A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w … Beskid Niski?
Biorąc pod uwagę coraz bardziej zatłoczone Bieszczady, wydaje się to całkiem dobrym pomysłem.
Beskid Niski od dłuższego czasu był na naszej liście miejscówek „do zobaczenia”. Nigdy jednak jakoś nie było na niego czasu. Start w zeszłorocznej Carpatia Divide i przejazd przez te rejony niewątpliwie przyczynił się do podjęcia decyzji o spędzeniu tegorocznego urlopu właśnie tutaj.
Beskid Niski
Beskid Niski to około 100 kilometrowy odcinek Karpat ciągnący się od przełęczy Tylickiej (okolice Krynicy-Zdrój) do Przełęczy Łupkowskiej (na południe od Komańczy). Od zachodu Beskid Niski graniczy z Beskidem Sądeckim. Rozdziela je Dolina Mochnaczki i Kamienicy Nawojowskiej. Na wschodzie Beskid Niski styka się z Bieszczadami. Tu granicą jest dolina Osławicy, Osławy i Laborca.
Średnie wysokości tutejszych wzniesień to 700-850 metrów. Najwyższe szczyty Beskidu Niskiego sięgają zaledwie 1000 m n.p.m. – Busov – 1002 m n.p.m. oraz Lackowa 997 metrów n.p.m.
Co ciekawe, Beskid Niski jest nie tylko niski ale i wąski (maksymalnie 30 km szerokości), co miało niewątpliwy wpływ na historię tych terenów. To najbardziej dostępne dla człowieka góry w całym grzbiecie Karpat. W tym miejscu najłatwiej było przekroczyć łuk Karpat, w związku z tym już w czasach starożytnych przebiegały tędy liczne drogi komunikacyjne łączące północ z południem.
Na potrzeby bloga i wpisów postanowiłam podzielić Beskid Niski na trzy części – cześć zachodnią, cześć wschodnią i rozdzielający je Magurski Park Narodowy.
Ten wpis skupia się głównie na części zachodniej.
Łemkowszczyzna
Opisując Beskid Niski nie sposób pominąć Łemków i ich historii. Beskid Niski bardzo często zamiennie nazywany jest Łemkowszczyzną, bo to głównie te rejony zamieszkiwane były przez Łemków – lud który ukształtował się tutaj w XVII/XVIII wieku z przyjezdnej ludności głównie Rusinów. Utworzyli oni grupę etniczną o wyrazistej, odrębnej kulturze i dialekcie. Dużą rolę w rozwinięciu się tej grupy miał Kościół wschodni – prawosławny, potem grekokatolicki. Dlatego na w tych rejonach tak licznie spotkać można stare cerkwie i liczne krzyże oraz kapliczki.
Niestety w związku z historycznymi wydarzeniami pierwszej i drugiej Wojny Światowej a także powojennej akcji wysiedleńczej „Wisła” większość wsi łemkowskich na tych rejonach została zlikwidowana, a przedstawicieli tej grupy przesiedlono na północne i zachodnie obszary Polski.
Historia Łemków i Łemkowszczyzny jest równie interesująca co skomplikowana, dlatego nie odważę się mocniej rozwijać tutaj tego tematu a zainteresowanych odsyłam do licznych publikacji na temat Łemków i ich dziejów.
Co trzeba zobaczyć w Beskidzie Niskim?
W ramach okołorowerowego zwiedzania będąc w Beskidzie Niskim na pewno warto zainteresować się trzema tematami – architekturą drewnianą, historią Łemków oraz I Wojną Światową.
Architektura drewniana – cerkwie prawosławne i grekokatolickie
Hańczowa
Kwiatoń
Sękowa
Owczary
Gładyszów
Smerkowiec
Skwirtne
Historia Łemków
wysiedlone wioski – Nieznajowa, Radocyna, Czarne
Pozostałości po I Wojnie Światowej
muzeum w Gorlicach
liczne cmentarze wojskowe
okopy i cmentarz wojskowy na zboczu Magury Małastowskiej
cmentarz wojenny Rotunda nad Zdynią
Cerkiew w Powroźniku.
