Teneryfa to największa z Wysp Kanaryjskich. Miejsce chyba najcześciej wybierane na zimowe wakacje w ciepłych krajach. Jej asfalty zostały wielokrotnie zjeżdżone wzdłuż i wszerz przez przygotowujących się do sezonu prosów i zaawansowanych amatorów.
W internetach napisano o Teneryfie chyba już wszystko. Mimo to postanowiliśmy tam polecieć i najpierw objechać wyspę po swojemu, a potem ją po swojemu opisać. Objazd przez moją chorobę wyszedł nam średnio, ale swoje trzy grosze o Teneryfie wrzucam.
Na końcu wpisu znajdziesz naszą roboczą mapę z zaznaczonymi trasami, noclegami i kempingami, o których wspominam w artykule.
Teneryfa na rowerze
Dlaczego Teneryfa?
A dlaczego nie?
Jest blisko, niedrogo, zachodnioeuropejsko, przewidywalnie, ciepło, całkiem ładnie i widokowo.
Szukając miejsca na łatwe i szybkie odreagowanie ponurych jesienno-zimowych miesięcy w Polsce, Wyspy Kanaryjskie wydają się być cały czas najlepszym wyborem. Nie trzeba kombinować z podróżą, trasami, noclegami. Zaplanowanie wyjazdu to kwestia jednego wieczoru. To tak, jak z jedzeniem w McDonaldzie. Dwa razy 2forU i jesteś całkiem ukontentowany bez zbędnych kombinacji. A od czasu do czasu taki rowerowy hamburger nie zaszkodzi.
Jaki rower?
Działający :)
A tak poważniej, na Teneryfie chyba najlepiej jeździ się na szosie, w drugiej kolejności brałabym rower mtb/enduro, na końcu gravela. My przewrotnie wzięliśmy właśnie gravele. Szos nie mamy, od mtb odpoczywamy, a gravele najlepiej sprawdzają nam się w bikepackingach, które sobie wymyśliliśmy.
Lecąc na Teneryfę można też nie brać ze sobą roweru wcale. Na miejscu bez problemu go wypożyczymy, a cena za tydzień wypożyczenia w dużym stopniu pokryje się z kosztami oraz ryzykiem przewozu roweru samolotem. Do najpopularniejszych miejsc, gdzie znajdziemy świeże zazwyczaj pachnące nowością maszyny należą Free Motion oraz Bike Point
Jak przetransportować rower samolotem?
Napisałam o tym w artykule – Przewóz roweru w samolocie – walizki rowerowe czy karton?
Kiedy lecieć? Pogoda.
Niewątpliwym plusem Teneryfy jest pogoda. Tam zawsze świeci słońce i jest (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało) jasno. Ledwo wyjdziesz z samolotu, a już czujesz setki tysięcy fotonów naparzających na twoją skórę. Witamina D produkuje się w ekspresowym tempie, hormony się regulują i czujesz się zwyczajnie szczęśliwy.
Na początku trochę obawiałam się grudniowej pogody na Teneryfie, w końcu to najbardziej deszczowy miesiąc w roku na tej wyspie. Dotychczas na Kanary lataliśmy w listopadzie i na wiosnę. Na szczęście moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Temperatury rzędu 24-28 stopni a woda w oceanie cieplejsza niż latem w Bałtyku. Wakacje w środku zimy.
No może nie licząc temperatur w górach, na wysokościach. Tu trzeba liczyć się z dużymi różnicami. Matematyki i przyrody nie oszukasz. Co 100 metrów w pionie temperatura obniża się o 1 stopień. Więc sam oblicz sobie, ile będzie wynosić temperatura, gdy znad oceanu 0 metrów n.p.m., gdzie jest 28 stopni wjedziesz pod Teide na wysokość 2300 m n.p.m. (odpowiedzi piszcie w komentarzach).
Wracając do konkretów na Teneryfę można lecieć zawsze. Nooo, prawie zawsze, czyli jesienią, zimą i wiosną. Latem lepiej się wstrzymać. Chyba, że naprawdę lubisz słońce i upały.
