Czy to konieczne? Nie sądzę. Jednak jak wiele innych rzeczy w sporcie bywa pomocne.
Maści rozgrzewające.
Kiedyś… dawno temu… istniała tylko jedna słuszna rozgrzewająca maść sportowa. Stosowało się ją również przeciwbólowo, a charakterystyczny zapach każdy amator sportu potrafił rozpoznać na odległość.
Jak to bywa w świecie farmacji losy tej maści potoczyły się osobną historią, a rynek specyfików sportowych zaczął się rozwijać i jest już dostępny dla każdego.
Kolarskich kosmetyków jest więc coraz więcej i mają coraz bardziej precyzyjne przeznaczenie. Dawno temu zdarzało mi się sporadycznie używać „czerwonej maści”, lecz gdy nagle zniknęła nie rozpaczałem. Z czasem jednak rowerowa pasja rozwinęła się na tyle, że zacząłem brać udział w coraz to większej ilość maratonów. Pociągało to za sobą jazdę na rowerze w przeróżnych warunkach pogodowych.
Niestety, górskie rowerowe wycieczki, które kiedyś odbywały się tylko przy dobrej pogodzie, teraz zmieniły się w starty, gdzie pogoda nie zawsze dopisywała. Czym więcej było startów w deszczu i zimnie, tym bardziej myślałem o jakimś sposobie, który pomagałby uporać się z chłodem i wodą. Wynalazłem sobie dostępne na rynku maści i oliwki, których głównym celem była ochrona przed wodą i przy okazji miały trochę rozgrzewać skórę i mięśnie. Przy stosunkowo komfortowych temperaturach rzędu 13 – 15 stopni całkiem dobrze się to sprawowało, ale gdy przyszedł czas jesienno-zimowych treningów maści te nie spełniały moich oczekiwań.
Pilnie śledząc rozwijający się rynek i będąc świadomym specyfiki swoich potrzeb trafiłem na kosmetyki firmy SportsBalm. Marka ta oferuje szereg różnych kremów i balsamów, ja szukałem czegoś typowo rozgrzewającego, co w jakiś sposób pomogłoby mi zabezpieczyć mój czuły punkt – kolana.
Jazda na rowerze w niskich temperaturach powoduje “wdzieranie” się zimnego powietrza do stawu kolanowego, powoduje to u mnie spory dyskomfort, a po powrocie z treningu do ciepłego pomieszczenia, czasami nawet bolesność. Moim głównym celem było więc zabezpieczenie się termiczne. Parę razy wypróbowałem maść Sportsbalm Medium Muscle Balm “02” podczas jazdy na rowerze, a potem także w bieganiu. Okazało się, że to działa i mi pomaga. Temperatury spadały wraz z nadchodzącą zimą, a ja stosując ten kosmetyk utrzymywałem komfort termiczny.
Nawet duże zmiany temperatur dla kolan nie stanowiły problemu. Po kilu razach postanowiłem także zrobić eksperyment i posmarowałem stopy. Mimo iż miałem pewne obawy, czy to na pewno dobry pomysł to okazało się, że to także pomaga. Przekonałem się do tej maści. A co więcej. Gdy zdarzyło się że z jakichś powodów zapomniałem jej zastosować przed treningiem to temperaturowe dolegliwości powracały.
Po zastosowaniu maści znów ich nie było. Dlatego obecnie w temperaturach w okolicach +3C i mniej stosuję maść regularnie zarówno do jazdy na rowerze jaki i do biegania. Smaruję głównie kolana i łydki. Stopy nacieram gdy temperatura spada poniżej zera.
Stosuję maść Medium Muscle Balm “02”. Wraz z nią otrzymałem także gratisową próbkę maści Hot Muscle Balm “03” której działanie jest jeszcze mocniejsze. Jej przeznaczenie to jeszcze niższe temperatury, ale jak na razie nie miałem potrzeby jej stosowania, bo “02” całkiem dobrze daje radę.
Używanie tego rodzaju kosmetyków wymaga jedynie pewnej ostrożności, bo jak wiadomo nie powinny się one dostać do oczu. Dlatego po ich zastosowaniu, przed wyjściem na trening trzeba pamiętać o dokładnym umyciu dłoni, ponieważ w czasie treningu dłonie czasami wędruję w okolice twarzy, co było by bardzo nieprzyjemne gdyby resztki tej maści dostały się na twarz.
Drugą charakterystyczną rzeczą jest fakt iż, podczas kąpieli mocno jeszcze czuję obecność maści na skórze. Ciepła woda wzmaga krążenie i przenikanie resztek maści pod skórę, co dość mocno potęguje doznania. Jednak po treningu w zimnych warunkach taki ciepły bonus na kolana czy stopy jest absolutnie do zaakceptowania.
Artur
Mambowy komentarz:
Jak każda kobieta lubię o siebie zadbać, również na rowerze. Kremy regeneracyjne i na otarcia stosuję od samego początku mojej rowerowej przygody. Maści rozgrzewające od niedawna.
Moje podejście do magicznych specyfików zawsze jest na dystans. Nie wierzę w ich cudowne działanie, bo zawsze mi zimno , a stopy i dłonie bardzo mi marzną.
Na kieleckich targach w prezencie od firmy Radello otrzymałam konkretny komplet kosmetyków. Postanowiłam więc dać im szansę.
Krem i balsam na otarcia od razu mnie kupiły. Na wykorzystanie rozgrzewaczy trzeba było poczekać.
I powiem szczerze, po pierwszym użyciu byłam całkiem zaskoczona. Owszem nie stało się nagle tak, że w butach zaczęły grzać grzejniki, a łydki rozpaliły się do czerwoności. Ale odczucie zimna mocno się zmieniło. Od tego czasu stosowanie maści rozgrzewającej stało się niezbędnym elementem moich zimowych eskapad.
Plusy:
– poprawa komfortu termicznego w zimne dni
– rozgrzanie mięśni i przyspieszenie krążenia krwi,
– przyjemny zapach
– dodatkowo natłuszcza skórę
– daje uczucie ciepła jeszcze po ukończeniu wysiłku, co jest przyjemne gdy po kąpieli wchodzę pod kocyk i czuję cieplutkie stopy.
Minusy
– odczucie parzenia w przypadku niedostosowania odpowiedniej maści do warunków pogodowych,
– odczucie parzenia pod gorącym prysznicem
Jeśli interesują was kolarskie specyfiki poza Sportsbalm polecam również marki – Sportique, Rsp – bodyline.