Jedna z wielu przydrożnych kapliczek.
Cmentarz wojskowy w Smerekowcu.
Co jeść? Gdzie spać?
Będąc na Łemkowszczyźnie warto spróbować tutejszego lokalnego jedzenia. W restauracji trzeba zapytać o Fuczki, Kiszeniaki i Hałuszki.
Mieszkając w Ropkach jedliśmy głównie w Wysowej-Zdrój i w Ropkach do babci przychodziliśmy na deser na „domowe ciasto”.
Gościnna Chata w Wysowej-Zdrój menu.
Fuczki ze śmietaną – Gościnna Chata w Wysowej-Zdrój
Hałuszki z gulaszem – Gościnna Chata w Wysowej-Zdrój.
W Ropkach na szutrowej drodze koniecznie trzeba się zatrzymać – Domowe ciasto.
Wysowa-Zdrój Stary Dom Zdrojowy.
Bar u Tomasza, czeka na zdjęcie :)
Jeśli chodzi o nocleg, to ciężko mi cokolwiek polecić. Dopiero pierwszy raz tu jesteśmy i mamy słabe rozpoznanie. Jeśli chodzi o miejsca, to na pewno Ropki (cisza i spokój) i Wysowa Zdrój (dostępność gastronomii) mogą być OK.
Może byliście gdzieś i możecie polecic jakieś ciekawe miejsca? Piszcie w komentarzach.
My przez ten tydzień spaliśmy w Dworze Rajdany w Ropkach. Miejsce mocno klimatyczne i przyjemne, ale właściciele tak specyficzni, że nie wiem czy moge polecić to miejsce z czystym sumieniem.
Ropki Dwór Rajdany
Zdecydowanie dobry klimat.
Jeden z pokoi jest bardzo oryginalny. Akurat do niego trafiliśmy :)))
Gdzie jechać? Jaki wziąć rower?
W zasadzie obojętnie w którą stronę pojedziesz to będzie dobrze. Będą widoki, kilka podjazdów, kilka zjazdów, kilka cerkwi, jakiś cmentarz, mnóstwo przydrożnych krzyży, cisza i spokój.
Jedyne czego może brakować to sklepów i wody. Kto przyzwyczajony jest do wiejskich sklepików na tripach, ten może się zdziwić. Na szczęście ludzie są życzliwi i wodą z kranu dzielą się dość ochoczo.
Najlepszy rower na te tereny to gravel. Jest tu sporo przyjemnych asfaltów łączących wioski i miasteczka, jest dużo szutrów, są też asfalty nieoczekiwanie zmieniające się w szutry. Rower szosowy oczywiście da radę, ale czasem trzeba będzie porzeźbić.
My wybraliśmy lekkie fulle o skoku 100 mm. W sumie tylko i wyłącznie dla większej wygody i możliwości wskoczenia w konkretniejszy teren, którego tutaj jednak za wiele nie ma.
Beskid Niski często wybierany jest też przez zwolenników trekingów i rodziny z dziećmi. Drogi nie są ruchliwe, a podjazdy nigdy szczególnie długie ani specjalnie strome.
60 kilometrów śladami Łemków i drewnianych cerkwi – zjawiskowe szutry z elementami asfaltu
Na potrzeby zapoznania się z okolicą opracowujemy 60 kilometrową trasę po tutejszych asfaltach i szutrach. Zaznaczamy na mapie cerkwie i miejsca związane z historią Beskidu Niskiego, łączymy je ze sobą i jak się okazuje wychodzi nam z tego bardzo dobra wycieczka znakomicie pokazująca te tereny.
Pierwotnie plan zakładał, że będziemy na rowerach gravelowych, dlatego na trasie nie ma wielu akcentów MTB. Zachodnia część Beskidu Niskiego jest mało MTB, co nas bardzo cieszy, bo chyba się starzejemy i ostatnio cześciej ciągnie nas do szlajania się po szutrach niż ekstremalnych doznań z kamieniami i korzeniami w roli głównej. A przynajmniej taki spokojniejszy miał być ten urlop.
