Wisła 1200 to rowerowy ultramaraton, podczas którego zawodnicy pokonują trasę z Wisły do Gdańska – 1200 kilometrów wzdłuż najdłuższej rzeki w Polsce. Zimowa sztafeta Wisła 1200 to charytatywna akcja w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W 7 dni z Gdańska do Wisły. Pod prąd w szczytnym celu, by zbierać potrzebne pieniądze.
Niektórzy z Was, mam nadzieję, pamiętają, że mam za sobą start w pierwszej edycji tego kultowego już ultramaratonu. To było niesamowite doświadczenie – zero przygotowania i wołająca o pomstę do nieba ilość wykręconych kilometrów przed wyścigiem, podstawowe błędy nowicjusza i zero doświadczenia w tego typu imprezach. Ale się udało, o czym możecie przeczytać tutaj – Wisła 1200 by mamba
O zimowej sztafecie Wisły 1200 myślałam rok temu, ale ostatecznie bardzo złe warunki pogodowe odżegnały mnie od tego pomysłu. W tym roku nie myślałam o sztafecie, a udało się wziąć udział w tym wydarzeniu. Tak to często bywa, że nie planuję a sprawy same układają się odpowiednio.
Nie ukrywam, że niewątpliwie duży wpływ na przejechania dwóch ostatnich etapów sztafety miała także pogoda. W tym roku warunki były wyjątkowo sprzyjające. Wiatr w plecy, temperatura w okolicach zera i sporadyczne opady. To trzeba było pojechać.
Kraków – Goczałkowice-Zdrój
Zimowa jazda na rowerze zawsze pociąga za sobą ogromną ilość czasu przeznaczonego na przygotowanie się do jazdy. Szczególnie wtedy, gdy ostatnio na rowerze w chłodnych warunkach było się dwa miesiące temu lub jeszcze dawniej. Nie zdziwiłam się więc, gdy z planowanego szybkiego przygotowania roweru i siebie do sobotniej trasy wyszły grube rozkminy, na temat – co na siebie włożyć, co zabrać, jak będzie?
Przez te rozkminy niemal spóźniłam się na start.
Gdy hejnał z wieży Kościoła Mariackiego ogłaszał 9:00, Leszek przypinał do mojego roweru zipami specjalny honorowy numerek sztafety. Ja miałam oszczędzać dłonie. Niby tylko 3 stopnie mrozu, a człowiek momentalnie się wychładza .
Na szczęście zbiórka i pamiątkowe foty poszły dość sprawnie. Przejeżdżając przez pusty jeszcze rynek mogliśmy zacząć 7 etap sztafety, która w poprzednią niedzielę wystartowała z Gdańska. Na uwagę zasługuje fakt, że wśród uczestników była całkiem spora ekipa jadąca od samej Warszawy. Zimowe 500 km… ogromny szacun.
Nie będę Wam tu opisywała całej 100 kilometrowej trasy, która na odcinku Kraków-Goczałkowice nie jest szczególnie urozmaicona. Większość to wały, z kilkoma elementami technicznymi. W zasadniczej części asfalt, trochę płyt i singli a wszystko to doprawione odrobiną pachulszczyzny.
Z ciekawszych momentów to – przejazd obok Opactwa Benedyktynów w Tyńcu, Stopień Wodny w Łączanach, Oświęcim i same Goczałkowice-Zdrój.
W przejechaniu całości w bardzo dobrym tempie i jeszcze lepszej atmosferze pomogła super ekipa około 30 osób, które w znakomitej większości mają za sobą przygodę na „prawdziwej” Wiśle. Gdy dojechaliśmy do Goczałkowic wszyscy mieli energię, by jechać jeszcze dalej, ale plan był inny. Nie mogliśmy przyjechać za wcześnie na metę, bo nikt by tam na nas nie czekał :)
Goczałkowice-Zdrój – Wisła
Drugi dzień mojej i ostatni dzień całej sztafety to etap przyjaźni. 60 kilometrów w dość spokojnym tempie, by dojechać do Wisły na 14:00
O tej porze bowiem zaczynały się obchody 31 finału WOŚP.
Pod domem uzdrowiskowym Gwarek w Goczałkowicach-Zdroju zebrała się ekipa jeszcze liczniejsza niż w Krakowie. Zaplanowany na 10:00 start trochę się przeciągnął, ale ani się nie obejrzeliśmy a już byliśmy na zaporze.
Jedną z główny atrakcji dnia były oczywiście Goczałkowickie Wały. Na szczęście Olek, układający trasę, umieścił w niej jedynie symboliczny ich fragment (na trasie Wisła 1200 jest ich duuuuużo więcej).
Była też przygoda z zamkniętym mostem i ślizganiem się po wiślanych bulwarach na oponach 40 mm.
Wszystko to polecam jednak zobaczyć na filmie :)
Zimowa sztafeta Wisła 1200 relacja filmowa
Zimowa sztafeta Wisła 1200 – trasa
Mam nadzieję, że ta krótka relacja wywołała w Was zaciekawienie akcją Zimowa Sztafeta Wisła 1200 i może w przyszłym roku dołączycie się do niej. Może z samego Gdańska do Wisły. Zimą, to jest na pewno ogromne wyzwanie.