Ubrania
Z pogodą nierozerwalnie związana jest garderoba, jaką trzeba ze sobą zabrać na wyjazd. Wybierając się na Teneryfę w miesiącach zimowych poza krótkimi rękawkami trzeba mieć ze sobą cieplejsze rzeczy. W górach potrafi być naprawdę zimno. Nie zapomnijcie o rękawkach, nogawkach, buffach, czapeczce lub opasce pod kask, wiatrówce. Dobrym pomysłem okaże się kamizelka puchowa (od kiedy ją mam, biorę prawie wszędzie). Jeśli tak jak my, wybieracie się pojeździć bardziej turystycznie i planujecie biwakować, tym bardziej trzeba mieć ze sobą ciepłą bieliznę termiczną i konkretniejszą kurtkę przeciwdeszczową (niby podczas wyjazdu nam nie padało, ale przezorny zawsze ubezpieczony). W bagażu mimo wszystko powinien znaleźć się strój kąpielowy. Kąpiel w oceanie to bezapelacyjna konieczność.
Teneryfa – loty
W dobie tanich linii lotniczych, lotnisk znajdujących się w każdym większym mieście w Polsce, oraz wyszukiwarek z tanimi lotami, zakupienie biletu w korzystnej cenie raczej nie stanowi problemu (no chyba, że chcesz lecieć w sylwestra). My lecieliśmy Ryanerem z Krakowa, ale pod uwagę brany był też Wizzair w Katowic-Pyrzowic. Nie chcieliśmy przesiadek, wyjazd wymyśliliśmy dość spontanicznie i na ostatnią minutę, więc specjalnie nie kombinowaliśmy. Komu blisko do Warszawy ma do wyboru jeszcze innych operatorów.
Ceny bywają różne. Początkowo planowaliśmy polecieć na urlop w okresie noworocznym. Niestety ceny skutecznie nas do tego zniechęciły. Tydzień później, mimo iż dalej dość drogo, bilety kosztowały już 1000 zł mniej za osobę w dwie strony.
Transport roweru w samolocie u każdego przewoźnika wygląda inaczej. W przypadku Ryanaira nie jest zbyt korzystnie, bo to koszt 280 zł w jedną stronę. Lepiej wychodzi tu Wizzair. Ale warto wiedzieć, że są i firmy, w których walizkę z rowerem zabierzesz jako normalny bagaż w cenie lotu.
Teneryfa – noclegi
Ogarnięcie noclegów na Teneryfie raczej nie stanowi problemu. Bez względu na to, jak bardzo jesteś wymagający lub jak niewiele potrzeba Ci do szczęścia, na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Hotele, hostele, Air B&B i co ciekawe i czego wiele osób nie wie – kempingi.
To właśnie obecność darmowych i ogólnodostępnych kempingów sprawiła, że zdecydowaliśmy się polecieć na Teneryfę, która do tej pory w większości kojarzyła się z dobrym miejscem na obóz treningowy, podczas którego logujesz się w hotelu lub jakimś apartamencie i codziennie nabijasz szosowe kilometry robiąc zimową bazę.
My chcieliśmy trochę więcej przygody i przyrody. Bikepacking na Teneryfie? A dlaczego nie? Ograniczenia są w naszych głowach. A jazda z tobołkami jest fajna wszędzie.
Kempingi na Teneryfie są fajne, bo są darmowe, zazwyczaj mają kibelki (my sprawdziliśmy trzy i we wszystkich była odpowiednia infrastruktura), dostęp do wody i często ulokowane są w całkiem urokliwych i sensownych miejscach np. osłoniętych przed wiatrem. Jedyne na co trzeba zwrócić uwagę, to fakt iż większość z nich znajduje się na wysokościach powyżej 1000 m n.p.m. przez co w miesiącach zimowych temperatura w nocy może spaść nawet do 0˚C. Trzeba więc mieć ze sobą ciepły śpiworek, odpowiednie ciuchy i sprzęt biwakowy.
Dygresja przy okazji sprzętu biwakowego. Jedną z wyjazdowych wpadek był gazowy kartusz, który potrzebny był nam do przyrządzania posiłków na noclegu. Niestety w samolocie nie można przewozić butli gazowych. Plan był więc taki, że kupimy kartusz już na Teneryfie. Niestety na wyspie okazało się, że i owszem butle z gazem mają, ale nie w takim standardzie jak nasze – z gwintem. Na cały okres wyjazdu zostaliśmy więc bez możliwości zrobienia sobie kawy, herbaty, czy czegoś ciepłego do jedzenia.