Trasa wygląda więc tak:
Ropki-Hańczowa-Kwiatoń-Smerekowiec-Gładyszów-Krzywa-Czarne-Radocyna-Zdynia-Regietów-Skwirtne-Hańczowa-Ropki
TRACK GPX
Startujemy z Ropek i jedziemy asfaltową drogą do Hańczowej (zdecydowanie lepszą alternatywą jest równolegle idąca droga szutrowa, łatwo znajdziecie ją na mapie). W Hańczowej zatrzymujemy się przy pierwszej tego dnia cerkwi. Jest niedziela i w wielu odwiedzonych przez nas świątyniach będą odbywać się nabożeństwa. To nawet plus, bo widać, że te miejsca żyją a nie pełnią tylko funkcji atrakcji turystycznych.
Na początek jeszcze małe wyjaśnienie. Nie należymy do osób specjalnie zachwycających się kościołami, muzeami i nastawionych na intensywne zwiedzanie. Jednak Beskid Niski nie pozwala przejść obok tych miejsc obojętnie. Cerkwie są tak piękne a historia tych terenów tak interesująca, że nie sposób opisać Beskidu Niskiego bez nawiązań do religii czy historii.
Z Hańczowej kierujemy się na Kwiatoń.
Tutejsza cerkiew zasługuje na nieco więcej uwagi. Zdaniem wielu jest to najpiękniejsza z cerkwi łemkowskich zachodniej części regionu i wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wiejskimi asfaltami pośród malowniczych pagórków docieramy do Gładyszowa, gdzie w cerkwi grekokatolickiej odbywa się akurat ślub.
A po drugiej stronie ulicy w cerkwi prawosławnej niedzielne nabożeństwo.
W Gładyszowie znajduje się też warta odwiedzenia Stadnina Koni Huculskich. Niestety konie widzieliśmy tylko z daleka, a w następnej wsi – Krzywa, czekała na nas kolejna cerkiew, czarna jak umaszczenie koni huculski.
Jedziemy drogą, którą wyznaczony jest Transgraniczny Szlak Rowerowy.
Jest ładnie, widokowo i niewymagająco jeśli chodzi o średnie nachylenia. Idealna urlopowa wycieczka :)
W okolicach dawnego PGRu Jesionka zatrzymują nas miejscowe dzieciaki.
W ramach spontanicznej inicjatywy zbierają na nową karuzelę na placu zabaw.
Na deseczkach wymalowali obrazy, zatrzymują turystów i próbują zebrać pieniądze.
Sprzedają też szarlotkę. Załapujemy się na ostatnie dwa kawałki.
Bardzo rusza mnie ta sytuacja. Dzieciaki mają wakacje i nie siedzą w domach przed komputerem ani przed telefonami, tylko robią coś by ich rzeczywistość była fajniejsza. Trochę rozmawiamy z dzieciakami i gratulujemy pomysłu, obiecujemy wrócić tu na zakupy samochodem, bo teraz do nerki ni jak żadna deseczka z malowidlem się nie zmieści.
Wracamy na wyznaczony szlak, nagle ni stąd ni z owąd asfaltowa droga zmienia się w szutrową. Takie rzeczy tylko w Beskidzie Niskim ;) Jeśli wybierasz się tu na szosie dokładnie przestudiuj mapę :)
W miejscowości Czarne zatrzymujemy się przy klimatycznym łemkowskim cmentarzu.
Tu zaczyna się rejon „nieistniejących wsi”.
Wsie zostały zlikwidowane i rozgrabione a ludzie wysiedleni w ramach powojennej akcji „Wisła”.
Gdzieś przed Radocyną spotykamy bacę z psem pasterskim i stadem owieczek. Baca opowiada nam o niedźwiedziach i wilkach z Magurskiego Parku Narodowego.
