Po okresie boomu na rowery typu fatbike ostatnio zapanowało pewne wyciszenie trendu.
Czy była to chwilowa moda lub podstępne działania producentów, którzy by zwiększyć sprzedaż ciągle wymyślają nam nowsze nowości?
Mnie fatbiki kupiły. Co z resztą można było zauważyć w zeszłorocznych zimowych wpisach. Nie było więc wątpliwści, że i teraz, gdy temperatury spadną, to na śniegowe zaspy poszukam sobie jakiegoś tłuściocha.
Moje zimowe boje w tym roku wspiera marka Trek i zaprzyjaźniony salon Trek Bielsko-Biała.
Marcin i Robert profesjonalnie podeszli do tematu, pomogli w rozpakunku oraz odpowiednim przygotowaniu grubaska na zimę. Ale może po kolei.
Co to jest fatbike?
Nie możliwe, że jeszcze nie wiesz.
Szerokie monstrualne opony widział już chyba każdy. Fatbiki trafiły bowiem nawet do supermarketów.
Jak na wielkie rzeczy przystało faty pochodzą ze Stanów. Tam marka Surly i Salsa Cycles rywalizują ze sobą o miano tej najlepszej. Wszystkie inne ceniące się marki także nie wyobrażają sobie możliwości, by nie mieć w swojej ofercie roweru na grubych kołach.
A więc fatbike to rower charakteryzujący się przede wszystkim wielkimi oponami wielkości 4 lub nawet 5 cali. Wszystkie inne cechy grubasów mają już charakter wtórny, wynikają bowiem z owej wielkości opony. Są nimi szerokie piasty, szeroki support, niestandardowy rozstaw widelca i widełek tylnych.
Co daje fatbike?
Po co więc kupować taki rower?
Przede wszystkim ze względu na przyczepność. Grube fatbikowe opony sprawiają, że patrzysz na ścieżkę nieco inaczej. Śliskie i mokre korzenie? Nawet ich nie zauważysz. Jurajskie ruchome piaski – zero problemu. Zimowa jazda po śniegu – cud, miód i orzeszki.
Po drugie ciśnienie. Jechałeś kiedyś na rowerze z ciśnieniem w oponach rzędu 0.5 bara? No właśnie, mi zdarza się na fatbiku jeździć z ciśnieniem 0,3 bara.
Te cechy sprawiają, że fatbike znajduje zastosowanie w trzech sytuacjach:
– zimą
– podczas zabaw w piachu
– gdy masz ochotę na mały off-road
Są też zapaleńcy, którzy fata wykorzystują do normalnej jazdy mtb. Można, czemu nie. Dla mnie to już jednak przesada. W tych warunkach wolę rower enduro lub trailowy.
Jakiego fatbika kupić?
Na rynku jest całkiem spory wybór grubasów. Od odchudzonych karbonowych ścigantów, przez aluminiowe komfortowe kanapy, aż po w pełni zawieszone, czasem i elektryczne czołgi. Każdy znajdzie coś dla siebie, każdy musi zastanowić się na czym mu zależy.
Gdy wybierałam fatbika, do głosu doszły moje minimalistyczne ciągoty. Rower na zimę powinien być lekki, niezawodny i bezobsługowy. Ideałem jest więc karbonowy, sztywny, jednozębatkowy tłuścioch. Zawodna na mrozie amortyzacja i regulowana sztyca wydaja się być zbędne. Podobnie jest z niepotrzebną przednią przerzutką.
I już sam początek rozpakowywania był wesoły. Do serwisu wjechało bowiem nie jedno, a dwa pudła. Dwa rowery? – pomyślałam. Nieeee. Fatbiki zazwyczaj nie mieszczą się w jednym. Jeśli więc zamawiasz rower i wybierasz przesyłkę kurierską pamiętaj, by się upewnić w ile tekturek zapakowali twoje nowe cudo. Może się bowiem okazać, że zostaniesz z samymi kółkami :)
Ciach, ciach i moja zimowa pomarańczka wylądowała na serwisowym stole.
Karbonowa rama w przypadku fata, to bardzo dobry pomysł. Jest lekka, tłumi drgania i dodaje +100 do lansu.
Po wyciągnięciu roweru z kartonu roboty za wiele nie ma. Tu dokręcić, tam dokręcić. Ale jak takie fajne chłopaki pomagają, to czemu tego nie wykorzystać.
Moją uwagę zwraca odwrotnie zamocowana koronka w korbie. Wszystko po to by zoptymalizować linię łańcucha.
Stery to miejsce newralgiczne we wszystkich moich rowerach. Nie wiem czemu, ale zawsze te łożyska odmawiają współpracy jako pierwsze. Czyżby przez mycie karcherem? Nieeee :)
Drugi mocno niestandardowy element, widoczny na zdjęciu powyżej, to przesuwny hak stranglehold, dzięki któremu do ramy możemy włożyć koła 26 lub 27,5 cala.
Podczas gdy Robert dokręcał wszystkie ważne śrubki, Marcin podkradał mu kółka, by nieco odchudzić grubaska. Czy stosowanie systemu bezdętkowego w facie ma sens???
Jak zamontować system bezdętkowy w fatbiku?
Koła w Farleyu zasługują na osobny rozdział tej historii.
Obręcze 27,5 cala o szerokości 80 mm, a na nich opona 4,5″. Jest na prawdę GRUBO.
Niestety przy okazji jest też trochę cieżko.
Można jednak to zmienić pozbywając się dętek.
Przejście na system bezdętkowy w fatbiku to dość ryzykowne posunięcie, ale ze wparciem chłopaków z Trek Bielsko-Biała podejmuję wyzwanie.
Ułatwiającym zadanie jest fakt, że w rowerze Trek Farley 9.6 dostajemy opony w wersji TLR. Niestety, obręcze na których one siedzą TLR już nie są.
Jak uszczelnić tyle dziur? :)
Najważniejsze to zostawić czarną oryginalną taśmę i ją odtłuścić.
Potem na taśmę naklejamy folię. Wybór folii to sprawa nie łatwa. W przypadku bielskiego salonu pozostanie tajemnicą szefa kuchniserwisu :)
Folia powinna zachodzić na brzegi obręczy, tak by skutecznie pokryć czarną opaskę pod spodem.
Żeby solidnie docisnąć taśmę do obręczy i pozbyć się bąbelków powietrza najlepiej jest ponownie założyć dętkę i mocno podpompować. Ciśnienie zrobi swoje.
Potem tylko wyciągamy dętkę, zakładamy oponę i ponownie atakujemy ją wysokim ciśnieniem, by wskoczyła w ranty.
Oczywiście standardowo możemy wspomagać się płynem do mycia naczyń. Dzięki niemu opona łatwiej złapie felgę i będziemy widzieć ewentualne puszczanie powietrza.
Potem tylko strzykawka i mleko do środka. Po 100 ml na każdą oponę.
W ten oto sposób pozbywamy się, bagatela, 2x 400 gram.
Pamiętacie cyferki ze zdjęć na początku?
Ostatecznie całość to zaoszczędzone 600 gramów.
Oglądając z jaką łatwością Marcin montował system bezdętkowy na grubych kołach, mam nadzieję, że tak samo sprawnie będzie on działał.
Fatbike na zimę gotowy.
Jeszcze tylko oficjalne ważenie całości przed walką…
12,5 kilograma to niezły wynik jak na 27,5 calowego fata.
Oj czuję, że trzeba zacząc trenować do Fat Bike Race by godnie obronić tytuł nieoficjalnej mistrzyni polski Fat Bike :)