Wracając jednak do noclegów.
Strona na której znajdują się wszystkie namiary na darmowe kempingi na Teneryfie – https://centralreservas.tenerife.es/?a=5
Wystarczy tylko zarezerwować sobie miejsce i można spokojnie rozbijać się na noc.
Hotel w Buenavista del Norte.
Rowery nocowały na dziedzińcu.
Hostel w Puerto de Santiago.
Kemping Chio. Tu miejsce piknikowe, w oddali biwakowe. Nie mam pojęcia gdzie jest reszta zdjęć :(
Ceny i jedzenie
Na Teneryfie, jak w większości europejskich destynacji płacimy w Euro. W związku z tym ceny oczywiście są wyższe niż w Polsce, ale nie jest to jakaś kosmiczna różnica.
W większych miejscowościach są normalne supermarkety, w mniejszych sklepiki spożywcze jak u nas. Niestety w przypadku tych drugich z godzinami otwarcia bywa różnie, o czym zresztą przekonaliśmy się pierwszego dnia. Generalnie jednak z robieniem zakupów nie ma większych problemów. Z dostępnością do wody też (mimo wszystko dwa bidony trzeba mieć obowiązkowo).
woda – 0,45 €
coca-cola 0,5 litra – 0,99 €
bułka – 0,4 €
czekolada Ritter Sport – 1,45 €
batoniki czekoladowe – 1 €
W knajpkach i restauracjach też jest przystępnie. Będąc na Kanarach koniecznie spróbujcie tutejszych tradycyjnych ziemniaczków Papas Arrugadas oraz owoców morza. Dla rządnych wrażeń polecamy ostre papryczki Pimientos de Padron.
W kawiarni koniecznie zamówcie kawę cortado leche y leche lub słynna Barraquito z likierem.
lody dwa smaki- 2,8 €
Barraquito – 2,8
paella na 1 osobę – 12 €
krewetki z czosnkiem na maśle/oleju – 7,5 €
papas arrugadas – 5 €
pizza – 7,5 €
sałatki – 7 €
frytki w McDonald’s – 2€
Cortado leche y leche ze skondensowanym słodkim mlekiem.
Ziemniaczki z sosami mojo a w tle leche y leche jeszcze nie rozbabrane.
Fragment paelli dla jednej osoby nie do zjedzenia. Reszta jest po prawej na przykrytej patelni.
Teneryfa – trasy, gdzie jeździć?
Jak wspominałam już wcześniej, na Teneryfę najlepiej wybrać się rowerem z cienkimi oponami. Jakość tutejszych asfaltów i kultura kierowców sprawia, że nie mam zupełnie żadnych oporów do jazdy po szosie na tej wyspie. Czego oczywiście nie można powiedzieć o takiej samej jeździe w Polsce. Na Teneryfie normą jest, że kierowca czeka aż pokonasz zakręt i będzie mógł bezpiecznie Cię ominąć, klakson używany jest raczej w charakterze sygnalizacyjnym, a nie po to by strąbić „głupiego kolarzyka”.
Jeśli wybierasz się na Teneryfę na szybki tygodniowy urlop, jak my, i przy okazji chcesz też jeden lub dwa dni spędzić na plaży wygrzewając stare kości lub trochę pozwiedzać to nie kombinuj i zaplanuj trasy obejmujące trzy poniższe lokalizacje. Jeśli masz więcej czasu, na pewno znajdziesz na wyspie więcej ciekawych smaczków.
Masca Valley
Dolina Masca to miejsce które przychodziło mi zawsze na myśl jako pierwsze, gdy mowa była o rowerowej Teneryfie. Wszystko to chyba przez Adama, który co rusz wrzuca na swoim instagramowym profilu zdjęcia z tamtąd. Pewnie też dlatego ten kierunek wybraliśmy jako idealny na pierwszy dzień jazdy po Teneryfie. Wiązało się to też z lokalizacją pierwszego kempingu na którym mieliśmy zamiar nocować.
Dolinę Masca można „robić” na kilka sposobów. Ale moim zdaniem na pierwszy raz najlepiej jest ułożyć trasę tak, by tą wyjątkowo malowniczą doliną zjechać w dół. W drugiej kolejności można zabrać się za podjechanie tych wszystkich serpentyniastych zakrętów.