Przy okazji pyta, czy skoro jesteśmy z miasta, to czy nie mamy sposobności sprzedać mu jakiegoś „pistoleta”, bo jego już te wilki mocno denerwują.
Mamy nadzieję, że to pytanie raczej w kategorii żartu i kierujemy rozmowę na tematy bardziej neutralne :)
Potem przyjemnym, terenowym, fragmentem żółtego szlaku docieramy do miejscowości Konieczna i kierujemy się na Zdynię.
W Zdyni rzecz niespotykana – SKLEP ?!?
I bar z obiadami domowymi.
Tej okazji nie można zmarnować. Jest pysznie a rosołek pierwsza klasa.
Ze Zdyni czerwonym terenowym szlakiem wjeżdżamy na Rotundę.
Najpierw po łące.
A potem w lesie. Wszystko w siodle.
Na szczycie znajduje się jeden z najpiękniejszych cmentarzy wojskowych projektu Duszana Jurkowicza.
Pięć strzelistych wież i pomniki ułożone na planie koła. Kiedyś, gdy szczyt góry był niezalesiony, musiało to wyglądać bardzo zjawiskowo.
„Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi, a burze nam nieraz we znaki się dały. Wszak słońce co rano wcześniej nas tu budzi i wcześniej okrywa purpurą swej chwały.”
Z Rotundy zjeżdżamy czerwonym szlakiem do Regietowa.
Szlak jest miejscami stromy i przyjemny technicznie.
Wykorzystujemy go do zrobienia kilku niesamowitych zdjęć akcji.
Tuż przy zjeździe, nad rzeką znajduje się klimatyczna baza namiotowa.
Po drodze do Ropek, oglądamy jeszcze cerkiew w miejscowości Skwirtne.
I poznajemy krowiego psa pasterskiego :)
MTB i trochę enduro
O tym, że w Beskidzie Niskim od biedy coś trudniejszego do jazdy też można wymyślić, pierwszego dnia przekonał nas Boguś z Gorlickie Ścieżki.
Akurat, dziwnym zbiegiem okoliczności w okolicy Ropek, gdzie zarezerwowaliśmy noclegi, znajduje się według przewodników „najbardziej górska” część Beskidu Niskiego – Hańczowskie Góry Rusztowe.
To tutaj znajdują się najwyższe szczyty BN – Lackowa, Ostry Wierch czy Busov.
Startujemy z Ropek żółtym szlakiem w kierunku Ostrego Wierchu. Po kilkuset metrach podjazdu nachylenie rośnie w taki sposób, że musimy zejść z rowerów.
Bez wypychu nie pojedziesz – mówią. Odpoczywamy więc co chwilę i przy okazji na zboczach Ostrego szukamy Zbójeckiej Piwnicy.
Piwnicy i ukrytych w niej kosztowności nie znajdujemy, ale gdy osiągamy grań, wjeżdżamy na widokowe łąki, dużo droższe niż zbójeckie skarby.
W tle słowacka wieś Cigielka.
Graniczny szlak graniowy idzie mocnym interwałem, pełen jest kamieni i korzeni, jak to typowy szlak graniczny. Docieramy nim do szczytu Staviska.
Tylko jedna osoba decyduje się na zjazd ;)
Z Przełęczy Wysowskiej jedziemy żółtym szlakiem na Blechnarkę i na skrzyżowaniu odbijamy w prawo by nieco na około dojechać do Wysowej-Zdrój.
Ta wycieczka to dość ciekawą odskocznią od swoistego Beskidu Niskiego.
Inne akcenty MTB w okolicy:
Rotunda
Kozie Żebro – podjazd z Wysowej zjazd czerwonym do Regetowa [nie sprawdzony, polecany przez czytelników]
Magura Wątkowska – czarny i żółty szlak do Folusza [nie sprawdzony, polecany przez czytelników]
Z Radocyny granicznym aż do Baranie i zjazd do Olchowca [nie sprawdzony, polecany przez czytelników]