Giant Revolt Advanced to oczywiście nie mój rower, a gravel Artura, trochę supportującego moje blogowe działania. Wiele czasu zajęło zanim udało mi się przekonać go do szutrówki. Ile było marudzenia. „A na co mi to… do czego taki rower… przecież mam swojego fulla XC i na nim wszystko ogarniam…”. W końcu jednak się u dało i dziś mija równy rok, jak Revolt trafił do naszej rodziny
Giant Revolt Advanced 2019 – specyfikacja i informacje producenta
Giant Revolt Advanced był pierwszą pełnoprawną szutrówką w ofercie Gianta, gdy go zobaczyłam od razu pomyslałam, że to rower idealny dla Artura. Przemyślana geometria, karbonowa rama, dobry osprzęt i spokojny, ale zwracający na siebie wygląd. To było to. Po kilku miesiącach wiercenia dziury w brzuchu, by kupić rower, który trochę bardziej pasowałby pod szutrowo-szosowe bikepackingi niż niemal kultowy już wśród bliskich znajomych Tallboy, w oczach Artura zauważyłam wreszcie błysk.
Dlaczego Artura udało się przekonać do Revolta?
bo był karbonowy, czyli w miarę lekki i wygodny
bo miał napęd 1X11
bo miał wygodną geometrię
bo miał sztywne osie
bo miał hamulce tarczowe hydrauliczne
bo nam się spodobał
Dla tych co lubią tabelki:
Dla tych co lubią obrazki:
Seryjny kokpit to szeroka, karbonowa aluminiowa, ergonomiczna kierownica z delikatną flarą. My wymieniliśmy ją na coś bardziej ekstrawaganckiego – Bombtrack Beyond – patrzcie na tę flarę. Niestety, różnica pomiędzy amelinium a karbonem w giantowskiej technologi D-Fuse jest odczuwalna, tym bardziej podczas długich jazd (Edit: okazało się, że seryjna kierownica jest jednak aluminiowa. Różnica w komforcie jest jednak odczuwalna. Można więc wywnioskować, że technologia D-Fuse działa.). Na razie jednak priorytetem było uzyskanie większej przestrzeni na bagaż i test tej niestandardowej flary.
Giant Revolt Advanced 1 2019 – wrażenia z jazdy – Artur
Na początek postanowiłem sprawdzić Revolta na asfalcie. Nie jest to oczywiście rower szosowy i nie oczekuję od niego szosowych osiągów, ale to właśnie sprzęt, który na szosie bardzo dobrze daje sobie radę i dzięki temu dla mnie stał się idealnym uzupełnieniem roweru MTB, którego dotychczas również na asfaltowe wycieczki musiałem stosować. Nie narzekałem jakoś specjalnie, ale teraz muszę przyznać, że gravel bardziej się do tego nadaje.
Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował, jak gravel zachowywać się będzie w trudniejszym terenie. Zabrałem go do Rabki, gdy Dorota robiła objazd tras enduro z ekipą Eskimoo. Pojeździłem po trasach MTB, bo znów chciałem mieć porównanie do roweru MTB. Wycieczki po górskich szlakach na Giant Revolt Advanced są całkiem komfortowe. Podjazdy właściwie bez różnicy w stosunku do MTB, może tylko czasami brakuje przyczepności opon, gdy nachylenie wzrasta ponad 18% i trzeba się bardziej postarać, aby pokonać nierówności górskiego szlaku. Na zjazdach czuję się jak na czymś w rodzaju sztywniaka bez amortyzatora, i to może nie jest przeszkoda ale też w takich przypadkach brakuje jednak przyczepności na wąskich oponach. Ale… przecież to nie jest rower w trudny teren. To był tylko eksperyment z ciekawości. Revolt daje radę na umiarkowanej trasie MTB, a ja nawet spróbowałem go na singlach enduro! Da się zjechać. Tym bardziej, że kąt główki w moim Santa Cruz Talboy jest taki sam jak w tym gravelu… ha! Znaczy się jest „stromo”.
