Tripout Eternity to już drugie okulary tej marki, w których przyszło mi jeździć i które mam okazję testować. Po bardzo dobrym przyjęciu okularów modelu Infiniti, o którym mogliście przeczytać już jakiś czas temu na blogu, marka zdecydowała się na premierę kolejnego wariantu. Tym razem dostajemy jeszcze większe szkła i jeszcze szersze pole widzenia. Nie zmieniony został za to rodzaj zastosowanego szkła i technologie. Ale zacznijmy od początku.
Okulary do testu przekazał Tripout Optics
Nie miał on wpływu na wygląd recenzji.
Jeśli spodobały Ci się okulary, mamy dla Ciebie kod zniżkowy -15% na hasło mamba15
Co w pudełku?
Okulary przychodzą do nas w twardym i sztywnym opakowaniu, w którym możemy je bezpiecznie transportować. Nie trzeba martwić się, że coś się porysuje, czy uszkodzi. To wygodne.
W futerale jest miejsce na dwa dodatkowe szkła. Ja takie zamówiłam sobie do testów, by sprawdzić różne warianty szybek. Dodatkowo marka dołożyła do zestawu woreczek, do którego zmieszczą się nawet trzy zapasowe szybki oraz osobny woreczek na okulary, gdybyśmy jednak chcieli gdzieś je zabrać bez futerału.
Futerał jest całkiem sporych rozmiarów, sprawia bardzo konkretne wrażenie i ma jeden dość niestandardowy element, jakim jest doczepiony karabińczyk. Wyobrażam sobie, że może się on przydać, by zapobiec na przykład zgubieniu gdzieś okularów.
W moim zestawie otrzymałam okulary model Tripout Eternity z szybkami:
- Smart Blue Fotochrom kat 1-3 przepuszczalność 18-70%
- szybką Rose przepuszczającą 65% światła
- szybką Dark Silver kat 3, przepuszczającą tylko 15% światła
Okulary zabrałam ze sobą do Toskanii. Pomyślałam, że dwa tygodnie jazdy we włoskim słońcu będą dla nich najlepszym testem. Jak się potem okazało Toskania nie zawsze bywa słoneczna :)
W trakcie pobytu we Włoszech korzystałam z szybki fotochromatycznej oraz różowej. Dark Silver znałam już z modelu Infiniti. Poza tym trafiliśmy na dość pochmurne dni, a ja nie lubię mieć za mocno przyciemniających okularów. Oczywiście poza pochmurnymi dniami sprawdziłam okulary także w trakcie jazdy nocnej. Tripouty zostały więc przetestowane w każdych warunkach oświetleniowych.
Tripout Eternity – pierwszy kontakt i wykonanie
Po otworzeniu pudełka, pierwsze co rzuca się w oczy to specyficzny kształt i wielkość. Będę to pewnie powtarzać nie raz. Te okulary mają bardzo dużą szybkę dającą bardzo szerokie pole widzenia.
Dla mnie to plus. Lubię, gdy nie widzę ramki z okularów i nic nie przeszkadza mi w jeździe.
Mimo to początkowo bałam się, że przez to okulary będą źle leżeć i przez to zrezygnuję z ich testowania. Myliłam się. Zagięcie szyby jest takie, że nawet moja dość wąska twarz wygląda w tych okularach całkiem dobrze. Zresztą oceńcie to sami na zdjęciach.
Gięcie i kształt okularów bardzo mi pasuje, dobrze przylegają do twarzy dzięki czemu dobrze chronią od wiatru, na który moje oczy są wyjątkowo wrażliwe.
Jeśli mieliście do czynienia już z okularami tej marki to na pewno zwróciliście uwagę na materiał z którego są wykonanie. We wcześniejszym modelu Infiniti oprawki w charakterystyczny sposób trzeszczały. Teraz ramki wydają się być bardziej elastyczne i lepiej zgrywają się ze szkłami, przez co odgłosy nie są już tak intensywne.
W dalszym ciagu zawiasy działają bardzo twardo. Pytanie tylko czy jest to minusem czy plusem?
W moim przypadku wychodzi to raczej na plus, ponieważ mamy pewność, że w toku użytkowania nic nie zrobi się luźne i nie zacznie znów trzeszczeć.
Tripout Eternity – szkła
Szkła wymienia się bardzo szybko i sprawnie. To duży plus, bo często w okularach martwię się, że podczas zmiany szkła połamię oprawki. Tu nie ma tej obawy. A właśnie możliwość zmiany szkieł w tych okularach jest niewątpliwy plusem. Do wyboru mamy 10 rodzajów szybek, w tym trzy fotochromatyczne.
Jeśli mówimy już o mnogości wyboru w przypadku szkieł, to warto też wspomnieć o ramce, która tym razem jest tylko w jedynym słusznym wyborze, czyli oczywiście czarnym :)
Kolejnym ważnym elementem Tripout eternity jest regulowany nosek.
Gdy pierwszy raz założyłam okulary na głowę poczułam, że są stosunkowo luźne. Poprawiłam jednak gięcie nosków i po tym zabiegu okulary leżały już jak trzeba.
We vlogu ze Sieny możecie zobaczyć, że trzymają się na głowie bardzo stabilnie i nawet podczas dużych wertepów i niestabilności terenu nie podskakują.
Model ten bardzo dobrze zgrywa się z kaskiem, który mam. Lubię gdy nie ma większej przestrzeni pomiędzy kaskiem a okularami. Nie dość, że dobrze to wygląda, to jeszcze idealnie funkcjonuje, niwelując wpadanie wiatru pod okulary, czego bardzo nie lubię.
Zauszniki są wygodne i ich długość także bardzo dobrze zgrywa się z kaskiem. Nie mniej można byłoby się tu pokusić o jakąś regulację. Widzę tu pole do rozwoju dla marki.
Wrażenia z jazdy
Po tygodniu jazdy całkiem dobrze zakolegowałam się z tymi okularami. Szybka fotochromatyczna świetnie sprawdziła się w słoneczne dni. Co prawda reakcja na zmianę natężenia światła nie jest tu jakaś dynamiczna. Jednak moja ocena fotochromów zawsze polega na tym, że jeśli o nich zapominam, że je mam, to jest dobrze. W przypadku Tripout Eternity jedyny moment, kiedy zaczęły przeszkadzać, to moment zapadnięcia zmroku. Na jazdę po ciemku te okulary się nie nadają. Trochę szkoda.
W pozostałych sytuacjach czułam się bardzo komfortowo.
Szybka Rose sprawdziła się zaś w trochę gorszych warunkach pogodowych. Dzięki niej nawet zachmurzone niebo stawało się bardziej przyjazne. No bo co może być lepszego niż patrzenie na świat przez różowe okulary.
Podsumowując okulary Tripout Eternity to super wybór jeśli weźmiemy pod uwagę średnia półkę cenową. Otrzymujemy tu produkt dobrze spełniający swoje zadanie i funkcjonalny.
No właśnie….
A ile to kosztuje?
Decydując się na zakup Tripout Eternity musimy być świadomi, że koszt okularów zależeć będzie od rodzaju szybki, który sobie wybierzemy. Oczywiście można wybrać więcej niż jedną, ale to też oczywiście pociąga za soba kolejne koszty.
Ramka to koszt 150 zł
Szkła fotochromatyczne – 349 zł
Szkła klasyczne kat 3 – 199 zł
Szkła Foggy, Rose, Celear – 99 zł
Mamy więc rozstrzał cenowy rzędu 249 zł – 499 zł