcję. No chyba, że masz ochotę na to, by wasze ciała brutalnie się ze sobą zwarły, twój Pike przywitał jego Lyrica i tym podobne.
WRZUĆ NA LUZ
Znaj swoje miejsce w szeregu. Nie wciskaj się przed kogoś lepszego od Ciebie. Wiem, że niektórym panom trudno to zrozumieć i zastosować, ale naprawdę nie ma sensu abyś pchał się przed riderów z większym skillem. Za chwilę Cię dojdą, każdy z Was będzie miał dodatkową spinkę i będzie po zabawie.
GŁOWĄ MURU NIE PRZEBIJESZ
Nie walcz, jeśli jakiś rider Cię dogonił, niezależnie czy to na zjeździe czy podjeździe, jesteś cienki. Im szybciej to zrozumiesz, tym szybciej wróci Ci frajda z jazdy. Przepuścisz grzecznie kolegę i wrócisz do swojego trybu flow. Nie ma co się szarpać, cisnąć na złamanie karku. Czując czyjś oddech na plecach czasem dowiadujemy się o umiejętnościach, których nie byliśmy świadomi, że je mamy, zazwyczaj jednak prowadzi to do jakiegoś dzwona lub gleby. Na podjeździe jazda na krawędzi kończy się hiperwentylacją, czasem gorzej – zawałem.
CHWILA DLA FOTOREPORTERÓW
Nie jesteś sam. Jeśli zatrzymujesz się w jakimś wyjątkowo atrakcyjnym miejscu, bo nagle zobaczyłeś kadr, który na 100% wyląduje w DAILY SHOT na Vital MTB, pamiętaj, że inni nie zawsze widzą piękno otaczającego świata i zazwyczaj częściej jarają się prędkością. Twoja nieoczekiwana obecność w najmniej oczywistym miejscu na ścieżce może być niemałym zaskoczeniem. I tu znowu pojawia się temat tyłka oraz jesieni średniowiecza. Potwierdzone info. Sprawdzone przeze mnie w Kasinie. Wam nie polecam.
Macie jeszcze jakieś inne rady dla początkujących i tych bardziej zaawansowanych? Podzielcie się w komentarzach.