Geometria Revolta jest bardzo komfortowa. Gdy pierwszy raz na niego wsiadłem, od razu poczułem się wygodnie. Jedyną zmianą jakiej dokonałem to wymiana mostka na nieco krótszy. Przy wzroście 186 cm rama w rozmiarze XL przypasowała mi idealnie, jednak mostek okazał się za długi. Przyzwyczajenie do jazdy na full suspension trochę rozpieszcza i przesiadka na sztywną ramę i cienkie opony zawsze jest bolesna. Między innymi dlatego nie mam szosy. W przypadku gravela te odczucia nie są tak intensywne i nie mam oporu aby na niego wsiadać. Gravel jest dla mnie taką trochę wygodniejszą szosą.
Po prawie roku jeżdżenia jestem zadowolony z wygody jaką ten rower mi daje. Rower MTB stał się teraz rzeczywiście rowerem MTB, którego używam już tylko w górach. Wszelkie inne trasy które jeździmy, robię już na gravelu. Giant Revolt Advanced jest tak uniwersalny i komfortowy, że może dla wielu osób stać się rowerem codziennym, do wszystkiego (ostatnio nawet zdarza mi się go podpiąć do trenażera).
Osprzęt – napęd, hamulce, koła i dodatki
Działanie napędu 1 x 11 nie wymaga chyba specjalnego komentarza. SRAM APEX pracuje bardzo precyzyjnie i zgodnie z moimi oczekiwaniami. Od wielu lat używam Shimano i w przypadku SRAM musiałem się przyzwyczaić do innej charakterystyki pracy, a jest to różnica zauważalna. SRAM pracuje bardziej twardo, sztywno, od miękko działającego Shimano, ale to po prostu różnice, do których szybko można się przyzwyczaić.
Dla osoby, która wcześniej nie za wiele jeździła na rowerze z barankiem małym problemem może być przyzwyczajenie się do szosowych klamkomanetek. W tym przypadku dźwignię hamulca i przerzutki mamy w jednej manetce działającej w różnych płaszczyznach. Do tego dochodzi sramowski Double Tap czyli, przełączanie biegów góra/dół obsługiwane na jednej manetce. Krótkie pociągnięcie w kierunku do osi roweru, wrzuca bieg na cięższy, długie pociągnięcie, także w kierunku do osi roweru, redukuje bieg na lżejszy i w teorii jest to bardzo proste i eleganckie rozwiązanie. Niestety w praktyce wymaga na początku skupienia i zdecydowania w używaniu. Ciągle zdarza mi się, że chcąc wrzucić lżejsze przełożenie np. na podjeździe, czyli wykonać dłuższe pociągnięcie manetką w bok, okazuje się, że wykonuję za krótki ruch i w efekcie redukuję bieg na niższy, co w przypadku podjazdu powoduje niestety odwrotny efekt od oczekiwanego i nagle dostaję większe obciążenie zamiast mniejszego i muszę szybko ponownie poprawić przerzutki ale już tym razem o jeszcze większy zasięg zmniejszenia obciążenia… to jest irytujące. Dlatego używania tych manetek trzeba się nauczyć.
Wieloletnia jazda na MTB wyrabia też inne nawyki niż te potrzebne przy kierownicy z barankiem. Tu zmiana jest odczuwalna od początku. I może nawet być trochę strasznie. Wąsko i brak hamulców pod ręką. Tego trzeba się nauczyć. Właściwie nawet teraz po przejechaniu już ponad 4000 km nadal łapię się nad tym, że czasami odruch sięgania do hamulców i chęci kontrolowania prędkości sprawia mi dyskomfort. Wolałbym w niektórych momentach mieć hamulce bardziej pod ręką tym bardziej, że zazwyczaj prędkości na gravelu są większe niż na MTB. Na to nie ma sposobu. Tu trzeba z biegiem czasu wyrobić sobie inne odruchy kontrolowania roweru.
Na szczęście jakość hamulców nie budzi moich obaw. Siła hamowania i modulacja jest taka jakiej oczekuję w rowerze i do jakiej jestem przyzwyczajony w MTB. Hydrauliczny zestaw na tarczach w przypadku roweru gravelowego to już norma, która potwierdza się zarówno jeśli chodzi o te wycieczki, gdy jedziesz szybko po asfalcie ale również wtedy, gdy rower jest załadowany na bikepacking i potrzebujesz lepszej mocy hamowania z powodu masy zestawu. Hamulce tarczowe to duży plus tego roweru (gdy od czasu do czasu zdarza mi się jechać na jakiejś klasycznej szosie to mam strach w oczach bo szczękowe hamulce tylko udają, że hamują).