Podjazd z Santiago del Teide w kierunku Masca Valley. Zaraz będzie sztywno.
Zjazd doliną Masca.
Foty mamy tylko z gory, bo jadąc w dół nie było jak zwykle chęci na zatrzymywanie się :)
Masca jest zjawiskowa. Dlaczego uważam, że najpierw lepiej ją zjechać, bo to na zjeździe widzisz te wszystkie zielone wzgórza i kolejne serpentyny czekających Cię zakrętów. My dodatkowo trafiliśmy do Masc’i tuż przed zachodem słońca.
Jest sztos.
W naszej wersji podjazd zaczęliśmy w Costa Adeje. Przez Guia de Isora, Chio, Tamaimo dotarliśmy do Santiago del Teide, skąd przepuściliśmy ostateczny atak na Mrador Cherfe, skąd potem czekał nas już tylko zjazd.
Podjazd na Mascę można też zacząć z Los Giganes przez Tamaimo do Santiago del Teide i tu zadecydować, czy wspiąć się na Mirador Chefre i zjechać Mascą w dół, czy zrobić pętelkę przez El Tanque, Garachico, Buenavista del Norte i Mascę podjechać (choć osobiście uważam, że serpentyny od Garachico też lepiej podjeżdżać niż zjeżdżać).
Jeśli masz więcej czasu, warto wypróbować wszystkie warianty i napisać mi w komentarzu, który pasuje Ci najbardziej.
Teide
Teide to królowa (choć to wulkan, więc może lepiej byłoby napisać król) Teneryfy.
Dumnie góruje nad całą wyspą i jest obowiązkowym punktem, który trzeba „zaliczyć” będąc na Teneryfie. Na Teide można podjechać na kilka sposobów. My wypróbowaliśmy dwa.
Pierwszy z nich to bardzo delikatnie nachylony (średnie ok. 5%) 50 kilometrowy !!! podjazd od zachodniej strony wyspy. Można go zacząć z Costa Adeje albo Los Gigantes, skąd na szczyt wspinamy się przez Chio, gdzie koniecznie zatrzymujemy się w Barze Parada. Podjazd świetny, dla tych którzy mają nieco słabszą kondycję, albo jak my planują jazdę z tobołkami. Dwa tysiące przewyższenia na 50 kilometrach można robić 4 godziny, ale jest to tak spokojne i delikatne, że do wjechania przez każdego. Jest bardzo ładnie i widokowo, przy okazji przejeżdża się przez obszar Rezerwatu Wulkanu Chinyero, którego ostatnia erupcja miała miejsce w 1909 roku. Wielkie kamienie czarnej lawy, wulkaniczny pył i gruz robią ogromne wrażenie.
Bar Parada Chio – obowiązkowy przystanek po drodze na Teide.
Mocno kolarska miejscówka prowadzona przez Rafaela, który sam sporo jeździ na rowerze.
Koniecznie spróbujcie Superwitaminy!!!
A potem z pełnymi brzuchami można powoli zdobywać wysokość.
Małe nachylenie ułatwia trawienie ;)
A widoki pozwalają zapomnieć o cierpiących nogach.
Wjeżdżamy na teren Parku Narodowego.
Boca Tauce – punkt widokowy a Teide kapryśna, chowa się przed nami.
Najwyżej dojechać można pod dolną stację kolejki Teleferico.
ProTip: wjeżdżając na Teide z poziomu morza wspinamy się na wysokość 2300 metrów. Pamiętaj, że u góry pogoda może być zupełnie inna niż na dole. Może być zimno, więc warto mieć ze sobą ciepłe rzeczy. Ale, żeby nie było, może też nastąpić inwersja i gdy z dołu chmury przysłaniają Teide, po przebiciu się przez warstwę chmur, możemy znaleźć się u góry w pełnym słońcu z błękitnym niebem nad głową.
Druga wersja podjazdu na Teide, którą koniecznie trzeba poznać to podjazd z południa przez San Miguel, Granadillę i Vilaflor. Również przystępne nachylenie i wyjątkowo fotogeniczne zakręty sprawiają, że to jeden z najczęściej wybieranych wariantów podjazdu. Po obowiązkowym przystanku w Vilaflor robi się nieco stromiej, ale kolejne zakręty pokonuje się szybko i płynnie.