Karbonowa sztyca w kształcie litery D jest dla mnie nowością. Daje poprawę w komforcie jazdy tłumiąc drgania. Ważnym jej elementem jest zacisk. Należy wziąć sobie do serca zalecenia producenta o stosowaniu specjalnej pasy antypoślizgowej i odpowiedniej siły dokręcenia śruby rozporowej. Pasta ma zasadnicze znaczenie w działaniu tego nietypowego zacisku. Gdy nie zastosuje się jej, to pewne jest to, że sztyca będzie opadała (wysuwała się) na nierównościach. Tą sprawę trzeba potraktować poważnie i przyłożyć się do poprawnego zamontowania sztycy oraz później kontrolowania i co pewien czas przesmarowania sztycy ponownie pastą.
Siodełko. Jestem zwolennikiem bardzo twardych siodełek. W tym przypadku myślałem, że fabryczne siodełko w miarę szybko wymienię, ale jednak okazuje się, że bardzo dobrze mi ono spasowało i na razie jest to bardzo rozsądny kompromis pomiędzy komfortem, lekkością i ekonomią. Może za jakiś czas je wymienię, ale nie jest to już priorytetem. Siodełko Gianta nawet na dłuższe trasy okazuje się bardzo wygodne.
Koła fabrycznie przystosowane do zalania mlekiem bardzo łatwo się uszczelniły i nie sprawiają kłopotu. Teraz po rozpoznaniu tematu dostępnych opon do graveli myślę, że można te koła jeszcze trochę odchudzić poprzez lżejsze opony. Zapewne za jakiś czas, przy następnym zestawie opon kupię coś lżejszego, ale z bardzo podobną charakterystyką bieżnika, bo sprawuje się on bardzo dobrze na szutrach i w zróżnicowanym terenie. Wycieczki szosowe nie są moim priorytetem dlatego jazda po szosie na takich oponach zdaje egzamin w moim przypadku. Ale całkiem dobrym rozwiązaniem byłoby mieć do tego roweru drugi zestaw kół z jakimiś typowo szosowymi oponami. Wtedy naprawdę można mieć całkiem interesującą szosówkę. Dwie pary kół stosuję od dawna w MTB i wiem że to jest najlepszy sposób szybkiej modyfikacji charakteru roweru.
Długie dystanse i bikepacking
Gdy tylko zacząłem się pakować i rozważać rozlokowanie bagażu, od razu wszystko pasowało. Ten rower jest po prostu stworzony do tego typu wyjazdów. Giant Revolt Advanced jest gravelem, który pogodził dla mnie w rozsądny sposób jazdę na szosie, jazdę po lesie, po szutrach i zapakowanie go na kilkudniowy wypad, gdy musisz zabrać cały ekwipunek do jazdy i biwakowania. Biorąc pod uwagę, że w trakcie takich wypadów rama narażona jest na ciągły kontakt z sakwami to zdecydowałem się od razu po zakupie okleić cały rower folią od The Trail. To jest chyba dobre rozwiązanie. Wszelkie elementy wiszące na ramie ciągle pracują podczas jazdy i mogą doprowadzić do ścierania się lakieru czy innych uszkodzeń. Ale po oklejeniu całego roweru widzę, że folia świetnie się spisuje. Bardzo dobrym dodatkiem jest także fabrycznie zamontowana plastikowa osłona dolnej rury i okolic korby. Sakwy nigdzie na uszkodziły roweru a nawet jakiś kamyki spod kół również nie obijają tak bardzo ramy.
Podsumowanie
Giant Revolt Advanced okazał się wyborem idealnym dla mnie. Cieszę się, że Dorota mnie na niego namówiła. Spełnia moje oczekiwania. Przed zakupem miał być to drugi rower do zastosowania wszędzie poza górami. Gdy już go mam, to okazuje się, że praktycznie stał się rowerem podstawowym. Najfajniejsza jest w nim ta uniwersalność. Na co dzień mogę nim pojechać wszędzie. Nie ma ograniczeń co to tego jak ułoży się trasa czy zmieni się rodzaj nawierzchni. Niedzielna wycieczka po asfaltach czy kilkudniowy bikepacking po bezdrożach na tym rowerze sprawia taką samą frajdę.
* znalazłam – to musi być tego typu bagażnik – https://www.giant-bicycles.com/pl/bagaznik-tylny-rack-it-metro