Podjazd na Teide od południa jest nieco bardziej nastromiony niż od zachodu.
Nie wiem, jak na szosach, ale na gravelu z korbą 40 i kasetą 42 nie ma żadnego problemu z wjazdem.
Podjazd jest tak bardzo widokowy, że ciężko nie zatrzymywać się co chwila.
Tego dnia nad Vilaflor wisiały chmury. Choć bardziej pasowało by tu napisać, że wędrowały, bo sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.
Raz mleko a raz widoki. Zatrzymujesz się na foto, wyciągasz aparat a tu suprise, widok zasłaniają chmury. Albo odwrotnie.
W Vilaflor najlepiej podobno zatrzymać się w ostatniej restauracji tuż przy wyjeździe miasteczka.
My niestety wyżej już tego dnia nie pojechaliśmy. Plan był by zjeżdżać trochę innż drogą, ale ta podjazdowa tak nam się spodobała, że wróciliśmy do domu tą samą trasą.
Okazało się to świetną decyzją, bo chmury faktycznie przewiało zupełnie.
Niekończący się rollercoaster. W takich sytuacjach zawsze dziwię się wszystkim przeciwnikom tarcz.
Najdłuższej wersji podjazdu na Teide, od północy – 64 km – nie sprawdziliśmy. Maciek z Hop Cycling pisał jednak, że jest to najnudniejszy, z podjazdów, więc trzymając się tej wersji nie żałujemy niczego. Jeśli sądzicie, że jest inaczej, dajcie znać w komentarzu ;)
Anaga
Anaga i tamtejsza „dżungla” była jednym z naszych głównych celów na Teneryfie. Kto śledził Insta Stories ten wie, że wyjazd generalnie średnio nam się potoczył ze względu na moją chorobę (pierwszą od dwóch lat) i do Anagi nie dotarliśmy. Niestety w związku z tym mogę Wam tylko napisać: Anaga – jedźcie tam, bo wszyscy mówią, że warto. A zdjęcia, które można znaleźć w internetach tylko to potwierdzają.
Teide – trekkingowo z buta
Pod Teide na rowerze możemy wjechać na wysokość 2300 m n.p.m.
A co dalej?
Przecież szczyt ma 3718 metrów!!!
No właśnie.
Ponoć nie samym rowerem człowiek żyje. Więc będąc na Teneryfie po prostu trzeba poświęcić jeden dzień i wspiąć się na sam szczyt wyspy. By to zrobić, najlepiej jest wynająć samochód i podjechać sobie pod samo zbocze wulkanu – 2356 m. n.p.m., gdzie znajduje się parking i dolna stacja kolejki Teleferico. Stąd z pomocą wyciągu można dostać się na wysokość 3555 m n.p.m.
I tu następuje pewne utrudnienie, bo aby wejść na sam szczyt obejmujący stożek wulkany trzeba mieć oficjalne pozwolenie, które załatwia się kilka tygodni. Wszystkie informacje dotyczące wyciagu i wejścia na Teide znajdziesz tutaj – https://www.volcanoteide.com/pl/kolejka_linowa_na_teide/cennik_i_godziny_otwarcia
Na szczeście jest też mniej oficjalna wersja zdobycia szczytu. Można to zrobić bardzo wcześnie rano, albo raczej pod osłoną nocy :), jeszcze przed uruchomieniem wyciągu – 9:00. By to zrobić można skorzystać z noclegu w znajdującym się na zboczu wulkanu schronisku Altavista i przed świtem zdobyć szczyt lub też dzień wcześniej wynająć samochód i wczesnym ranem/późną nocą podjechać pod podnóża Teide na parking hotelu Parador i stamtąd dokonać ataku szczytowego.
Link do dokładnej mapy.
Wbrew pozorom jest to bardzo często wybierany sposób, bo dzięki temu możemy wybrać dzień z odpowiednią pogodą i nie ryzykować trekingu w beznadziejnych warunkach atmosferycznych. A wschód słońca na wysokości 3718 metrów też podobno robi wrażenie ;)
Jako podsumowanie nasza robocza mapka – Teneryfa na rowerze.